Sebastian Mila: Nie pamiętam kto mnie kopnął

- Na dzień dzisiejszy nie jest wesoło, nie jestem zadowolony, że nie gram. Ale to normalne. Muszę być cierpliwy - mówi Sebastian Mila, piłkarz, który miał dać Lechii Gdańsk inną, lepszą, jakość. Na razie nie daje. Młody już nie jest, ma 33 lata, więc zasadne staje się pytanie: czy Mili starczy siły woli i cierpliwości?
13.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

- Do grudnia będę chciał zagrać w jak największej liczbie spotkań, a potem pomyślimy - deklaruje Sebastian Mila

- W marcu przyszłego roku wszyscy piłkarze muszą być gotowi. Jeśli chcą jechać na Euro do Francji muszą grać w swoich klubach i być wyróżniającymi się zawodnikami – zapowiedział Adam Nawałka, selekcjoner reprezentacji Polski na początek ostatniego w tym roku zgrupowania.

To jasny przekaz dla tych, którzy mają problemy w klubach.

Na mecze z Islandią (piątek, 13 listopada w Warszawie) oraz Czechami (wtorek, 17 listopada we Wrocławiu) powołani zostali w absolutnej większości piłkarze, którzy wywalczyli awans do mistrzostw Europy w 2016 roku. W tym Sebastian Mila z Lechii, który w klubie gra niewiele, a miał być centralną postacią tej drużyny.

Do Lechii przyszedł ze Śląska Wrocław w styczniu 2015 roku niemal w glorii bohatera i odnowiciela. Nie bez powodu, przecież przez trzy z czterech sezonów ligowych grał znakomicie.

Śląsk, do którego trafił w 2008 roku, zdobył kolejno wicemistrzostwo Polski (2010/11), mistrzostwo (sezon 2011/12) i trzecie miejsce (2012/13). Wszystkie sukcesy w dużej mierze były zasługą Mili, kapitana drużyny i niekwestionowanego jej lidera. W latach 2011 i 2012 tygodnik „Piłka Nożna” uznał go także Ligowcem Roku.  

- Czas we Wrocławiu był obfity w sukcesy. Teraz przede mną kolejne wyzwanie. Moja motywacja będzie na takim poziomie, że wszyscy będą usatysfakcjonowani - mówił Mila już po przyjeździe do Gdańska.

Umowę w Lechii podpisano na 3,5 roku. Dość dużo zważywszy na wiek piłkarza. Być może wpływ na to miały słowa Tadeusza Pawłowskiego, trenera, z którym Mila przed podpisaniem nowego kontraktu współpracował w Śląsku.

- Przy dzisiejszym poziomie odnowy biologicznej i medycyny Sebastian ma przed sobą przynajmniej trzy lata gry na naprawdę wysokim poziomie – mówił Pawłowski jesienią 2014 roku w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”. 


Młody mistrz płacze

Urodził się 10 lipca 1982 roku w Koszalinie. Jego ojciec - Stefan - był kiedyś piłkarzem, potem trenerem, który uczył grać również Sebastiana. O ich relacjach krążą legendy. Jakiś czas temu wziął je pod lupę "Przegląd Sportowy". Okazało się, że ojciec zawsze wymagał od syna znacznie więcej niż od innych zawodników. Nie była to przy tym relacja zbyt przyjazna.

Sytuacja z meczu, zapamiętana przez Sebastiana. Zdarzyło się złe zagranie. Podbiega do niego sędzia i z troską w głosie prosi: „Tylko nie patrz w stronę ławki. Twój ojciec chyba cię zabije”.

- Nawet nie krył się z tym, że traktuje mnie niesprawiedliwie - żalił się Mila junior w rozmowie z Przeglądem Sportowym. - Krzyczał, ciągle mu się coś nie podobało. Po meczach wracaliśmy samochodem do domu i poznawałem po jego minie, kiedy jest niezadowolony. Zresztą prawie zawsze tak było, rzadko odwrotnie. Mama powtarzała ojcu: „Durny jesteś. Obce dzieci lepiej traktujesz niż swoje”, ale nie słuchał. Płakałem po treningach lub meczach.

Po dawnej, wysokiej formie na razie nie ma śladu

Uchodził za nieprzeciętny talent, grał Bałtyku Koszalin. Potem przyjęto go do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku.

Dostawał regularnie powołania do juniorskich i młodzieżowych reprezentacji Polski.

W 1999 roku zdobył wicemistrzostwo Europy do lat 16, w 2001 roku ekipa do lat 18 z „Sebą” w składzie była już najlepsza na Starym Kontynencie.

W tej pierwszej drużynie oprócz Mili grali m.in. Paweł Kapsa (bramkarz Lechii w latach 2007-2011), Łukasz Nawotczyński, Wojciech Łobodziński, Radosław Matusiak i Łukasz Mierzejewski. Do tej drugiej dołączyli Tomasz Kuszczak czy bracia Piotr i Paweł Brożkowie. Trenerem obu reprezentacji był gdańszczanin Michał Globisz.

W 2000 roku  niespełna 18-letni Mila zadebiutował wśród seniorów, w drugoligowej wówczas Lechii Gdańsk. Rok później, po spadku biało-zielonych do trzeciej ligi, przeszedł do ówczesnego Orlenu Płock.

Jego kariera nie rozwijała się, jak można się było tego spodziewać. Przez lata był piłkarzem co najwyżej przeciętnym. Tułał się po różnych klubach: Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski (2002-2005, 74 mecze), Austria Wiedeń (2005-2006, 36 meczów), norweska Valarenga Oslo (2007-2008, 14 meczów), ŁKS Łódź (2008, 12 meczów).

W końcu w 2008 roku trafił do Śląska Wrocław, który dopiero co awansował do ekstraklasy. Odżył, w 2010 roku został nawet kapitanem drużyny. 


Schudł, pokonał Neuera

Mila po sukcesach w Śląsku, czyli trzech medalach mistrzostw Polski (2011-2013) obrósł nieco w piórka. Przytył, grał statycznie, co niekorzystnie odbijało się na wynikach zespołu z Wrocławia. Śląsk w sezonie 2013/14 w tabeli ekstraklasy był bliżej dna niż jej środka. W lutym 2014 roku w klubie pojawił się nowy trener, Tadeusz Pawłowski. I zabrał się za Milę: nakazał odchudzanie i specjalistyczne treningi, odebrał opaskę kapitana. To ważny moment, który świadczy być może o tym, że Sebastian gubi się, gdy nie czuje nad sobą twardej ręki.

- Mówiłem mu, że jest wielką postacią Śląska. Tłumaczyłem, że głupio byłoby to teraz stracić i rozmienić się na drobne - mówił Pawłowski w wywiadzie.

- Nie było łatwo, szczególnie z tym odchudzaniem - potwierdza piłkarz. - Ale się udało.

Udało się, i to jak! Śląsk w sezonie 2013/14 ze strefy spadkowej wyciągnął się na dziewiąte miejsce w ekstraklasie, a świetnie grającego pomocnika - także w pierwszych meczach sezonu 2014/15 - selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka powołał na mecze eliminacyjne do Euro 2016.

Wielu fachowców pukało się w czoło: - Taki stary? Po co? - dziwili się. Potem przepraszali.

- Zawsze byłem powoływany na wyrost – mówi pół żartem pół serio Mila. - Pewnie, że się cieszyłem, gdy zadzwonił do mnie trener. Więcej: byłem bardzo zaskoczony i szczęśliwy.

Nawałka miał nosa. W dniu 11 października 2014 roku, w arcytrudnym spotkaniu przeciwko mistrzom świata, wpuścił Milę na boisko w 77. minucie za Arkadiusza Milika. Jedenaście minut później Sebastian - wówczas jeszcze piłkarz Śląska - pokonał samego Manuela Neuera, najlepszego bramkarza świata! Polska wygrała 2:0, odniosła historyczne, pierwsze zwycięstwo nad Niemcami!

Mila w jednej chwili stał się bohaterem narodowym. Udzielił wielu wywiadów, z których Polacy dowiedzieli się, że jest inteligentnym, skromnym i sympatycznym facetem. Wystąpił nawet w odcinku serialu komediowego „Świat według Kiepskich” z racji podobieństwa do syna głównego bohatera: Waldusia Kiepskiego.

Gdy po meczu z Niemcami wjechał samochodem do garażu, przy jego miejscu parkingowym - na ścianie - czekały przypięte baloniki i prześcieradło z wymalowanymi podziękowaniami. Wdzięczność sąsiadów.

Kibice z niecierpliwością czekają na dobry mecz w wykonaniu Sebastiana
 

W ogień jeden za drugim

Sebastian nie stał się głównym motorem napędowym reprezentacji, ale na pewno został jej ważnym ogniwem. Rozegrał 5 meczów, strzelił dwa gole (tego drugiego przeciwko Gibraltarowi), na boisku spędził 135 minut.

- Jest świetna atmosfera, dobrze się czujemy w swoim towarzystwie. Reprezentacja to ogródek, o który wszyscy razem dbamy, razem podlewamy, na boisku jesteśmy w stanie skoczyć jeden za drugiego w ogień. Wbrew pozorom to bardzo trudne - tłumaczy Mila. - Potrafimy w trudnych momentach, kiedy presja i nerwy są duże, je wspólnie opanować. Także największe gwiazdy potrafią pokazać, że dobro drużyny jest najważniejsze.

Reprezentanci chyba rzeczywiście są w stanie pójść za sobą w ogień. Gdy w Lechii podczas konferencji prasowej, jeden z dziennikarzy zapytał Sławomira Peszko, o powoływania do reprezentacji Polski - na wyrost czy za zasługi? - żachnął się Jakub Wawrzyniak.

- Skąd Pan ma wieści, że trener Adam Nawałka kogokolwiek powoływał na wyrost czy za zasługi?

Wawrzyniak ewidentnie stanął w obronie Peszki i właśnie Mili, reprezentantów Polski, którzy w klubie albo grają ogony albo wcale nie wychodzą na boisko. Peszko w meczu z Ruchem Chorzów wyszedł w podstawowym składzie, ale został zmieniony po pierwszej połowie.

Atmosferę z reprezentacji piłkarze Lechii chcą przenieść do klubu.

- Mamy wielką motywację, by pojechać, jako piłkarze Lechii Gdańsk, na mistrzostwa Europy do Francji - mówił Wawrzyniak tuż po powrocie ze zgrupowania reprezentacji po ostatnich meczach eliminacji ze Szkocją i Irlandią.  

- Nie ma wątpliwości, że wywalczenie awansu z reprezentacją Polski, to nie jest zwykłe, przyjemne uczucie. Mam sporo entuzjazmu i mam nadzieję, że będę go mógł  pokazać na boisku w spotkaniach ligowych - twierdzi Mila. 


Trener mówi: nie

Sebastian Mila piłkarzem Lechii został w styczniu 2015 roku. Miał pełne zaufanie i poparcie ówczesnego trenera biało-zielonych Jerzego Brzęczka. Można powiedzieć nawet, że był nietykalny. Prawdopodobnie ta nietykalność wcale nie wyszła mu na zdrowie. Mila przytył, zgubił swoje piłkarskie atuty.

Nietykalność skończyła się 1 września 2015 roku. Wówczas Brzęczek stracił posadę a jego miejsce zajął Thomas von Heesen, Niemiec, głównie znany ze swoich piłkarskich osiągnięć: rozegrał ponad 400 meczów w Bundeslidze, w 1983 roku z HSV Hamburg zdobył Puchar Europy, odpowiednik dzisiejszej Ligi Mistrzów.

No i Mila się zdziwił. Von Heesen posadził go na ławce rezerwowych, potem nawet wygonił na trybuny. Jeśli już Sebastian pojawiał się na murawie, to na marnych kilka minut. - W mojej drużynie będą grali ci, którzy są w najlepszej dyspozycji - zapowiedział Niemiec, dając jasno do zrozumienia, że nie będzie żadnej taryfy ulgowej.  

Mila nie miał zadowolonej miny. Jednak po skończonych eliminacjach do Euro 2016 i awansie, jakby odżył. Po raz kolejny w karierze.

- Na dzień dzisiejszy nie jest wesoło, nie jestem zadowolony, że nie gram, ale to normalne. Trzeba sobie poradzić również z taką sytuacją. Nie zamierzam chodzić i pokazywać, jaki jestem rozczarowany. W pewnym momencie dostanę szansę i będę musiał ją wykorzystać. I na taką szansę czekam - przekonuje zawodnik. - Trener doskonale wie, że tak jest i będzie widział mnie walczącego na treningu. Bardzo mi zależy i będę ciężko pracował dopóki tej szansy nie dostanę. 


Pora na cierpliwość

- Panie Sebastianie, liczę na Pańskie świetne mecze w Lechii i wyjazd na Euro - mówię Mili. - Gdańscy kibice trzymają mocno kciuki.

- Tak? - 33-latek uśmiecha się pod nosem. - A już myślałem, że we mnie w Gdańsku wierzą tylko najbliżsi. 

W reprezentacji jest świetna atmosfera - mówi Mila (w środku).

Ale wierzyć zaczyna chyba także trener von Heesen, podobnie, jak ponad rok temu uwierzył w piłkarza Tadeusz Pawłowski i pomógł mu w Śląsku wrócić do wielkiej formy.

- Zawsze mówię swoim zawodnikom czego od nich oczekuję, czego mi w ich grze brakuje, nad czym musimy popracować - zaznacza szkoleniowiec Lechii, który zaaplikował Mili dodatkowe treningi. - Sebastian był za to wdzięczny, bo jak powiedział, było mu to potrzebne.

Na razie jednak większych efektów nie widać. Chociaż... W Mielcu (25 października 2015) w meczu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza wszedł na ostatnie pięć minut, po zainicjowanej przez niego akcji sędzia podyktował rzut karny, co w konsekwencji dało Lechii trzy punkty.

Przeciwko Legii (31 października) wszedł na ostatnie dziesięć minut i złapał głupio żółtą kartkę - czwartą w sezonie - co sprawiło, że nie mógł zagrać z Ruchem w Chorzowie (7 listopada).

Może zagra po powrocie ze zgrupowania reprezentacji: 23 listopada pod Wawelem z Cracovią. 

- Muszę się uzbroić w cierpliwość, nie zniechęcam się, absolutnie. Świadomość tego, że już w następnym roku są mistrzostwa Europy powoduje, że mobilizacja jest niezwykle duża - zapewnia rozgrywający Lechii. - Wiem, że trener nie ma problemu ze mną, jest zadowolony z mojego treningu, ale teraz na mojej pozycji występują inni  zawodnicy. Poczekam na swoją szansę.

Co jeśli ta szansa się nie pojawi?

- Do grudnia będę chciał zagrać w jak największej liczbie spotkań, a potem pomyślimy - deklaruje skromnie piłkarz.

W styczniu 2016 roku będzie kolejne tzw. zimowe okienko transferowe. Jeśli do tego czasu Sebastian nie będzie miał miejsca w podstawowej jedenastce biało-zielonych, to najpewniej odejdzie do innego klubu. Oczywiście jeśli znajdzie się chętny na zapłacenie odstępnego.

Na razie Mila cieszyć się może z kolejnego powołania na zgrupowanie reprezentacji Polski oraz z wyróżnienia UEFA, która jego słowa po zwycięskim meczu z Niemcami - „Mam siniaka na kostce, ale nie pamiętam, kto mnie kopnął. Kiedy pokonasz mistrzów świata, nie czujesz bólu” - uznała za cytat Euro 2016.  


TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim