Mecz rozstrzygnął się w 9. minucie. Rozwój wypadków był ilustracją piłkarskiego powiedzenia, że niewykorzystane sytuacje mszczą się. Najpierw bramkę mogła strzelić Lechia. Skrzydłowy Lukas Haraslin dostał kapitalny przerzut z głębi pola, za linię obrony Pogoni Szczecin. Gdańszczanin pognał z piłką na bramkę przeciwnika, choć zadanie utrudniali mu defensorzy przeciwnika. Zrobił niemal wszystko idealnie: wbiegł w pole karne, zwiódł dwóch obrońców i “położył” bramkarza gości. Wystarczyło trafić do bramki Pogoni. Haraslin uderzył piłkę, ile sił w nodze - przeniósł metr nad poprzeczką…
Zaraz potem poszła akcja w przeciwną stronę. Pogoń ma w drużynie bośniackiego ofensywnego pomocnika - Zvonimira Kożulja. Piłkarska brać wie, że jest to zawodnik, który ma najlepsze w Ekstraklasie uderzenie z dystansu. Słowem - nie wolno go dopuszczać do sytuacji strzeleckich. Obrona Lechii w 9. minucie niestety zaspała. Kożulj doszedł do strzału tuż za linią pola karnego. Huknął pięknie - tak, że zakręcona lekkim rogalem w lewo piłka wpadła do bramki Biało-Zielonych, tuż przy długim słupku. Gdański golkiper Dusan Kuciak był bez szans.
Lechia nie musiała przegrać tego meczu, ale brakowało trochę szczęścia i umiejętności. Raz, w drugiej połowie, piłka trafiła w słupek Pogoni (strzał głową, po rzucie rożnym). Nie można jednak powiedzieć, że zwycięstwo szczecinian jest wynikiem niesprawiedliwym. Goście robili bardzo solidne wrażenie, bowiem grali składnie, dynamicznie, z determinacją i - co warto podkreślić - zostawili więcej potu na boisku w Gdańsku. Zawodnicy Lechii przebiegli w sumie 113,17 km. Drużyna Pogoni w tym samym czasie pokonała łączny dystan 118,84 km. Duża różnica? Ogromna, grubo ponad pięć kilometrów. Dzięki temu Pogoń zagrała z Lechią wysokim pressingiem, co dawało jej przewagę na boisku. Chwilami mecz wyglądał tak, jakby to Biało-Zieloni grali na wyjeździe, w Szczecinie.
Coś złego dzieje się z Lechią. W ostatnich pięciu spotkaniach ligowych gdańszczanie zdobyli zaledwie dwa punkty (trzy porażki, dwa remisy). Mamy półmetek rundy zasadniczej sezonu - jeśli tak pójdzie dalej, Biało-Zieloni będą zsuwać się w dół tabeli. Obecnie zajmują zaledwie ósme miejsce w stawce szesnastu drużyn. Osiem punktów straty do lidera - ostatni moment, żeby wziąć się w garść i nawiązać walkę z najlepszymi. Złe wyniki z ostatnich tygodni podpowiadają, że może to być trudne.
Po meczu kilka zdań komentarza powiedział Łukasz Smolarow, drugi trener Lechii, który tym razem sam kierował drużyną zza lini bocznej boiska, bowiem trener Piotr Stokowiec był nieobecny z powodów zdrowotnych.
- Pierwsze 10 minut było dobre w naszym wykonaniu i potrafiliśmy narzucić nasz sposób gry - stwierdził Łukasz Smolarow. - Ten etap meczu zakończył się akcją Lukasa Haraslina. Później Pogoń strzeliła gola i słabo graliśmy przez 10-15 minut. Straciliśmy kontrolę nad meczem. Goniliśmy, robiliśmy zmiany ofensywne, ale brakowało celnych uderzeń i bramek.
Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin 0:1 (0:1)
Niedziela, 10 listopada 2019 r., godz. 17.30
Stadion Energa Gdańsk
Gol: Kożulj '9
LECHIA: Kuciak - Makowski, Nalepa, Maloca, Mladenović (Ż) - Wolski ('63. Paixao), Gajos ('63. Peszko), Kubicki, Łukasik, Haraslin ('81. Arak) - Sobiech
POGOŃ: Stipica - Stec ('86. Frączczak), Triantafyllooulos, Zech, Matynia - Kowalczyk (Ż), Listkowski '(66. Bartkowski), Podstawski (Ż), Kożulj, Spiridonovic ('63. Hostikka) - Buksa
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 12 161