Chód na 100 m. Razem i osobno, ale z dzieckiem w wózku

Na Pierwszych Międzynarodowych Wyścigach Wózków w chodzie, które odbyły się 10 kwietnia w Gdańsku, stawiło się 80 uczestników. Zawody były rodzinne, ale w trzech kategoriach: mama z wózkiem, tata z wózkiem oraz mama i tata z wózkiem. Nie zabrakło i domowych zwierzaków.
11.04.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Magda i Piotr Mirowiczowie zajęli drugie miejsce wśród rodziców.

Dzień był słoneczny, ale chłodny. Jednak rodziców, którzy zjedli wcześniejszy niż zazwyczaj obiad, włożyli sportowe stroje i spakowali zapasowe mleko dla maluchów, zimny wiatr nie odstraszył. Wszyscy punkt 14.00 byli gotowi do startu w umówionej części Parku Reagana na Przymorzu.  Po kilkuminutowej rozgrzewce, wciąż z uśmiechami na ustach, lecz w atmosferze rywalizacji, rodzice zaczęli ustawiać się w okolicach startu.

Kategorie stumetrowego wyścigu były trzy: mama z wózkiem, tata z wózkiem, rodzina z wózkiem. Dobrym zwyczajem, przypominającym o tym, że panie mają pierwszeństwo, na linii startu ustawiły się mamy. Zawody rozpoczęły mamy z numerami 33 i 41. Aleksandra Patyr-Laskowska wystrzeliła jak z procy, od razu zostawiając swoją przeciwniczkę w tyle, natomiast jej córeczka Hania spała sobie w najlepsze.

- Hania śpi, ponieważ to jej pora drzemki - śmiała się mama. - Bardzo mi się podoba pomysł zawodów. Jestem aktywną mamą, często biegam z wózkiem, więc miałam ułatwione zadanie. Nie trenowałam specjalnie przed zawodami, ale emocji i tak było dużo.

Z lewej Aleksandra Czyżykowska - trzecie miejsce wśród mam.

Tak samo jak śmiechu i żartów. Kolejną z zawodniczek, która zwróciła na siebie uwagę widzów, była druga Aleksandra - Czyżykowska. Gdy wystartowała, ktoś krzyknął: „chód Korzeniowskiego!”. - Chyba się telewizji za dużo naoglądałam i próbowałam wziąć przykład z najlepszych - komentowała roześmiana zawodniczka. W każdym żarcie trochę prawdy. Pani Ola zdobyła trzecie miejsce w kategorii mam z wózkami.

W zawodach brali udział nie tylko rodzice z dziećmi. Jedna z uczestniczek do rączki wózka miała przypięte dwa psy. Regulamin tego nie zabraniał, a w końcu międzynarodowe wyścigi wózków to impreza rodzinna...

- Mia i Vega na pewno nie będą mi przeszkadzać - mówiła Dominika Szczepan, mama ośmiomiesięcznej Marty. - Co środę zabieram moje psy na spacery z Fundacją „My To Mamy”. Jedyne, nad czym musiałyśmy popracować przed zwodami, to chodzenie psów wyłącznie z prawej strony wózka. Z jakim rezultatem je wyszkoliłam, okaże się niebawem.

Prawdziwe emocje i duch rywalizacji pojawiły się na mecie wraz ze startem ojców. Pobudzeni adrenaliną, notorycznie próbowali zmieniać chód na bieg. Wszystko na szczęście odbywało się w ramach rozsądku i gry fair play, choć z perspektywy widza wyglądali zabawnie. Nic jednak nie umykało oczom jurorek, którymi były założycielki fundacji „My To Mamy”, ale obyło się bez dyskwalifikacji. „Nie rozwal wózka!” - krzyczała tylko rozpaczliwie jedna z mam...

Dominika Szczepan do chodu przyuczyła dwie suczki: Mię i Vegę.

- Poddałem się na koniec, gdy kółka mi zaczęły podskakiwać - wyjaśnia Piotr Skrzypiński, tata 9-miesięcznej Uli. - Szybki chód z wózkiem to zupełnie inna sprawa niż chód bez niego, trzeba się pochylić do przodu, wszystko się rozjeżdża. Wbrew pozorom, to niełatwe. Poza tym mój konkurent był świetnie przygotowany. Wystartował z terenowym wózkiem, w którym środek ciężkości jest zupełnie inaczej położony. Może w ostatniej kategorii, w której będziemy starować razem z żoną, pójdzie nam lepiej.

Państwo Skrzypińscy tym razem nie stanęli na podium. Udało się to jednak naszemu redakcyjnemu koledze - Piotrowi Mirowiczowi. Gratulacje składamy także jego żonie Magdzie. Oboje zdobyli drugie miejsce w kategorii rodzin.

- Przy mecie mąż spojrzał na mnie bardzo wymownie - opowiada Magdalena Mirowicz. - Chyba uważał, że go spowalniałam. Ale był to ledwie ułamek sekundy. Szybko się zreflektował, obdarzył mnie szerokim uśmiechem i podziękował, że mu towarzyszyłam.

Piotr Skrzypiński z żoną Kamilą i córką Mają. Tym razem poza podium.

- To jest świetna zabawa! Oby więcej było takich akcji - dodaje Piotr Mirowicz. - Gdy startowałem sam z synem, bardzo trudno było mi się powstrzymać, by nie zacząć biec, tym bardziej że mój rywal też miał takie zapędy. Z Magdą szło się o wiele trudniej.

Może było trudniej, ale rezultat lepszy niż w pojedynkę.

- Mam nadzieję, że chętnych do udziału w wyścigu z roku na roku będzie coraz więcej - mówi Sylwia Shrestha, prezes Fundacji „My To Mamy”. - Bardzo mnie cieszy fakt, że dołączali do nas ludzie, którzy przypadkowo znaleźli się dziś z dziećmi w Parku Reagana. Wyszło lepiej niż się spodziewałam. Zachęcam wszystkie mamy, którym nudzi się w domu, by dołączyły do naszych treningów z wózkami, które organizujemy w każdą środę w Parku Oruńskim.

Z lewej Sylwia Shrestha, jedna z organizatorek zawodów, prezes Fundacji „My To Mamy”.

 

Wyniki zawodów w poszczególnych kategoriach:

mama z wózkiem:  

I miejsce Małgorzata Kowza-Dzwonkowska

II miejsce Katarzyna Boniewska

III miejsce Aleksandra Czyżykowska

tata z wózkiem:

I miejsce Mikołaj Fortuna

II miejsce Robert Stryczek

III miejsce Andrzej Obszański

rodzina z wózkiem:

I miejsce rodzina Kowza-Dzwonkowskich

II miejsce rodzina Mirowiczów

III miejsce rodzina Boniewskich

TV

Gdański zegar spełnia życzenia?