W pewnym sensie ten mecz był dodatkiem do wizyty głowy państwa na stadionie w Gdańsku. Tajniacy szczelnie wypełnili każdy korytarz. Media, dziennikarze, fotoreporterzy wpatrzeni w lożę nowego prezydenta RP. Pytanie brzmiało, czy Lechii uda się ukraść show? Czy Viunnyk, Bobcek okażą się prawdziwymi gwiazdami i przyćmią wizytę Karola Nawrockiego? Czy to jednak on, który przez lata ćwiczył z kibicami Lechii “szlachetne, męskie formy walki”, okaże się "gwiazdą" wieczoru?
Na trybunach stadionu Polsat Plus Arena Gdańsk zasiadło 14 758 osób.
Lechia walczyła w czwartej kolejce o pierwsze zwycięstwo w sezonie po dwóch porażkach i remisie. Bilans minus 4 punkty. Ostatnie miejsce w tabeli.
Prezydent RP w kibolskim “młynie” - Karol Nawrocki to zrobił
Lechia zaczęła świetnie. Już w 3 minucie gola zdobył Bohdan Viunnyk, po katastrofalnym zachowaniu obrony zdeprymowanego Motoru. Centra poszła z lewego skrzydła prosto na nogę niepilnowanego Tomasa Bobceka, który uderzył przy dalszym słupku, a piłkę do siatki z najbliższej odległości dobił właśnie Viunnyk.
Motor wyglądał od początku na drużynę stłamszoną, pogrążoną w chaosie. Lublinianie byli dokładną odwrotnością funkcjonariuszy SOP czy policji. Ci wiedzieli, co robią tego wieczoru na tym stadionie. Tymczasem Motor był zagubiony.
Dopiero od 10 minuty, Motor Lublin - niby agent Służby Ochrony Państwa, który dostał cios na szczękę, podniósł się i otrzepał - zaczął grać w piłkę. Przyniosło to efekt. W 36 minucie - podczas gdy prezydent RP poszedł do kibiców na młynie - Karol Czubak (były zawodnik Arki Gdynia) wyrównał na 1:1, mądrze zastawiając się i obracając w polu karnym. Za chwilę 1:2 - tym razem bramkarza Lechii pokonał Ivo Rodigues. Obrona Lechii była chwilowo w rozsypce.
I kiedy wydawało się, że tak zakończy się pierwsza połowa, w 47. minucie, po katastrofalnym błędzie obrońcy Motoru Herve Matthysa, Bobcek wyrównuje na 2:2.
W drugiej połowie w 52. minucie Filip Wójcik przymierzył w okienko piekielnie mocny i celny strzał z rzutu wolnego. Szymon Weirauch nie miał szans. Motor wyszedł na prowadzenie 3:2.
Lechia potrafiła odpowiedzieć. W 79. minucie Kolumbijczyk Camilo Mena po indywidualnym rajdzie prawym skrzydłem pokonał bezradnego Brkicia. Mijał piłkarzy Motoru z wdziękiem i gracją tańczącej Shakiry. To był pokaz gorącej, latynoskiej piłki.
Lechii zostało 7, a może 10 minut, by pójść po pełną pulę i zdobyć pierwsze trzy punkty w tym sezonie. Nie udało się. Lechia ma teraz minus trzy punkty i następny mecz u siebie gra z Arką Gdynia - 24 sierpnia, o godz. 17.30.
Trener Motoru Lublin Mateusz Stolarski po meczu: - Nie zasłużyliśmy na wygraną. Lechia była jakościowa. Jeśli gramy na wyjeździe i zdobywamy trzy bramki, to musimy to wygrać. Ale dziś nasza defensywa była poniżej oczekiwań. Tydzień przygotowań na dośrodkowania i nic z tego nie wyszło. Oczywiście Mena to piłkarz ponad Ekstraklasę, ale jestem rozczarowany, bo Lechia strzeliła o dwie bramki za dużo. Taka gra w obronie jest nie do przyjęcia. Nie dojechaliśmy. Gdańsk to trudny teren - dobrze gracie w piłkę, to nie jest drużyna na ostatnie miejsce w tabeli.
Trener Lechii Gdańsk John Carver po meczu powiedział: - Mógłbym cofnąć taśmę z zeszłej konferencji prasowej. Znów tracimy trzy gole! Normalnie wini się defensywę, ale tym razem byliśmy jako drużyna zbyt otwarci, zwłaszcza gdy traciliśmy piłkę, w fazie przejściowej. Nie bronimy dobrze jako cały zespół. Dajemy przeciwnikom prezenty. Bobcek strzelił dwie bramki, ale mógł strzelić pięć. Teraz mamy tylko trzy dni na przygotowanie na Zagłębie Lubin. Jak tak dalej pójdzie, osiwieję.