• Start
  • Wiadomości
  • Pierwsze dni 26. Festiwalu Szekspirowskiego za nami. To zapamiętamy

Pierwsze dni 26. Festiwalu Szekspirowskiego za nami. Co zapamiętamy? RECENZJE

26. Festiwal Szekspirowski jak na razie jest zupełnie inny programowo, niż za czasów jego dyrektora artystycznego i pomysłodawcy, śp. prof. Jerzego Limona. Ale i tym razem w repertuarze znalazły się ważne nazwiska i ciekawe próby opowiedzenia na nowo Szekspira.
02.08.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
„Burza”, reż. Alessandro Serra - pierwszy dzień 26. Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku
„Burza”, reż. Alessandro Serra - pierwszy dzień 26. Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku
fot. Dawid Linkowski / Gdański Teatr Szekspirowski

Zobacz program, są jeszcze bilety na niektóre wydarzenia: 26. Festiwal Szekspirowski do soboty. Zobacz Hamleta z Kalifornii i norweskich „Romeo i Julię”

Tegoroczna edycja rozpoczętego 27 lipca, a trwającego do 6 sierpnia 26. Festiwalu Szekspirowskiego jest pierwszą przygotowaną całkowicie bez świętej pamięci profesora Jerzego Limona - pomysłodawcy, twórcy i pierwszego dyrektora tego cieszącego się dziś międzynarodową sławą wydarzenia. Stąd i inny program, wypełniony inscenizacjami obficie czerpiącymi z nowych mediów, eksperymentalnych, bardziej offowych, choć prezentowanych w nurcie głównym.

Tegoroczną edycję Festiwalu Szekspirowskiego zainaugurowała minimalistyczna, ale bardzo plastyczna „Burza” włoskiego reżysera Alessandro Serry, dobrze znanego gdańskiej publiczności. W 2018 roku „Makbet” wyreżyserowany przez Serrę, uznany przez włoskich krytyków za najlepszą  produkcję 2017 roku został przyjęty długimi owacjami na stojąco. Tym razem wielkich zachwytów nie było, choć nie da się ukryć, że włoski teatr przygotował piękny wizualnie spektakl na otwarcie z zapierającą dech sceną, dzięki której widz ma wrażenie, że znajduje się w samym centrum szalejącej na morzu burzy. Udało się tego dokonać za pomocą prostych środków - ogromnej płachty czarnego połyskującego materiału falującego nad głową tańczącego Ariela, dymu i białego, rozproszonego światła. Aktorzy zachwycali dykcją i znakomitym wyczuciem tekstu Szekspira, jednak sama inscenizacja zawierała wiele elementów anachronicznych.  


O wiele mocniejszą, bardziej zapadającą w pamięć propozycją okazał się mroczny „Andronicus - Synekdocha” w reżyserii Grzegorza Brala z legendarnego Teatru Pieśń Kozła. To przemyślane dzieło, walczące w konkursie o Złotego Yoricka, ku zaskoczeniu miłośników twórców tego spektaklu, odbiega nieco estetycznie od dotychczasowych produkcji Teatru Pieśń Kozła. Mówiąc wprost: Grzegorz Bral przeszarżował. Obok tradycyjnego dla tego teatru pięknego operowania głosem i ciałem tancerze usilnie wchodzą w rolę aktorów dramatycznych, do czego niestety, pomimo dobrego przygotowania, nie wszyscy mają predyspozycje. Natomiast swojego rodzaju minimalizm inscenizacyjny i czystość formy idące w teatrze Brala w parze z wyrazistością, tym razem giną pod naporem samych mocnych elementów. Jest i krzyk, i sztuczna krew, i łańcuchy, i skóry, i rozpaczliwe konwulsje. Słowem wiele, stanowczo zbyt wiele podano tu wprost. To nadal teatr wysokiej klasy, na poziomie europejskim, ale utracony gdzieś został niezwykły duch Teatru Pieśń Kozła.


Celowo przestylizowany natomiast spektakl „Hamlet on the Road” Teatru Radost z Brna, zaprezentowany na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie, okazał się absolutnie zachwycający. Przezabawny, sięgający i po żarty niskich lotów, i te z wyższej półki, żałobny musical inspirowany poetyką koczowniczych, nomadycznych lalkarzy, to propozycja świetna pod każdym względem. Reżyserka, Joanna Zdrada, dała się już poznać trójmiejskim widzom jako twórczyni mogąca się pochwalić dystansem i humorem. Nie inaczej jest tym razem. Do tego dochodzą fantastycznie wykonane i animowane przez czeskich aktorów drewniane lalki, pomysłowo zaprojektowane kostiumy i efektowna scenografia przenosząca nas tuż przed teatr na kółkach, w którym grają i mieszkają członkowie trupy. Są charyzmatyczni, energiczni i rozśpiewani, dając widzom znakomitą rozrywkę. Sam „Hamlet” jest tu ciekawie opowiedziany, pod względem interpretacyjnym „po bożemu”, ale w nieoczywistej konwencji. Teatralne dzieło Joanny Zdrady nieprzypadkowo zostało nagrodzone Grand Prix 27. Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek „Spotkania” w Toruniu. Jeśli powróci kiedyś do Trójmiasta, koniecznie trzeba zobaczyć.

Prawdziwym tegorocznym festiwalowym hitem komediowym okazał się też znany już trójmiejskim widzom spektakl „Sen nocy letniej” w reżyserii Rafała Szumskiego, grany na Dużej Scenie Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni. To jeden z pretendentów do nagrody Złotego Yoricka. Konkurencję ma mocną, ale z pewnością skradł serca publiczności, która powody do śmiechu ma w zasadzie nieustannie przez blisko dwie godziny. To prosta inscenizacja, a zarazem wdzięczna, z pomysłowymi rozwiązaniami scenograficznymi. Rafał Szumski ma pomysł na każdego z aktorów, dba o tempo akcji i liczne komediowe chwyty, bardzo udanie ogrywa też ideę teatru w teatrze.


Pewne zaskoczenie w programie stanowi natomiast wideo-muzyczna inscenizacja „Burzy” z Rumunii, która śmiało mogłaby reprezentować nurt SzekspirOFF, oferując nieco za mało na nurt główny. Sam SzekspirOFF za to warto mieć w tym roku na uwadze - na Scenie Malarnia Teatru Wybrzeże świeże spojrzenia na taniec połączony z teatrem dramatycznym pokazali nasi gdańscy pionierzy Dzikistyl Company, czyli Wioleta Fiuk i Patryk Gacki („Pan Zaraz”), oraz Krystian Łysoń, Zhenia Doliak i Wojciech Faruga („Antoniusz”). Obu grupom udało się stworzyć spektakle interesujące wizualnie, dopracowane muzycznie i ruchowo - zaostrzające apetyt na inne offowe propozycje.

TV

Rozmowy o dzielnicy mieszkańców Kokoszek z prezydent Gdańska