Była zupa, są starlinki
Aleksandra Kamińska, prezes gdańskiej fundacji Zupa na Monciaku, wspomina, że za pierwszym razem pojechała na granicę z Ukrainą z zupą, bo dokładnie tym jej Fundacja zajmowała się w Trójmieście - karmieniem potrzebujących.
- Dlatego nasz pierwszy wyjazd to była zupa, herbata i kanapki dla uchodźców zjeżdżających do Gdańska i na granicę - wspomina Kamińska. - Później zaczęliśmy wozić pomoc humanitarną coraz głębiej w Ukrainie. Aż doszliśmy do wniosku, że wożenie kanapek, kaszy, pampersów to za mało i zaczęliśmy wspierać żołnierzy i medyków na froncie.
Szykowana właśnie podróż to będzie już 36. wyprawa Kamińskiej i zorganizowanego przez Fundację konwoju. Na najgorętsze odcinki frontu - do obwodów donieckiego, charkowskiego i dniepropietrowskiego.
Gdy pytam o konkretne miejscowości, prezeska prosi o niepublikowanie takich danych. - Licho nie śpi, a o nas wiedzą także na ruskim Telegramie - mówi.
Gdańsk - Lwów - front
Każda podróż zaczyna się w Gdańsku, a po kilku dniach konwój kilkunastu furgonetek dojeżdża do Lwowa. Tam dary są przeładowywane do ukraińskiego TIR-a i jadą dalej na front.
Wolontariusze wracają do Gdańska. - Nie mogę ryzykować ich życia - mówi Kamińska. - Ja jadę dalej sama, z ukraińskim kierowcą TIR-a. Na miejscu rozwożę wszystko - z pomocą wojska - autem naszej fundacji.
Pomoc jest celowana. - Dostarczamy pomoc żołnierzom do rąk własnych - mówi Kamińska. - Oni u nas zamawiają to, czego naprawdę potrzebują, my zbieramy pieniądze, kupujemy i z tym do nich jedziemy.
Co to za rzeczy? Kamińska wymienia: detektory dronów, starlinki, opony do aut, generatory prądu, baterie do radia, powerbanki, ogrzewacze chemiczne czy akumulatorowe stacje ładowania. Ale są też czekolady, soki, a nawet karma dla zwierząt.
Przy okazji Kamińska tłumaczy mi, co służy do czego i jak działa: Starlink to mobilne urządzenie które zapewnia internet z satelity wszędzie, również w miejscach bez dostępu do tradycyjnych sieci. Ogrzewacze chemiczne to małe saszetki lub wkłady, które po aktywowaniu (np. potrząśnięciu lub otwarciu opakowania) wytwarzają ciepło w wyniku reakcji chemicznej. Używa się ich do ogrzewania rąk, stóp lub ciała w zimnych warunkach — np. na froncie.
Ruska bomba zmiotła transport w Gdańska
Nadchodzi wschodni mróz
- Nadchodzi zima, czyli najgorszy czas dla walczących - mówi Kamińska. - Zbita ziemia, w której ciężko wykopać okopy, przenikliwy wiatr, prawdziwie wschodni mróz. Na polach marznący ranni czekający na ewakuację. A nad nimi latają metalowe “oczy” ruskich dronów, które patrzą i uderzają. To właśnie drony są główną przeszkodą w ewakuacji rannych i dowiezieniu pomocy.
Lista zimowych zamówień ciągnie się więc dalej. - Potrzeba teraz szczególnie suchych butów, koców, termosów, energetycznych batonów - mówi Kamińska. - Wszystko dostarczamy do rąk własnych. Nic nie ginie, nic nie jest w drodze rozkradane.
Wolontariusze Fundacji jeżdżą z Gdańska z pomocą co około 6 tygodni. Na każdy wyjazd zbierają po około 100 tysięcy zł, ze zbiórek publicznych, ale także od firm.
- Pomocy potrzeba, niestety, coraz więcej, a w Polsce robi się to coraz mniej modne - mówi Kamińska.
Co ma na myśli? - Bardzo trudno ostatnio zebrać pieniądze, bo ruska propaganda rozkręciła się na tyle, że dziennie muszę usuwać z naszej strony na FB po 40 komentarzy - mówi Kamińska. - To są fałszywe cyberkonta. Jeden wielki, kopiowany i powielany hejt na Ukrainę.
Tak po prostu trzeba
Pytam - choć to przecież oczywiste - czy jest jej tam na miejscu ciężko?
Szefowa Zupy na Monciaku wyjaśnia: - Podróżowanie wzdłuż linii frontu jest trudne. Jeżdżę z wojskiem, z bronią, pod siatkami antydronowymi. Wyprawa trwa dwa-trzy tygodnie. Trzeba dojechać do wielu brygad, a często zamykane są drogi. Wczoraj zamknięty został dworzec kolejowy w Kramatorsku, a sytuacja w Pokrowsku jest dramatyczna. A tam - między tym wszystkim - krążę ja i staram się poklepać tych żołnierzy po plecach i powiedzieć, że nie są sami i że mamy dla nich opony, generatory prądu i czekoladę.
Dlaczego Kamińska naraża życie, żeby pomóc Ukraińcom?
- Widząc tych żołnierzy i ich determinację, ciężko jest wrócić do Polski i zapomnieć o nich - wyjaśnia. - Jesteśmy w stanie zebrać w Gdańsku 2,5 tysiąca złotych na generator, dzięki któremu anestezjolog frontowy może pracować. Nie potrafię inaczej. Tak po prostu trzeba się zachowywać.
Pomoc z Gdańska dotarła pod Donieck
Pomagać im to przywilej
Kamińska nie lubi straszyć Polaków wojną:
Nie mówię: “wojna można przyjść także do nas”, bo straszenie nie jest dobrą zachętą do pomocy. Wolę mówić, że ratujemy zdrowie i życie. Nie kupujemy amunicji, kupujemy sprzęt dla medyków. To naprawdę ratuje tam ludzi. Dlatego namawiam do wpłacania każdych, nawet niewielkich sum.
Czego jeszcze potrzebują na najbliższy wyjazd pod koniec listopada?
- Przydałyby nam się dodatkowe busy - mówi Kamińska. - Taki bus w sobotę zostanie w Gdańsku załadowany, dojedzie na obwodnicę Lwowa i tam zostanie rozładowany. W poniedziałek wieczorem będzie już zwrócony właścicielowi w Gdańsku. Busy do 3,5 tony, z możliwością przekroczenia granicy. Losów wojny może nie zmienimy, ale losy ludzi w okopach zimą - już tak.
Na koniec pytam, czy czuje się bohaterką? - Nie, nie jestem bohaterką - zaprzecza stanowczo Kamińska. - Ja tylko służę wsparciem bohaterom. Słucham ich, kibicuję im i obdarowuję ich naszą pomocą. To przywilej, nie bohaterstwo.
KONTO FUNDACJI ZUPA NA MONCIAKU: 70 1140 2004 0000 3102 8286 2597
Kontakt przez Facebooka bądź adres email: zupanamonciaku@gmail.com