Lechia gra, wygrywa, daje nadzieję. A kibice się cieszą

Mila niezastąpiony? Peszko niezastąpiony? Nie. Lechia trenera Piotra Nowaka pokazała w sobotę, 27 lutego, że umie grać i chce grać, nawet bez swoich filarów w ofensywie. Piast Gliwice, dotychczasowy lider, miał niewiele do powiedzenia na Stadion Energa Gdańsk. Taką Lechię chcemy oglądać.
27.02.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Za chwilę padnie pierwszy gol dla Lechii

- Szukamy w naszej grze stabilizacji, dlatego nie możemy wszystkiego stawiać na głowie po dwóch meczach w lidze. Pewne rzeczy muszą być kontynuowane - mówił dwa dni przed meczem z Piastem Gliwice szkoleniowiec Lechii Piotr Nowak.

Miał na myśli głównie kwestie związane z absencją swoich obrońców, Rafała Janickiego i Jakuba Wawrzyniaka, których zabrakło tydzień wcześniej w meczu z Koroną Kielce z powodu gradacji żółtych kartek. Obaj wrócili do składu, ale szkoleniowiec musiał się zmierzyć z innym problemem. Przeciwko Piastowi nie mogli zagrać Sebastian Mila i Sławomir Peszko: tego pierwszego powaliła angina, ten drugi nabawił się urazu. Obu może czekać nawet dwutygodniowa przerwa od piłki.

Jednak najważniejsza zmiana nastąpiła na pozycji bramkarza.

- Ufam swoim współpracownikom i ich decyzjom a Andrzej Woźniak to świetny fachowiec - przekonywał trener Nowak jeszcze przed rozpoczęciem rundy wiosennej.

Teraz szkoleniowiec Lechii mógł potwierdzić swoje słowa a Woźniak, trener bramkarzy, swoją decyzję. W meczu z Piastem miejsce Marko Maricia zajął Łukasz Budziłek.

No i trener Nowak znalazł też miejsce w wyjściowej jedenastce dla świetnie grającego w Kielcach Grzegorza Wojtkowiaka: na prawej stronie pomocy.

Zresztą zmian w wyjściowym składzie było więcej, bo od pierwszej minuty zagrali także Michał Mak i Marco Paixao.

Jak spisał się Budziłek? Źle. Do 59. minuty był praktycznie bezrobotny, ale właśnie wtedy - przy stanie 2:0 dla Lechii - przepuścił piłkę między nogami po strzale Mateusza Maka. Amatorka.

Czy Mateusz Bąk, całkiem niedawno pierwszy bramkarz Lechii i jej kapitan, wyrzucony jesienią do rezerw, jest słabszy niż Marić, Budziłek i 18-latek z byłej Jugosławii? Na pewno nie!

Gdy Budziłek przepuszczał piłkę między nogami, to Lechia grała w dziesiątkę, bo dziesięć minut wcześniej czerwoną kartkę (za drugą żółtą) otrzymał Milos Krasić.


Michał Mak cieszy się po strzeleniu gola na 2:0

A jak spisali się pozostali piłkarze Lechii, którzy mecz rozpoczęli od pierwszej minuty? Najlepiej spotkanie będzie wspominał bez wątpienia Michał Mak, brat bliźniak Mateusza. W 38. minucie Janicki przejął piłkę po rzucie rożnym Piasta i posłał ją na środek boiska. Tam przejął ją właśnie Mak, spokojnie dobiegł do pola karnego i z 10 metrów posłał piłkę obok bramkarza gości.

To był drugi gol dla Lechii. Jak padł pierwszy?

W 31. minucie Mak podał w pole karne do Flavio Paixao, który strzelił, ale Jakub Szmatuła obronił, był jednak bez szans wobec dobitki Grzegorza Kuświka.

- Pierwsza połowa była fantastyczna w naszym wykonaniu i mogliśmy prowadzić więcej niż dwiema bramkami, bo stworzyliśmy sobie wiele sytuacji, grając przy tym solidnie w obronie - komentował trener Nowak.

W drugiej połowie jego podopieczni nie mieli lekko, szczególnie po zejściu z boiska Krasicia. Przez 25 minut grali w osłabieniu, tylko przez tyle, bo w 85. minucie drugą żółtą kartkę a w konsekwencji czerwoną otrzymał Martin Bukata, napastnik Piasta.

Co się działo w międzyczasie, gdy lechiści grali w osłabieniu? Grali poprawnie, nie cofnęli się, atakowali. Mogli zdobyć gola, ale w 79. minucie zawalił Daniel Łukasik, który dostał idealne podanie na dziesiąty metr od Flavio Paixao. Do pomocnika Lechii dobiegali rywale, do niego ruszył też bramkarz gości, ale miał czas i miejsce, by oddać mierzony strzał. Ale zawalił. Strzelił słabo i wprost w Szmatułę.

Sędzia doliczył pięć minut i gdańszczanie ten czas wykorzystali idealnie, bo w 95. minucie piłkę w siatce zdołał jeszcze umieścić Paweł Stolarski. Po końcowym gwizdku arbitra 11 tysięcy widzów mogło być zadowolone.

- Po przerwie graliśmy w osłabieniu. Zespół wytrzymał napięcie wywołane grą w osłabieniu i odpierał ataki Piasta. Dokonane przez nas zmiany dały dobry efekt, a trzecia bramka była wisienką na torcie. Zagraliśmy odważnie, wypracowaliśmy sobie wiele sytuacji bramkowych i zasłużyliśmy na tę wygraną. Z meczu na mecz widać, że nasza gra się zazębia, co nas bardzo cieszy - podsumował szkoleniowiec Lechii.

Następny mecz biało-zieloni zagrają we wtorek, 1 marca, na wyjeździe z Zagłębiem Lubin.

Lechia Gdańsk – Piast Gliwice 3:1 (2:0)

Beamki: Grzegorz Kuświk (31'), Michał Mak (38'), Mateusz Mak (59'), Paweł Stolarski (90+5')

Żółte kartki: Milos Krasić (13'), Michał Mak (40'), Milos Krasić (48'), Kamil Vacek (62'), Hebert (71'), Paweł Stolarski (71'), Martin Bukata (73'), Kristijan Ipša (83'), Martin Bukata (86')

Czerwone kartki: Milos Krasić (48'), Martin Bukata (86')

Lechia: Budziłek - Janicki, Maloca, Wawrzyniak, F. Paixao, Wojtkowiak, Łukasik, Mak (81' Haraslin), Krasić, Kuświk (57' Stolarski), M. Paixao (50' Kovacević)

Piast: Szmatuła - Mráz (61' Badía), Murawski, Korun (46' Ipša), Pietrowsk, Hebert, Mak (61' Nešpor), Vacek, Živec, Jankowski, Bukata



TV

Bajpas kartuski działa