• Start
  • Wiadomości
  • Z Kazachstanu do Polski. Prezydent Dulkiewicz z wizytą u repatriantów

Z Kazachstanu do Polski. Prezydent Dulkiewicz z wizytą u repatriantów

Kasia Jacuńska zapytana w szkole w Pietropawłowsku o największe marzenie odparła bez wahania: "Przeprowadzić się do Polski, kraju babci i prababci, wywiezionych do Kazachstanu". Marzenie spełniło się w 2022 roku. Z kilkunastu podań wysłanych do polskich miast pozytywnie odpowiedział tylko Gdańsk. Dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem, z życzeniami i ciekawością - jak się żyje? - Katarzynę, Romana i małego Mirka odwiedziła prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
09.12.2025
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Dwie kobiety siedzą przy stole a mężczyzna podaje do stołu.
Potrawy ugotował i do stołu podawał Roman Jacuński
Fot. Piotr Wittman / www.gdansk.pl

Mąż gotuje, żona planuje

Na stole dymiące pierogi z kapustą i grzybami oraz ruskie, okraszone podsmażonym boczniakami i cebulką, miseczka z kwaśną śmietaną do polania. Na deser - ciasto marchewkowe z kremem pistacjowym i mandarynkami oraz sernik z czekoladą. No i domowa konfitura z moreli oraz miód do herbaty. Wszystko przygotował „na szybko” Roman Jacuński. Jak zdradził, w Kazachstanie robi się inne pierogi np. z samymi ziemniakami. Te, które przygotował na wizytę prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, nauczył się robić już w Polsce. Przepisy na ciasta wymyślił sam. Tylko przepis na konfiturę, która wybitnie przypadła do smaku pani prezydent, pochodzi ze starego kraju. Roman jest kucharzem, pracuje w jednym z lokali na Garnizonie we Wrzeszczu, więc bawi się mieszaniem składników i smaków.

Jego sześcioletni syn Mirek przez całą godzinną wizytę prezydent Gdańska grał na tablecie w Minecraft’a: - Można tu budować domy - mówił podekscytowany chłopczyk.

Groby na stepie. Nasza pamięć w nowych groźnych czasach

Aleksandra Dulkiewicz odwiedziła rodzinę Jacuńskich z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i po prostu, by dowiedzieć się, jak im się w Gdańsku żyje. Z zainteresowaniem więc wypytywała Katarzynę o szczegóły przyjazdu i adaptacji, podczas gdy jej mąż podawał do stołu.

- U nas jednak zazwyczaj to kobiety krzątają się w kuchni - mówiła z podziwem prezydent Gdańska.

- Ale na co dzień tak dobrze nie ma! - śmiali się gospodarze. Katarzyna, która pracuje w gdańskim Urzędzie Pracy, też w domu gotuje, gdy mąż pichci w restauracji. Ale jej domeną jest planowanie. To ona wymyśliła i zaplanowała przeprowadzkę do Polski.

Marzenia się spełniają

- A kto z was ma polskie korzenie? – interesowała się Aleksandra Dulkiewicz.

- Oboje, ale tylko ja miałam dokumenty. Moja babcia Helena, jak miała 6 lat, została w 1939 roku wysłana z mamą do Kazachstanu – tłumaczyła Katarzyna, pokazując stare zdjęcie babci do dokumentów, które znalazła w archiwum w Ałmaty.

Katarzyna, rocznik 1991, zdążyła jeszcze babcię Helenę poznać. Po tylu latach, żyjąc w wiosce pod Pietropawłowskiem na północy Kazachstanu, zdominowanej przez ludność kazachską, rosyjską i niemiecką, babcia słabo już mówiła po polsku, ale czytała, miała polski modlitewnik. Rodaków we wsi było mało, a ci co byli, bali się po polsku mówić, bo a nuż znów wywiozą, jeszcze dalej na Wschód.

Rada Europy zainteresowana gdańskimi doświadczeniami z uchodźcami

Gdy rozpadł się Związek Radziecki, rodzina nie myślała o wyjeździe do Polski. Inaczej było z Kasią: - Kiedy byłam w czwartej klasie szkoły średniej, do szkoły przyszli dziennikarze zapytać o czym marzą uczniowie. Pierwsze zdanie, jakie napisałam na karteczce, było, że chcę się przeprowadzić do Polski.

Marzenie spełniło się we wrześniu 2022 roku. Wcześniej Katarzyna wysłała zapytanie o możliwość przyjazdu w ramach repatriacji do kilkunastu polskich miast. Pozytywnie odpowiedział tylko Gdańsk.

Dwa zdjęcia dowodowe na dłoni kobiety.
Babcia i prababcia Katarzyny Jacuńskiej na zdjęciach z archiwum w Ałmaty
Fot. Piotr Wittman / www.gdansk.pl

Kurier z Karagandy

- Nie mogłam w to uwierzyć, gdy dostałam maila z Gdańska z zaproszeniem. Musiałam jeszcze uzupełnić ręcznie formularz i odesłać do Urzędu Miejskiego - opowiada nam Katarzyna.

Była tak podekscytowana wizją przeprowadzki, że nie chciała czekać, aż list z Pietropawłowska dojdzie pocztą do Gdańska. Dała więc kopertę z dokumentami studentowi, który leciał z Karagandy do Warszawy, a on ją przekazał koleżance Katarzyny, która z kolei przywiozła papiery do Gdańska.

Gdy już wszystko było dograne, rodzina sprzedała mieszkanie, meble i spakowawszy życie w trzy walizki wyruszyła w podróż do nowego domu. Zabrali dokumenty, ubrania, zabawki Mirka, kilka książek i dobry mikser kuchenny Romana.

Dwa pierwsze tygodnie mieszkali w akademiku Politechniki Gdańskiej, po czym wprowadzili się do częściowo już wyposażonego i umeblowanego mieszkania komunalnego od miasta. Start więc był dobry.

W Gdańsku najważniejsze było, by szybko nauczyć się porządnie polskiego. Wprawdzie uczyli się jeszcze w Kazachstanie, ale inaczej rozmawia się na spotkaniach Polonii, a inaczej w polskich urzędach, czy szukając pracy. Kurs, tak jak mieszkanie, zapewnił samorząd.

Roman już po miesiącu dostał pracę w restauracji, bo już wcześniej w kilku lokalach w Polsce pracował. A Katarzyna niewiele później, po półtora miesiąca. Z wykształcenia jest geografką, ale w Kazachstanie pracowała w banku. Tu pierwszą posadę dostała w administracji, w firmie sprowadzającej pracowników z krajów dawnego ZSRR. Zdecydowało doświadczenie w finansach i perfekcyjny rosyjski.

Burger z rakami i kanapka z wagyu. Smacznie na Jarmarku Bożonarodzeniowym

Ale najtrudniej na początku nie było z nauką polskiego czy znalezieniem pracy, a poradzić sobie z samotnością. W Kazachstanie zostały ich rodziny, przyjaciele, znajomi. Dziś, po trzech latach od przeprowadzki, mają już fajnych sąsiadów, dobre koleżanki i kolegów w pracy. No i cieszą się życiem w Gdańsku - kąpielami w morzu, spacerami w lasach i parkach oraz samym miastem.

- Gdańsk to miasto kultury, historii, jest dużo wydarzeń, jak teraz Jarmark Bożonarodzeniowy. No naprawdę fajnie – podsumowała opowieść Katarzyna.

- Dziękujemy pięknie za taką wspaniałą ucztę. Bardzo się cieszę, że tak sobie dobrze radzicie i tworzycie miasto Gdańsk - powiedziała żegnając się z gospodarzami Aleksandra Dulkiewicz. A dla portalu gdansk.pl uzupełniła: - Gdańsk jest miejscem, które nie tylko mówi o solidarności, ale także realizuje ją w praktyce. Naszym zadaniem jest sprawić, by powrót do Polski był początkiem bezpiecznego, godnego życia. Dlatego powracającym zapewniamy mieszkanie, wsparcie finansowe, pomoc w znalezieniu pracy i edukację dla dzieci. Gdańsk to wspólnota, w której każdy znajdzie swoje miejsce.

Kobieta podaje dłoń małemu chłopcowi na kanapie, w drugiej ręce kobieta ma prezent w torebce.
Mirka od Minecrafta mógł oderwać tylko świąteczny prezent
Fot. Piotr Wittman / www.gdansk.pl

Wsparcie miasta

Gdańsk realizuje program repatriacji rodzin polskiego pochodzenia z republik środkowoazjatyckich byłego ZSRR od 1996 roku. Początkowo miasto przyjmowało do dwóch rodzin rocznie. Od 2021 roku, decyzją Rady Miasta Gdańska, przyjmowanych jest do 4 rodzin rocznie.

Miasto zapewnia repatriantom m.in.:

  • pomoc w załatwianiu formalności urzędowych,
  • pokrycie kosztów transportu z lotniska, pierwszego miesiąca przejazdów po mieście oraz czasowego zakwaterowania,
  • tłumaczenie dokumentów,
  • lokal komunalny i częściowe wyposażenie mieszkania,
  • jednorazową pomoc finansową,
  • wsparcie w znalezieniu pracy,
  • lekcje języka polskiego prowadzone zarówno online dla osób jeszcze przebywających za granicą, jak i stacjonarnie po przyjeździe.

Cztery rodziny repatrianckie zamieszkają w Gdańsku

Do tej pory na zaproszenie miasta osiedliło się 51 rodzin z Kazachstanu, Uzbekistanu, Gruzji i azjatyckiej części Rosji. Kilkanaście rodzin przyjechało także do Gdańska na własną rękę. Dziś mieszkają, pracują, wychowują dzieci i współtworzą życie lokalnej społeczności.

W tym roku, zgodnie z Uchwałą Rady Miasta Gdańska z marca 2025 r. zaproszono do osiedlenia się w Gdańsku kolejne cztery rodziny repatrianckie. Łącznie jest to 12 osób.

 

TV

Zupa na Monciaku