• Start
  • Wiadomości
  • "Dzieci, takich jak Kamil z Częstochowy, jest dużo, także w Gdańsku"

Mama z rodziny zastępczej: "Takich dzieci jak Kamil z Częstochowy, jest bardzo dużo"

Po śmierci 8-letniego Kamila z Częstochowy, w Polsce rozgorzała dyskusja o skutkach przemocy wobec dzieci. Redaktor Agnieszka Michajłow rozmawia z Janiną Wiśniewską, która wraz z partnerem tworzy rodzinę zastępczą dla trojga dzieci, o trudach i pozytywnych stronach bycia rodzicem zastępczym, o wątpliwościach i odpowiedzialności: - Takiego momentu, że "jesteśmy gotowi" to chyba nigdy nie ma.
24.05.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
na zdjęciu dwie kobiety w studiu telewizyjnym, siedzą przy stoliku, w fotelach, rozmawiają
O rodzicielstwie zastępczym red. Agnieszka Michajłow rozmawia z Janiną Wiśniewską, mamą zastępczą
Screen z www.gdansk.pl

Dziecko zabite w rodzinie - w Polsce jest więcej takich tragedii. Jak ratować? ROZMOWA

Agnieszka Michajłow: - Proszę powiedzieć, jaka jest ta wasza rodzina, biologiczna i zastępcza?

Janina Wiśniewska: - Bardzo duża. Zwariowana, a przede wszystkim szczęśliwa, bo bardzo dużo szczęścia wnoszą wszystkie dzieci, które się u nas pojawiają. Biologicznych dzieci mam troje: dwóch synów i córkę. Są już dorosłe, "poszły w świat". Obecnie w pieczy zastępczej także mam troje dzieci. Są malutkie: jedno ma 5 miesięcy, drugie 1,5 roku, a trzecie - prawie 3 latka.

W którym momencie pani i partner poczuliście, że jesteście gotowi zostać rodziną zastępczą?

- Takiego momentu, że "jesteśmy gotowi" to chyba nigdy nie ma. Natomiast wiedzieliśmy, że są potrzebne rodziny zastępcze, że bardzo dużo dzieci czeka, by wyrwać się z takiego środowiska biologicznego. No i... zapisaliśmy się na kurs. Poszliśmy dowiedzieć się, jak to wygląda, czy możemy, czy spełniamy wszystkie warunki jako rodzina zastępcza, bo nie mieliśmy ślubu i wydawało się, że to nas dyskwalifikuje. Ale okazało się, że nie. Przyszedł kurs. W jego trakcie mieliśmy bardzo dużo wątpliwości. Im dłużej trwał ten kurs, a było to kilka miesięcy, tym bardziej byłam przestraszona, niepewna czy dam radę, czy po raz kolejny nie skrzywdzę tego dziecka. Po kursie okazało się jednak, że "nie taki diabeł straszny, jak go malują".

A czego się dowiaduje, uczy na takim kursie?

- Uczy się przede wszystkim tego, jak być opiekunem, rodzicem. Dzieci, które do nas przychodzą, nie mają fantastycznego życia. To dzieci z bardzo dużym bagażem doświadczeń. My, jako ich opiekunowie, musimy przejąć od nich te traumy, te przykre doświadczenia. Zbieramy wszystko to od tych dzieci - to co jest złe, niedobre, i musimy sobie z tym poradzić. Dopiero, kiedy my sobie z tym poradzimy jako osoby dorosłe, a czasami jest to bardzo trudne, dopiero wtedy możemy "pracować" z dzieckiem, które jest tak bardzo obciążone różnymi traumami. Przyznaję, że bycie rodziną zastępczą to taka kolejka linowa - raz góra, raz dół, są wzloty i są upadki, są sukcesy i są momenty załamania.

Czy to wymaga odwagi?

- Tak, bardzo dużej odwagi. Ale czy łatwo wychowuje się nam nasze biologiczne dzieci? Jako rodzina zastępcza mamy pod opieką cudze dzieci, dlatego ta odpowiedzialność jest większa.

Zostań rodziną zastępczą. W środę dzień otwarty MOPR

Czy można liczyć na wsparcie psychologiczne, doradztwo, kiedy przychodzi kryzys i rodzic sobie z czymś nie radzi?

- Można. Jest cała rzesza koordynatorów, psychologów i pedagogów, na których zawsze można liczyć. Nie zostajemy z tym sami. Pierwsza droga jest zawsze do koordynatora rodzinnego. I tak naprawdę, jeśli on nie jest w stanie rozwiązać jakiegoś problemu, to on wtedy dopytuje, szuka. Jeżeli potrzebujemy psychologa, dla siebie czy dziecka, to ten psycholog też jest.

Pojawiła się taka dyskusja: "Nie odbierać dzieci biologicznym rodzicom". W pewnym momencie miałam wrażenie, że różne służby były niechętne do podejmowania takich decyzji, z tego rodziły się też tragedie różnych dzieci. Jak Pani patrzy na to, że czasem nie ma wyjścia, że trzeba podjąć taką decyzję, że Kamila można było uratować?

- Kamil jest dla mnie takim mocnym symbolem tego, co się dzieje z tymi dziećmi. Bo on nie jest jedynym dzieckiem, który mieszkał pod jednym dachem ze zwyrodnialcem. Takich dzieci w Polsce, w Gdańsku, jest naprawdę dużo. Uważam, że lepiej to dziecko zabezpieczyć tu i teraz, na tydzień, dwa, i dać mamie szansę wykazania, że urzędnicy, policja, sąd pomylili się, niż czekać na kolejną tragedię. To nie jest tak, że sąd szybko odbiera dziecko. Sprawa Kamila pokazuje, że ten proces jest naprawdę długi.

Co by Pani powiedziała tym wszystkim rodzinom, które się zastanawiają, ale trochę łamią, boją...

- Bójcie się, bo jest się czego bać, ale na tym nie poprzestawajcie. Przyjdźcie, zapytajcie, dowiedzcie się. Jeżeli macie w sobie tę iskierkę, która się rodzi, to za chwilę może ona stać się płomieniem. Możecie się zdecydować na jedno dziecko, ale też na piątkę, na niemowlę, to jest już wasza decyzja. To nie jest tak, że dzwoni koordynator i mówi, że jest do przyjęcia dziecko.

OBEJRZYJCIE CAŁĄ ROZMOWĘ AGNIESZKI MICHAJŁOW Z JANINĄ WIŚNIEWSKĄ

TV

Obrona Westerplatte – pierwsze starcie II wojny. Rozmowa z dr. Janem Szkudlińskim