• Start
  • Wiadomości
  • Lekarz dyżurny: "Stan prezydenta w chwili przyjazdu do szpitala był krytyczny"

Proces Stefana W. "Stan prezydenta w chwili przyjazdu do szpitala był krytyczny"

Dwóch świadków zeznawało w czwartek, 17 listopada, przed Sądem Okręgowym w Gdańsku w procesie Stefana W., mordercy Pawła Adamowicza. Lekarz, pełniący dyżur na oddziale ratunkowym Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego (UCK) mówił, że prezydent Gdańska został dowieziony do szpitala w stanie krytycznym, a rany spowodowane kilkakrotnym ugodzeniem nożem spowodowały u niego zatrzymanie krążenia. 
17.11.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Na rozprawach 14 i 15 grudnia mają wystąpić trzy zespoły biegłych psychiatrów, badających czy Stefan W. był poczytalny w chwili zamachu na prezydenta Gdańska
Na rozprawach 14 i 15 grudnia mają wystąpić trzy zespoły biegłych psychiatrów, badających czy Stefan W. był poczytalny w chwili zamachu na prezydenta Gdańska
fot. Grzegorz Mehring/ gdansk.pl

Co zeznał lekarz dyżurny z UCK?

Była to 20. rozprawa w procesie zabójcy prezydenta Gdańska. Przewód sądowy w tej sprawie rozpoczął się 28 marca
 
W roli świadka wystąpił 45-letni Łukasz Ż., który tragicznego wieczora 13 stycznia 2019 r. pełnił w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym dyżur na oddziale ratunkowym.

Proces zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Kolejne wybryki w sądzie Stefana W.

Opowiadał, że odebrał dwa telefony informujące o tym, że w krótkim czasie do UCK przyjedzie karetka pogotowia wioząca zaatakowanego nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Czekając na przyjazd ambulansu lekarz zdążył m.in. przygotować zapas krwi. 
 
- Stan prezydenta w chwili dotarcia do szpitala był krytyczny. Zatrzymane było krążenie i było dla nas jasne, że przyczyną tego są rany kłute. Chory były nieprzytomny. Podejmowane były czynności resuscytacyjne - powiedział Łukasz Ż.
 
Dodał, że kilka ran kłutych w okolicy piersiowej dawało podejrzenie uszkodzenia mięśnia sercowego.
 
- Biorąc pod uwagę, że mieliśmy do czynienia z najpoważniejszymi, możliwymi urazami podjęta został decyzja o natychmiastowym przetransportowaniu pacjenta z oddziału ratunkowego na blok operacyjny - dodał świadek.
 
Kiedy lekarz zakończył zeznania o głos poprosił oskarżyciel posiłkowy Piotr Adamowicz. - Chciałbym podziękować świadkowi za ratowanie życie mojego brata - oświadczył. 

Stefan W. twierdził, że służba więzienna go truje

Podczas czwartkowej rozprawy zeznawał też 27-letni Damian Sz., z zawodu mechanik samochodowy, który w 2016 r. przez dwa miesiące siedział ze Stefanem W. w jednej celi w areszcie śledczym w Bydgoszczy
 
- Był w tym czasie bardzo spokojny. Nie odzywał się za dużo. Opowiadał, że siedzi za napady na Kasy Stefczyka z użyciem straszaka. Twierdził, że siedział niesłusznie na oddziale dla niebezpiecznych, gdyż miał tylko przedmiot przypominający broń palną. Mówił to bez emocji. W kryminale każdy za coś siedzi - stwierdził mężczyzna.
W przesłuchaniu podczas śledztwa świadek przyznał, że Stefan W. był “trochę dziwny”. 
 
- Bo mówił, że służba więzienna podrzucała mu w jedzeniu tasiemca. Ja się z tego śmiałem, bo wiem, że to jest niemożliwe. A on mimo wszystko opowiadał, że dawali mu zatrute jedzenie. Interesował się kulturystyką. Było widać, że ćwiczył. Czytał też pisma o kulturystyce. Nie stwarzał wrażenia osoby niebezpiecznej czy chorej psychicznie - opisywał byłego kolegę z celi Damian Sz.

Oskarżony mówi, choć go nie słychać

W trakcie rozprawy adwokat Jerzy Glanc, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych Piotra Adamowicza i Magdaleny Adamowicz złożył wniosek, aby przed sądem przesłuchać także w roli świadków lekarza, który operował w UCK prezydenta Gdańska oraz dwóch patomorfologów, którzy dokonywali sekcji zwłok. Wymieniona trójka miałaby opowiedzieć, jak poważnych ran doznał Paweł Adamowicz oraz w jaki sposób je zadano. 

“Mówił, że Platforma Obywatelska zmarnowała mu życie”. Proces zabójcy prezydenta Gdańska

Gdy przewodnicząca składu sędziowskiego Aleksandra Kaczmarek zapytała Stefana W. o jego stanowisko w tej sprawie nieoczekiwanie zabrał on głos i zaczął coś mówić. Było to zaskakujące dlatego, że na wcześniejszych rozprawach, poza pojedynczymi okrzykami, oskarżony milczał jak zaklęty. Słowa wypowiadane przez Stefana W. były jednak niezrozumiałe, bo siedzi on na ławie oskarżonych zamknięty w szklanej klatce. W tej sytuacji sędzia powiedziała mu, aby sięgnął po mikrofon, ale ten tego nie zrobił. 
 
Przy kolejnym wniosku o przesłuchanie świadka Stefan W. tym razem wstał i znowu zaczął mówić, ale już głośniej. - Moje wnioski to są ważne. Oskarżony oświadcza, że pisze wnioski do sądu, ale one nie są czytane. Ja piszę wniosek w sprawie kasacji - podyktowała do protokołu słowa oskarżonego sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Szybkie tempo procesu

O ocenę zachowania Stefana W. dziennikarze poprosili adwokata Jerzego Glanca. 
 
- To była chyba najpełniejsza jego wypowiedź, choć mało zrozumiała dla nas wszystkich. Odnosił się do wniosków dowodowych i wyrażał swoje niezadowolenie z faktu nieuwzględniania swoich wniosków składanych podczas postępowania. Cóż, ma takie prawo. Oczywiście, oskarżony od początku postępowania jest świadomy tego, co się dzieje i jest w pełni zorientowany w sytuacji, w jakiej się znajduje - powiedział przedstawicielom mediów pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.  

"3-4 procent szans na przeżycie". Zeznania lekarki na procesie ws. zabójstwa prezydenta Gdańska

Adwokat uważa też, że jest spora szansa na to, aby wyrok ws. mordercy prezydenta Gdańska zapadł w pierwszym kwartale przyszłego roku. - Do przesłuchania zostało nie więcej niż 13 świadków. Proces idzie bardzo sprawnie - ocenił Jerzy Glanc. 
 
Następna rozprawa odbędzie się 29 listopada
 

TV

Mieszkańcy Młynisk i prezydent Gdańska przy jednym stole