Prawie 350 gramów złota
W ciągu ostatnich 100 lat taka moneta zaledwie trzykrotnie pojawiła się na rynku numizmatycznym. W ostatnich tygodniach wystawiona została na sprzedaż w ofercie norweskiego domu aukcyjnego Oslo Myntgalleri z ceną wywoławczą 15 mln koron norweskich.
To prawie 350 gramów złota i 7 centymetrów średnicy, ale najistotniejsza jest tutaj wartość historyczna i artystyczna. Znakomita kompozycja, a do tego fenomenalnie oddany detal - w powiększeniu można zobaczyć elementy o wielkości pół milimetra.
W sumie znanych jest zaledwie siedemnaście egzemplarzy 100-dukatówki Zygmunta III Wazy, a zdaniem specjalistów ten z Oslo jest jednym z dwóch najpiękniejszych okazów.
Ostatecznie padł aukcyjny rekord w polskiej numizmatyce: 19,2 mln koron norweskich, co w przeliczeniu na naszą walutę daje ponad 9 mln zł.
Pieniądz, chociaż nie do końca
- Spektakularny, perfekcyjnie zachowany egzemplarz, po prostu dzieło sztuki - mówi Damian Marciniak, właściciel firmy numizmatycznej i organizator wielu prestiżowych aukcji w Polsce, który pojechał specjalnie do Norwegii, by być świadkiem tego wydarzenia.
Takie monety nie miały charakteru obiegowego. To donatywa - specjalna kategoria w numizmatyce: bardziej medal, niż pieniądz, najczęściej bez oznaczenia nominału. Były bite w epoce Rzeczpospolitej szlacheckiej, w srebrze lub złocie, przez zamożne miasta Prus i Inflant w darze dla królów lub innych ważnych postaci. Przodował w tym Gdańsk. Można sobie wyobrazić, jak król ze świtą wjeżdża do miasta i na powitanie otrzymuje misę pięknych złotych monet, dopiero co wybitych na cześć monarchy.
100-dukatówka Zygmunta III Wazy była pierwszą znaną w numizmatyce donatywą o tak wysokiej wartości, co zapewne było sposobem na pozyskanie przychylności króla. Wybito ją w Bydgoszczy, w 1621 roku, prawdopodobnie dla uczczenia tryumfu wojsk Zygmunta III nad Turkami pod Chocimiem. Na polu bitwy dowodził hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz.
RELACJA WIDEO DAMIANA MARCINIAKA:
Rytownik, który odmówił królowi
100-dukatówka nie była jedyną donatywą, wybitą wówczas przez mennicę w Bydgoszczy. Przy pomocy tych samych stempli zrobiono także 50-dukatówki, bardzo zbliżone średnicą (6,82 cm), ale o połowę lżejsze.
Stemple mennicze wyszły spod ręki najwybitniejszego medaliera Rzeczypospolitej w tamtych czasach, gdańszczanina Samuela Ammona. Z pochodzenia był Szwajcarem. Do Gdańska trafił w latach 1611 - 1613, miał wówczas ok. 22 lata. Odbył służbę wojskową w miejskim garnizonie, w randze chorążego. Następnie zatrudniono go w mennicy miejskiej jako rytownika stempli. Szybko poznano się na talencie Samuela Ammona. W 1615 został głównym rytownikiem mennicy, z prawem umieszczania na wyrobach swoich inicjałów SA. Do jego dzieł należy m.in. sześć różnych donatyw i wzorce medalierskie.
100-dukatówka i 50-dukatówka z 1621 roku tak zachwyciły Zygmunta III Wazę, że monarcha zaprosił gdańskiego rytownika na audiencję, uhonorował złotym łańcuchem i zaproponował posadę nadwornego medaliera - której to gdańszczanin z nieznanych powodów nie przyjął.
Samuel Ammon zmarł niedługo po tym - w marcu 1622 roku, w wieku ok. 32 lat, nie osiągnąwszy szczytu możliwości. Jako twórca miał przed sobą znakomite perspektywy, bo choć nie zdecydował się być nadwornym medalierem, to król złożył u niego kolejne zamówienia. Pochowany został w bazylice Mariackiej. Wywarł wielki wpływ na rozwój medalierstwa nie tylko w Gdańsku, pozostawił uczniów, znanych dziś jedynie z monogramów: DG, FB oraz IR. Miał też wielu naśladowców. Za jego najwybitniejsze dzieło uważana jest właśnie 50-dukatówka/100-dukatówka z 1621 roku.