Uchodźcy i imigranci. Gdańsk ma już prawie gotowy plan

Gdańsk przygotowując swój model integracji imigrantów i uchodźców wzoruje się na sprawdzonych działaniach europejskich. O naukach płynących z podróży studyjnych po miastach Europy oraz o miejscu Gdańska w polityce migracyjnej Polski rozmawiamy z Piotrem Olechem, zastępcą dyrektora Wydziału Rozwoju Społecznego UMG ds. integracji społecznej.
10.12.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Piotr Olech

Izabela Biała: Gdańscy urzędnicy zajmujący się tematyką integracji obcokrajowców odwiedzili w ostatnim czasie Oslo, Bremę i Gandawę. Dlaczego akurat te miasta?

Piotr Olech: - Współpracę międzynarodową w zakresie polityki integracji imigrantów zaczęliśmy od pogłębienia relacji w ramach EUROCITIES. Jest to zrzeszenie największych miast europejskich - w każdym z nich żyje ponad 250 tys. mieszkańców. W ramach zrzeszenia funkcjonuje Forum Spraw Społecznych, które skupia m.in. grupę ponad 30 miast najbardziej doświadczonych w zakresie polityki integracyjnej migrantów. Dołączyliśmy do tego grona, dzięki temu mamy bardzo dobry przegląd polityki migracyjnej w całej Europie. Podczas obrad FSS EUROCITIES w Gandawie, zainspirowani wystąpieniem delegatów z Oslo, postanowiliśmy odwiedzić właśnie stolicę Norwegii, która jest jednym z liderów integracji cudzoziemców w Europie. Pojechaliśmy tam na wizytę studyjną.

W międzyczasie Brema, partnerskie miasto Gdańska, zaprosiła nas do siebie, żeby podzielić się swoimi doświadczeniami. W trakcie pracy nad gdańskim modelem integracji imigrantów intensywnie korzystamy z wieloletnich doświadczeń tych miast.

Poza tym na spotkaniu EUROCITIES złożyliśmy aplikację do projektu europejskiego pn. “ImpleMentoring”. Dzięki temu kilka doświadczonych miast europejskich będzie mogło mentorować Gdańskowi w procesie wdrażania naszych planów w życie. Jesteśmy drugim, po Lublinie, miastem Polski, które weźmie udział w tym programie.

Spotkanie uczestników Forum Spraw Społecznych EUROCITIES w Gandawie

Jakie są pańskie refleksje po wizytach w Oslo i Bremie?

- W norweskim wielokulturowym społeczeństwie, którego zręby powstawały już w latach 70.tych, “integracja imigrantów” nie funkcjonuje już jako oddzielne pojęcie. Jest ona po prostu częścią codziennej polityki: społecznej, edukacyjnej, kulturalnej, komunalnej; fragmentem integracji w ogóle.

My w Gdańsku mówimy w tej chwili o integracji imigrantów jak o jakimś dodatkowym, nowym działaniu. I z tej różnicy w pojmowaniu miejsca integracji obcokrajowców w polityce społecznej wypływa dla nas nauka, że integracja imigrantów jest wypadkową integracji społecznej jako całości. Na ile my, jako społeczeństwo polskie jesteśmy wykluczający w ogóle? Na ile integrujemy ludzi biednych, niepełnosprawnych, starszych, bezdomnych?

W naszej dyskusji o imigrantach trzeba częściej mówić o zwykłych, codziennych sytuacjach. Czy ja jako sąsiad jestem gotów przywitać Syryjczyka, który zamieszka w mojej kamienicy? Czy moje dzieci w szkole będą się przyjaźnić z cudzoziemskimi uczniami? Czy jako pracodawca dałbym pracę uchodźcy?

Brema. W magazynach zaadaptowanych na potrzeby mieszkań dla uchodźców przestrzeń została podzielona na quasi pokoje.

Rozumiem, że w Bremie nikt już sobie dziś takich pytań stawiać nie musi.

- Niemcy bardzo pragmatycznie podchodzą do kryzysu imigracyjnego, z którym przyszło im się zmierzyć. Nie lamentują, tylko po prostu podjęli wyzwanie. A my, dzięki ich wieloletnim doświadczeniom, którymi się z nami dzielą, możemy uniknąć ich błędów.


Wobec tego jakich błędów unikniemy w Gdańsku?

- Odgórnego podejścia do tworzenia strategii działania. W powołanym pół roku temu przez prezydenta Pawła Adamowicza zespole ds. modelu integracji imigrantów pracuje ponad 130 osób z wielu instytucji i organizacji, a także nasi gdańscy imigranci. Działamy więc wielosektorowo i oddolnie. Spotykamy się co miesiąc i wszystko wskazuje na to, że w marcu 2016 r. przedstawimy wypracowany przez nas model. Zespół nie zostanie jednak rozwiązany, życie zweryfikuje nasze plany i z pewnością będziemy je modyfikować.

Nasze społeczeństwo dziś jest niemal homogenicznie polskie. Napływ obcokrajowców jest niewielki - oficjalnie zarejestrowanych migrantów jest w Polsce 100 tys., na pewno jest ich więcej, ale to i tak promile ogółu społeczeństwa. Przypomnijmy, że Polska jako całość ma przyjąć siedem tysięcy osób. A Brema, miasto porównywalne wielkością z Gdańskiem tylko w tym roku zarejestrowało ok. 11 tysięcy uchodźców!

Brema. Uchodźcy tymczasowo mieszkają również w namiotach wojskowych.

Obsłużenie takiej fali ludzi to już czysto instytucjonalne wyzwanie. Czy doświadczenia bremeńczyków można przełożyć na naszą przyszłość? W Gdańsku jednorazowo pojawi się pewnie kilkudziesięciu uchodźców.

- Z pewnością powinniśmy mieć dłuższe programy integracyjne, jak w Niemczech. Ogólnopolski Indywidualny Program Integracji trwa zaledwie rok. Ale Gdańsk jako samorząd, we współpracy z organizacjami pozarządowymi, ma możliwość rozbudowania go i chcemy to zrobić, opierając się w dużej mierze o środki zewnętrzne. Przede wszystkim korzystając z unijnego Funduszu Azyl, Migracja i Integracja.

Wracając do naszego pobytu w Gandawie. Zainspirował nas tam ciekawy program pakietu tłumaczeniowego zarządzany przez samorząd. W programie zakontraktowano określoną liczbę “jednostek tłumaczeniowych” na rok, które są do dyspozycji szpitali, urzędów, organizacji pozarządowych. Tłumacze pracują głównie bezpośrednio z ludźmi, czasem zajmują się też przekładem dokumentów.

Wyobraźmy sobie na przykład, że do Gdańska przyjedzie imigrantka w zaawansowanej ciąży, nieznająca języka polskiego i trafi na porodówkę. Wówczas szpital mógłby skorzystać z takiego pakietu, co znacznie ułatwi kontakt obu stronom w tak ważnej sytuacji.

Inspirujące są też prowadzone przez Belgów programy poszukiwania mieszkań na potrzeby imigrantów. Rada Miasta Gdańska przyjęła niedawno uchwałę umożliwiającą zadysponowanie w wyjątkowych okolicznościach bardzo niewielkiej części mieszkań komunalnych na potrzeby uchodźców, ale kompleksowych rozwiązań mieszkaniowych będziemy raczej szukać na rynku wynajmu prywatnego. Chcemy zorganizować system pośrednictwa najmu lokali, w których czynsze byłyby niższe niż na rynku.

Brema. Gdańska delegacja zwiedza jeden z ośrodków dla uchodźców.

W jaki sposób chcecie uzyskać te niższe czynsze? Mają to być lokale o niższym standardzie czy powstanie system dopłat?

- Chcielibyśmy się raczej odwołać do poczucia solidarności gdańszczan, dając jednocześnie właścicielom mieszkań gwarancję, że wynajmujący będzie godny zaufania. Gwarantem byłaby wyspecjalizowana w takim pośrednictwie organizacja pozarządowa wspierana przez magistrat.

Dobrych praktyk, które możemy przenieść na gdański grunt jest naprawdę wiele. Choćby opracowanie pakietów startowych zawierających kompendium informacji dla migrantów. Z doświadczeń naszych imigrantów wynika, że różne instytucje w Gdańsku często powielają swoją pracę nawzajem. Trzeba to wszystko uporządkować.


Jak chcecie to zrobić?

- Jest to jedno ze sztandarowych zadań naszego międzyresortowego zespołu. W pakiecie omówione zostaną m.in.: kwestie uregulowania statusu migranta w Polsce, rynek pracy w Gdańsku i rynek mieszkaniowy, pomoc społeczna i zdrowotna. Muszą się tam znaleźć również informacje o prawach i obowiązkach (choćby o obowiązku szkolnym dla nieletnich), a także o naszej kulturze i normach społecznych.

Warsztat krawiecki w bremeńskim ośrodku dla rodzin.

Czasem mam wrażenie, że informacje o kulturze i normach społecznych Syryjczyków czy Afgańczyków przydałyby się bardziej Polakom opanowanym panicznym strachem przed “obcymi”.

- W naszym społeczeństwie jest bardzo dużo lęku i braku zaufania, choć paradoksalnie - nie czekają nas żadne wielkie wyzwania związane z integracją imigrantów. Ona już się po prostu dzieje. W ciągu kilku lat do Polski przyjechało przecież kilkadziesiąt tysięcy Czeczenów. Mamy w Gdańsku wiele przykładów zintegrowanych obcokrajowców, których traktujemy już jak swoich. Zamiast budować swoje wyobrażenie na dobrych przykładach, których jest mnóstwo, kreujemy nierealną wizję przybyszów, którzy nie będą chcieli się dostosować, będą roszczeniowi i będą próbować rozwalić nasz system wartości i system polityczny. To totalna abstrakcja.

W społeczeństwach, w których odsetek cudzoziemców jest bardzo wysoki, dominują głosy otwartości i postawy przyjazne. Owszem, narastają w Europie różnego rodzaju radykalne ruchy, ale wciąż stanowią one zdecydowaną mniejszość.

Po zamachu w Paryżu raczej nie przestaną narastać...

- Właśnie: zamach. To bardzo boli gdańską społeczność muzułmańską, która wcześniej w Gdańsku czuła się bezpiecznie. W ostatnim czasie meldują coraz więcej przypadków zaczepek i agresji. Coś niepokojącego się dzieje. Z pewnością winien jest też przekaz medialny w Polsce, który jest jednostronny i niepełny. Choćby kwestia zamachu na rynku w Bejrucie, który wydarzył się dzień przed paryskim. Kto o nim w Polsce słyszał? Codziennie w Syrii ginie masa ludzi. Problem migrantów w Turcji, Libanie czy Jordanii, jeśli chodzi o skalę, jest nieporównywalny z europejskim. Wystarczy włączyć CNN, czy BBC by dowiedzieć się więcej, ale trzeba też chcieć to zrobić.

W Bremie byliśmy w kilka dni po zamachu. W tym czasie odbył się masowy marsz poparcia dla migrantów. W każdym ośrodku, który odwiedziliśmy na 100 imigrantów przypadało 120 wolontariuszy, którzy przychodzą tam codziennie. Uczą Syryjczyków niemieckiego, odprowadzają dzieci do szkoły, pomagają w lekcjach, przybliżają swoją kulturę.

Myślę, że i w Gdańsku tak będzie, kiedy przyjadą do nas uchodźcy...

- Też tak myślę. Migranci gdańscy, z którymi pracujemy nad modelem integracji mówią, że bycie obcokrajowcem często jest ich atutem w kontaktach z Polakami, choćby zawodowych. Bo wbrew pozorom jesteśmy narodem otwartym i ciekawym świata.

Już teraz mamy przecież ponad stu wolontariuszy, którzy chcą poświęcić swój czas jako mentorzy imigrantów. Zgłaszają się też ludzie gotowi dać pracę uchodźcom czy podzielić się z nimi mieszkaniem. Zadzwoniła do mnie pani z Finlandii, która odziedziczyła dwa mieszkania w Gdańsku, jedno łącznie z samochodem w garażu. Przekaże je dla uchodźców pod warunkiem, że zaplanujemy proces integracji ludzi, którzy w nich zamieszkają. Chce mieć poczucie, że rodziny które w ten sposób wesprze, będą miały mentora, że dostaną możliwość aktywizacji zawodowej, a ich dzieci pójdą do szkoły. Cieszę się, że stawia nam takie wymagania.

A propos polskiej ciekawości? Czy w Gdańsku mieszkają już Syryjczycy?

- Mamy taką mocno zintegrowaną społeczność. To ludzie, którzy mieszkają tu od 30-35 lat. Są bardzo chętni żeby nas wesprzeć czy to w nauce języka czy w inny sposób. Mamy też kilku młodych Syryjczyków. Dwóch mieszka w Pruszczu Gdańskim, ale korzystają z możliwości, które oferuje Gdańsk. Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek udzieliło im wsparcia informacyjnego i zorganizowało kurs języka polskiego, mają syryjskiego nauczyciela. Trafili też do Centrum Integracji Społecznej, gdzie przechodzą obecnie przygotowanie zawodowe.

Rodzina, która ich przyjęła jest bardzo przyjazna i wspierająca. Jeśli chodzi o zakwaterowanie mieli więc szczęście, ale i tak przechodzą teraz ciężki czas. Pierwsze pół roku w obcym kraju zawsze jest bardzo trudne: nie mam znajomych, nie znam języka, przyjechałem w nieznane, tęsknię za rodziną - to samo przeżywają przecież Polacy na emigracji. I my też, tak jak oni - chcemy być przyjmowani pozytywnie w Norwegii czy Holandii.

Germany is beautiful... Rysunki przedszkolaków uchodźców.

Rozumiem, że Gdańsk, prowadząc już teraz wyjątkowo intensywne w skali kraju działania pod kątem integracji imigrantów, nie będzie unikał przyjmowania uchodźców, a raczej chce ich przyjąć z otwartymi ramionami?

- Na miarę naszych możliwości skutecznego poprowadzenia integracji. Można przyjąć masę ludzi, ale chodzi o to, żeby być im w stanie pomóc. Żeby był to pragmatyczny, dobrze zorganizowany i zarządzany proces.




Szczegółowa relacja z wizyty gdańskich urzędników w Bremie, autorstwa Tomasza Nadolnego p.o. dyrektora Kancelarii Prezydenta Miasta Gdańska dostępna jest TUTAJ.


TV

Gdański zegar spełnia życzenia?