• Start
  • Wiadomości
  • „Księżycowy chłopiec”, spektakl renomowanego warszawskiego reżysera do obejrzenia w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

„Księżycowy chłopiec”, spektakl renomowanego warszawskiego reżysera do obejrzenia w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

Igor Gorzkowski opowiada o swoim najnowszym spektaklu „Księżycowy chłopiec” - będącym pierwszą w Polsce adaptacją powieści Raymonda Queneau. Premiera spektaklu odbyła się 30 września 2016 r. w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim, kolejne spektakle w sobotę i niedzielę, 1-2 października. Koprodukcja GTS i Teatru Soho będzie grana na zmianę w Gdańsku i Warszawie.
29.09.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Igor Gorzkowski, reżyser i dramaturg. Mieszka w Warszawie. W Gdańsku można było oglądać jego cztery spektakle: Burzę, Idiotę, Staruchę i Żółtą strzałę.

„Płonie ulica Łez. Najprawdopodobniej ktoś podłożył ogień pod lunapark, prowadzony na obrzeżach Paryża przez dyrektora Pradoneta i jego nieślubną żonę Leonie. Detektywistyczne śledztwo obfituje w sensacyjne tropy, mające swe źródło w przeszłości właścicieli i pracowników parku rozrywki. Jednak pomimo licznych poszlak i motywów, kryminalna zagadka może pozostać bez rozwiązania. Wśród magicznych sztuczek i figli trudno trafić na właściwy ślad i przejrzeć cyrkową iluzję. Najbliżej rozwikłania sensacyjnej zagadki jest Pierrot, pomocnik fakira a później tresera zwierząt. Dziwnym trafem ten niepozorny mężczyzna za każdym razem wpada w sam środek wydarzeń. Czy odkryje tajemnicę spalonego lunaparku?” - o „Księżycowym chłopcu” w reżyserii Igora Gorzkowskiego.

Agata Olszewska: Jest Pan twórcą na stałe związanym z warszawskim teatrem Soho. Co reżyser z Warszawy robi w Gdańsku?

Igor Gorzkowski: - W 2015 roku profesor Jerzy Limon zaprosił nas, czyli Teatr Soho, tutaj w ramach cyklu Teatry Polskie. Zagraliśmy cztery spektakle. To była cudowna przygoda. Po pierwsze dlatego, że trochę zaprzyjaźniliśmy się z publicznością w Gdańsku i z ekipą Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, ale też oswoiliśmy jakoś tę przestrzeń. I pomyślałem, że skoro planujemy w 2016 roku premierę „Księżycowego chłopca”, to może udałoby się ją zagrać i w Warszawie i tutaj. Wiadomo, że spektakle premierowe to szczególne spektakle i szczególne emocje, więc myślę, że to będzie fajne doświadczenie i dla nas i dla publiczności w Gdańsku.

Publiczność w Gdańsku różni się od tej w Warszawie?

- Za każdym razem publiczność jest inna. Nie chcę porównywać, powiem tylko, że wszystkie spektakle, które dotychczas tutaj przywieźliśmy, znalazły swojego widza i taką „żywość” w reakcjach. Aktorzy będąc na scenie wyczuwają to, że jest kontakt z tą publicznością. To jest bardzo ważne, bo spektakle, które robimy to nie są spektakle komercyjne, są oparte najczęściej na wysokiej literaturze. My trochę szukamy widza, który jest złakniony takiej literatury.

Spektakl „Księżycowy chłopiec” na podstawie powieści „Pierrot mon ami” Raymonda Queneau, będący koprodukcją Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i Teatru Soho, będzie na zmianę grany w Gdańsku i w Warszawie. Te dwie odsłony będą się od siebie różnić?

- Bardzo. Wymusza to przestrzeń i kameralność Teatru Soho - mamy 75 foteli, widz jest bardzo blisko. Zupełnie inaczej wtedy funkcjonuje scenografia, inaczej trzeba grać. Tutaj jest znacznie większa przestrzeń. Ten sam spektakl, w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim będzie miał inny rytm, inny oddech, bardzo się zmienia w środkach aktorskich. I to jest właśnie super przygoda, kiedy jeden spektakl funkcjonuje w różnych przestrzeniach i w różnych rytmach energetycznych.

Wcześniej w Gdańsku gościnnie można było zobaczyć m.in. wyreżyserowaną przez Pana „Burzę” czy „Idiotę”, a więc znane, głośne tytuły literackie. Jednak tym razem sięgnął Pan po coś bardzo niszowego - mało znaną w Polsce powieść Raymonda Queneau z 1942 roku…

- Chętnie sięgam po literaturę, która dla mnie w lekturze była odkryciem. Już w pierwszych czytaniach intuicyjnie myślę, że to jest materiał, po który warto sięgnąć w teatrze. Zazwyczaj trwa kilka lat, zanim ten pomysł we mnie dojrzeje i znajdę aktorów, z którymi ten dany projekt chciałbym zrobić. Tak było w przypadku Queneau, którego odkryłem kilka lat temu. Na takiej mapie moich odkryć literackich znaleźli się także Daniił Charms i Robert Walser - postacie, które też nie są znane szerokiej publiczności (przyp. red.: adaptację dzieła Charmsa, pt. „Starucha” Gorzkowski zaprezentował w GTS w 2015 roku).

Znany już gdańskiej publiczności Andrzej Mastalerz wcieli się tym razem w rolę tytułowego księżycowego chłopca.

Powieść „Pierrot mon ami” nigdy nie była wystawiana w Polsce?

Nie. Rok temu Łukasz Lewandowski w Teatrze Studio wystawił „Ćwiczenia stylistyczne” - malutką książeczkę Queneau, która na kilkadziesiąt sposobów opisuje jedno wydarzenie. To taki eksperyment literacki i Łukasz zrobił z tego eksperyment teatralny. „Pierrot mon ami” jest wiec drugim wystawieniem Queneau w Polsce w ogóle. Ale we Francji to ważny autor.

Jak zaprezentować polskiej publiczności zupełnie obcą dla niej literaturę, żeby nie była zbyt trudna, hermetyczna?

- Myślę, że to nie jest trudny spektakl. Jest tylko taki warunek, że trzeba być otwartym jako widz. To już jest bardzo duży kredyt dla spektaklu, bo wydaje mi się, że prędzej czy później w ten spektakl się wskoczy. Reżysersko zakładam taki rodzaj cierpliwości. Nie liczę na to, że widz od razu wskoczy w ten świat trochę odległy, daję widzowi na to trochę czasu. Ale myślę, że jak już odnajdzie się w tej rzeczywistości, będzie w stanie czerpać sporo przyjemności, bo jest to bardzo dobra literatura. Historia sama w sobie jest interesująca, do tego mamy kilkanaście bardzo krwistych postaci. Poza tym niezwykle cenię poczucie humoru Queneau, które też nie jest dosadne, jest literackie i wyważone, powiedziałbym - w guście francuskim. Wydaje mi się, że ten spektakl ma takie walory, że nie wymaga od widza przygotowania. Wystarczy przyjść, usiąść w fotelu i poddać się tej opowieści - i myślę, że będzie przyjemnie.

Wejść w ten świat pomoże widzom m.in. ciekawa scenografia?

- Tak, bardzo nam zależało, żeby przenieść atmosferę tej książki. Akcja rozgrywa się w ciekawych miejscach, jej główna część rozgrywa się w lunaparku, gdzieś pod Paryżem w latach 40. Te lokacje później się zmieniają, ale to lunapark wyznacza główną przestrzeń. Nie uwspółcześniamy tej historii. Uważamy, że atmosfera, miejsce i czas są kostiumem, który pozwala nam wejść w ten świat, a potem zadać sobie parę pytań, które w tej historii padają.

Ten Paryż lat 40. był Panu wcześniej znany?

To za każdym razem jest przygoda - spotkać się z autorem, wejść w jego świat i znaleźć elementy, które są dla mnie aktywne i które przez to, mam nadzieję, jestem w stanie również uczynić aktywnymi dla widza. Tak naprawdę musiałem więc z tą rzeczywistością się zapoznać. Czytam po francusku i spędziłem trochę czasu we Francji, więc to nie jest dla mnie całkiem obcy świat. Ale żeby spojrzeć dokładniej na Paryż, i Francję w ogóle w latach 40., przeczytałem wszystko, co Queneau napisał, trochę też badałem tę epokę. Nie po to, żeby się mądrzyć na ten temat, ale żeby oddać atmosferę tej powieści.

Jednym z atutów spektaklu jest muzyka na żywo. Piotr Tabakiernik zagra na instrumencie z lat 70. i na ramie zniszczonego fortepianu.

Ważnym elementem spektaklu, budującym tę atmosferę, będzie muzyka na żywo.

Piotr Tabakiernik przygotował partyturę na dwa instrumenty, w tym na analogowego Antonellego - instrument klawiszowy elektroniczny z lat 70., brzmiący bardzo ciekawie. On dopełnia nam przestrzenie: przestrzeń lunaparku, ogrodu zoologicznego, ośrodka tresury zwierząt, tworząc jeden z dwóch muzycznych światów. Ten drugi świat, wyraźnie wydzielony w powieści, to świat gotyckiej kaplicy, gdzie rozgrywa się część akcji. Wiedzieliśmy, że musimy mieć tu inny instrument. W Teatrze Ochoty znaleźliśmy stary, zniszczony fortepian. Jego ramę wykorzystaliśmy do tego, żeby zbudować w dźwięku atmosferę i przestrzeń kaplicy.

W tytułową rolę wciela się Andrzej Mastalerz, aktor, którego gdańska publiczność miała już okazję poznać przy okazji poprzednich spektakli Teatru Soho.

Na tę rolę właściwie trzy lata namawialiśmy się z Andrzejem. Później dołączyli do nas kolejni aktorzy: m.in. Ania Sroka i Przemek Bluszcz. To bardzo ważny spektakl dla Weroniki Humaj, która podczas premiery w piątek 30 września po raz pierwszy wyjdzie na scenę zawodowo. To będzie jej oficjalny debiut pozaszkolny. Wiążą się z tym oczywiście ogromne emocje, ale myślę, że będzie fajnie.

Ten spektakl to też ważne, zupełnie nowe doświadczenie dla Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego - jest to pierwsza koprodukcja z teatrem z Warszawy. I nowe doświadczenie dla Pana, bo dotychczasowa współpraca z tym teatrem przebiegała na innych warunkach.

Dla mnie to bardzo ciekawe doświadczenie. Budowaliśmy scenografię w naszej przestrzeni Teatru Soho, teraz sprawdzamy, jak ona się tutaj odnajduje, jak wyglądają światła… To jest trochę tak, jakbyśmy robili to na nowo. Weryfikujemy, czy nasze pomysły sprawdzają się również tutaj. Ale zapowiada się dobrze. Bardzo fajnie współpracuje mi się z zespołem Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, który po pierwsze jest niezwykle profesjonalny, ale widać też entuzjazm. Czuje się, że ludzie nie są tu dlatego, że muszą, tylko dlatego, że chcą tu być. Dokładają od siebie bardzo dużo jakości i tego, żeby spektakl był jak najlepszy.

A jak się Panu pracuje w Gdańsku?

- Bardzo lubię to miasto. Mam tutaj rodzinę, często tutaj bywam. Mam bardzo wiele ciepłych emocji związanych z Gdańskiem. I cieszę się, że to tutaj mogę mieć premierę.

Premiera spektaklu „Księżycowy chłopiec” odbyła się w piątek, 30 września 2016 r., w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim (ul. Bogusławskiego 1) o godz. 19. Kolejne grania spektaklu w Gdańsku odbędą się o tej samej godzinie w sobotę i niedzielę 1-2 października oraz 29 i 30 października. Bilety: 15-75 zł.



TV

Uniwersytet WSB Merito ma nowy kampus