- Pamiętam, że w moim pierwszym meczu w roli trenera Trefla w Ergo Arenie wspierało nas ponad pięć tysięcy kibiców. Po ponad rocznym graniu przy zamkniętych trybunach mam ogromną nadzieję, że w niedzielę znów poczujemy tę moc i energię płynące od publiczności - mówił trener Michał Winiarski przed spotkaniem.
Na trybunach zasiadło 4 250 spragnionych oglądania siatkówki na żywo fanów.
Tydzień wcześniej w pierwszej kolejce PlusLigi sezonu 2021/2022 siatkarze Trefla ulegli na wyjeździe GKS Katowice po tie-breaku. Jeden punkt nie był spełnieniem marzeń ani trenera Michała Winiarskiego ani jego zawodników.
W pierwszym „domowym” meczu sezonu chcieli zgarnąć trzy punkty.
W wyjściowej szóstce Trefla pojawił się Mateusz Mika, który poprzedni sezon miał stracony ze względu na kontuzję. Zdążył się wyleczyć, nabrać sił i ochoty do gry. W pierwszym secie był najbardziej zapracowanym zawodnikiem w ofensywie, otrzymał osiem piłek, pięć skończył. W dużej mierze dzięki jego skutecznym atakom gdańszczanie wygrali 25:21, choć łatwo nie było, bo Trefl przez długi czas musiał gonić: na pierwsze prowadzenie wyszedł przy stanie 16:15.
W drugiej partii na prowadzenie wyszli szybciej, bo na 5:4. Jednak nie było łatwiej, wprost przeciwnie. Przy stanie 6:6 dwukrotnie atakował Kewin Sasak a wracającą piłkę „łapał” libero Maciej Olenderek, punkt zdobyli jednak goście po zbiciu Serba Urosa Kovacevicia. Gdy za chwilę udanie plasował Mika było 7:7.
Niedługo potem gdańszczanie oddali inicjatywę, zrobiło się 10:17. Niemoc przełamał w końcu Mariusz Wlazły, nie pomogło na wiele, bo rywale ciągle byli skuteczniejsi. 13:21, 16:24. Set przegrany 18:25.
W kolejnym secie znowu ciut „z przodu” od początku byli rywale, Trefl pierwsze prowadzenie miał dopiero na 9:8. Nie na długo: choć trzy razy punktował Mika, to goście odskoczyli na cztery „oczka”. 13:17. W końcu Wlazły, który wcześniej był aż czterokrotnie zatrzymany blokiem, przełamał złą passę. Chwilę potem posłał jednak piłkę z zagrywki w siatkę. Niedługo później as serwisowy Bartłomieja Lipińskiego i kiwka Miki. 17:18. I skuteczny atak Miki - po 18.
Ale rywale mieli Facundo Conte, brązowego medalistę tegorocznych igrzysk olimpijskich (i Kovacevicia, który był najskuteczniejszy w swoim zespole, został też wybrany MVP spotkania) i odskoczyli na 19:22. Gospodarze zmniejszyli straty do 21:22. Dołożyli jeszcze punkt, a w zasadzie Conte, który z zagrywki „walnął” w siatkę. 22:24. Seta zakończył Kovacević.
W czwartej odsłonie podopieczni trenera Winiarskiego ani razu nie prowadzili, jedynie dogonili rywali na 20:20.
- Mecz był na wysokim poziomie, z jednej i drugiej strony było bardzo dużo obron. Problem w tym, że my w końcówkach, po tych obronach, nie zamienialiśmy piłek na punkty, natomiast Zawiercie atakowało skutecznie i najczęściej kończyło te akcje. Myślę, że poza tym drugim setem, w którym Zawiercie uciekło nam poprzez zagrywkę, która była ich bardzo mocnym elementem, to pozostałe dwa sety, trzeci i czwarty, były bardzo wyrównane. Szkoda końcówek - podsumował spotkanie trener Winiarski, który mówił też o kibicach na meczu. - Czuliśmy dzisiaj tę atmosferę na trybunach. Myślę, że dzięki kibicom ten mecz dzisiaj wyglądał tak, jak wyglądał. Z obydwóch stron było dużo walki, dużo emocji. Szkoda, że nie dostarczyliśmy tych pozytywnych, bo wiadomo, że każdy uwielbia wygrywać, natomiast porażki też są po coś i ja też wiem, nad czym mamy pracować.
W niedzielę, 17 października, do Gdańska przyjedzie Cuprum Lubin.
Trefl Gdańsk - Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (25:21, 18:25, 22:25, 22:25)
Trefl: Mika 21, Lipiński 14, Sasak 9, Kampa 6, Crer 6, Mordyl 2, Olenderek (libero) oraz Wlazły 13, Łaba 1, Reichert 0, Urbanowicz 0, Kozub 0
Aluron: Kovacević 26, Conte 13, Konarski 12, Zniszczoł 9, Niemiec 0, Cavanna 0, Żurek (libero) oraz Rajsner 5, Tavares Rodrigues 5, Malinowski 1, Orczyk 0
ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ Z MECZU