• Start
  • Wiadomości
  • Co Szwedom podoba się w Gdańsku i czemu nie walczą z gender

Co Szwedom podoba się w Gdańsku i czemu nie walczą z gender

Katarzyna Molęda, gdańszczanka, która była konsulem RP w Sztokholmie, napisała książkę „Szwedzi. Ciepło na Północy”. Nam tłumaczy, dlaczego Szwedzi są bardzo otwarci na uchodźców i dlaczego państwo opiekuńcze w szwedzkim wydaniu działa tak dobrze. A także dlaczego powszechny jest tam widok przystojnych tatusiów z wózkami, idących razem na kawę...
16.02.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Katarzyna Molęda - pisarka, dziennikarka, naukowiec - na plaży w Jelitkowie.

Katarzyna Molęda jest autorką książki „Szwedzi. Ciepło na Północy” (wyd. Czarna Owca). Molęda to gdańszczanka, absolwentka skandynawistyki na Uniwersytecie Gdańskim. Była dziennikarką telewizyjną (TVP Info, Polsat), konsulem RP w Szwecji (2007-2011). Jest absolwentką socjologii na Uniwersytecie Sztokholmskim. Pisze o Szwecji do polskich gazet, m.in. do "Polityki"; wypowiada się na ten temat także w polskim radiu i telewizji. 

W swojej książce pisze nie tylko o szwedzkiej polityce społecznej, ale także o szwedzkiej codzienności: co to znaczy, że szwedzkie siłownie i kluby fitness są spółdzielcze; gdzie Szwedzi robią pranie (oczywiście we wspólnych pralniach!); po co urzędy zatrudniają konsultantów językowych (żeby walczyć z niezrozumiałym urzędniczym żargonem!); jaką Szwedzi mają dietę i jaki lek jest u nich najpopularniejszy. Szwecja to bowiem dużo więcej niż tylko IKEA, Abba i Zlatan Ibrahimović. Dla zainteresowanych krajem Trzech Koron „Szwecja. Ciepło na Północy” to lektura obowiązkowa. Oto nasza rozmowa z autorką:

  

Sebastian Łupak: W Gdańsku trwa debata o uchodźcach. Ty w swojej książce piszesz dużo o szwedzkiej tolerancji, solidarności ze słabszymi i chęci niesienia pomocy uchodźcom. Czy niedawne zamknięcie mostu nad Sundem, łączącego Szwecję z Danią, to znak, że to się zmieniło i Szwedzi stają się ksenofobiczni? Nie chcą pomagać innym, odcinają sie od świata?

Katarzyna Molęda: - Chcą pomagać i pomagają. Trwa wręcz pokazowa mobilizacja całego szwedzkiego społeczeństwa obywatelskiego. Organizacje pozarządowe, spontaniczne grupy, kluby sportowe czy osiedlowe - wszyscy włączają się w pomoc uchodźcom. Ludzie przynoszą meble, odzież, wpłacają pieniądze na konta organizacji pomocowych, uczą woluntarystycznie języka szwedzkiego, pomagają w załatwianiu formalności. Kilka tysięcy osób czeka w kolejce, żeby zostać pełnomocnikiem dla nieletnich uchodźców, urzędy nie nadążają z wydawaniem decyzji. Jeśli ktoś chce pomagać regularnie, to może przyjąć zobowiązanie, że będzie spotykać się z uchodźcą raz w tygodniu przy kawie. Można też zaprosić na obiad całą rodzinę, a w kolejnym tygodniu samemu pójść z wizytą do tej rodziny i spróbować ich tradycyjnej kuchni. Te wszystkie działania to nie tylko przykład bezinteresownej troski o innych, ale i rzeczywista pomoc dla służb publicznych, które z trudem radzą sobie z sytuacją.

Skąd więc decyzja o zamknięciu mostu łączącego Szwecję z Danią? Za dużo uchodźców tamtędy przyjechało?

- Decyzja o wprowadzeniu kontroli granicznej nie jest wyrazem ksenofobii, ale obawy, że państwo szwedzkie nie udźwignie tak dużego napływu uchodźców. W ubiegłym roku wnioski o azyl złożyło ponad 160 tysięcy ludzi. Ośrodki dla uchodźców są przepełnione. W wielu gminach brak personelu i miejsc noclegowych. Szwedzi nie mogą zapewnić warunków, które oni sami uważają za godne: azylanci są stłoczeni po kilka osób w jednym pokoju. Czas rozpatrywania wniosku, który trwał zwykle kilka miesięcy, czasem rok, teraz może zabrać nawet dwa-trzy lata. Wprowadzenie kontroli na granicach to objaw swego rodzaju desperacji, przez niektórych pochwalany, przez innych krytykowany. Krytycy uważają, że wystarczyłyby zmiana przepisów i lepsza organizacja; to rozwiązałoby problemy, pozwalając jednocześnie na przyjmowanie wszystkich przybywających do Szwecji. Nie jest tak, że Szwecji nie stać na przyjęcie tych ludzi. Są fundusze, ale brak mieszkań, miejsc w szkołach, urzędników do rozpatrywania wniosków itd. W Europie mieszka 505 milionów ludzi, tymczasem największy ciężar przyjmowania azylantów spada na kilka krajów, w tym 9,5-milionową Szwecję. Szwedzki rząd wielokrotnie podkreślał, że gdyby kraje podzieliły się obciążeniem solidarnie, nikt nie odczułby skutków „kryzysu uchodźczego”.

Polacy, niestety, nie chcą pomagać. Z badań wynika, że w Polsce zdecydowana większość jest przeciw przyjęciu uchodźców. Nasz kraj, jeden z większych w Europie Środkowej, dał na niedawną akcję pomocy Syrii „Supporting Syria & the Region”, najmniej, bo 4,5 miliona euro. Dla porównania mniejsze Czechy dały 6,3 miliona euro, a Węgry - 5 milionów euro. Wielka Brytania - 1,6 miliarda euro!

- Zdecydowana większość Szwedów jest za przyjmowaniem uchodźców. 70 procent deklaruje, że podoba im się, gdy w pracy mają kolegów i koleżanki urodzonych w innych krajach, i że lubią kontakty towarzyskie z osobami z innych kultur. Jedynie 20 procent wyraża pogląd, że inne kultury lub religie mogą stanowić zagrożenie dla kultury szwedzkiej. Niestety, uaktywnia się też ekstremalna mniejszość: rasistowskie ugrupowania będące na prawo od ksenofobicznej partii Szwedzkich Demokratów. Ci ostatni są w parlamencie i rosną w siłę, w ostatnim sondażu mieli prawie 20-procentowe poparcie. Nie tak dawno w Sztokholmie grupa zamaskowanych mężczyzn ruszyła na dworzec sztokholmski, żeby, jak sami to opisali w ulotkach, „wymierzyć zasłużoną karę” tym, którzy ich zdaniem „zagrażają szwedzkim kobietom”, czyli młodym mężczyznom z krajów arabskich i Afganistanu. Wiele szwedzkich kobiet zareagowało na to, publikując w mediach społecznościowych protesty: „Nie chcemy, żeby nasze prawa służyły do usprawiedliwiania nienawiści rasowej i przemocy”. Niestety, w grupie agresywnych napastników znalazło się dwóch polskich imigrantów. Policja zwolniła ich po kilku godzinach. Kilkanaście dni później grupę Polaków, uzbrojonych w noże, siekiery i metalowe pręty, zatrzymano w Nynäshamn. Szykowali się do ataku na ośrodek dla uchodźców. Podkreślam jednak, że te grupy, bardzo aktywne i prowadzące w internecie kampanię nienawiści wobec uchodźców, to margines szwedzkiego społeczeństwa. Większość popiera udzielanie pomocy ludziom uciekającym z krajów ogarniętych wojną.

Niedawno w polskim Sejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował Polaków, że w „54 strefach w Szwecji obowiązuje szariat [prawo islamskie - red.] i nie ma żadnej kontroli państwa”. Odpowiedź z Ambasady Królestwa Szwecji dla Kaczyńskiego była krótka: „W Szwecji obowiązuje szwedzkie prawo”. Ty opisujesz w swojej książce dzielnicę imigrantów Tensta w Sztokholmie, ale nie potwierdzasz rewelacji Jarosława Kaczyńskiego. W Tensta obowiązuje szariat czy nie?

- Kiedy tam bywam, jest normalnie, tak samo jak gdzie indziej. Różnica jest taka, że większość ludzi ma ciemną skórę i nie mówi po szwedzku. Szariat nigdzie nie obowiązuje. Domyślam się, że Jarosław Kaczyński korzystał z jakiegoś wadliwego tłumaczenia raportu policji szwedzkiej o strefach szczególnego zagrożenia i wykluczenia społecznego. Takie dzielnice są zamieszkane nie tylko przez muzułmanów. Przynależność religijna mieszkańców jest różnorodna, są tam m.in. chrześcijanie z Bliskiego Wschodu i krajów byłej Jugosławii. Rzeczywiście, dzielnice te są niebezpieczniejsze niż inne rejony miasta. Policjanci są tam niemile widziani, a prowadzenie śledztw utrudnione, bo mieszkańcy często nie chcą lub boją się współpracować z policją. Szczególnie niepokojąca jest przestępczość zorganizowana i coraz częstsze strzelaniny. Segregacja w szwedzkich miastach, o czym wspominam w mojej książce, jest ogromna: Malmö i Sztokholm należą do najbardziej podzielonych etnicznie miast w Europie - na białe centra i ciemne obrzeża. Zmiana tego stanu rzeczy to jeden z priorytetów szwedzkiej polityki integracyjnej, która niestety nie zapobiegła tej segregacji.

„Szwedzi. Ciepło na Północy” - dla zainteresowanych naszym sąsiadem przez Bałtyk lektura obowiązkowa.

Kościół w Szwecji wydaje się przeciwieństwem Kościoła polskiego: płynie z niego przekaz o tolerancji dla mniejszości, pomaganiu słabszym, akceptacji dla uchodźców, budowaniu sojuszu z lewicą i prawicą. Cytujesz w książce odezwę biskupki (tak, tak - biskupki!) Sztokholmu, Evy Brunne, która w metrze rozwiesiła plakaty o tej treści: „Jest absolutnie niedopuszczalne, aby pomniejszać ludzi z powodu ich pochodzenia lub religii; niedopuszczalne, by ludzie stawali się ofiarami przemocy z powodu swojej wiary lub pochodzenia etnicznego. Stańmy murem za wolnością religijną i serdecznym przyjęciem wszystkich, którzy w Szwecji szukają schronienia”. Jak to możliwie, że szwedzki Kościół nie walczy z tym, z czym od lat walczy Kościół katolicki w Polsce: z tolerancją, polityczną poprawnością albo z wychowaniem dzieci opartym na równości dziewczynek i chłopców, w Polsce pogardliwie określanym przez księży mianem „genderyzmu”?

- Można by zaryzykować twierdzenie, że jakie społeczeństwo, taki Kościół. Społeczeństwo szwedzkie jest na tle innych społeczeństwem otwartym i tolerancyjnym i taki też jest tutejszy Kościół. Nie jest już państwowy, ale jest polityczny i demokratyczny - rady diecezji i parafii wybierane są spośród kandydatów przedstawianych przez partie i organizacje społeczne. Także biskupi są wybierani, tak samo jak głowa Kościoła Szwecji, czyli arcybiskup Uppsali. Teraz na czele Kościoła stoi pierwsza w historii kobieta, doktor nauk teologicznych Antje Jackelén. Kiedy wygrała wybory, jej poglądy wywołały falę internetowego hejtu na antyimigranckich forach internetowych. Nacjonaliści zarzucali jej nawet, że „islamizuje chrześcijaństwo”. Tymczasem Antje przekonuje, że należy szukać porozumienia międzyreligijnego i że przedstawiciele judaizmu, islamu i chrześcijaństwa modlą się do tego samego Boga. Nauka religii w szkołach też wygląda w Szwecji inaczej niż u nas. Zajęcia przypominają religioznawstwo, dzieci poznają różne religie z całego świata. Ksiądz to zawód, nie sakrament. Księża cieszą się szacunkiem i tradycyjnie wybierani są do celebrowania pogrzebów, także przez niewierzących Szwedów. Kościół jest aktywny w debacie, szczególnie kwestie społeczne i zmiany klimatyczne są w centrum jego zainteresowania. Parafie, oprócz nabożeństw, oferują przeróżne zajęcia: od grup wspomagania w żałobie, przez dyskusyjne kluby filozoficzne, po zajęcia dla dzieci, jogę i medytację. Wszyscy są mile widziani, także niewierzący.

Szwecja jest dla Polaków, i całego świata, modelem państwa opiekuńczego. Jakie są, Twoim zdaniem, trzy największe zdobycze szwedzkiego państwa opiekuńczego, które ewentualnie można by przenieść do Polski?

- Powszechne świadczenia podobają mi się najbardziej. Cechą szwedzkiego dobrobytu jest to, że obejmuje on wszystkich, bez względu na zamożność. Wszyscy mają prawo do zasiłków na dzieci, urlopów rodzicielskich, bezpłatnych posiłków w szkole, przedszkoli, służby zdrowia. Są też zasiłki czy pomoc jedynie dla niektórych grup, ale ten trzon dobrobytu jest powszechny i indywidualny. To osoba, a nie rodzina, dostaje pomoc. Na przykład urlop rodzicielski to 480 dni, z czego 60 przyznawanych indywidualnie dla każdego rodzica, bez możliwości przekazania współmałżonkowi. Podoba mi się też opieka przedszkolna: maksymalna opłata nie przekracza wysokości zasiłku na dziecko, a po ukończeniu przez dziecko trzeciego roku życia jest redukowana co najmniej o połowę. Podoba mi się, że osoby niepełnosprawne i starsze nie są na łasce lub niełasce rodziny, bo gmina zapewnia opiekę. Jest też gwarancja tego, że nie zbankrutuje się z powodu wydatków na leczenie lub zakupu leków - po przekroczeniu pewnej sumy, na warunki szwedzkie niewielkiej, nie płaci się za wizyty u lekarza, a opłaty za leki maleją sukcesywnie aż do zera.

Wszystko świetnie, ale czasem, czytając Twoją książkę, można odnieść wrażenie, że Szwecja to kraj komunistyczny, gdzie naprawdę wszystko jest po równo dla każdego. Mnie najbardziej zszokowała informacja, że administratorzy domów, zgodnie z zaleceniami Zarządu Zdrowia i Opieki Społecznej, dbają o jednakową temperaturę w mieszkaniach: 20 stopni w dzień, 18 stopni w nocy, i cały kraj stara się tego trzymać. Albo że w większości szwedzkich mieszkań na wynajem - a większość Szwedów wynajmuje, a nie kupuje - „są prawie identyczne kuchnie i łazienki - te same szafki, te same blaty, ta sama szarobura lub beżowa wykładzina na podłodze, te same sedesy, armatura. Wygodnie, masowo, jednakowo”. Taka nowoczesna i wygodna Korea Północna?!

- To zaskakujące porównanie! Czy fakt, że wielu Szwedów nie wyraża siebie i swojej indywidualności przez designerskie szafki w kuchni czy luksusową armaturę, to oznaka komunistycznych zapędów? Trochę ironizuję, bo przecież Szwecja jest pod każdym względem przeciwieństwem Korei Północnej. Jest demokratyczna i zamożna. Szwedzi należą do najbardziej indywidualistycznych społeczeństw na świecie. Oznacza to, w wielkim skrócie, że potrzeby i przekonania jednostki są ważniejsze niż zachowanie dobrych relacji w grupie. Na przykład: Szwed wybierze raczej rozwód niż trwanie w złym małżeństwie, nawet jeśli otoczeniu nie spodoba się ten wybór; osoba homoseksualna nie będzie kryła swojej orientacji, nawet jeśli tatuś się zmartwi. Prawo do samorealizacji cenione jest tu niezwykle wysoko.

Łatwo się zorientować, że w społeczeństwie indywidualistów ktoś musi przejąć część zadań, dlatego Szwedzi gotowi są płacić wysokie podatki, żeby państwo brało na siebie część obowiązków. Stąd ta powszechność świadczeń. Szwedzi chcą relacji międzyludzkich opartych na wyborze i wspólnocie emocjonalnej, intelektualnej czy seksualnej, a nie normach społecznych lub zależności finansowej. Samodzielne finansowo kobiety nie są skazane na złych mężów, bo mają pracę i nie potrzebują męskiego ramienia i dochodu, a schorowani seniorzy nie muszą czekać na wizytę dzieci, które ich umyją i ugotują obiad, bo zajmuje się tym wykwalifikowany personel tzw. opieki domowej. Zaznaczam, że to pewien obraz uśredniony, bo w praktyce np. samodzielne mamy są grupą o stosunkowo niskich dochodach.

Mieszkanie, inaczej niż w Polsce, jest bardziej prawem niż towarem. Kiedy Szwed mówi: „Mam nowe mieszkanie” i z dumą pokazuje, jak się urządził, wcale nie musi to oznaczać, że kupił mieszkanie. Statystycznie rzecz biorąc, większe jest prawdopodobieństwo, że je wynajął. Większość Szwedów nie jest właścicielami swoich mieszkań. Trzy czwarte spośród mieszkających w domach wielorodzinnych to najemcy. Szwedzi wynajmują mieszkania, jak się tu mówi, „z pierwszej ręki”, czyli od gminnych lub prywatnych firm zarządzających nieruchomościami. Na takie mieszkanie czeka się w kolejce. W małych miejscowościach nie ma problemu, ale w Sztokholmie kolejki są ogromne. To, że niektórzy ludzie w tej sytuacji zmuszeni są do kupna mieszkań, uznaje się porażkę i wzywa rząd do szybkiej naprawy sytuacji mieszkaniowej.

Równouprawnienie w Szwecji widać nawet w reklamach. Piszesz, że „nie ma w nich sprzątających, gotujących i piorących żon i mam, i zupełnie bezradnych w kuchni panów. I mężczyzn, i kobiety pokazuje się przy garach, przy sprzątaniu, przy dzieciach, obie płcie jako równie kompetentne”. Czy to przekłada się na życie codzienne, na pracę, politykę i płace?

- Gdyby ktoś niemający wiedzy o sytuacji kobiet w innych niż Szwecja krajach posłuchał szwedzkich mediów, nabrałby przekonania, że kobiety nie mają tu lekko. I rzeczywiście, nadal poświęcają więcej czasu na prace domowe niż mężczyźni (około dwóch godzin różnicy tygodniowo!), nadal biorą większą część urlopu rodzicielskiego, mają mniejsze szanse na zdobycie najwyższych pozycji w świecie akademickim i nadal wiele zawodów zdominowanych przez kobiety jest gorzej płatnych, a w zarządach spółek giełdowych panowie mają ogromną przewagę liczebną. Ale te różnice są niewielkie w porównaniu do różnic w innych krajach, a wskaźniki aktywności zawodowej kobiet należą do najwyższych na świecie. Równouprawnienie to ważny cel szwedzkie polityki i podpisuje się pod nim większość partii. Dlatego dołożono do urlopu rodzicielskiego jeden miesiąc, którego rodzice nie mogą przekazać sobie nawzajem (w założeniu - ojcowie nie przekażą go mamom) i dlatego program wychowania przedszkolnego zakłada, że płeć nie ma być ograniczeniem zainteresowań i wyborów dzieci. Partie starają się, żeby osiągnąć parytet na listach wyborczych. W parlamencie jest 45 procent kobiet, a wśród 23 ministrów 12 to kobiety. Jednak premiera-kobiety Szwecja nigdy nie miała. Między płacami kobiet i mężczyzn nadal jest pewna różnica, ale i ona się zmniejsza. Ojcowie coraz rzadziej traktowani są jako ci „mniej kompetentni” rodzice, a widok przystojniaków z wózkami, którzy idą razem na kawę, podczas gdy dzieci się bawią, to szwedzka norma.

Piszesz, że w Szwecji mało wie się o Polsce. Czy od ostatnich wyborów jest o Polsce głośniej? A może dobrą reklamę robi nam w Szwecji „pokojowy potop” Szwedów, przylatujących do Gdańska na zakupy i po tani dla nich alkohol?

- Po ostatnich wyborach rzeczywiście Polska zagościła w szwedzkich mediach, m.in. w głównym dzienniku, „Dagens Nyheter”, ale nie w sposób, który mógłby podbudować ego niektórych Polaków. Autorzy artykułów są zaniepokojeni rozwojem wypadków, szczególnie zwracają uwagę na zmianę ustawy o mediach i zmiany w Trybunale Konstytucyjnym. Mówi się o „tendencjach antydemokratycznych” i porównuje Polskę do Węgier czy Rosji.

Natomiast piękne plaże i atrakcje Trójmiasta przyciągają do naszego kraju tysiące turystów ze Szwecji. Ci, którzy mają fałszywe przekonania o naszym kraju, szybko odkrywają, że nie jest u nas szaro. Wręcz przeciwnie, jest bardzo kolorowo - tak kolorowo, że ascetyczny zmysł estetyczny Szwedów czasem cierpi od nadmiaru kolorowych reklam; i że jedzenie jest pyszne, a do tego tanie! I że wielu Polaków mówi po angielsku. Nasze wybrzeże bywa nazywane „Polską Riwierą” i ci, którzy nas odwiedzają, zwykle wracają zachwyceni.

Katarzyna Molęda wie o Szwecji wszystko...


Katarzyna Molęda jest także współzałożycielką firmy Enterculture, zajmującej się szkoleniami międzykulturowymi. Więcej: enterculture.com

TV

Bajpas kartuski działa