• Start
  • Wiadomości
  • Gdańscy strażacy oraz dwójka młodych uchodźców z Białorusi i Ukrainy uratowała życie 47-latkowi

Gdańscy strażacy oraz młodzi uchodźcy z Białorusi i Ukrainy uratowali życie 47-latkowi

Dwóch gdańskich strażaków oraz Białorusin i Ukrainka, zatrudnieni jako ratownicy na pływalni w Gdańsku-Oruni, uratowali życie 47-letniemu mężczyźnie, który stracił przytomność podczas meczu piłkarskiego. Za trud i poświęcenie podziękowała całej czwórce w piątek, 10 lutego, Aleksandra Dulkiewicz. - Bardzo wam dziękuję. Bohaterscy jesteście, po prostu. Mam nadzieję, że takie sytuacje będziecie mieli, jak najrzadziej - powiedziała prezydent Gdańska.
11.02.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Zdjęcie zbiorowe z udziałem dwójki młodych ludzi, kobiety w okularach i dwóch strażaków w mundurach
Od lewej: strażak Jakub Przanowski, Białorusin Uladzislau Panamarou, Ukrainka Alona Veligoria, prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz i strażak Adrian Petryczko
fot. Piotr Wittman/ gdansk.pl

Mecz, który kończy się w 5. minucie

Do dramatycznego zdarzenia, które zakończyło się happy endem, doszło w sobotę, 28 stycznia, na stadionie piłkarskim znajdującym się obok pływalni Orunia, przy ul. Smoleńskiej 6/8.

Swiatłana Cichanouskaja jak Danuta Wałęsa - podróż po Nagrodę Nobla zaczęła od Gdańska

Na boisku w meczu sparringowym spotkały się drużyny A klasy: KS Korona Cedry Małe i Bałtyk Sztutowo. W tym pierwszym zespole grali dwaj strażacy: ogniomistrz Adrian Petryczko z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku i Jakub Przanowski z Ochotniczej Straży Pożarnej Gdańsk-Świbno.
 
- Pół godziny rozgrzewki, więc sędzia mówi: “gramy”. Minęło pięć minut i usłyszeliśmy wielki krzyk: “Lekarza, pomocy!”. I akurat trafiło na nas. Mój trener krzyknął do mnie, bo wiedział, że jako strażak będę w stanie pomóc. Szkolimy się przecież z udzielania pierwszej pomocy. Byłem od pokrzywdzonego ok. 30 metrów. Biegnąc do niego myślałem, że sobie złamał lub zwichnął nogę, bo co innego może się stać podczas gry w piłkę - opowiada Adrian Petryczko.
 
Ale po dobiegnięciu na miejsce okazało się, że sytuacja jest o wiele bardziej poważna.

Dawaj koszulkę do góry, masujemy serce

- Człowiek leży na ziemi. Ktoś powiedział, że choruje na padaczkę. Więc weszliśmy w “procedurę padaczki”. Położyliśmy go na plecach, stabilizacja głowy i obserwujemy. Ale widzimy, że coś nie gra. Co 15 sekund słyszymy charczące oddechy. Nie wyczuwamy tętna, ani na ręku, ani na szyi. Powiedziałem do kolegi: “krzywdy już większej mu nie zrobimy, dawaj koszulkę do góry i masujemy serce”. Robiliśmy na zmianę wraz z Kubą ucisk rękoma klatki piersiowej - relacjonuje strażak. 
 
Kobieta w okularach wręczająca paczkę młodej kobiecie, w tle siedzi strażak
Wręczając prezent młodej Ukraince Aleksandra Dulkiewicz wspomniała, że 24 lutego odbędzie się w Gdańsku duża manifestacja na rzecz poparcia naszego wschodniego sąsiada w wojnie z Rosją
fot. Piotr Wittman/ gdansk.pl
W międzyczasie ktoś zadzwonił na telefon ratunkowy 112 i pobiegł o pomoc do pobliskiej pływalni. Z basenu przybiegła z defibrylatorem AED dwójka młodych ludzi. Szybko podłączyli urządzenie do nieprzytomnego. 
- Słuchaliśmy poleceń defibrylatora. I po jakimś czasie AED prosi o odejście od pacjenta, bo będzie wyładowanie. Słyszymy już w oddali karetkę. I masujemy cały czas. Kiedy już przyjechali ratownicy i zaczęli sprawdzać chorego, to AED zrobiło drugie wyładowanie. I gdzieś po dwóch minutach poszkodowany zaczął oddychać i wróciło tętno. Następnie, został na noszach wniesiony do ambulansu. I tak zakończyła się nasza akcja i też ... nasz sparring - podsumowuje strażak z Komendy Miejskiej PSP w Gdańsku.

Optymistyczne wieści ze szpitala

Jeszcze tego samego wieczora nadeszła wiadomość ze szpitala, że 47-latek, zawodnik Bałtyk Sztutowo, jest w śpiączce, po operacji. - Lekarze przekazali, że jakbyśmy nic zrobili i tylko czekali na karetkę, to mogłoby być już za późno - dodał Adrian Petryczko. 
 
Kobieta w okularach wręczająca paczkę młodemu mężczyźnie w zielonej bluzie
Podczas spotkania Aleksandra Dulkiewicz przypomniała, że w grudniu 2022 r. gościła w Gdańsku Swiatłana Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji
fot. Piotr Wittman/ gdansk.pl
Według ostatnich informacji, mężczyzna miał już na dniach opuścić szpital i wrócić do domu. 
- Udało się uratować człowieka, jesteśmy szczęśliwi z tego powodu - mówi Adrian Petryczko. - Byliśmy na właściwym miejscu i we właściwym czasie - dopowiada ze skromnością Jakub Przanowski. 

Białorusko-ukraińskie wsparcie 

Akcja gdańskich strażaków nie powiodła by się jednak, gdy nie szybka interwencja dwójki ratowników z pływalni. Okazali się nimi: 23-letni Uladzislau Panamarou z Białorusi oraz 45-letnia Alona Veligoria z Ukrainy. Na boisko pognali z defibrylatorem w klapkach basenowych, zabierając ze sobą tylko kurtki. 
- To super, że macie w Polsce AED, bo my na Ukrainie nie mamy. Też dobrze, że wielu z was ma kursy z pierwszej pomocy. I to jest super, ja bym chciała, żeby u nas też tak było - powiedziała Ukrainka, która uciekła z Charkowa do Gdańska przed wojną w kwietniu ub. roku.
 

Jak skończy się wojna, to wrócę do Charkowa

W naszym mieście przebywa z 3-letnią córką. - Jest w przedszkolu i ma szansę na normalne życie - opowiada o swoim dramatycznym losie Alona. Jej rodzice i mąż zostali na Ukrainie.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ ZE SPOTKANIA PREZYDENT GDAŃSKA Z OSOBAMI, KTÓRE URATOWAŁY ŻYCIE 47-LATKA: 

- Przed wyjazdem z Ukrainy byłam na urlopie wychowawczym, a wcześniej pracowałam w biurze podróży. Nie od razu trafiłam do pracy na basen. Dużo było pomocy od Polaków, za co dziękuję. Mieliśmy mieszkanie przez trzy miesiące. Jak się skończy wojna, to chcę wrócić do domu - mówi uchodźczyni z Ukrainy.

Uladzislau Panamarou przyjechał do Gdańska w lipcu 2021 r. ze Słucka. I jak na razie, swoją przyszłość wiąże z Polską. Na Białorusi pozostali jego rodzice i 14-letnia siostra.

Na Białorusi nie ma przyszłości

- Były protesty przeciwko Łukaszence. Zrozumiałem, że za moje poglądy mogę pójść za kraty. I postanowiłem wyjechać. Tam już nic nie będzie, nie ma sensu tam siedzieć, chyba, że Łukaszenka odejdzie. Podoba mi się w Gdańsku. Gdybym odwiedził rodzinę, to mógłbym już nie wrócić, bo wzięliby mnie do armii - mówi młody Białorusin.

W rodzinnym Słucku, położonym ponad 100 km na południe od Mińska, Uladzislau pracował jako administrator sieci komputerowej w szpitalu.
Bohaterska czwórka otrzymała z rąk prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz paczki, w której znalazła się bluza, powerbank oraz słodycze.
 
 

TV

Czwarty mikrolas już rośnie - zobacz, jak powstawał na Oruni Górnej