
Paweł Wyszomirski: "Zaspokajam swój głód świata"
- Stocznia jest przestrzenią, którą bardzo kocham. Ona mnie uformowała jako artystkę - przyznaje Iwona Zając. Prezentowane na wystawie “Sala Kolekcji. Iwona Zając” w Nomus-ie prace odwołują się do nieistniejącego już muralu, który w latach 2004–2012 pokrywał mur okalający legendarny zakład.
Iwona Zając na Stocznię trafiła po utracie pracowni w Sopocie.
- To jest bardzo trudny moment, kiedy nie ma się pracowni. Zdefiniował moje patrzenie na sztukę, bo stwierdziłam wtedy, że sztuka ma mi towarzyszyć - ja jej dużo poświęcam - ale nie przeszkadzać. Zaczęłam więc tworzyć prace w formacie, który mogę przenieść własnymi rękami. Oczywiście marzyły mi się też większe rzeczy. I wtedy Piotr Szwabe zaprosił mnie do Festiwalu Malarstwa Ściennego na Klinicznej. Kiedy zrobiłam swój pierwszy mural, pt. “Zawsze interesowali mnie chłopcy” (2000 r.), pomyślałam: “Bingo, to jest dokładnie to!”.
Malarka Magdalena Pela. Obserwatorka dowodów na ludzkie istnienie
Mariusz Waras, artysta totalny: - Industrialny pejzaż jest we mnie od początku
Iwona Zając kolejne lata spędziła w Londynie (od 2004 r.), ale to właśnie na Klinicznej, jak wspomina, zdefiniowała artystyczny język, którym chce się komunikować z publicznością.
Po kilku latach bycia nomadką, zaproponowano artystce dołączenie do Kolonii Artystów, która formowała się w dawnej Centrali Telefonicznej.
- Fantastyczny pomysł! - opowiada. - Oczywiście zgodziłam się. Stocznia fascynowała mnie od dziecka, mijałam ją potem codziennie jeżdżąc na rowerze do Akademii. Marzyłam, żeby tam się znaleźć, ale wszędzie obowiązywały przepustki. Młodzi artyści byli bardzo głodni takich przestrzeni, bo nie było gdzie tworzyć w tym czasie. Z koleżankami ze studiów zaczęłyśmy więc wynajmować pracownię, a od 2003 zaczęłam już bardzo mocno tam działać. Zawsze byłam troszkę osobna, ale Kolonia Artystów pozwoliła mi na kontakty międzyartystyczne, bo byli tam różni twórcy i twórczynie: tancerze, muzycy, malarze, rzeźbiarze. Bardzo gęste środowisko. Zaraz naprzeciwko nas powstał Teatr Znak, Modelarnia Grzegorza Klamana... Stocznia mocno kumulowała wtedy energię, a na mnie zadziała jak wyzwalacz.

Mural na murze Stoczni powstał w 2004 roku.
- Ta praca mnie stworzyła jako artystkę, jako twórczynię. Zaczęłam pracować z żywym słowem, ludzie powierzyli mi swoje opowieści i uczyłam się odpowiedzialności, że jeżeli ktoś ci daje swoją prywatną opowieść, to nie możesz tego wykorzystać. Nie możesz zmanipulować, obarczyć jakimś logiem.
O tym, w jaki sposób artystka przekonywała stoczniowców do rozmowy i powierzenia jej wspomnień, posłuchaj w programie.