Donald Tusk przyjechał do MIIWŚ około godz. 14 i został do godziny 17. Najpierw - jak relacjonuje były wicedyrektor Janusz Marszalec - Tusk spotkał się z twórcami wystawy: Marszalcem, drugim wicedyrektorem, już zwolnionym, Piotrem M. Majewskim oraz prof. Rafałem Wnukiem, byłym kierownikiem działu naukowego (na wypowiedzeniu).
Marszalec: - Tusk podziękował twórcom wystawy, nam oraz naszym koleżankom i kolegom. Potem zwiedził wystawę. Był poruszony tym, co zobaczył. Mówił, że jeszcze tu wróci.
Marszalec dodaje, że on i inni pracownicy MIIWŚ podziękowali z kolei Donaldowi Tuskowi, że jako ówczesny premier miał odwagę przeznaczyć na budowę muzeum środki publiczne i zrealizować ten wizjonerski projekt. - Zrobił to bez ingerowania w kształt wystawy, dał nam dużą swobodę realizacji - powiedział Janusz Marszalec.
Przypomnijmy, że Donald Tusk podjął decyzję o budowie MIIWŚ po tym, jak w 2008 roku przeczytał artykuł prof. Pawła Machcewicza, który wyszedł z wizją i ideą budowy w Gdańsku takiej właśnie placówki.
Później, bo w 2012 roku, Tusk wmurował kamień węgielny pod budowę siedziby muzeum.
Po dojściu do władzy PiS zarzucił dyrektorowi Machcewiczowi, że ten jest "człowiekiem Tuska". Machcewicz bronił się przed zarzutami prawicy, mówiąc: - Nie jestem członkiem żadnej partii politycznej, nie utrzymuję kontaktów towarzyskich z działaczami PO, jestem historykiem. Tak, byłem doradcą premiera RP ds. budowy MIIWŚ i nie uważam tego za powód do wstydu. Nie doradzałem premierowi Tuskowi w żadnych innych sprawach.
Tymczasem z MIIWŚ odchodzą, bądź są zwalniani, kolejni pracownicy. Po prof. Rafale Wnuku (KUL), kierowniku działu naukowego, odeszła także Anna Kądziela-Grubman, szefowa działu promocji.
Z naszych wyliczeń wynika, że straty finansowe MIIWŚ z powodu rozdawania przez trzy dni biletów za darmo (MIIWŚ przez kilka dni nie miało numeru NIP) mogły wynieść około 50-60 tysięcy złotych.