- Chcemy te eliminacje zakończyć zwycięstwem - zapowiadał trener Piotr Przybiecki, który ledwie miesiąc temu na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski zastąpił Tałanta Dujszebajewa. Kirgiz z hiszpańskim paszportem przegrał eliminacje do przyszłorocznych mistrzostw Europy jeszcze w trakcie ich trwania i podał się do dymisji. Dymisja została przyjęta.
Miejsce Dujszebajewa zajął Przybecki. Zaskoczył powołaniami do reprezentacji. Zrezygnował z najbardziej doświadczonych i utytułowanych, m.in. Michała Jureckiego, Karola Bieleckiego, Mariusza Jurkiewicza, Krzysztofa Lijewskiego czy Mateusza Jachlewskiego. Postawił na młodych, w tym dwóch graczy z Wybrzeża Gdańsk: rozgrywającego Adriana Kondratiuka i obrotowego Łukasza Rogulskiego.
Jego wybrańcy dobrze - momentami nawet bardzo dobrze - spisali się w środę, 14 czerwca, remisując na wyjeździe z Serbią 34:34, która uzyskała awans do Euro 2018. W niedzielę, 18 czerwca, w Ergo Arenie reprezentacja Przybeckiego meczem z Rumunią kończyła eliminacje. Stąd deklaracja nowego szkoleniowca. Nie była jedynie czczą zapowiedzią.
Polacy od początku ruszyli do ataku. W 8. minucie prowadzili 6:4, niedługo później 8:4. Najwyższe prowadzenie, jakie osiągnęli to 17:9! W pierwszej połowie świetnie na skrzydle radził sobie jeszcze nastoletni Arkadiusz Moryto, który zdobył 5 goli (w całym spotkaniu 10), między słupkami bardzo dobrze bronił Mateusz Kornecki.
Wyżej aktualnie notowani Rumuni po zmianie stron grali bardziej agresywnie i skutecznie. Zaczęli odrabiać straty. W 44. minucie biało-czerwoni prowadzili już tylko 26:23. Trener Przybecki prosił o czas. Na niewiele się to zadało. W 47. minucie było 27:25.
- Poniosła nas młodzieńcza fantazja. Zespół rumuński wykorzystał brak naszego doświadczenia i odrobił straty, przez co ta emocjonująca końcówka - przyznał już po meczu Rafał Przybylski, zdobywca 8 goli, który głównie z drugiej linii bombardował bramkę rywali.
Emocje trwały do samego końca. W 57. minucie Rumuni zmniejszyli straty do jednego gola (31:30), w 59. minucie Marius Sadoveac doprowadził do remisu. Polakom zostało jeszcze kilkanaście sekund na rozegranie akcji. Na sekundę do końca piłkę w siatce umieścił Piotr Chrapkowski.
- W ostatniej akcji było mało czasu, trzeba było szybko podjąć decyzję. Nikt z Rumunów nie stanął dobrze, więc miałem dużo miejsca - dzielił się wrażeniami z boiska zdobywca ostatniej bramki meczu.
Na parkiecie pojawił się Kondratiuk (Rogulski - podobnie, jak w meczu z Serbią - siedział na trybunach), nie zdołał jednak wpisać się na listę strzelców. Najważniejsze, że pierwsze zwycięstwo reprezentacji Polski w walce o punkty pod wodzą trenera Piotra Przybeckiego stało się faktem. Teraz może być tylko lepiej.
Polska – Rumunia 32:31 (19:13)
Polska: Kornecki, Morawski - Moryto 10, Przybylski 8, Łangowski 4, Syprzak 3, Chrapkowski 2, Krajewski 2, Czuwara 2, Potoczny 1, Kondratiuk, Szpera, Bąk, Sićko, Walczak, Genda
Rumunia: Iancu, Popesu - Fenici 5, Onyejekwe 4, Mocanau 4, Ghionea 4, Grigoras 3, Racotea 3, Sadovaec 3, Sandru 2, Buzle 1, Ramba 1, Capota, Rotaru, Pavel, Thalmaier 1