• Start
  • Wiadomości
  • Stary Maneż. Nigel Kennedy i Cappella Gedanensis dali czadu!

Stary Maneż. Nigel Kennedy i Cappella Gedanensis dali czadu!

Podczas piątkowego koncertu Nigel Kennedy, wraz z zespołem Cappella Gedanensis, zabrał publiczność Starego Maneżu w muzyczną podróż - od klasyki, aż po jazz i rock. Był to pokaz niezwykłej wirtuozerii i ogromnej pasji, którą publiczność wielokrotnie nagrodziła brawami.
13.05.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Koncerty Kennedy’ego są zawsze pokazami niezwykłej wirtuozerii i ogromnej pasji, którymi zaraża innych artystów oraz uroku, którym czaruje publiczność.


Koncerty Nigela Kennedy’ego mają od lat podobną dramaturgię. Postmodernistyczne interpretacje znanych dzieł muzycznych porywają jego fanów, a przeciwnicy krytykują efekciarski styl i ogrywanie znanych tematów dla ułatwienia przekazu.

Jednakże nikt, niezależnie od gustu, nie może zarzucić brytyjskiemu skrzypkowi braku talentu i mistrzowskich umiejętności. Koncerty Kennedy’ego są zawsze pokazami niezwykłej wirtuozerii i ogromnej pasji, którymi zaraża innych artystów a także uroku, którym czaruje publiczność.

Na scenie w Starym Maneżu oprócz mistrza, pojawiali się muzycy z zespołu Nigela: Adam Czerwiński na perkusji, Tomasz Kupiec na basie, Paweł Tomaszewski na klawiszach i młody, ale bardzo utalentowany gitarzysta Julian Buschberger oraz gdański zespół Cappella Gedanensis, który muzyk bardzo ceni, i z którym występuje.

ZOBACZ MATERIAŁ Z PRÓBY: Nigel Kennedy i Cappella Gedanensis zagrają Vivaldiego. Koncert 12 maja [WIDEO I FOTO]

Gdański koncert był ostatnim na polskiej trasie, po Szczecinie, Warszawie, Poznaniu i Toruniu, zatytułowanej “The new four seasons+Nigel Kennedy dedications” i składał się z dwóch części. W pierwszej publiczność usłyszała “Cztery pory roku” A. Vivaldiego, a w drugiej utwory autorstwa głównego bohatera wieczoru. m. in. z płyty “The four elements”, oraz interpretacje kompozycji rockowych - m.in. legendarnego gitarzysty Jimi'ego Hendrixa. Kennedy składał też hołd swoim mistrzom wykonując utwory na cześć: Jarka Śmietany, Yehudi Menuhina, Issaca Sterna, Marka O’Connora i Stephane'a Grappelliego.

Od kiedy płyta Kennedy’ego z “Czterema porami roku” Vivaldiego, nagrana w 1998 roku, już w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od wydania osiągnęła wynik ponad 2 miliony sprzedanych egzemplarzy, i trafiła do Księgi rekordów Guinessa jako najlepiej sprzedająca się płyta z muzyką klasyczną w historii, Nigel wykonuje ten utwór dość często na scenie. Nagrał go zresztą jeszcze dwukrotnie. Ostatnio w 2015 r. (pt. The new four seasons) i tę interpretację usłyszeliśmy we wrzeszczańskim klubie.

“Cztery pory roku” w wykonaniu Kennedy'ego to rodzaj dekonstrukcji oryginału. Próżno by na jego koncertach oczekiwać kanonicznego podejścia do klasycznego dzieła. To jak pokaz Haute couture - gdzie dyktator mody kilkoma cięciami męską marynarkę zmienia w wieczorową suknię. Chodzi o efekt zaskoczenia i zachwytu. Bo ktoś, kto po raz pierwszy pojawi się na koncercie Nigela musi się zmierzyć z takimi właśnie uczuciami. Do tego wirtuozerskie wykonania partii solowych, punkowy wizerunek muzyka, nonszalancja i wdzięk na scenie, świetny kontakt z publicznością i mamy wielokrotne bisy. Po trzecim przestałam liczyć.

- Te koncerty zawsze się przedłużają - mówi dyrektor Cappellii Gedanensis Marek Więcławek. - Widzów nie brakuje. Gościem specjalnym i spontanicznym w Poznaniu był Krzesimir Dębski, a koncert w Warszawie przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Został okrzyknięty przez manegement Nigela jego najlepszym koncertem w ciągu ostatnich 5 lat. Publiczność Filharmonii Narodowej puściła artystów dopiero pół godziny po północy.

Młody gitarzysta Julian Buschberger wykonuje tak brawurowo kawałki Hendrixa, że niejedna poważna kapela chciałby mieć go w swoim składzie.

Tak też było i w Starym Maneżu. Co znamienne, Kennedy nie był jedyną gwiazdą wieczoru. On zaprasza pozostałych instrumentalistów do wspólnego muzykowania, nie tylko akompaniowania. Mamy więc pojedynki, a może bardziej rozmawiające ze sobą wirtuozerskie duety.

Nigel łamie konwencje sceniczne zmieniając stylistyki - zabiera nas w muzyczną podróż od klasyki po jazz i rock. Muzycy CG uzupełniali, w pewnych utworach, brzmienie akustyczne o trzy instrumenty elektryczne: dwoje skrzypiec elektrycznych i jedną wiolonczelę. Kennedy wielokrotnie podkreślał ich umiejętności: - Nie wszystkie zespoły byłyby zdolne zagrać zarówno muzykę Vivaldiego, jak i Hendrixa, i przestawić się z klasycznych instrumentów na elektryczne.

To wielka frajda patrzeć jak zespół muzyki dawnej, jakim jest Cappella Gedanensis, zamienia się w jazzowy band. Jak wiolonczelistki porzucają godną postawę muzyka klasycznego machając długimi włosami, skrzypaczkom uśmiech nie schodzi z twarzy, a młody gitarzysta Julian Buschberger wykonuje tak brawurowo kawałki Hendrixa, że niejedna poważna kapela rockowa chciałby mieć go w swoim składzie.

- Nie wszystkie zespoły byłyby zdolne zagrać zarówno muzykę Vivaldiego, jak i Hendrixa, i przestawić się z klasycznych instrumentów na elektryczne - mówi Kennedy o Cappella Gedanensis

- Mimo wielkiego zmęczenia, podróży, prób bardzo długich i trochę takiej tułaczki artyści są zachwyceni poziomem i wspólnym przeżyciem z Nigelem - mówi dyrektor Cappelli, Marek Więcławek. - Nigel daje z siebie to, co najlepsze, żeby zachwycić publiczność i zaraża tym współpracujących muzyków. Artysta jest bardzo wymagający, ale to trasa, która niesie za sobą wiele sukcesów.

Publiczność odpłaciła artystom za ten trud gorącymi oklaskami.

TV

Po Wielkanocy zacznie jeździć autobus na wodór