
Konserwator zabytków w spalonej hali
Zgodnie z zapowiedzią, Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Gdańsku przeprowadził dzisiaj (7 lutego - red.) kontrolę spalonej hali dawnych ZNTK przy ul. Siennickiej.
- Właściciel obiektu otrzyma od nas zalecenie pokontrolne, a następnie niezbędne nakazy zabezpieczenia zabytkowej substancji, której udało się przetrwać pożar - informuje Marcin Tymiński, rzecznik prasowy WUOZ w Gdańsku. - Mówimy tutaj głównie o murach, które według wstępnej oceny są w stosunkowo dobrej kondycji, "diagnozę naoczną" sprawdzą jeszcze ekspertyzy budowlane. Decyzje konserwatora będą dotyczyły przede wszystkim zabezpieczenia murów właśnie. Sprawę hali traktujemy priorytetowo. Wszelkie niezbędne decyzje czy pozwolenia na późniejsze prace przy zabytku będą przez konserwatora wydawane niezwłocznie, to znaczy w ciągu maksymalnie kilku dni.
Na miejscu pożaru kontrolę przeprowadził już także Pomorski Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Gdańsku.
Bilans strat. Pogorzelcy z Przeróbki wracają do życia
Pożar w blisko dobę po wybuchu
W godzinach rannych, 6 lutego, na miejscu pożaru hali magazynowej ZNTK pracowały już tylko pojazdy gaśnicze z KM PSP w Gdańsku. Spaleniu uległo ok 65. proc. hali, udało się jednak zatrzymać rozwój pożaru na cały obiekt.
W likwidacji pożaru w szczytowym momencie uczestniczyło blisko 200 strażaków, w tym blisko 100 druhów z OSP (23 zastępy), statek pożarniczy Strażak 6 (wodę do akcji czerpano z Martwej Wisły), zastępy PSP Florian oraz Lotos Straż.
FILMOWA DOKUMENTACJA AKCJI, materiał KG PSP
Tak o pożarze w jednej z hal ZNTK mówił ok. godz. 11.30 czwartek, 6 lutego, st. bryg. Romuald Pituła komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku:
Zastępy PSP pojawiły się na miejscu pożaru w 10 minut od zgłoszenia. Jego intensywność była bardzo duża, przy wjeździe już ogień wychodził poza obręb budynku, ponad dach.
Nasze działania na początku skupiały się przede wszystkim na tym, żeby uratować to, co się da i wszystkich najemców poinformować o konieczności ewakuacji.
Teraz trwa dogaszanie ostatnich zarzewi, trudno powiedzieć, czy potrwa to dwie, czy więcej godzin. Zarzewia monitorujemy za pomocą drona. Operujący nim strażak przekazuje informacje kolegom, którzy są w hali, w które miejsca jeszcze powinni wejść (nie wszędzie możemy wejść, bo obiekt grozi zawaleniem), tam gdzie wejść możemy, przelewamy te miejsca wodą.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, kraniec hali przy którym stoimy (najbliższy ul. Przetocznej - red.) stał już w ogniu, który przemieszczał się w stronę północną. Spaleniu uległo ok. 65 proc. hali, nierównomiernie, z jednej strony więcej, z drugiej mniej.
W części hali najbliższej torom kolejowym było bardzo dużo sprzętu estradowego, z którego duża część została wywieziona. Poza tym w hali był warsztat samochodowy, składowano sprzęt elektroniczny i magazyn MEVO.
Pożar gaszony był wyłącznie wodą. Mieliśmy w odwodzie środek pianotwórczy, ale go nie używaliśmy.
Dla porównania z letnim pożarem magazynu portowego w Nowym Porcie, Intensywność podawania środków pianotwórczych była tam dużo bardziej skuteczna, bo mieliśmy tam nagromadzenie olejów. Tutaj (na Przeróbce) bardzo dobrze działała woda.
Monitoring powietrza prowadzony przez strażaków wykazał obecność gazów pożarowych, nie znaleźliśmy żadnych niebezpiecznych substancji, które mogłyby wpłynąć na ludzkie zdrowie.