Adriana Dadci-Smoliniec: od mistrzyni do trenerki życia

Znakomita gdańska judoczka Adriana Dadci-Smoliniec udowadnia, że sport jest naprawdę dla wszystkich. Razem z mężem Pawłem Smolińcem założyła klub, w którym judo trenować może każdy. Była olimpijka mierzy wysoko - chciałaby, żeby jej zawodnicy zdobywali medale na paraolimpiadzie.
01.05.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Adriana Dadci-Smoliniec

Filozofia judo opiera się na zasadzie: “ustąp aby zwyciężyć”. Słabszy może walczyć z mocniejszym i wygrać walkę wykorzystując błąd przeciwnika lub jego siły na swoją korzyść. Słabszy z mocniejszym? Ta filozofia pasuje idealnie do treningów judo, które prowadzi Adriana Dadci-Smoliniec w Szkole Podstawowej nr 44 na Gdańsku. Kilkunastoosobowa grupa uczestników zajęć “Sport bez barier” jest mocno zróżnicowana wiekowo - najmłodszy zawodnik ma 7 lat, najstarszy - 30. Większość adeptów judo ma zespół Downa, są dzieci z zaburzeniami rozwoju intelektualnego, jest i Wojtek, który ma silną spastyczność kończyn (skutek uszkodzenia układu nerwowego podczas wypadku w dzieciństwie).

Hubert i Ela podczas rozgrzewki.

Oczy z tyłu głowy

- Pani! pani! Jestem! - nastoletni Maciek macha do swojej trenerki już z korytarza, jeszcze zanim przebierze się w dżudokę. Nie może się doczekać zajęć. Treningi w Uczniowskim Klubie Sportowym “Ada Judo Fun” rozpoczęły się w listopadzie 2015 r. Była zawodniczka założyła klub wraz z mężem Pawłem Smolińcem, który tak jak ona, przez 20 lat reprezentował barwy AZS AWFiS Gdańsk.

Żeby opanować kilkunastoosobową grupę niepełnosprawnych dzieciaków, trzeba mieć oczy z tyłu głowy - gdańszczanka najwyraźniej je ma.

- Postawa rei! (ukłon - red.) - zarządza trenerka. - Hadżime! (zaczynamy - red.) Ścieżka zdrowia, dam wam dzisiaj wycisk. Kamil! Nie jesteś na plaży. Brzuszki! Asia, ćwiczymy. Zuzia, chcesz do mamy? To chodź do mnie, ja też jestem mamą. Dobrze Wojtek, doskonale! Przewroty!

- O Boże, pani! - jęczą zmęczeni zawodnicy, ale trenują dalej, a judoczka ani na chwilę nie przestaje ich dopingować. Nie odpuszcza im, ponieważ wie, że są bardzo ambitni i nie chcą żadnej taryfy ulgowej. Jeśli im odpuści to się obrażą. Przecież widzą już siebie w przyszłości, walczących na zawodach, a pewnie nawet i na paraolimpiadzie.

- Paraolimpiada? Dlaczego nie. Za jakiś czas - na pewno! Trenujemy dopiero od pół roku, kilku zawodników przygotowuję powoli do pierwszych zawodów. Wiadomo, że niepełnosprawne dzieci mają różne możliwości, ale staram się dostosować trening do potrzeb każdego z nich - tłumaczy Adriana Dadci-Smoliniec. - Przy odrobinie empatii i zaangażowania jest to jak najbardziej wykonalne. W zamian dostaję od tych dzieciaków mnóstwo energii. Ich radość i starania to dla mnie słodycz na koniec każdego dnia.

Czołganie wzmacnia całe ciało, od lewej: Janek, Bartek, Patryk i Michał. Z tyłu Zosia, Ela i Hubert.


Maćkowi smakuje sportowe życie

Jak do tego doszło, że utytułowana zawodniczka: Mistrzyni Europy, olimpijka, wielokrotna Mistrzyni Polski, podjęła wyzwanie i trenuje nie tylko dzieci zdrowe, ale i niepełnosprawne?

- Główną inspiracją jest dla mnie mój syn. Maciek ma dziecięce porażenie mózgowe, ale niezależnie od stanu zdrowia, zawsze traktowaliśmy go jak każde inne, zdrowe dziecko. Chciałam żeby tak jak jego rodzice, zasmakował sportowego życia - mówi judoczka. - Od dwóch lat, razem z bliźniaczką Amelką, trenuje w sekcji judo mojego macierzystego klubu. Widzę, jak świetnie sobie radzi. Waleczna postawa Maćka utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto pracować z niepełnosprawnymi dzieciakami, które mogą korzystać z mnóstwa różnych terapii, ale nie ma dla nich oferty zajęć stricte sportowych. Wiem jak judo wpływa na organizm, jak kształtuje charakter i siłę - tłumaczy. - To świetna dyscyplina, dająca mnóstwo korzyści na każdym etapie rozwoju. Wzmacnia ciało, wspomaga rozwój emocjonalny, pomaga się przełamać w bezpośrednim kontakcie z drugim człowiekiem. Przez lata kariery zawodniczki zasmakowałam największej przyjemności ze sportu - wygranej, ale także smaku porażki. Przygotowało mnie to na dorosłe życie - uważa Dadci. - Mam nadzieję, że dzieciaki spotykając się na macie, wkręcając w ten sportowy świat, okrzepną, nabiorą pewności siebie i nauczą się też przegrywać - to ich wzmocni w kontakcie ze światem zewnętrznym.

Oczywiście - mistrzyni Europy łatwo było przekonać “kolegów z maty”, żeby przyjęli do drużyny jej Maćka, znają się od lat i (jak mówi) łączy ich nić porozumienia. Zdając sobie sprawę z tego, że dla innych rodziców może to być nieosiągalne, utworzyła własny klub z misją trenowania zwłaszcza osób niepełnosprawnych: dzieci, młodzieży i dorosłych.

Odwagi i inspiracji do podjęcia decyzji dodała jej również rozmowa z Leszkiem Wilkiem - trenerem elbląskiego klubu Sakura, który od ponad dziesięciu lat z sukcesami prowadzi zajęcia judo z niepełnosprawnymi.

Uśmiech Michała - dla takiego uśmiechu warto pracować, twierdzi Adriana Dadci-Smolińska.

Nastolatek na macie

Rodzice niepełnosprawnych judoków mówią, że gdyby ich dzieci nie chciały chodzić na zajęcia, na siłę by ich tam nie zaciągnęli.

- Niech pani spróbuje zmusić nastolatka z zespołem Downa do czegokolwiek. Pani Adriana tak prowadzi trening, że dzieciaki chcą przychodzić na kolejne. Jest niesamowitą osobą, tworzy świetną atmosferę - mówią. - Po raz pierwszy możemy zaoferować naszym dzieciom coś innego niż terapia i rehabilitacja. W Trójmieście nie było dotąd takiej możliwości. Czekamy na złote medale!

- Trening to dla mojego syna czas na spotkanie z rówieśnikami, na niezbędny ruch i na zdrowe współzawodnictwo. Tu wyładowuje nadmiar energii. Do domu wraca wyciszony, zrelaksowany - dodaje Mariola Siedlecka, matka 16.letniego Patryka z zespołem Downa. - Dotrzeć do dzieci takich jak Patryk to ogromna sztuka. Uważam, że umiejętności pani Ady w tym zakresie nie wiążą się wyłącznie z jej rodzicielskimi doświadczeniami z Maćkiem. Jej syn umysłowo rozwija się bardzo dobrze. Nasze dzieci są trudniejsze, są niepełnosprawne również intelektualnie.

A teraz sami - na pierwszym planie Hubert walczy z Maćkiem, dalej Patryk z Wojtkiem, tym razem Tymek z trenerką. Ciekawe, kiedy pojadą na pierwsze zawody?

Własna banda judo

To nie przypadek, że Uczniowski Klub Sportowy “Ada Judo Fun” ma swoją siedzibę w Szkole Podstawowej nr 44 im. Adama Mickiewicza na Przymorzu. Po pierwsze - Amelka i Maciek są jej uczniami (II klasa); po drugie - jest to szkoła integracyjna, więc potencjalnych uczestników zajęć nie brakuje; po trzecie - i to chyba najważniejsze: dyrekcja podstawówki od razu powiedziała “tak”.

- Mogłam tylko przyklasnąć. Bardzo się cieszę, że pani Adriana realizuje swoją wizę właśnie w naszej szkole. Wiedziałam, że to się uda. Dawno już nauczyłam się, że rodzice niepełnosprawnych dzieci, z racji swoich doświadczeń życiowych, mogą wszystko - mówi Katarzyna Sirak, dyrektor SP nr 44. - Ona założyła, że sport jest dla każdego i to prawda! Nawet jeśli nasi uczniowie nie będą odnosić spektakularnych sukcesów, nie szkodzi. Mają własną "bandę", do której przynależą, z którą mogą się identyfikować, to bardzo ważny czynnik integracji społecznej.

Wszyscy chętni uczniowie SP nr 44 korzystają z treningów po lekcjach, w trakcie zajęć świetlicowych. Popołudnia otwarte są dla osób z zewnątrz.

Trenerka w akcji, drużyna pod ścianą (od prawej): Wojtek, Tymek, Hubert, Kamil, Michał, Maciek, Ela i Patryk.

Fan spełnia marzenie

Na początku “majątek” klubu stanowiła składana mata do judo, którą trenerka układała przed każdymi zajęciami na szkolnym korytarzu. W grudniu 2015 r., kiedy widać już było, że judo “się przyjęło”, przy jedynym stole usiadły Katarzyna Sirak, Adriana Dadci-Smoliniec i Agnieszka Mitoraj-Hebel, przewodnicząca Stowarzyszenia “Szkoła dla wszystkich” (skupia rodziców uczniów SP nr 44).

Panie podjęły decyzję, że sekcja potrzebuje własnej sali - koniec z rozkładaniem mat. Szkoła użyczyła klubowi pomieszczenie w piwnicy, które wymagało gruntownego remontu. Rozpoczęły się wspólne poszukiwania sponsora (podstawówka dołożyła pięć tysięcy ze swojego budżetu).

Ostatecznie remontu podjął się Jan Klonowski, właściciel firmy budowlanej i fan pani Ady z czasów jej kariery, od lat wspierający finansowo rehabilitację Maćka. Namówił jeszcze kilka osób, wspólnie zebrali fundusze na materiały i przeprowadzili prace. Szkoła wspomagała ekipę remontową serwując jej obiady.

- To było niesamowite, trafić na tylu ludzi dobrej woli. Na czele z panem Janem, który osobiście nadzorował wszystkie prace i włożył w nie naprawdę dużo serca. Jestem im ogromnie wdzięczna, że pomogli spełnić moje marzenie - opowiada gdańszczanka.

Wymarzony klub judoczki w wakacje na dziesięć dni przeniesie się na Kaszuby. Adriana i Paweł Smolińscy organizują obóz pod znanym już hasłem “Sport bez barier” dla wszystkich chętnych klubowiczów. Dla wielu, jak dla Patryka, będzie to pierwszy w życiu wyjazd bez rodziców. W programie oczywiście judo, ale także pływanie, jazda konna i wycieczki rowerowe.
 

TV

Pracownicy magistratu oddali krew