Szczęśliwa jubilatka w otoczeniu najbliższych
fot. Grzegorz Mehring/ www.gdansk.pl
Tyle historii w jednym życiu
Uroczystość odbyła się w Centrum Pomocowym Caritas im. Jana Pawła II, przy ul. Fromborskiej 24, gdzie stulatka przebywa od ponad pół roku.Był wielki tort, przemówienia i występ chóru XIX Liceum Ogólnokształcącego. Uczniowie zaśpiewali wzruszonej jubilatce cztery piosenki, w tym "Tyle słońca w całym mieście" Anny Jantar oraz "Nie dokazuj" Marka Grechuty.
List gratulacyjny dla Anny Sosnowskiej od prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz przeczytała jej zastępczyni Emilia Lodzińska.
Setne urodziny to wielkie święto – zarówno dla Pani, Pani bliskich, jak i wspólnoty Gdańska. Każdy senior bowiem, ze swoją mądrością i doświadczeniem, to wielkie bogactwo miasta.Sto – trudno nawet myślą ogarnąć tę liczbę. Pierwsza wolność Polski, straszna wojna, długie lata komunizmu, wspaniała Solidarność i niełatwe budowanie demokratycznego, wolnego państwa. Ma Pani swój udział we wszystkich tych wydarzeniach. Na nich zaś rozpisane są tysiące zwykłych spraw radości, troski, bolesne doświadczenia i zwycięskie batalie, łzy wzruszenia, żale po niewykorzystanych szansach i powody do dumy…Dziękuję, że na miejsce życia wybrała Pani Gdańsk, odciskając swój ślad w jego dzisiejszym kształcie.Przez ostatnie lata bardzo zmienił się na korzyść wizerunek seniorów. Słyszę od naszych gdańskich stulatków, że korzystają z życia na wiele sposobów. Jeden uprawia ogródek, drugi nagrywa swoje wspomnienia, jeszcze inny jest zapalonym czytelnikiem, ale że wzrok już nie ten, to stał się wielbicielem nagrań powieści czytanych przez aktorów…Z okazji jubileuszu setnych urodzin życzę Pani, aby w zdrowiu i pogodzie ducha jeszcze długie lata mogła Pani podobnie cieszyć się jesienią życia – wolną od trosk, bezpieczną, otoczona bliskimi ludźmi.Pozostaje Pani naszym miejskim dobrem!
Z Podlasia przez Wielkopolskę do Gdańska
Anna Sosnowska z domu Makowska urodziła się 1 listopada 1925 roku we wsi Krasnopol, niedaleko Suwałk (Podlaskie). Tam też się wychowywała i uczęszczała do szkoły podstawowej aż do wybuchu II wojny światowej. W wieku 17 lat, będąc niepełnoletnią, otrzymała wezwanie z Arbeitsamt na przymusowe roboty w Prusach Wschodnich, w Królewcu.
Anna Sosnowska opowiada o swoim życiu Emilii Lodzińskiej, zastępczyni prezydenta Gdańska ds. rozwoju przestrzennego i mieszkalnictwa
fot. Grzegorz Mehring/ www.gdansk.pl
W jej miejsce zgłosił się brat Leon. Ale rok później, w 1943 roku, Niemcy ponowili wezwanie i wyjechała do pracy w gospodarstwie ogrodniczym. Po wojnie wróciła schorowana i podjęła leczenie. Borykała się długo z chorobą płuc i oskrzelami. Potem wyjechała do swojej siostry do Lubieszy, koło Piły (Wielkopolskie), gdzie poznała swojego przyszłego męża. Tam też założyła rodzinę.
Stulatka Helena Odya. Kwiaty i życzenia od wiceprezydentki Gdańska Emilii Lodzińskiej
W 1949 roku urodziło się im pierwsze dziecko - córka Alicja - i Sosnowscy zdecydowali się na wyjazd na stałe do Gdańska. Potem na świat przyszło jeszcze trzech synów: Andrzej, Krzysztof i Ireneusz.
- Wszyscy się rodzili planowo, w ramach gospodarki socjalistycznej, co dwa lata: 1949, 1951, 1953 i 1955. Bardzo nas cieszy, że mama jest pierwszą w naszej rodzinie, która dożyła tak pięknego wieku. Nikt tej czerwonej linii, tej setki nie przekroczył. Chociaż niektórzy byli bardzo blisko: babcia 97, dziadek 98, ciocia 99 lat - opowiada gdansk.pl syn jubilatki 72-letni Krzysztof Sosnowski.
Pamiątkowe zdjęcie na finał urodzinowej ceremonii
fot. Grzegorz Mehring/ www.gdansk.pl
W Gdańsku Anna Sosnowska zatrudniła się w nieistniejących już dziś Gdańskich Zakładach Papierniczych we Wrzeszczu, produkujących m.in. kałamarze, atramenty, i bruliony. Pracowała tam w zaopatrzeniu, aż do emerytury. Jej mąż, mający tzw. małą maturę, podjął się natomiast pracy w księgowości w Stoczni Gdańskiej.
ZUS szczęśliwy nie jest
Po przyjeździe do Gdańska rodzina Sosnowskich początkowo mieszkała na Suchaninie, później przy ul. Do Studzienki, a od 1973 r. na 10. piętrze bloku na Żabiance przy ul. Pomorskiej.
Krzysztof Sosnowski podkreśla, że jego mama zawsze ofiarnie dbała o niego i trójkę rodzeństwa. - Sprawiedliwie i z miłością. Bez oczekiwania na jakikolwiek rewanż czy wzajemność uczuć - dodaje.
Całus od jednego z wnuczków
fot. Grzegorz Mehring/ www.gdansk.pl
Mimo pracy zawodowej prowadziła także dom.
- Prała, gotowała i sprzątała. Wraz z mężem, który dzielnie jej asystował i wspomagał, a który już od 32 lat nie żyje. Dbała o nasze wychowanie i wykształcenie. Motywowała do edukacji i sięgania jak najwyżej. Cieszyła się naszą radością, a także martwiła się naszymi porażkami. I mimo ciężkich czasów w latach PRL-u miała znaleźć czas na wypoczynek i rozrywkę. Tak było, na przykład, gdy załatwiła wypoczynek samolotem do Szczawnicy via Kraków w ramach promocji biletów w LOT - wspomina syn stulatki.
Pół żartem, pół serio dodaje, że jego mama swoją długowiecznością może zachwiać w posadach system emerytalny w Polsce.
- Niewątpliwie jest ewenementem jedną z pierwszych emerytek, z której ZUS nie jest zachwycony. Bowiem paradoksalnie przez okres około 50 lat emerytury uzyskała więcej niż zarobiła w czasie pracy zawodowej, uwzględniając zapłatę za roboty w III Rzeszy z Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie przez prawie dwa lata w wysokości 1500 euro - wyjaśnia Krzysztof Sosnowski.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z OBCHODÓW 100. URODZIN ANNY SOSNOWSKIEJ:
100 lat, jak to zrobić?
Na koniec zadajemy sakramentalne w takich okolicznościach pytanie o to, jaka jest recepta na 100 lat życia.
- Mama miała zawsze pewien dystans i umiar. Nie traktowała wszystkiego na serio, na 100 procent. Podchodziła do życia z jakimś takim luzem. Mama była i jest zawsze zadbana, wesoła i pogodna. Lubiła spotykać się co niedziela z najbliższymi, a w tygodniu na ławce z koleżankami. Co ważne, lubiła korzystać z przyrody. Jej pasją było grzybobranie, uwielbiała wręcz chodzenie po lasach. Także też częste spacery, nawet po kilka kilometrów nad morzem - odpowiada syn Krzysztof.
Odgruzowywał miasto. Poznajmy 100-letniego Kazimierza Żukowskiego
Na końcu swojego przemówienia wygłoszonego w gdańskiej placówce Caritas podkreślił, że kwintesencją postawy życiowej jego mamy są słowa z pierwszego listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian, zwanego "Hymnem o miłości":
Miłość cierpliwa jest,łaskawa jest.Miłość nie zazdrości,nie szuka poklasku,nie unosi się pychą;Nie dopuszcza się bezwstydu,nie szuka swego,nie unosi się gniewem,nie pamięta złego;Nie cieszy się z niesprawiedliwości,lecz współweseli się z prawdą.Wszystko znosi,wszystkiemu wierzy,we wszystkim pokłada nadzieję,wszystko przetrzyma.Miłość nigdy nie ustaje.Tak więc trwają Wiara, Nadzieja, Miłość - te trzy:z nich zaś największa jest Miłość.