
Jechali 700 km, żeby zobaczyć „Wyzwolenie” w Teatrze Wybrzeże
Autor sztuki „Jej słowo. Jego słowo”, Ferdinand von Schirach, jest utytułowanym i cenionym autorem w Niemczech. Jego twórczość cieszy się ogromną popularnością - jego nazwisko trafiło i uporczywie nie schodziło z listy autorów bestsellerów, jednego z najważniejszych niemieckich tygodników, jakim jest „Der Spiegel”. Książki Schiracha tłumaczono także na kilkadziesiąt języków, a sprzedaż tytułów liczona jest w milionach.
Jednak, co ciekawe, karierę literacką zaczynał dość późno - od opowiadań, które opublikował dopiero w wieku czterdziestu pięciu lat. Ten niewczesny debiut łatwo wyjaśnić - autora zajmowały inne sprawy zawodowe, z wykształcenia jest bowiem prawnikiem, co więcej jest jednym z bardziej szanowanych niemieckich adwokatów specjalizujących się w prawie karnym. Podobno nigdy nie przegrał sprawy.
W 2009 i 2010 roku ukazały się jego zbiory opowiadań, zatytułowane „Zbrodnia” oraz „Wina”, które zawierały historie czerpiące z jego zawodowych doświadczeń adwokackich. W 2015 roku napisał sztukę zatytułowaną „Terror”, która niemal od razu doczekała się telewizyjnej realizacji - przygotował ją ARD - jeden z największych publicznych nadawców radiowo-telewizyjnych w Europie. Było o niej głośno - w zasadzie już na długo przed emisją pojawiły się kontrowersje wokół tego dramatu prawniczego, a głos zabierali m.in. politycy i aktywiści praw człowieka.
Od miłości do nienawiści jeden krok
Sztuka „Jej słowo. Jego słowo” Ferdinanda von Schiracha (niem. „Sie sagt. Er sagt”, autorką polskiego przekładu jest Iwona Nowacka), pozostaje zgodna z zainteresowaniami tego twórcy. Niemiecki autor i prawnik zabiera czytelników w sam środek procesu sądowego, którego głównymi bohaterami są Katharina i Christian. Tych dwoje połączył namiętny romans, znacznie wykraczający poza sam seks - oboje nazywają siebie miłością swojego życia. Co zatem sprawiło, że poznajemy ich uczucie z perspektywy sali sądowej?

- Jesteśmy świadkami uteatralizowanego procesu sądowego, dotyczącego sprawy dziejącej się między dwiema osobami, mężczyzną i kobietą. Jedna ze stron twierdzi, że miała miejsce przemoc, gwałt. Ale nie jest to „typowy”, cokolwiek to znaczy, gwałt - nie mamy „typowych” zachowań po gwałcie, zgodnych z mitami - mówi reżyser Adam Orzechowski, który na deski teatralne przeniósł sztukę Schiracha. - To, co widz będzie mógł zobaczyć, stanowi ważne przypomnienie, że nie zawsze jest tak, jak nam się wydaje, i czasem trzeba zajrzeć głębiej, by móc sobie świat spróbować ponazywać.
Dramat ten z jednej strony porusza ważne kwestie obyczajowe, definicję gwałtu czy kwestię zgody na kontakty seksualne (którą w każdej chwili można wycofać). Ale nie skupia się wyłącznie na tym - ważnym elementem dramatu są zawiłości związku dwojga dorosłych ludzi, szaleńczo w sobie zakochanych. Słowem, jest to tak naprawdę... sztuka o miłości - tej zawiedzionej, porzuconej, skazanej na niepowodzenie z powodu trudnych okoliczności, a może raczej braku odwagi.
Winny czy nie? Każdy widz zdecyduje sam
Co ciekawe, sztuka kończy się przed zapadnięciem wyroku. Ten, w swoich sumieniach, będą musieli więc wydać sami widzowie, którzy zasiadają po obu stronach sali sądowej.
- Dla mnie moja bohaterka jednoznacznie jest ofiarą - mówi Katarzyna Kaźmierczak, która wciela się w Katharinę.
- W tekście nie ma żadnych śladów mówiących o jednoznacznej winie - kontruje Maciej Konopiński, partnerujący jej na scenie w roli Christiana.
- Role rozdane naszym bohaterom nie są wcale takie oczywiste. Do samego końca ten punkt widzenia ma szansę się zmieniać - podsumowuje z tajemniczym uśmiechem Adam Orzechowski. - Zależało mi na tym, żeby nie zająć tutaj jednoznacznego stanowiska, więc stawałem raz po jednej, raz po drugiej stronie - oczywiście w miarę możliwości. Myślę, że właśnie to odejście od takiego klasycznego, wyobrażeniowego schematu, jest siłą tego autora i jego tekstu, i będzie siłą naszego spektaklu.

Jednak niezależnie od wyroku, już sam proces jest dla obojga bohaterów czymś fundamentalnym. I może dlatego Schirach w swojej sztuce nie zawarł zakończenia, które skazywałoby, bądź nie, oskarżonego.
- Są czasem w życiu takie sytuacje, które są niejasne, trudne do rozwiązania. Cieszy mnie, że teatr się nimi zajmuje, bo to tu właśnie jest m.in. przestrzeń na to - teatr nie powinien opierać się jedynie na opowieściach o jednoznacznie złych bohaterach. W tym spektaklu rozważamy publicznie pewne możliwości, a widz może rozważać to razem z nami - dodaje Konopiński.
- Ten proces moją bohaterkę bardzo dużo kosztuje, zmienia jej życie na każdym poziomie. Ogłoszenie wyroku jest dla mojej bohaterki ważne. Ale myślę, że ważne jest też przejście tej sytuacji. Po tym, co się stało, sam proces może być już dla niej oczyszczeniem i nadzieją na ratunek - podkreśla Kaźmierczak.
Premiera 9 maja na Scenie Malarnia
Premiera spektaklu „Jej słowo. Jego słowo” w reżyserii Adama Orzechowskiego odbędzie się w piątek, 9 maja, na Scenie Malarnia Teatru Wybrzeże (ul. Teatralna 2).
Scenografia: Magdalena Gajewska, muzyka: Marcin Nenko, video: Natan Berkowicz. Obsada: Monika Chomicka-Szymaniak, Sylwia Góra, Ewa Jendrzejewska, Katarzyna Kaźmierczak, Anna Kociarz, Karolina Winarska (gościnnie), Maciej Konopiński, Jacek Labijak, Robert Ninkiewicz, Marek Tynda.
Zobacz naszą fotorelację z próby spektaklu „Jej słowo. Jego słowo”: