• Start
  • Wiadomości
  • Mikołaj Trzaska: - Granie koncertów to znakomity moment, by pobyć między ludźmi

Mikołaj Trzaska: - Granie koncertów to znakomity moment, by pobyć między ludźmi

O trudnym czasie pandemii, współpracy z reżyserem Wojciechem Smarzowskim, ale też o życiu we Wrzeszczu. Zachęcamy do obejrzenia rozmowy z Mikołajem Trzaską - gdańszczaninem, muzykiem, saksofonistą, kompozytorem, a także twórcą muzyki improwizowanej. W środę, 12 października, był gościem cyklicznego programu "Jestem z Gdańska", który prowadzi red. Agnieszka Michajłow.
12.10.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Gościem Agnieszki Michajłow w studiu portalu gdansk.pl był Mikołaj Trzaska
Gościem Agnieszki Michajłow w studiu portalu gdansk.pl był Mikołaj Trzaska
screen z gdansk.pl

Agnieszka Michajłow: Dużo dzieje się ostatnio w Twoim życiu: spotkania autorskie w związku z autobiografią, festiwale, spektakl słowno-muzyczny na Uniwersytecie Gdańskim, niedługo warsztaty w Olsztynie...

Mikołaj Trzaska: Robię coś, żeby się nie nudziło. Robię tyle, żeby jakoś zagłuszyć tę obcość świata, która wkrada się do życia. Czuję, że granie koncertów, robienie różnych projektów, to jest taki znakomity moment, żeby pobyć pomiędzy ludźmi - być w świecie relacji, których brak jest w tej chwili podstawowym problemem.

A jak było u Ciebie w czasie pandemii? Czy odchorowałeś okres po pandemii?

- To był dla mnie bardzo trudny okres, dlatego że muzycy nagle stracili pracę, szczególnie ci sceniczni. Myślę tu też o aktorach, artystach wizualnych, którzy też dostali za to po głowie. Bardzo trudne było dla mnie takie przestawienie się, i zrozumienie, że ten czas izolacji może być potrzebny. Nie od razu zrozumiałem sens tej izolacji. Myślę, że byłem w takim świecie maligny, ale też odczuwania pewnego dobrostanu, ponieważ po raz pierwszy w życiu zorientowałem się, że fajnie spędza mi się czas z sobą samym, że mogę być dla siebie atrakcyjny, ale też popracować nad własnymi rzeczami. Mnie akurat ratowało wtedy zlecenie, bo mam to szczęście, że zrobiłem muzykę do serialu, i to był czas, że mogłem popracować w specyficzny sposób.

16. All About Freedom i premiera dokumentu “Pan Hanoi”

Więcej komponowałeś w tym czasie czy więcej grałeś dla siebie? Co to Tobie dało?

- Zagrałem kilka koncertów depresyjnych online - mówiłem i grałem do kamery (nie widząc publiczności - dop. red.). A jest tak, że to widownia daje dobrą energię. Kiedy grasz koncert na żywo, to czujesz jak publiczność oddaje ci energię. To jest niemalże fizyczne ciepło. No więc ten covid przeszedłem jako dosyć ciekawy stan. Nie wróciliśmy do tego samego miejsca, co chyba było jasne. Jesteśmy trochę w miejscu "życia z dnia na dzień", dlatego że ciągle nie wiadomo, co się będzie dalej działo. Jesteśmy w łańcuchu różnych wydarzeń, bo mamy do czynienia z wojną na Ukrainie, z kryzysem, także ekonomicznym, a w związku z tym również kulturalnym.

Twój byt wyznacza to, co robisz. Żyjesz z tego, że koncertujesz, ale komponujesz też muzykę do filmów. Wojciech Smarzowski chyba szczególnie Cię polubił. Zrobiłeś muzykę do wielu jego filmów. Co to Ci daje?

- Z jednej strony jest to historia przyjaźni, takiego związku, który jest zbudowany na takiej tezie: ponieważ wszyscy jesteśmy dziś bardzo zajęci, to żeby się ze sobą kolegować, to najlepiej coś wspólnie robić. Jest też druga teza, która jest dla mnie ważna - pracuje się z ludźmi, do których ma się zaufanie. W momencie, kiedy spotykamy się raz w roku, czy nawet dwa razy na rok, to mamy jakąś inną substancję, będąc tymi samymi ludźmi. Więc zawsze liczymy, że podejdziemy do każdego tematu, każdy z nas, w inny sposób. Myślę, że to jest to, co nas dwóch napędza. Ja traktuję też tę pracę jako coś co mnie ożywia. Ktoś taki jak Wojtek Smarzowski stawia przede mną bardzo konkretne wymagania. I to jest dla mnie bardzo stymulujące. Muszę się wtedy bardzo dobrze zorganizować fizycznie i psychicznie, ponieważ jest to praca na emocjach, gdzie jest wymagana duża logika.

"Król Roger" w Operze Bałtyckiej - perfekcyjny wizualnie i pełen emocji spektakl

Jak Ci się żyje we Wrzeszczu?

- Trudno mi powiedzieć, dlatego, że ja do Wrzeszcza wracam. Teraz dużo jestem w Warszawie, gdzieś daleko, a mało we Wrzeszczu. Ogólnie dobrze mi się tu żyje, ale zamknęli mi mojego ulubionego warzywniaka, który był na rogu. Niedaleko też padł taki mały sklepik. A to były takie miejsca, które były od zawsze. Jest coś takiego, że w pewnym momencie nie jest tak, że czujesz się dokładnie u siebie, że żałujesz, że coś tracisz. To chyba jest też kwestia wieku, że tęsknota wydaje się kapitalnym narzędziem, a potem widzisz, że ta tęsknota się wyczerpuje, i trzeba czasem pójść gdzieś dalej.

 

ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ AGNIESZKI MICHAJŁOW Z MIKOŁAJEM TRZASKĄ

 

TV

Port Lotniczy Gdańsk powitał 6-milionowego pasażera. To nowy rekord