
Można bez wielkiej przesady stwierdzić, że hrabia otrzymał do wykonania misję samobójczą. Król Stanisław Leszczyński był teściem Ludwika XV, króla Francji i wypróbowanym sojusznikiem Szwecji. Próba odzyskania polskiego tronu w 1733 r. powiodła się dzięki pieniądzom z Paryża, ale na krótko. Doszło do wojny między zwolennikami Leszczyńskiego i konkurencyjnego króla Augusta III Sasa. Tego drugiego wsparła militarnie i politycznie Rosja, sprzymierzona z Austrią.
Leszczyński musiał uciekać z Rzeczypospolitej. 2 października 1733 r. dotarł do silnie ufortyfikowanego Gdańska, gdzie uzyskał ochronę oraz wsparcie ówczesnych władz. Był tutaj dobrze pamiętany z okresu pierwszego królowania w latach 1704 - 1709, obdarzył wówczas miasto przywilejami w zamian za finansowe subwencje, udzielone na potrzeby związane z prowadzeniem wojny północnej.
Wchodzenie między ostrza potężnych szermierzy było wbrew praktyce stosowanej przez gdańszczan od czasów króla Stefana Batorego, która nakazywała czekanie na rozwój wydarzeń i opowiedzenie się po stronie tego kandydata do polskiego tronu, który pierwszy dokona aktu koronacji. Tym razem Gdańsk zdecydował się na ryzyko, podyktowane dość świeżymi doświadczeniami miasta na ówczesnej arenie polityki międzynarodowej. W roku 1697 gdańszczanie nie poparli księcia Contiego jako kandydata do tronu Rzeczpospolitej, zgłoszonego przez Francję. Skończyło się to dla miasta restrykcjami wprowadzonymi przez króla Ludwika XIV. Francja była wówczas wielkim mocarstwem, nie zostawiała bezkarnie lekceważenia swoich interesów.
Nowa tablica pamiątkowa w mieście. Przy kościele św. Elżbiety odsłonił ją konsul Węgier
Leszczyński czeka - Gdańsk razem z nim
Opowiedzenie się po stronie Stanisława Leszczyńskiego miało poważne konsekwencje. Armia rosyjska ruszyła na Gdańsk. Władze miasta jesienią 1733 r. przeprowadziły w pilnym trybie przygotowania do obrony - wzmocniono i rozbudowano fortyfikacje. Rosjanie podeszli pod Gdańsk w styczniu 1734 r., wkrótce zażądali kapitulacji miasta i wydania Stanisława Leszczyńskiego. Miasto odrzuciło to ultimatum - rozpoczęło się oblężenie.

Gdańsk, podobnie jak Leszczyński, liczył na odsiecz wojsk Ludwika XV. Nadzieje te wzmacniało polityczne przedstawicielstwo Francji, która miała w Gdańsku swojego ambasadora - hrabiego Antoina-Felixa de Montiego. Czas jednak mijał, a sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Miasto miało do dyspozycji 6,5 tys. żołnierzy, wspieranych przez 8 tys. uzbrojonych mieszczan. Wojska rosyjskie liczyły co najmniej 40 tys. ludzi. Pod koniec kwietnia dostarczono im 64 armaty - rozpoczął się regularny ostrzał Gdańska z pobliskich wzgórz.
Francuzi podjęli dwie próby udzielenia pomocy Leszczyńskiemu, obie w maju. Najpierw przypłynęło 1500 żołnierzy, ale wycofali się bez walki, widząc przewagę nieprzyjaciela.
Następnie Francja przysłała drogą morską 2,5 tys. żołnierzy, którzy 24 maja wylądowali na Westerplatte. Ta liczba i tak nie była w stanie pomóc miastu. Tym razem jednak Francuzi podjęli próbę przebicia się do Gdańsk przez kordon rosyjskich wojsk oblężniczych. Doliczono się potem 96 poległych i 112 rannych Francuzów.
Od Garnizonu Gdańskiego do Hobbita. Bezpośredni przodkowie Tolkiena żyli w Gdańsku
Nieostrożny i nadgorliwy hrabia de Plélo
Dowódca francuskiego korpusu był w randze pułkownika. Nazywał się Louis Robert Hippolyte de Bréhan, hrabia de Plélo. Pochodził z Rennes. Był francuskim wojskowym, dowódcą pułku. Za namową wpływowego szwagra, ministra Jeana Frederica Phelypeaux, hrabiego de Maurepas, wstąpił do służby dyplomatycznej. W roku 1729 został ambasadorem w Kopenhadze. Był doświadczonym oficerem i dyplomatą w mieście portowym, które - z punktu widzenia francuskiego monarchy - najlepiej nadawało się do wysłania odsieczy obleganemu w Gdańsku teściowi.
Hrabia de Plélo nie uczestniczył osobiście w pierwszej wyprawie, która zakończyła się fiaskiem bez podjęcia walki. Pozostał wtedy w Kopenhadze. Niepowodzenie musiało być dla niego zawstydzające, groźne dla dobrego imienia i dalszego przebiegu kariery. Tak więc, stanął osobiście na czele drugiej wyprawy.
27 maja oddziały francuskie od strony Westerplatte podjęły próbę przedarcia się do Gdańska przez rosyjskie umocnienia.
Według pamiętników markiza d’Argenson, który już w 1720 r. był generałem-porucznikiem armii królewskiej: “Hrabia de Plélo dowodził trzema batalionami (ok. tysiąc pięćset żołnierzy), usiłując bronić miasta, ale ze względu na ogromną przewagę Moskali, blisko trzydzieści tysięcy nieprzyjaciół, nie było szans na powodzenie. Pomimo tego, hrabia de Plélo walczył dzielnie do końca. Mimo ran, ociekając krwią, trzykrotnie prowadził atak, próbując podnieść na duchu naszych żołnierzy, którzy widzieli bezsens dalszej walki. Zginął po odniesieniu piętnastu ran”.
Nie wiadomo, na ile markiz d’Argenson upiększył wizerunek poległego oficera. Być może przemilczał jedynie okoliczności śmierci. Według źródeł z epoki, gdy atak się załamał, Francuzi zaczęli się wycofywać w popłochu. Hrabia de Plélo próbował opanować sytuację. Usiłował zatrzymać uciekających żołnierzy i został zastrzelony przez... jednego ze swoich podkomendnych - grenadiera, który nie chciał podporządkować się samobójczym rozkazom dowódcy.
Strona francuska oficjalnie stwierdziła, że hrabia zginął wskutek swojej nieostrożności i nadgorliwości. Rosjanie wydali zwłoki. Pogrzeb odbył się w Bretanii, skąd pochodził brawurowy oficer. W chwili śmierci miał 35 lat.
Gdańsk na kolanach, Leszczyński - ucieka
Dziś można tylko spekulować co powodowało hrabią de Plélo. Na pewno rozumiał, że te 2,5 tys. żołnierzy nie da rady przeciwko rosyjskiemu oblężeniu. Był to czas, gdy w systemie etycznym szlachty i oficerów karierę zaczęła robić świecka idea honoru. De Plélo prawdopodobnie nie wyobrażał sobie, że mógłby wrócić do Francji jako dowódca nieudanej misji. Miał wszak pomóc Stanisławowi Leszczyńskiemu - teściowi króla Ludwika XV, ojcu królowej Marii.
Francuski korpus po śmierci hrabiego de Plélo nie kwapił się do walki. Skapitulował przed Rosjanami 23 czerwca 1734 r. Dzień później poddała się także Twierdza Wisłoujście. Sytuacja Gdańska stała się beznadziejna.
W nocy z 27 na 28 czerwca Stanisław Leszczyński w przebraniu chłopa wymknął się z miasta i przedostał do Prus. Stamtąd - dotarł do Francji.

Gdańsk przez tydzień negocjował warunki kapitulacji - ostatecznie doszło do niej 9 lipca 1734 r. Istniejąca od przeszło 300 lat republika miejska po raz pierwszy i ostatni w swojej historii doznała porażki i musiała poddać się wojskom nieprzyjaciela.
Wojna o sukcesję polską lat 1733-35 miała daleko idące konsekwencje i - jak wiemy dzisiaj - było zapowiedzią zmierzchu istnienia Rzeczypospolitej. Była też początkiem końca złotych stuleci Gdańska, który był wówczas jeszcze najpotężniejszym miastem w Polsce, "perłą w koronie".
Najpierw podpisano akt kapitulacji, co nastąpiło 9 lipca. Gdańsk uznał elekcję Augusta III na tron Rzeczpospolitej, a także zobowiązał się zapłacić Rosji ogromną kontrybucję w wysokości 1 mln talarów. Dodatkowo rajcy musieli wysłać do Petersburga swoich delegatów - po to, by przeprosili uroczyście carycę Annę.
Gdańskowi przyszło także przełknąć upokorzenie od króla Augusta III. Popierany przez Rosję i Austrię monarcha przybył do Oliwy 19 lipca. Przez tydzień kazał czekać gdańszczanom na audiencję. Delegacja miasta wygłosiła przed monarchą akt przeprosin i złożyła mu hołd. Noga Augusta III nie postała w Gdańsku, mimo zaproszenia - wyjechał z Oliwy 30 lipca.
Ulica i kamień francuskiego hrabiego
Po latach zapomnienia Louis Robert Hippolyte de Bréhan, hrabia de Plélo doczekał się - w 1995 r. - w Gdańsku ulicy swojego imienia, która biegnie przy Basenie Górniczym w Wisłoujściu.

27 maja 2014 r. w pobliżu Twierdzy Wisłoujście odsłonięto pamiątkowy kamień ze stosownym napisem. Od tego czasu, co roku odbywa się tam uroczystość złożenia kwiatów z udziałem przedstawicieli konsulatu honorowego Republiki Francuskiej w Gdańsku, lokalnych władz oraz przedstawicieli Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.