Proces zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Kolejne wybryki w sądzie Stefana W. 

Wśród świadków, którzy zeznawali w poniedziałek, 17 października, przed Sądem Okręgowym w Gdańsku w procesie zabójcy prezydenta miasta Pawła Adamowicza był 49-letni Kamil K., który przez kilka miesięcy siedział w więzieniu w jednej celi z oskarżonym. W trakcie tych zeznań zabójca prezydenta Gdańska głośno się śmiał. A podczas wystąpienia psycholog wykrzyknął, że jest papieżem. 
17.10.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Podczas poniedziałkowej rozprawy zeznania złożyło pięcioro świadków
Podczas poniedziałkowej rozprawy zeznania złożyło pięcioro świadków
fot. Grzegorz Mehring/ gdansk.pl

Oskarżony odzywa się coraz częściej

Była to 18. rozprawa w procesie dotyczącym zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Po raz kolejny upłynęła ona pod znakiem ekscesów, których dopuścił się oskarżony. 
 
Podczas poprzedniej rozprawy, która odbyła się 29 września, Stefan W. trzykrotnie głośno krzyknął "Allah Akbar!" (zwrot używany przez muzułmanów oznaczający “Bóg jest wszechmocny” - przyp. red.). Tym sposobem zabrał głos po raz pierwszy od początku procesu. Od końca marca wyłącznie milczał, nie odpowiadał nawet na najprostsze pytania dotyczące swoich danych osobowych. 

Opinia biegłych psychiatrów: zabójca prezydenta Gdańska jest zdrowy i może uczestniczyć w procesie

W trakcie poniedziałkowej rozprawy morderca Pawła Adamowicza otwierał usta niejeden raz. 
 
Po raz pierwszy stało się to przed i podczas wystąpienia świadka Emilii M., psycholog z zakładu karnego w Malborku, gdzie Stefan W. odbywał część kary więzienia za napady na banki. Jej zeznania zostały jednak przez sąd utajnione. Podobnie, media nie mogły uczestniczyć w przesłuchaniu jako świadka Krzysztofa M., wychowawcy w zakładzie karnym w Gdańsku-Przeróbce, gdzie przebywał Stefan W. Gdy dziennikarze opuszczali salę rozpraw oskarżony krzyknął słowo "jawna".

Czy zeznania niektórych świadków powinny być utajnione?

- Podczas zeznań świadka Emilii M. Stefan W. wdawał się w polemikę z sądem. Ogłaszał, że jest papieżem. Mówił, że jest mieszkańcem Watykanu. Rzucił też groźbę pod adresem sądu: „uważaj, bo źle skończysz”. Częściowo nie było to zrozumiałe i słyszalne, bo tam jest klatka szklana. Sąd go kilkakrotnie pouczał, żeby się uspokoił - powiedział dziennikarzom Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta Gdańska i jeden z oskarżycieli posiłkowych w procesie. 
Na sali rozpraw Piotr Adamowicz protestował przeciwko wyłączeniu jawności zeznań Emilii M. i Krzysztofa K., ale sąd odpowiedział, że na tę decyzję nie można złożyć skargi. 
 
- Morderstwo mojego brata miało charakter egzekucji publicznej i dlatego zeznania świadków powinny być jawne. Znam materiał dowodowy i nie widzę żadnych podstaw do utajniania większości zeznań składanych przez psychologów. Powinno być tylko wyłączenie jawności w tym momencie, kiedy mamy do czynienia z drobiazgowymi opiniami lekarskimi na temat zdrowia psychicznego - uważa Piotr Adamowicz. 

Opinia publiczna jest pozbawiona wiedzy o oskarżonym

Jego zdaniem, informacja, że Stefan W. był leczony na schizofrenię jest powszechną wiedzą. 
 
- Problem polega na tym, że psycholog oraz inne osoby mające kontakt z oskarżonym, jak wychowawca z zakładu karnego na Przeróbce, mają wiedzę na temat jego poglądów politycznych. Tego na przykład, że „Jarosław Kaczyński miał być dyktatorem Polski” i był ulubionym politykiem Stefana W. To są przecież ciekawe rzeczy i rzucają istotne światło na obraz, kim jest Stefan W. W tym momencie wyłączenie jawności powoduje, że opinia publiczna nie może się dowiedzieć, kim jest morderca - podkreślił Piotr Adamowicz. 
 
Kolejny incydent z udziałem oskarżonego miał miejsce podczas zeznań 49-letniego Kamila K., który przebywał przez kilka miesięcy ze Stefanem W. w jednej celi więzienia na gdańskiej Przeróbce. 

"Będzie o mnie jeszcze głośno"

- Stefan mówił, że będzie o nim głośno, że będzie przez miesiąc przebywał na wolności, a później wróci na dożywocie. Nie precyzował konkretnie, co ma na myśli. Ale nikt go nie traktował poważnie. Stefana znał cały oddział i wszyscy wiedzieli, że on tak mówił. Nie przekazywałem tego, co mówił Stefan, wychowawcy. Wychowawcy na pewno o tym wiedzieli, przecież mają swoich ludzi. Stefan był spokojny, więc wydawało mi się, że fantazjuje. W więzieniu co drugi odgraża się, że po wyjściu wyrówna jakieś rachunki - zeznał Kamil K.   

"3-4 procent szans na przeżycie". Zeznania lekarki na procesie ws. zabójstwa prezydenta Gdańska

W opinii byłego więźnia, Stefan W. nie miał żadnych konkretnych poglądów politycznych. 
 
- Twierdził tylko, że wsadzili go do więzienia za czasów Platformy. Więcej miał pretensji do prokuratorów i sędziów za to, że został niesprawiedliwie skazany za to, że podczas napadów na banki miał przy sobie tylko pistolet hukowy. Twierdził, że schudł 30 kilogramów i służba więzienna zepsuła mu zdrowie. Często studiował kodeks karny. Na pewno jest inteligentny. Dobrze gra w szachy. Ja nawet nie próbowałem z nim grać, bo już po 2-3 ruchach nie miałem z nim szans - zeznał Kamil K. 
 
Dodał, że Stefan W. zachowywał się też czasami w dziwny i nietypowy sposób. - Potrafił usiąść na swoim łóżku i gapić się przez kilka godzin w jeden punkt przed sobą. Był jakby nieobecny i potrafił się wyłączyć. Nic do niego wtedy nie docierało, żadne rozmowy czy hałasy - zaznaczył.

Jaka była reakcja sądu na śmiech oskarżonego?

Podczas zeznań Kamila K. zabójca prezydenta wielokrotnie głośno się śmiał. Przewodnicząca składu sędziowskiego Aleksandra Kaczmarek odnotowała ten fakt do protokołu rozprawy. 
 
Stefan W. zaczął się jednak ponownie śmiać podczas zeznań ratownika medycznego Arkadiusza K. w momencie, gdy ten opowiadał o przyjeździe karetki pogotowia do ratowania życia Pawła Adamowicza.
 
- Proszę się uspokoić - powiedziała do oskarżonego sędzia Aleksandra Kaczmarek i ostrzegła, że w przeciwnym razie będzie za karę wyprowadzony z sali rozpraw. - Ja mogę wyjść w każdej chwili, nie ma problemu – odparł Stefan W., ale po tej reprymendzie przestał się już śmiać. 

Podziękowanie dla ratownika medycznego

Po złożeniu zeznań przez Arkadiusza K. Piotr Adamowicz podziękował mu za cały wysiłek, jaki podjął, aby uratować życie jego brata. 
 
- Chcę jeszcze powiedzieć, że całe zdarzenie, którego sprawcą na scenie był oskarżony zniszczyło nasze życie prywatne. Wylała się na nas fala hejtu z różnych stron. Więc mam nadzieję, że i za to oskarżony odpowie - oświadczył 38-letni ratownik medyczny. 
W ocenie Piotra Adamowicza, oskarżony swoim zachowaniem próbuje udawać, że jest osobą niepoczytalną. - Ale może też chce pokazać swoją dominację i wyższość, że jest ponad tą tragedią i ma to wszystko gdzieś. Duże, rozbudowane ego - powiedział brat zamordowanego prezydenta komentując rozbawienie Stefana W. na sali rozpraw. 
 

Kolejna rozprawa w procesie zabójcy prezydenta Gdańska odbędzie się w czwartek, 20 października.

 

TV

Dolne Miasto rozświetla już dzielnicowa choinka