• Start
  • Wiadomości
  • 30 lat samorządu terytorialnego. 27 maja 1990 roku - dzień, w którym zaczęła się lepsza Polska 

30 lat samorządu terytorialnego. 27 maja 1990 roku - dzień, w którym zaczęła się lepsza Polska 

Odrodzenie w Polsce samorządu terytorialnego miało dwa cele: zerwanie z absurdalną niegospodarnością PRL na poziomie lokalnym i budowę społeczeństwa obywatelskiego. W niedzielę, 27 maja 1990 roku Polacy po raz pierwszy poszli wybrać radnych w swoich gminach. Osoby urodzone już po upadku komunizmu mogą dzisiaj mieć kłopot z uświadomieniem sobie, jak bardzo samorządy zmieniły nasz kraj na lepsze w ciągu trzech dekad. 
27.05.2020
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
27 maja 1990 r. - para młodych gdańszczan za chwilę przystąpi do głosowania w lokalu wyborczym. Były to pierwsze wolne wybory w powojennej Polsce. W całym kraju tego dnia wybrano prawie 52 tysiące radnych. W Gdańsku była to zarazem manifestacja poparcia dla drużyny Lecha Wałęsy - wśród 60 radnych tylko jeden nie należał do Komitetów Obywatelskich
27 maja 1990 r. - para młodych gdańszczan za chwilę przystąpi do głosowania w lokalu wyborczym. Były to pierwsze wolne wybory w powojennej Polsce. W całym kraju tego dnia wybrano prawie 52 tysiące radnych. W Gdańsku była to zarazem manifestacja poparcia dla drużyny Lecha Wałęsy - wśród 60 radnych tylko jeden nie należał do Komitetów Obywatelskich
Fot. Zbigniew Kosycarz / KFP

 

W PRL gminy istniały, ale życia samorządowego nie było, bowiem mieszkańcy nie mieli możliwości wskazania swoich reprezentantów w wyborach. Gminami kierowali urzędnicy, mianowani przez wszechwładną Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Byli to z reguły ludzie niekompetentni, zakorzenieni w strukturach władzy, ale nie w społeczności lokalnej. W prywatnych rozmowach mechanizm ich kariery opisywano, z pewną dozą złośliwości, jako “zasadę BMW” - bierny, mierny, ale wierny. Polityka kadrowa PZPR przynosiła najczęściej opłakane skutki, co przejawiało się w źle funkcjonującej, przestarzałej i coraz bardziej zdegradowanej infrastrukturze. Pieniędzy przydzielanych gminom przez peerelowski rząd było mało - w nasilającym się kryzysie gospodarczym lat ‘80 jeszcze mniej - ale i te w znacznej części marnotrawiono. 

Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że w system “komuny” była wpisana uciążliwość życia na poziomie społecznym - szarość i bylejakość. Osoby urodzone jeszcze w epoce Gierka dobrze pamiętają niedostateczne zaopatrzenie sklepów, marnowanie czasu w kolejkach po atrakcyjniejsze towary, a w latach ‘80 - nawet po chleb. Łatwiej zapomnieć o źle wybudowanych i coraz bardziej dziurawych drogach, koślawych ulicznych chodnikach, na których dosłownie można było się z łatwością potknąć i przewrócić. Nie mniej uciążliwe było jeżdżenie zdezelowanymi autobusami i tramwajami, tym bardziej, że było ich zbyt mało, a do tego kursowały nie trzymając się rozkładów jazdy. Fatalne były zaniedbania w gospodarowaniu zasobami mieszkaniowymi - domy, odebrane po wojnie przez komunistów prywatnym właścicielom, przez dekady nie były remontowane i popadały w ruinę. Wpływało to na kształtowanie postaw społecznych: gdy przeciekał dach w kamienicy, na suficie w mieszkaniach tworzył się grzyb, ale reakcja lokatorów była zwykle roszczeniowa - “niech administracja przyjdzie i naprawi”. Administracja najczęściej nie interweniowała miesiącami, a gdy w końcu dach naprawiono, marne było zarówno wykonanie, jak i jakość użytych materiałów. To też łatwo rozmywa się w niepamięci, podobnie jak poczucie beznadziei, braku życiowych perspektyw i marzenie o emigracji na Zachód, który był krainą wolności i normalności. Wyjechały setki tysięcy, zazwyczaj młodych, aktywnych, nastawionych na rozwój Polaków. 

Wiarą, że przyjdzie czas na zmiany żyły wówczas nieliczne grupki opozycyjnych intelektualistów. W środowisku KOR (Komitet Obrony Robotników) sformułowano hasło walki o społeczeństwo obywatelskie. Jednym z głównych postulatów była samoorganizacja jako droga przeciwstawienia się narzuconemu ustrojowi politycznemu. Była to idea, którą najlepiej wyrażały słowa jednego z liderów KOR, Jacka Kuronia: “Nie palcie komitetów, ale zakładajcie własne”. Sześć lat po Grudniu 1970 roku - podłożeniu przez protestujących robotników ognia w gmachu KW PZPR w Gdańsku, i masakrze ludności cywilnej do której wtedy doszło na Wybrzeżu, był to jedyny pozytywny program, który dawał nadzieję. 

 

Sierpień - pierwsza przymiarka

Bunt społeczny, który wybuchł w Stoczni Gdańskiej i rozlał się na całą Polskę latem 1980 roku niósł w sobie także ideę odrodzenia samorządu - co zbyt rzadko zauważane jest przez badaczy tego okresy. Nie łudzono się, że komuniści dopuszczą “Solidarność” do rządzenia Polską na poziomie centralnym, ale przejęcie władzy na poziomie zakładów pracy i wspólnot lokalnych wydawało się realne. 

Ta idea miała swoich prekursorów. Jednym z nich był Lech Bądkowski, gdański pisarz i publicysta, działacz kaszubski, który już w latach ‘70 widział w odrodzeniu samorządności sposób na uruchomienie energii społecznej. Podczas strajku w Stoczni Gdańskiej, Lech Bądkowski dołączył do Lecha Wałęsy, został jego pierwszym rzecznikiem prasowym i członkiem grupy negocjującej z rządem Porozumienia Gdańskie w zakresie gwarancji wolności słowa w Polsce. Publicystycznym wyrazem poglądów Lecha Bądkowskiego stała się rubryka “Samorządność”, którą redagował od września 1980 r. w “Dzienniku Bałtyckim”. Rok po podpisaniu Porozumień Sierpniowych otrzymał od Lecha Wałęsy pełnomocnictwo do utworzenia tygodnika na bazie rubryki “Samorządność”. Nazwy nie zmieniono. Redaktor naczelny “Tygodnika Samorządność”, Lech Bądkowski, skupił wokół siebie grono dziennikarzy, którzy za cel stawiali sobie opisanie społecznych - oddolnych - inicjatyw, siłą rzeczy trafiających na opór peerelowskiej biurokracji. PZPR zazdrośnie broniła swojego monopolu na rządzenie w kraju. Jeden z autorów “Tygodnika Samorządność”, dziś znany literat, Mariusz Wilk pisał: “Styl tego myślania jest zadziwiająco niewrażliwy na wszelkie krytyki ze strony teoretyków samorządu, którzy wielokrotnie podkreślali, iż interesy aparatu państwowego są sprzeczne z interesami społecznymi i - że właśnie formą obrony społeczeństwa przed dominacją tego aparatu jest samorząd”.

 

Tygodnik Samorządność - strona tytułowa wydawanego w Gdańsku pisma, którego redaktorem naczelnym był Lech Bądkowski. Do wprowadzenia stanu wojennego ukazały się zaledwie trzy numery
Tygodnik Samorządność - strona tytułowa wydawanego w Gdańsku pisma, którego redaktorem naczelnym był Lech Bądkowski. Do wprowadzenia stanu wojennego ukazały się zaledwie trzy numery

 

Do stanu wojennego ukazały się trzy numery “Tygodnika Samorządność”. Potem udało się też przygotować czwarty, ale nie miał on już szans ukazać się w oficjalnym obiegu. Lech Bądkowski zmarł w 1984 roku, nie dane mu było zobaczyć, jak marzenia o polskiej samorządności zaczęły spełniać się po upadku PRL, na początku lat ‘90.

Więcej szczęścia miał warszawski urbanista i ekonomista, prof. Jerzy Regulski, który stał się jednym z “ojców-założycieli” odrodzonej samorządności w Polsce. Po latach wspominał: “Podpisanie porozumień sierpniowych wywołało powszechny entuzjazm. Ale problemy z rejestracją Związku wykazały, że system nie myśli o poddaniu się. Historycy koncentrują dziś uwagę na ówczesnych konfliktach, zmianach prawa i instytucji. Tymczasem mnie się wydaje, że równie ważne, a może i ważniejsze, były zmiany, które zachodziły w naszych umysłach. Bo one decydowały o zachowaniach”. 

Poczucie wolności, jakie było w Polsce przez kilkanaście miesięcy po Sierpniu, ośmieliło wielu do rozmyślań na temat przejmowania przez ludzi “Solidarności” realnej władzy na poziomie lokalnym. 

 

HISTORIA 30 LAT GDAŃSKIEGO SAMORZĄDU OPOWIEDZIANA ZDJĘCIAMI:

 

Ówczesne zaplecze ideowe Jerzy Regulski opisuje tak: “Samorządność została pomyślana jako program moralnej przebudowy społeczeństwa, uczynienia z niego wspólnoty opartej na bezpośrednich, autentycznych więziach, przeciwstawionej wyalienowanemu państwu i administracji partyjno-rządowej”. W wydaniu “Solidarności”, samorząd terytorialny miał być elementem Samorządnej Rzeczypospolitej, w której główną rolę zarezerwowano dla samorządu pracowniczego.   

Jerzy Regulski: “Myśl polityczną kształtował więc w znacznym stopniu syndrom antypaństwowy - państwo było narzędziem władzy, ze swej natury obcym i wrogim. (...) W tym sposobie myślenia można się dopatrywać nawiązań do idei pracy u podstaw sprzed 100 lat jako drogi do walki z zaborcą. Jego konsekwencją była niechęć do wszelkich form głębszej refleksji ustrojowej, co zaowocowało brakiem jakichkolwiek poważnych studiów nad reformą państwa, a w efekcie - zupełnym nieprzygotowaniem elit opozycji do przejęcia władzy 10 lat później”.

Jednak fundamentalne znaczenie miało to, że hasło samorządności zaczęło torować sobie drogę do myślenia o polskiej rzeczywistości. We wrześniu 1981 r. odbywający się w gdańskiej Hali Olivia I Zjazd NSZZ “Solidarność” umieścił postulat odbudowy samorządu terytorialnego w programowym dokumencie Związku “Samorządna Rzeczpospolita”.

 

Stan wojenny i co dalej?

Problem polegał na tym, że w PRL mało kto wiedział na czym rzeczywisty samorząd polega. Pokolenie, które miało doświadczenie samorządowe z lat międzywojennych, praktycznie już przeminęło. Ci, którzy mieli o tym jakieś pojęcie, byli już niemłodzi i bardzo nieliczni - w tym prof. Adam Ginsbert-Gebert i prof. Witold Dowgint-Nieciuński. Niewiele mogli pomóc. W tej sytuacji wymyślanie polskiego samorządu od nowa wzięło na siebie wąskie środowiska naukowe, skupione wokół entuzjastów tej idei w Warszawie i Katowicach. Do pierwszych należeli Jerzy Regulski i Michał Kulesza, do drugich - prof. Walerian Pańka, który koncentrował się na samorządzie wiejskim. Wszyscy trzej mieli w następnych latach stworzyć intelektualny fundament polskiego samorządu, łącznie z potrzebnym prawodawstwem. Co ciekawe, zainteresowanie pracą środowiska warszawskiego wykazały władze PRL - w październiku 1981 r. zorganizowano konferencję na temat samorządu w Jadwisinie, w której uczestniczyli przedstawiciele administracji centralnej i wojewodowie. 

Wszystko skończyło się nagle, 13 grudnia 1981 r., z chwilą wprowadzenia stanu wojennego.

Kolejne lata były stracone dla całego społeczeństwa, w Polsce rządzonej przez reżim Jaruzelskiego nikt nie miał głowy do zajmowania się ideą samorządu. 

Gdy w drugiej połowie roku 1988 peerelowski gorset zaczął się z wolna rozluźniać, nikt ze znaczących polityków obozu solidarnościowego nie postrzegał samorządu jako sprawy priorytetowej. Jednak w ciągu kolejnych miesięcy wśród liderów demokratycznej opozycji zaczęła dojrzewać myśl, że “skoro musimy pogodzić się z dominacją komunistów w rządzie, władze lokalne powinny być domeną demokratycznie wybranego samorządu”.

Jak wspomina Jerzy Regulski, kluczowym momentem było włączenie tematyki samorządowej do obrad Okrągłego Stołu. Miało to miejsce w parafii św. Brygidy w Gdańsku, podczas spotkania członków Komitetu Obywatelskiego z Lechem Wałęsą. Trwały przygotowania do Okrągłego Stołu. Ze stroną rządową kontaktowano się telefonicznie, rozmówcą Tadeusza Mazowieckiego był Stanisław Ciosek. Warszawa zgodziła się, by temat samorządu terytorialnego został włączony do Podzespołu ds. Stowarzyszeń i Samorządu Terytorialnego w ramach Zespołu ds. Reform Politycznych. Temat w zasadzie został rządowi wepchnięty na siłę, ale dzięki temu Jerzy Regulski odzyskał wiarę, że dotychczasowa praca jego środowiska może w końcu zostać podjęta na nowo i przynieść dobre owoce.

 

Reforma samorządowa z 1990 roku spełniła nadzieje pokładane w niej przez idealistów z czasów pierwszej Solidarności: mieszkańcy gmin w wyborach wskazują swoich gospodarzy, budowane są więzi społeczeństwa obywatelskiego. Nz. radni Miasta Gdańska z prezydentem Pawłem Adamowiczem przed Nowym Ratuszem. Gdańsk należy do przodujących samorządów kraju
Reforma samorządowa z 1990 roku spełniła nadzieje pokładane w niej przez idealistów z czasów pierwszej Solidarności: mieszkańcy gmin w wyborach wskazują swoich gospodarzy, budowane są więzi społeczeństwa obywatelskiego. Nz. radni Miasta Gdańska z prezydentem Pawłem Adamowiczem przed Nowym Ratuszem. Gdańsk należy do przodujących samorządów kraju
Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

 

Przełomem było utworzenie rządu Tadeusza Mazowieckiego. 1 października 1989 r. Jerzy Regulski wszedł do Urzędu Rady Ministrów.

“Dostałem, gabinet, sekretarkę, kierowcę i… miałem zbudować samorząd” - zapisał we wspomnieniach. 

Obliczyli, że na przygotowanie reformy samorządowej potrzebują dwóch lat, a najmniej osiemnastu miesięcy. Okazało się, że musi na to wystarczyć osiem miesięcy. Wpływ na to miał narastający konflikt między Lechem Wałęsą i Tadeuszem Mazowieckim. W styczniu 1990 r. Wałęsa oskarżył rząd o zwlekanie i nieróbstwo, po czym wezwał do niezwłocznego przeprowadzenia wyborów samorządowych. Tydzień później premier Mazowiecki ogłosił termin na 27 maja.

Jerzy Regulski: “Nasz cel stanowiło wprowadzenie nowego systemu w ciągu kilku miesięcy. (...) Wbrew temu, co dzisiaj mówią niektórzy politycy, nie startowaliśmy w całkowicie pustej przestrzeni. Państwo istniało i działało. Istniała wykształcona rutyna i nawyki, istniała mentalność społeczna, której nie można zmienić ani w ciągu jednego dnia, ani też jedynie przepisem prawnym. Z góry założyliśmy, że będzie to długi proces. O tym, jak on będzie przebiegać, zdecydują nie ci, którzy reformę programują, ale ta masa obywateli, która w nowych strukturach będzie działać” (...).  

 

Prawdziwy koniec PRL-u

Pośpiech był wówczas potrzebą chwili. Ludzie widzieli, że PRL się rozsypuje jak domek z kart, a jednocześnie terenowe struktury komunistycznej władzy trwały, jakby nic się nie stało. Skutkowało to niezadowoleniem społecznym. Przygotowania do wyborów samorządowych rozpoczęły się jeszcze zanim sejm zatwierdził odpowiednie regulacje prawno-ustrojowe. Ostatecznie potrzebny do tego pakiet ustaw uchwalony został 8 marca 1990 r. Likwidowano peerelowskie rady narodowe i w ich miejsce ustanawiano samorząd terytorialny. 

Wybory samorządowe 27 maja były jednocześnie pierwszymi wolnymi wyborami w powojennej Polsce. 

 

Sesje Rady Miasta Gdańska do 1999 r. odbywały się w sali 107 Urzędu Miejskiego. Od tamtego czasu RMG ma osobną siedzibę w Nowym Ratuszu i tam radni odbywają sesje
Sesje Rady Miasta Gdańska do 1999 r. odbywały się w sali 107 Urzędu Miejskiego. Od tamtego czasu RMG ma osobną siedzibę w Nowym Ratuszu i tam radni odbywają sesje

 

Był to rzeczywisty koniec PRL. Dla administracji publicznej utworzenie samorządu terytorialnego było tym, czym dla gospodarki wprowadzenie planu Balcerowicza. 

Za jednym zamachem łamano pięć monopoli państwa komunistycznego.

  • Monopol polityczny został przełamany dzięki pierwszym wolnym wyborom
  • Monopol władzy zniknął wraz z zastąpieniem jednolitej administracji państwowej PRL przez administrację dualistyczną - rządową i samorządowa
  • Monopol własności przestał istnieć z chwilą nadania gminom osobowości prawnej i przekazania im majątku państwowego, znajdującego się na ich terenie
  • Monopol finansowy został złamany przez usamodzielnienie finansowania gmin, które w czasach PRL działały w ramach budżetu państwa i były od niego całkowicie uzależnione
  • Monopol na tworzenie administracji upadł, gdy samorządy przejęły pracowników dotąd zatrudnianych przez państwo

Na zakończenie jeszcze jeden fragment ze wspomnień Jerzego Regulskiego: “Sukces reform zależał od osób, które w tych nowych ramach zaczną działać. Ustrój więc trzeba było tworzyć dla takich ludzi, jacy w Polsce istnieli. I to nie tych najlepszych, tylko dla przeciętnych. Bo samorząd jest taki, jaki jest naród. A więc trzeba było mieć od początku świadomość, że to nie aniołowie będą zarządzali gminami. Trzeba było tworzyć ustrój zrozumiały dla ludzi, uwzględniający ich nawyki i poziom wiedzy. Nie można było importować modelu wytworzonego gdzie indziej, przyjęty model powinien nawiązywać do polskich tradycji i wytworzonych już sposobów postępowania”. 

 

30 lat samorządu terytorialnego. Zobacz pełną listę radnych, prezydentów i ich zastępców

TV

Alia - nowa żyrafa w gdańskim zoo