Marzenia opuściła Gdańsk 24 lata temu, gdy wyjechała na studia na węgierską uczelnię.
- Do Budapesztu przyjechałam w 1995 roku na stypendium rządowe z myślą o studiowaniu hungarystyki i germanistyki - wspomina gdańszczanka. - Zostałam, ponieważ zakochałam się w Budapeszcie od pierwszego wejrzenia.
Tu poznała męża Akosa, z którym pięć lat temu wspólnie założyli księgarnię połączoną z małym biznesem, gdzie łączą miłość do książek z miłością do jedzenia. Można tu zatopić się w lekturze, zdobyć polskie książki w oryginale lub tłumaczone na węgierski. Można też znaleźć węgierskich pisarzy w tłumaczeniu na polski, takich jak Gyula Krudy, Dezso Kosztolanyi, Sandor Marai, czy Peter Nadas - to oczywiście oferta głównie dla Polaków, którzy pod wpływem wędrówki ulicami Budapesztu zechcą poznać to, co Węgrzy dali światu poprzez najlepszą literaturę.
Menu lokalu pozwala posiedzieć przy wódeczce ze śledzikiem, pocieszyć się żurkiem albo pierogami, które Marzena lepi sama.
Księgarnia nazywa się “Gdańsk”, bo tak chciał mąż Marzeny na jej cześć. Tłumaczył też, że to dobra nazwa, ponieważ “wszyscy Węgrzy wiedzą, że Gdańsk leży w Polsce”.
- Jak się później okazało… nie wszyscy - śmieje się Marzena.
Bywają tu Polacy i obcokrajowcy. Węgierscy goście są normą, przychodzą po książki i po “kulturę w płynie”, jak żartuje jeden z bohaterów filmu, ale też na randki.
Pewna para, która się zaczęła tu umawiać, postanowiła teraz osobiście sprawdzić, jak wygląda nasz kraj. Byli już w Zakopanem i Warszawie. Do Gdańska planują podróż w przyszłym roku. Magia Gdańska działa więc i w Budapeszcie.
A jak polecieć z Gdańska do Budapesztu? Lotnisko Rębiechowo oferuje bilety nawet na najbliższy weekend.
Cały reportaż na stronie dziendobry.tvn.pl