Zbudowali “Doktora”, przyjechali do Gdańska
Cała ekipa składa się z dwóch rodzin i przyjaciół. Przyjechali do Gdańska z rożnych stron kraju, zależnie od tego gdzie mieszkają, pracują lub studiują: Maciej Ejdys z Białegostoku, Jakub Ejdys (syn Macieja) z Poznania, Karolina Tyrka z Gdyni, Piotr Tyrka (ojciec Karoliny) z Marek k. Warszawy, Michał Tarczewski z Łomży, Filip Mączkowiak z Gdyni.
Razem od podstaw zbudowali na Mazurach jacht “Doktor” - metodą prób i błędów, ponieważ na początku mieli dość mgliste pojęcie o szkutniczej robocie. Trwało to 10 lat. Gdy zaczynali, Jakub i Karolina byli jeszcze dziećmi.
Nazwa “Doktor” to pamiątka po ambicjach naukowych Macieja Ejdysa. Dekadę temu jednocześnie pracował zawodowo, był ojcem rodziny, budował jacht i pisał pracę doktorską - z czegoś trzeba było zrezygnować, więc zarzucił to ostatnie zajęcie.
Jacht płk. Kuklińskiego do remontu - po to, by kształtować charaktery młodych. Możesz pomóc
W stronę Jacka Stronga
Cały czas pokazywali swoją pracę na Facebooku, wokół którego zebrało się sporo sympatyków. W maju ub. roku zorganizowali w Sztynorcie dzień otwarty “Doktora”. Przyjechali goście, wśród nich Leszek Pochroń-Frankowski z Gdańska, inicjator akcji “Jack Strong”. Jej celem jest odbudowa jachtu, który w latach PRL był własnością pułkownika Ryszarda Kuklińskiego i nazywał się wówczas “Strażnik Poranka”.
- Leszek opowiedział nam o wyzwaniu, jakiego podjął się w Gdańsku. Bardzo nam się to spodobało - przyznaje Maciej Ejdys.
Jesienią doszli do wniosku, że brakuje im tej szkutniczej roboty, do której przywykli przez 10 lat budowy “Doktora”.
- Może, Leszek, potrzebujesz pomocy?
Przyjechali do Gdańska, nocleg załatwili sobie u przyjaciół i trzy dni z rzędu - od piątku do niedzieli - przyjeżdżali pracować do mariny jachtowej w Górkach Zachodnich, gdzie stoi hala z remontowanym “Strażnikiem Poranka”.
Zapowiadają, że wprawdzie była to ich pierwsza taka wizyta, ale nie ostatnia.
Jack Strong reaktywacja. Jacht płk. Kuklińskiego będzie odbudowany - każdy może pomóc
Trochę jak na budowie domu
Odbudową jachtu pułkownika Kuklińskiego kieruje doświadczony szkutnik Ryszard Cissewski, który już kiedyś remontował “Strażnika Poranka”, w 1998 roku.
W ciągu ostatnich miesięcy wykonano specjalną metalową konstrukcję, która wzmacnia wnętrze statku. Zamontowano kilkadziesiąt dębowych wręg, które składają się na szkielet jachtu. Znajdują się one w równych odstępach, między starymi wręgami, które teraz są demontowane. Wstawiono także nowe denniki, poprzeczne elementy konstrukcji dennej jachtu. Generalnie wszystko, co przegniłe jest usuwane i zastępowane elementami ze zdrowego drewna. Stare i nowe wręgi przymocowano setkami śrub do poszycia jachtu, co pozwoliło na zachowanie kształtu kadłuba. Poszycie też będzie niedługo wymieniane, na nowe deski z mahoniu.
- To mozolna praca, trochę jak przy budowie domu: przez długi czas trzeba robić wykopy, zbrojenie, wylać ławy fundamentowe - opowiada kpt. Jerzy Jaszczuk z Fundacji Jack Strong i dowódca jachtu STS “Generał Zaruski”, flagowego żaglowca Miasta Gdańska. - Ludzie patrzą na taką budowę, myślą, że niewiele się dzieje, ale prawda jest taka, że jak fundamenty są już dobrze zrobione, to nagle w górę błyskawicznie zaczyna rosnąć budynek. I właśnie na takim etapie jesteśmy ze “Strażnikiem Poranka”, pracujemy przy fundamentach. Efektownie to dopiero będzie.
Gdańsk stał się miastem, które ma dla żeglarzy najwięcej miejsc postojowych w kraju
Jack Strong - każdy może pomóc
Przyjazd wolontariuszy do pomocy przy pracach na “Strażniku Poranka” trudno przecenić.
- Każde ręce są cenne - zapewnia kpt Jerzy Jaszczuk. - To duży sukces naszego przedsięwzięcia, że wokół zgromadziło się wiele fajnych, ciekawych osób, które tworzą nową jakość.
Jeśli ktoś zna się na remontowaniu jachtów i chce pomóc - wystarczy, że się zgłosi do Fundacji Jack Strong. Wszyscy zainteresowani zostają przeszkoleni, ubezpieczeni, otrzymują narzędzia i są przydzielani do zadań, które odpowiadają umiejętnościom i kompetencjom.
- Mija siedem miesięcy, od kiedy łódka trafiła do stoczni w Górkach Zachodnich, przy ul. Przełom 26 - mówi Leszek Pochroń-Frankowski. - Wymiana wręgów to cztery miesiące pracy non stop dla trzech osób. Obecnie przygotowujemy się do łączenia tych wręgów z stępką, czyli demontujemy zrobione przez nas ręcznie denniki stalowe i drewniane.
W planach na najbliższe miesiące jest wymiana poszycia jachtu, do czego potrzebne są środki finansowe. Fundacja zabiega o pieniądze u partnerów, do których należą firmy, organizacje i pomorskie samorządy terytorialne, a także za pośrednictwem zbiórki:
- Dotychczasowe prace zrealizowaliśmy dzięki wsparciu Miasta Gdańska, Związku Miast i Gmin Morskich, Marszałka Województwa Pomorskiego, firmy LPP, a także Stoczni Conrad w Gdańsku, w której ta łódka kiedyś powstała - podkreśla Leszek Pochroń-Frankowski. - Współpraca ze Stocznią Conrad będzie szczególnie ważna, gdy już zakończymy ten najbardziej mozolny etap prac szkutniczych. Są one bardzo czasochłonne i kosztowne, ale dają dużą satysfakcję. Krok po kroku idziemy do przodu.
NASZA FOTOGALERIA: