• Start
  • Wiadomości
  • Jak wychować mistrzów świata? Opowiada Adriana Dadci-Smoliniec

Jak wychować mistrzów świata? Opowiada gdańska trenerka judo Adriana Dadci-Smoliniec

O tym, jak w siedem lat wychować mistrzów świata i Polski, a także o tym, jak sport kruszy bariery i sprawia, że rodzice zawodników prostują plecy - rozmawiamy z Adrianą Dadci-Smoliniec, olimpijką, założycielką gdańskiego klubu sportowego Ada Judo Fun, w którym trenują m.in. sportowcy z niepełnosprawnością intelektualną.
24.10.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Adriana Dadci-Smoliniec i Paweł Smoliniec
Adriana Dadci-Smoliniec i Paweł Smoliniec
Fot. Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Izabela Biała: Klub sportowy Ada Judo Fun założyła Pani z mężem Pawłem Smolińcem w 2015 roku. W październiku 2022 wasi zawodnicy z grupy “Sport bez barier” wywalczyli pięć medali i drużynowe złoto na Mistrzostwach Świata Judo Sportowców z Zespołem Downa w portugalskim Funchal. Te siedem lat pomiędzy tymi wydarzeniami - czy to długo?   

Adriana Dadci-Smoliniec*: - Można powiedzieć, że długo i nie mówię tu o treningu zawodników, tylko o procesie przekonywania otoczenia, żeby traktowało sport osób z niepełnosprawnościami i ich sukcesy na poważnie. 

Oczywiście, medale naszych zawodników w Portugalii ogromnie cieszą i napawają dumą, ale ja zawsze podkreślam, że sukces jest zasługą całej drużyny, bo w judo pracujemy wspólnie. Ekipa “Sportu bez barier” jest też drużynowym mistrzem Polski, a wcześniej byli wicemistrzami i brązowymi medalistami tych mistrzostw. Z ubiegłorocznych Światowych Igrzysk Osób z Zespołem Downa chłopaki również przywieźli medale. Cały czas idą więc do przodu. 

 

Funchal, Portugalia - zawodnicy klubu Ada Judo Fun w drodze na zawody
Funchal, Portugalia - zawodnicy klubu Ada Judo Fun w drodze na zawody
Fot. Fb Ada Judo Fun

Część zawodników i zawodniczek jest w drużynie od samego początku, zdążyli więc w międzyczasie wydorośleć. Jak wpłynęły na nich te lata treningów i “sportowego otrzaskania” na zawodach? 

- Inna jest dziś ich świadomość trenowania. Większość jest bardzo zaangażowana i to im się przekłada na sukcesy. Część osób w drużynie trenuje towarzysko, ale to też jest okej, bo taka była idea od początku - sport ma być wytrychem do tego, żeby dzieciaki z niepełnosprawnościami zaangażowały się w działania społeczne, żeby miały grono przyjaciół i wychodziły z domu, i żeby ich rodzice też wychodzili. Każdy czerpie to, co jest mu najbardziej potrzebne.

Adriana Dadci-Smoliniec: od mistrzyni do trenerki życia

Wracając do najświeższego sukcesu klubu - jakie było największe wyzwanie związane z wyjazdem na mistrzostwa Świata?  

- Jeśli chodzi o sportowców z niepełnosprawnością intelektualną, zawsze największym wyzwaniem są finanse. W tym roku udało się nam namówić Polski Związek Judo do finansowego wsparcia podróży do Portugalii, ale nie obeszło się bez inwestycji ze strony rodziców i klubu. Marzy się nam współpraca sponsorska, która pozwoli na wyjazdy już bez udziału budżetów domowych…

 

Niezwykła jest ich umiejętność cieszenia się razem… Zaśpiewali hymn, skandowali “Polska biało czerwoni” - nie namawiałam ich do tego - mówi Adriana Dadci-Smoliniec o swoich zawodnikach
Niezwykła jest ich umiejętność cieszenia się razem… Zaśpiewali hymn, skandowali “Polska biało czerwoni” - nie namawiałam ich do tego - mówi Adriana Dadci-Smoliniec o swoich zawodnikach
Fot. Fb Ada Judo Fun

A same zawody? 

- Były super. Po przyjeździe był wspólny trening wszystkich reprezentacji, a w dniu zawodów trening integracyjny z udziałem studentów tamtejszej uczelni i dzieci, co pozytywnie wpłynęło na wszystkich, zdjęło napięcie przed walkami.

Reprezentację Polski tworzyli nasi zawodnicy oraz warszawskiego Judo Fight Club i elbląskiego Integracyjnego Klubu ATAK, w sumie 10 osób. Jedyną kobietą była nasza Zuzia Urbańska, która wywalczyła złoto w kategorii do 48 kg. Tymek Kełpiński zdobył srebro w kategorii do 60 kg, Olivier Trepliński złoto w kategorii do 73 kg, Radek Siejka złoto w kategorii do 50 kg, a Adam Zimny brąz w kategorii do 66 kg. 

 

Dobra zabawa to podstawa sportu
Dobra zabawa to podstawa sportu
Fot. Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

Wręczono Nagrody Równości imienia prezydenta Gdańska

Zatem połowa medali dla Gdańska! 

- Tak! Plus złoto w turnieju drużynowym, w którym wszyscy zawodnicy piękne walczyli, były same rzuty kończące. Niezwykła jest ich umiejętność cieszenia się razem… Zaśpiewali hymn, skandowali “Polska biało czerwoni” - nie namawiałam ich do tego.

 

A jak ten światowy sukces komentują koleżanki i koledzy z drużyny? 

- Wojtek, który ma już ponad 30 lat i trenuje najdłużej z całej grupy “Bez barier”, był zrozpaczony na wieść o wyjeździe na mistrzostwa i powiedział “ja też chcę mieć Downa”! Reszta grupy też się obraziła, a my zrzeszamy przecież osoby ogólnie z niepełnosprawnością intelektualną. “Bukiet” reprezentantów jest więc obfity - mamy też przecież judoków pełnosprawnych - i wszyscy startują.

Pod koniec listopada jedziemy większą grupą do Holandii na międzynarodowe zawody dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, na turniej adaptive judo, więc ci, którzy dotąd nie startowali, będą mieli okazję się sprawdzić. 

Jak już wspominałam, grupa “Bez barier” wywalczyła w tym roku drużynowe mistrzostwo Polski. Są to zawody dla wszystkich sportowców z niepełnosprawnością intelektualną, gdzie zawodnicy są podzieleni na pięć kategorii sprawnościowych. Pod uwagę brane są określone warunki: rozumienie sportu, możliwości fizyczne i intelektualne.

 

Trening judo w grupie Bez barier  - zawodnicy wiedzą, do czego dążą, trenują na poważnie
Trening judo w grupie "Bez barier" - zawodnicy wiedzą, do czego dążą, trenują na poważnie
Fot. Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

#AktywnaSzkoła - zaInvestuj w swoje zdrowie! Lekcja 3: Pozytywne myślenie

No właśnie: rozumienie sportu, skupienie się na celu, opanowanie stresu… Sportowcy pełnosprawni startujący w mistrzostwach świata, mają cały sztab ludzi, żeby to opanować. A jak mistrzów z niepełnosprawnościami przygotowuje Ada Judo Fun?

- Dużo rozmawiamy z naszymi zawodnikami. Oni wiedzą po co ćwiczą, znają kolejne cele i są świadomi procesu treningowego. To niezbędne dla motywacji, dlatego strategię na zawody w Holandii zaczęliśmy omawiać z grupą dzień po ogłoszeniu składu. 

Wybór składu jest zawsze trudny, bo wszystko zależy od  formy i chęci zawodnika, a czasem to rodzice chcą bardziej niż zawodnik chce, czy może. Jeśli jedziemy na mistrzostwa, musimy mieć pewność wysokich umiejętności technicznych kadry, żeby nie było dodatkowego stresu z powodu rangi wydarzenia. 

Sama jako zawodniczka zapędziłam się w pewnym czasie w kołowrót presji sukcesu, dlatego bardzo chcę, żeby tutaj był balans pomiędzy dążeniem do niego a radością z uprawiania sportu - stąd ten “fun” w nazwie klubu.

 

Judo wymaga stosowania zasad. Po walce trzeba się ukłonić, podziękować rywalowi
Judo wymaga stosowania zasad. Po walce trzeba się ukłonić, podziękować rywalowi
Fot. Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Czy “fun” w nazwie dotyczy także Państwa Smolińców - trenerów sportu bez barier - Ady i Pawła?

- Bardzo dobrze się czujemy w towarzystwie naszych sportowców i taki sam pozytywny komunikat dostajemy z ich strony, to nakręca. Wiemy, że krzykiem nic się tu nie zwojuje, a że podniesiony głos to nie jest nasz styl, więc dobrze się zgraliśmy z ich potrzebami.

Mogę ich tylko chwalić. Przyjemnie się z nimi jeździ i startuje, fajnie spędza wolny czas. W wakacje organizujemy obozy sportowe dla całego klubu. Po dwóch dniach zawodnicy “sprawni” i z niepełnosprawnościami są już wymieszani, choć przecież obie strony mogłyby mieć opory. Sport szybko kruszy bariery.

Ogromną przyjemnością jest też patrzeć, jak dzieciaki bez barier dojrzewają na zawodach. Na treningu możesz komuś tłumaczyć sto razy, ale widzisz, że głową jest gdzie indziej. I w końcu przychodzi taki dzień, tak jak dla Oliwiera w Portugalii. Wszystko tam zagrało, był skupiony jak nigdy, nie wymyślał, nie stresował się, był pewny siebie, nie bajerował dziewczyn. Tak mnie zaskoczył!

 

To mu zostanie?

- Nie wiem, ale trzeba cieszyć się chwilą. Każdy z nich jest medalowym zawodnikiem mistrzostw Polski, czy innych turniejów, każdy posmakował, jak to jest wygrywać.

I oczywiście przegrywać. Największą “siarę” robi wtedy mój syn Maciek, któremu zdarzy się walnąć ręką w matę z naturalnej sportowej złości. A w judo trzeba się na koniec ukłonić, podziękować rywalowi za walkę. Jest mi łatwiej ich zrozumieć, bo też kiedyś byłam zawodniczką. Pamiętam tę złość na siebie, też zdarzyło mi się rzucić bidonem po przegranej walce. 

W sporcie nic nie jest dane dlatego, że ci się należy - bo jesteś niepełnosprawny. Wywalczysz - masz. Przegrasz - nauczysz się obchodzić z porażką. Takiej nauki, która przychodzi nieświadomie, nie dostaną nigdzie indziej, niż w sporcie.

Ważnym aspektem, towarzyszącym rozwojowi zawodników, który również sprawia mi ogromną radość, jest proces akceptacji niepełnosprawności przez rodziców.

 

Co ma Pani na myśli?

- Sami jesteśmy rodzicami dwójki dzieci z niepełnosprawnościami i najmłodszej - Róży, która trenuje pływanie. Maciek i Amelka też trenują w grupie “Bez barier”. Wiem, jakim to bywa wyzwaniem, gdy rodzic musi zaakceptować niepełnosprawność swojego dziecka, a zarazem trochę ją dźwigać, spotykając się z wieloma wyzwaniami na różnych etapach życia córki, czy syna. A tutaj, w klubie, doznaje innych emocji. Ma okazję cieszyć się z dzieckiem sukcesami, które to dziecko samo wypracowało i wywalczyło. To naprawdę jest bardzo ważne i czasem dosłownie widzę, jak rodzice się prostują. Nie dość, że dzieci nabierają pewności siebie, to rodzice też. To wielki plus sportu.

Adriana Dadci-Smoliniec na macie klubu Ada Judo Fun
Adriana Dadci-Smoliniec na macie klubu Ada Judo Fun
Fot. Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Na rzecz judo i generalnie sportu osób z niepełnosprawnościami działa Pani nie tylko na macie. Wspomniała Pani już o Polskim Związku Judo, który wsparł wyjazd drużyny do Portugalii.

- Polski Związek Judo od ubiegłego roku uczy się “przytulać nas w swoich ramionach”. Jestem związkowym koordynatorem do spraw osób z niepełnosprawnościami. Staram się uczyć środowisko, że judo osób z niepełnosprawnościami działać powinno równolegle z pełnosprawną dyscypliną. W innych krajach jest to już naturalne, my stopniowo nadganiamy.

W związku stworzyliśmy zespół lobbujący, złożony głównie z trenerów drużyn osób z niepełnosprawnościami, ale mamy też jedną panią sędzię. Rok temu ściągnęłam do Gdańska sędzię ze Światowej Organizacji Adaptive Judo Virtus, która przeprowadziła szkolenie z przepisów adaptive judo. Zaprosiliśmy trenerów i sędziów z całego kraju. Ustaliliśmy wspólnie, że według tych przepisów startujemy na czterech głównych imprezach w Polsce, które zostały wpisane w kalendarz związku.

 

Nie było wcześniej jednolitych przepisów na zawodach?

- Nie i właśnie dlatego je usystematyzowaliśmy. Będziemy dalej powielać szkolenia z przepisów adaptive judo, żeby to było coraz bardziej profesjonalne, żeby nie było krzywdzenia zawodników i żeby trenerzy nie wpływali na wyniki, co wcześniej się zdarzało. Mamy obecnie trzy grupy “Bez barier”: naszych mistrzów, jedną ekipę trenującą od roku i jedną naborową. To dla nich zaangażowałam się po tej formalnej stronie sportu. 

 

A Gdańska Rada Sportu? 

- Należę do niej, ale nie po to, żeby być, tylko żeby popularyzować sport osób z niepełnosprawnościami. Jeśli ktoś jest zainteresowany tym tematem - zawsze zapraszam na trening. To po prostu trzeba zobaczyć, bo żadne słowa tego nie opiszą.

 

Kiedy klub Ada Judo Fun rozpoczynał działalność, trenowaliście w piwnicy jednej z gdańskich szkół. Teraz jesteście u siebie, przy ul. Racławickiej 17 w Dolnym Wrzeszczu. Od kiedy?

- Pierwsze treningi na swoim odbył się w maju bieżącego roku. Stałe miejsce, w którym możemy się rozwijać, od początku było naszym celem. Dzieciaki mają teraz fajne warunki, swoją szatnię i stałe godziny treningu. Jest tu też klub rodzica z osobnym wejściem - rodzice spędzają wspólnie czas, czekając na zakończenie treningu. 

Miejsce, w którym teraz jesteśmy, jest dla nas nagrodą, sygnałem, że nasza praca jest doceniona. Rodzice ogromnie zaangażowali się w remont, od stycznia do września wspierała nas stała grupa. Zostawili tu sporo czasu i serca. Ta wspólnota działań wokół klubu jest niesamowita i dalej go rozwijamy - zaczyna właśnie działać klub młodzieżowy.

 

Co kryje się pod tym hasłem?

- Jeśli ktoś nie ma do czynienia z osobami z niepełnosprawnościami nie wie, jak oni funkcjonują. Najczęściej ich życie wyznacza trójkąt: szkoła - dom - terapia. A sami do miasta nie wyjdą. Klub jest więc po to, by mogli się w nim spotykać i robić wspólne to, co sprawia im przyjemność. Zasady działania ustalamy wspólnie, a program zależy od nich. Krok po kroku, na razie w kilkunastoosobowym gronie, zajęcia się toczą. W zeszłym tygodniu rozmawialiśmy o smutku, a później poszliśmy nad morze, bo była piękna pogoda. Teraz planujemy wspólny halloween, jest też kino.

 

Paweł Smoliniec przy pracy
Paweł Smoliniec przy pracy
Fot. Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Uff… Dużo tego wszystkiego, jak na małżeństwo trenerów wychowujących trójkę dzieci.

- Sekret to bezustanne poszukiwanie balansu, choć nie ukrywam - grafik mam mocno napięty i brakuje już czasu na własny trening, nad czym ubolewam. Została chwila na spacer.

Chcielibyśmy powiększyć bazę trenerów, ale nie ma zbyt wielu osób chętnych. Nie każdy zawodnik kończący karierę zostaje trenerem, ja o tym też nie myślałam, zaczęłam dzięki synowi. Jeśli ktoś czuje powołanie do pracy z młodzieżą - zapraszamy. Bardzo chcielibyśmy dochować się współpracowników, a później następców. Trzeba się tym wszystkim dzielić, nie warto zamykać dla siebie.

Czym się dzielić - radością? 

- Tak, choć ten rok był dotąd bardzo intensywny i jesteśmy po prostu zmęczeni. Od stycznia spędzaliśmy w klubie każdą wolną chwilę, żeby doprowadzić lokal do odpowiedniego stanu. Nie było czasu na wakacje, teraz więc zamiast fruwać ze szczęścia po mistrzostwie świata, jesteśmy trochę ociężali. Ale super, że tak się ten rok kończy! Jest nagroda medalowa - zawodnicy są szczęśliwi, są efekty, trenujemy, mamy dużo planów - ale na spokojnie, krok po kroku. Jako zawodnicza byłam perfekcjonistką i dużo czasu zajęło mi, zanim nauczyłam się odpuszczać sobie pewne rzeczy. I to jest klucz do wspomnianego balansu - to, że człowiek pozwala sobie na pomyłki. Wtedy jest łatwiej. Przy dużym ego i ambicjach szybko można się ze wszystkim pożegnać. A życie uczy pokory. Zawsze trzy kroki do przodu, dwa do tyłu.


ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ Z TRENINGU MISTRZÓW ŚWIATA



*Adriana Dadci-Smoliniec, jedna z najbardziej utytułowanych polskich judoczek. Złota medalistka mistrzostw Europy w 2002 roku i brązowego medalu w 2001; uczestniczka igrzysk olimpijskich w 2000 roku. Laureatka IV edycji Gdańskiej Nagrody Równości.

W listopadzie 2015 r. założyła Uczniowski Klub Sportowy Ada Judo Fun wraz z mężem Pawłem Smolińcem, który tak jak ona, przez 20 lat reprezentował barwy AZS AWFiS Gdańsk. Trenują dzieci od wieku przedszkolnego i młodzież, także z niepełnosprawnościami w ramach “Grupy bez barier”. W październiku b. r. uruchomili też grupę dla dorosłych. Siedziba klubu to Dolny Wrzeszcz, ul. Racławicka 17. Więcej informacji na stronie internetowej.

 

TV

W zoo zamieszkały dwa lemury