Obchody 81. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego odbyły się na Targu Rakowym, przy pomniku Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej. Zorganizowane zostały przez Miasto Gdańsk oraz Okręg Pomorski Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Punktualnie o 17.00, na pamiątkę godziny “W” w całym mieście zawyły syreny alarmowe.
Uroczystość rozpoczęła się od wzruszającego akcentu. Minutą ciszy uczczono Halinę Jędrzejewską ps. Sławka, sanitariuszkę w powstaniu warszawskim oraz kpt. Andrzeja Kaczorowskiego, żołnierza Szarych Szeregów i Armii Krajowej, który przez wiele lat był obecny na gdańskich obchodach 1 sierpnia. Oficer zmarł zaledwie dwa tygodnie przed tegoroczną rocznicą. Był przedostatnim żyjącym powstańcem warszawskim mieszkającym w Gdańsku.
Ostatni. W Gdańsku mieszka już tylko jeden powstaniec warszawski
Zgodnie z wojskowym ceremoniałem szef Kompanii Reprezentacyjnej 73. Batalionu Lekkiej Piechoty złożył meldunek dowódcy Garnizonu Gdańsk pułkownikowi Piotrowi Jaremu. Następnie, odśpiewano hymn narodowy.
Pamięć o powstaniu zobowiązuje
Powstanie warszawskie było największym zrywem wolnościowym w historii II wojny światowej - powiedziała prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
Przypomniała o trudnej, chwilami beznadziejnej sytuacji, w jakiej znaleźli się uczestnicy powstania w stolicy. - Brakowało broni, żywności, leków. Ale nie brakowało jednak odwagi, determinacji i wiary w zwycięstwo - mówiła.
- Wielką cenę oporu trwającego 63 dni ponieśli powstanki, powstańcy, często jeszcze dzieci. Ale i cywilni mieszkańcy stolicy. A w sensie symbolicznym: my wszyscy, cały naród, tracąc najcenniejsze córki i najcenniejszych synów - powiedziała Aleksandra Dulkiewicz.
Dodała, że bilans powstania był tragiczny: śmierć 180 tysięcy zabitych cywilów oraz 16 tysięcy poległych powstańców.
Dziękujemy Wam powstańcy za lekcję wolności. Dziękujemy za niezłomność, za odwagę, za miłość do ojczyzny. Dziękujemy za świadectwo życia dla nas, którzy przyszli po Was. Pamięć o heroizmie tamtych życiowych wyborów jest zobowiązaniem godnego życia, codziennej solidarności i troski o jakość naszej wolności. Naszej i tych, którym źle się dzieje. Nie sposób nie podejmować tego wyzwania codziennie, na nowo i wciąż. Cześć i chwała bohaterom! - zakończyła swoje przemówienie prezydent Gdańska.
Pytanie o sens powstania
Wzruszające słowa skierował do zebranych 96-letni Jerzy Grzywacz, ps. „Tapir”, żołnierz Armii Krajowej i powstaniec warszawski, reprezentujący Zarząd Główny Światowego Związku Żołnierzy AK.
- To dobrze, że w każdą rocznicę powstania warszawskiego czcimy pamięcią. To był nie tylko bowiem piękny zryw mówiący naszej jedności, ale to był także bardzo tragiczny moment. Tyle ofiar w ciągu dwóch miesięcy. I nie tylko żołnierzy, ale i cywilów, dzieci, starców, kobiet - mówił major w stanie spoczynku.
Jerzy Grzywacz przyznał, że wspominając czas powstania warszawskiego ma mieszane uczucia.
- Z jednej strony jest duma z tego, jak żeśmy się zachowali. Jest pamięć o olbrzymiej odwadze, solidarności między nami. Ale jest także pamięć o tej olbrzymiej tragedii, bo przecież zginęło w ciągu dwóch miesięcy około 250 tysięcy ludzi. A przecież życie jest wielkim darem Nieba dla człowieka. I ten dar w ciągu dwóch miesięcy został u tylu istnień ludzkich zniszczony - mówił mjr Jerzy Grzywacz.
Jerzy Grzywacz wspomniał, że po latach spotkał w Londynie generała Tadeusza Bora-Komorowskiego. I zapytał wówczas dowódcę AK, czy wiedząc, że powstanie warszawskie poniosło klęskę militarną i polityczną, podjąłby jeszcze raz decyzję o jego wybuchu.
- On mi na to nic nie odpowiedział. A ja Państwu mówię: ja bym nie podjął. Wydaje się to dziwne, że taka jest moja odpowiedź. Ale dla mnie dar życia jest niesłychaną wartością. I codziennie dziękuję Bogu za ten dar, nie tylko dla siebie, ale wszystkich bliskich - mówił mjr Jerzy Grzywacz.
Wspomniał, że wiele razy widział śmierć podczas powstańczych dni. - Tyle razy zawsze byłem zdziwiony, że ktoś, który stał przed chwilą obok mnie, teraz już go nie ma. Już z nim nie porozmawiam, już mu ręki nie podam, już mu w oczy nie spojrzę - dodał.
Poczucie winy, które pozostało
Przyznał, że jest też wydarzenie, która wciąż go gnębi mimo upływu 81 lat. Podczas walk na barykadzie jeden z kolegów Jerzego Grzywacza został trafiony kulą w nogę. Wraz z innym żołnierzem przeniósł rannego do oddalonego o około kilometr szpitala. Następnego dnia, budynek szpitalny stanął w ogniu.
- Na zewnątrz szpitala biegały sanitariuszki. Zawołałem jedną z nich i pytam się: “A co się stało z tymi, którzy tam leżeli?” A ona odpowiedziała: “Żywcem spłonęli”. To było dla mnie wielkim przeżyciem. Czułem się jak człowiek, który przyczynił się do jego śmierci - opowiedział żołnierz AK.
Jerzy Grzywacz zaapelował, aby pamiętać także o wygnanych wówczas z Warszawy w “nieznane i pustkę” 700 tysiącach mieszkańców, zmuszonych, aby na nowo zaczynać życie.
Podkreślił, że pamięć należy się też ogromnie zniszczonej stolicy. Przywołał dzień, w którym widział w styczniu 1945 r. zrujnowane miasto i ojciec powiedział mu wtedy, że Warszawa już nigdy nie zostanie odbudowana.
- Przepraszam, że tak długo mówię, ale chciałem się z tym podzielić, co we mnie jest. I podziękować Wam, że przyszliście tu, żeby oddać cześć zabitym, zamordowanym, wypędzonym. Ja też chcę im oddać cześć, bo są tego godni. Chwała ich pamięci - zakończył mjr Jerzy Grzywacz.
Po jego trwającym prawie 20 minut wystąpieniu rozległy się długie oklaski.
Tysiące cytowań, miliony odbiorców. Wystawa „Nasi chłopcy” poruszyła Polskę
Głos zabrała także wicewojewoda pomorska Anna Olkowska-Jacyno. - Są takie momenty w historii państw, które zmieniają jej bieg, stają się kamieniami milowymi oraz funkcjonują we wspólnej pamięci jako powód do narodowej dumy. Tym właśnie dla Polski stało się powstanie warszawskie - powiedziała.
W obchodach 81. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego uczestniczyli też m.in. zastępca prezydenta Gdańska ds. zrównoważonego rozwoju i gospodarki Piotr Grzelak oraz radni miasta: Andrzej Kowalczys, Marga Magott i Marcin Makowski.
Po przemówieniach modlitwę w intencji poległych i żyjących bohaterów poprowadził ks. prałat Ireneusz Bradtke, proboszcz Bazyliki Mariackiej w Gdańsku
Następnie odczytano Apel Pamięci, a żołnierze oddali w niebo trzy salwy honorowe. Na zakończenie uroczystości pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego złożono wieńce i kwiaty.