
Polki już w Szwajcarii. Zaczyna się piłkarskie Euro 2025
To jest historia o małej Ninie, która jeździła rowerem na treningi z małych Filic do Działdowa. Tam trenowała i grała oczywiście z chłopcami, bo nie było w Działdowie sekcji żeńskiej. Walczyła o swoje - na boisku i poza nim. Hartowała się w męskim świecie. Wiedzę, jak grać, czerpała z… książki o technice gry, którą podarowali jej sąsiedzi.
Tamta mała dziewczynka jest dziś trenerką kobiecej reprezentacji Polski w piłce nożnej. Udało się jej - po raz pierwszy - awansować z Polską na mistrzostwa Europy, które zaczynają się 2 lipca w Szwajcarii.
Polki już w Szwajcarii. Zaczyna się Euro 2025
Gra na nich 16 najlepszych drużyn z Europy, w tym jedna - jedna! - z naszej części Europy. Będzie tam oczywiście Anglia, Niemcy, Hiszpania, Francja, Włochy, Szwecja, Dania. I w tym towarzystwie Polska! Komentatorzy nazwali to wręcz zmianą cywilizacyjną. Polki nie są przecież w niczym gorsze od koleżanek z Zachodu.
Mecze Polek w grupie śmierci to kolejno: 4 lipca - Niemcy, 8 lipca - Szwecja i 12 lipca Dania. Wszystkie mecze zaczynają się o godz. 21 i będą pokazywane w TVP1 i TVP Sport.
Jak do tego doszło, że mała Nina dopięła swego i z małej dziewczynki z Działdowa stała się liderką dowodzącą Polską na Euro?

Z roweru na Euro
Cofnijmy się jeszcze wcześniej. Mała Nina, rocznik 1986, jeździ z tatą na mecze niższych lig na Warmii i Mazurach. Stoi przy linii i podaje piłki. Ale to dla niej za mało. Zaczyna więc żonglować, ale to też za mało. Chce grać - tak jak chłopcy. Trafia więc do Startu Działdowo i jest jedyną dziewczyną grającą w męskiej drużynie.
Poza piłką nożną Nina śpiewa także w kościelnym chórze. Pamięta, że w czasie jednego z występów stoi w kościele w koszulce Alessandro Del Piero z Juventusu. Po prostu nie zdążyła się przebrać po treningu. Mama, widząc, jak ładnie ubrane są inne chórzystki, nie jest zadowolona. Ale przecież sama jej tę koszulkę kupiła. Wie, jak Nina kocha piłkę.
Dziewczynka najpierw szuka bohaterów wśród piłkarzy. Z czasem odkrywa, że w piłkę z powodzeniem grają też kobiety i że w USA czy Niemczech mają wręcz status gwiazd. Chce być taka jak one.

Siedzimy z Niną Patalon w eleganckim hotelu w Gdańsku-Jelitkowie, przed czerwcowym meczem Ligi Narodów z Rumunią (Polska wygra go nazajutrz 3:0). Patalon wspomina dzieciństwo: - Nie przejmowałam się, gdy mówili mi, że powinnam się zająć czymś innym. Jechałam rowerem na trening i funkcjonowałam wśród chłopców. Na całej Warmii i Mazurach nie było wtedy ani jednej drużyny dziewczęcej. Nie było żadnych informacji, nikt o tym nie pisał, nikt o tym nie mówił. Nie było jeszcze Google’a, żeby sprawdzić, jak jest gdzie indziej. Była telegazeta.
Selekcjonerka wspomina, że gdzieś w “Teleexpressie” pokazana była migawka z meczu finału Mistrzostw Świata Kobiet z 1999 w USA, gdzie sto tysięcy ludzi oglądało na stadionie, jak Amerykanki wygrywają puchar.
Patalon: - Mówiłam rodzicom: "Zobaczcie, kobiety grają!". Mama kupowała czasopisma kobiece i w którymś z nich był dosyć obszerny reportaż o reprezentacji Polski kobiet. Ja jej mówię: "Zobacz, to jest reprezentacja Polski. A wy mi wmawiacie, że tylko chłopcy grają w nogę”. Byłam zdeterminowana.
ZOBACZ: NINA PATALON Z APELEM DO KIBICÓW PRZED EURO
Siedem ciężkich kontuzji
Młoda i zadziorna pomocniczka szuka drużyny dla siebie. W 2002 roku trafia do Medyka Konin. Można powiedzieć, że jest profesjonalistką, bo dostaje za grę kilkaset złotych miesięcznie. Jest ambitna, waleczna, jednak ma w czasie kariery szereg kontuzji i aż siedem (!) operacji. Po kolei: kolano, łąkotka, drugie kolano i więzadła krzyżowe. Do tego złamanie nogi z przemieszczeniem. Ta ostatnia operacja kosztuje ją 12 tys. zł, a rehabilitacja – kolejnych 20 tys. Nina bierze więc z mamą kredyt w banku na leczenie.
W wieku 24 lat Patalon zaczyna rozumieć, że nie będzie raczej kontynuowała kariery piłkarki. Patalon: - To był dla mnie trudny czas. Ale te wszystkie przeciwności losu jeszcze bardziej mnie wzmacniały. Jak już wygrywasz każdą taką małą bitwę, to z czasem jesteś po prostu silny i nic nie jest w stanie twoich celów, marzeń i planów zmienić. Wiesz, że sobie poradzisz.
Patalon, poza grą, stawiała także zawsze na edukację. Najpierw szkoła średnia w Koninie, potem studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu i do tego kolejne licencje trenerskie.
Decyduje, że jeśli nie może być piłkarką, będzie trenerką. W 2011 roku pełni dwie funkcje - trenuje Medyka Konin oraz zostaje asystentką trenera reprezentacji Polski do lat 15.
W 2014 roku zostaje trenerką reprezentacji U-17. Potem koordynatorką ds. szkolenia piłki nożnej kobiet w PZPN. To jej otwiera możliwość poznawania kobiecej piłki w Portugalii, Anglii czy Niemczech.
W 2018 roku kończy prestiżowy kurs UEFA Pro, który zaliczają trenerzy prowadzący największe europejskie kluby. Z tą wiedzą w 2019 roku obejmuje reprezentację Polski kobiet U-19.
W 2021 roku prezes PZPN Zbigniew Boniek wzywa ją do siebie: - Będziesz trenerem reprezentacji Polski. Aha, i wyznaczam ci zadanie - za cztery lata, w 2025, masz awansować na Euro w Szwajcarii - mówi Zibi.

Jak funkcjonować pod presją?
Na Euro wiodły dwie ścieżki. Pierwsza to eliminacje grupowe. Tu Polska, pod wodzą Patalon, przegrywa wszystkie sześć meczów. Dwa z Niemkami, dwa z Austriaczkami i dwa z Islandią. Polska jest na ostatnim miejscu w grupie.
Ale są jeszcze baraże. Polska musi pokonać w nich Rumunię oraz Austrię.
Tu w życiu Niny Patalon i reprezentacji Polski pojawia się Gdańsk, który staje się domem Biało-Czerwonych. Patalon jest zadowolona: zachwycający stadion, godny reprezentacji; dobra baza treningowa na Traugutta; wygodny hotel przy plaży w Jelitkowie oraz lotnisko, z którego można latać na mecze po Europie. Kobieca piłka nożna wzbudza tu coraz większe zainteresowanie.
W barażach Polska - na stadionie w Gdańsku - wygrywa z Rumunią, a potem z Austrią, grając brawurowo. Rewanże na wyjeździe też są zwycięskie. Jedziemy na Euro do Szwajcarii!
Pytam Patalon, jak to możliwe, że drużyna, która w grupie przegrała sześć meczów, odżyła w barażach i awansowała na mistrzostwa Europy? I czy Patalon nie bała się po ludzku, że nie wypełni zadania po sześciu porażkach?
Selekcjonerka mówi: - Och, to proste. W grupie grałyśmy z bardzo silnymi rywalami. Moje zawodniczki musiały na własnej skórze doświadczyć, jak się gra z najlepszymi na świecie. Przegrywałyśmy, ale uczyłyśmy się funkcjonowania pod presją. Wszystko w takich meczach musisz robić szybciej, celniej, a każdy mały błąd może być zamieniony na bramkę. Uczyłyśmy się i poprawiałyśmy nasze zachowanie na boisku. Realizowałyśmy nasz plan rozwoju. Przeszłyśmy pewien proces, a drużyna mimo porażek nie straciła pewności siebie. Widzieliśmy, że idziemy do przodu i że w kluczowym momencie baraży to zaprocentuje.
W ustach Patalon brzmi to jak najprostsza rzecz na świecie.

Stres musi być
W hotelu w Jelitkowie wokół nas przemykają polskie piłkarki. Za chwilę odprawa w dużej sali konferencyjnej.
Muszę to napisać: polskie piłkarki są bardzo dobrze wychowane. Za każdym razem, gdy w czasie treningu otwartego na Polsat Plus Arena Gdańsk wybiegają z tunelu na murawę, wszystkie mówią “dzień dobry” czekającym na nie fotoreporterom i dziennikarzom. Nie unikają mediów, chętnie podchodzą do wywiadów w mixed zone. W przeciwieństwie do naszych piłkarzy, którzy po przegranym meczu z Finlandią w Helsinkach uciekli gdzieś bocznym korytarzem przed dziennikarzami.
Wśród tych dobrze wychowanych zawodniczek jest też Ewa Pajor, gwiazda FC Barcelony. Patalon opiekowała się nią jako trenerka w Medyku Konin, gdy ta przyjechała tam grać jako nastolatka. Patalon opiekowała się nią nie tylko na boisku, ale też w szkole i w akademiku.
Polska- Bośnia 5:1. Jesteśmy statystami w świecie Ewy Pajor
Pytam trenerkę, jak jej się podoba życie na walizkach, loty, hotele, wyjazdy na mecze i zgrupowania.
- Każdy dzień jest inny i to jest fajne - mówi Patalon. - Trzeba lubić takie życie pełne ciągłych zmian i wyzwań. Wiadomo, że jest mniej czasu na życie rodzinne, nie zawsze można być w domu, ale ja nie narzekam.
A co ze stresem? Czy nie jest za duży? Patalon się śmieje: - Są na to różne techniki wyciszenia: pójście do kościoła w niedzielę czy spacery po plaży. W mojej pracy nie ma takiego momentu, że nie będzie stresu. Jestem przyzwyczajona do ciągłej presji. A z drugiej strony robię to z pasji, bo kocham ten sport. Piłka nożna od zawsze daje mi radość, dlatego ją wybrałam.
Patalon ma pod sobą nie tylko 23 piłkarki, sztab reprezentacji (w tym asystentów, fizjoterapeutów, psychologa, analityka), ale też osoby związane np. z mediami czy sprawami organizacyjnymi w PZPN. W sumie nawet kilkadziesiąt osób. Dlatego pytam, czy ta mała Nina z Filic niedaleko Działdowa czuje dziś, że zrealizowała wszystkie swoje plany i ambicje z dzieciństwa.
- Nie zagrałam żadnego meczu w seniorskiej reprezentacji Polski, więc to się nie udało - mówi selekcjonerka. - Kontuzje przerwały moją karierę piłkarską. Ale tak naprawdę to nie koncentruję się na sobie. Dla mnie najważniejsze są osoby dookoła, moje piłkarki. To one mają się czuć spełnione. Najważniejszy dla mnie jest ich rozwój. Im one są lepsze, im one są mocniejsze, tym lepiej czuję się ja.

Wojowniczka z natury
Polska gra na Euro w grupie śmierci. Niemcy, Szwecja i Dania to drużyny piekielnie mocne. Przed Euro nasze pierwsze przeciwniczki, czyli Niemki, rozbiły najpierw Holandię 4:0, a później Austrię 6:0. Te wyniki muszą robić na Ninie Patalon wrażenie.
Patalon wzrusza ramionami: - Po pierwsze mieliśmy okazję grać już z Niemkami. Wiemy, jak potrafią się rozpędzić. Ale to są rywalki, które nasze dziewczyny znają doskonale z boisk Bundesligi. Niespodzianek więc nie będzie.
- A po drugie ja nie patrzę w górę na wysoki szczyt, martwiąc się, czy go zdobędę. Jeżeli patrzysz do góry, zawsze wszystko ci się wydaje trudniejsze, niemożliwe i pełne wyzwań. Ale kiedy patrzysz przed siebie i idziesz step by step, to się okazuje, że jesteś coraz bliżej szczytu. Taka filozofia - tu i teraz, krok po kroku - koncentrowania się na najbliższych etapach, przynosi efekt. Duże rzeczy mogą człowieka wystraszyć, a małe – doprowadzić do tych większych.
Patalon patrzy na zegarek. Trzy minuty temu miała zacząć się odprawa. Naprawdę musi już iść.
Na odchodnym jeszcze raz mówi mi o swojej filozofii: - Przeszłam drogę, w której musiałam dużo walczyć. Jestem z natury wojownikiem. Tak jestem ukształtowana, że mogę przegrać, ale się nie poddam. Jeśli już mam przegrać, to na polu bitwy.
Pole bitwy czeka w St. Gallen 4 lipca o godz. 21. To historyczny pierwszy mecz Polek na Euro. I od razu z celującymi w mistrzostwo Europy Niemkami.