Iwona Zając: - Uformowała mnie Stocznia

- Nie potrafię oddzielić sztuki od życia - mówi Iwona Zając, doktora sztuki, malarka, muralistka i aktywistka artystyczna, której prace oglądać możemy do 18 kwietnia 2025 w NOMUS-ie, oddziale Muzeum Narodowego w Gdańsku. W programie Wszystkie Strony Miasta artystka powraca pamięcią do okoliczności powstania swojej najsłynniejszej pracy - muralu na murze Stoczni Gdańskiej. Wspomina emocje związane z burzeniem muru, znikaniem Nike, mówi o zwodniczej pamięci i wartości zapisanych słów.
08.03.2025
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Kobieta w pomarańczowym kombinezonie roboczym stoi na tle muru. Ma zamknięte oczy
Iwona Zając jest jedną z najważniejszych postaci gdańskiego street artu. Na zdjęciu: kadr z wideo „Pożegnanie” dokumentującego proces zamalowywania muralu przed zburzeniem muru w 2013 roku
fot. mat. Iwona Zając

Paweł Wyszomirski: "Zaspokajam swój głód świata"

- Stocznia jest przestrzenią, którą bardzo kocham. Ona mnie uformowała jako artystkę - przyznaje Iwona Zając. Prezentowane na wystawie “Sala Kolekcji. Iwona Zając” w Nomus-ie prace odwołują się do nieistniejącego już muralu, który w latach 2004–2012 pokrywał mur okalający legendarny zakład. 

Iwona Zając na Stocznię trafiła po utracie pracowni w Sopocie.

- To jest bardzo trudny moment, kiedy nie ma się pracowni. Zdefiniował moje patrzenie na sztukę, bo stwierdziłam wtedy, że sztuka ma mi towarzyszyć - ja jej dużo poświęcam - ale nie przeszkadzać. Zaczęłam więc tworzyć prace w formacie, który mogę przenieść własnymi rękami. Oczywiście marzyły mi się też większe rzeczy. I wtedy Piotr Szwabe zaprosił mnie do Festiwalu Malarstwa Ściennego na Klinicznej. Kiedy zrobiłam swój pierwszy mural, pt. “Zawsze interesowali mnie chłopcy” (2000 r.), pomyślałam: “Bingo, to jest dokładnie to!”.

Malarka Magdalena Pela. Obserwatorka dowodów na ludzkie istnienie

Mariusz Waras, artysta totalny: - Industrialny pejzaż jest we mnie od początku

Iwona Zając kolejne lata spędziła w Londynie (od 2004 r.), ale to właśnie na Klinicznej, jak wspomina, zdefiniowała artystyczny język, którym chce się komunikować z publicznością. 

Po kilku latach bycia nomadką, zaproponowano artystce dołączenie do Kolonii Artystów, która formowała się w dawnej Centrali Telefonicznej. 

- Fantastyczny pomysł! - opowiada. - Oczywiście zgodziłam się. Stocznia fascynowała mnie od dziecka, mijałam ją potem codziennie jeżdżąc na rowerze do Akademii. Marzyłam, żeby tam się znaleźć, ale wszędzie obowiązywały przepustki. Młodzi artyści byli bardzo głodni takich przestrzeni, bo nie było gdzie tworzyć w tym czasie. Z koleżankami ze studiów zaczęłyśmy więc wynajmować pracownię, a od 2003 zaczęłam już bardzo mocno tam działać. Zawsze byłam troszkę osobna, ale Kolonia Artystów pozwoliła mi na kontakty międzyartystyczne, bo byli tam różni twórcy i twórczynie: tancerze, muzycy, malarze, rzeźbiarze. Bardzo gęste środowisko. Zaraz naprzeciwko nas powstał Teatr Znak, Modelarnia Grzegorza Klamana... Stocznia mocno kumulowała wtedy energię, a na mnie zadziała jak wyzwalacz.

Portret kobiety z siwymi włosami, ubrana jest w zielony sweter, uśmiecha się.
Iwona Zając, absolwentka ASP w Gdańsku, doktora sztuki i artystka wizualna o ogromnej wrażliwości społecznej. Malarka tworząca murale, instalacje i angażująca się w liczne działania artystyczne i społecznie
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Mural na murze Stoczni powstał w 2004 roku. 

- Ta praca mnie stworzyła jako artystkę, jako twórczynię. Zaczęłam pracować z żywym słowem, ludzie powierzyli mi swoje opowieści i uczyłam się odpowiedzialności, że jeżeli ktoś ci daje swoją prywatną opowieść, to nie możesz tego wykorzystać. Nie możesz zmanipulować, obarczyć jakimś logiem.

O tym, w jaki sposób artystka przekonywała stoczniowców do rozmowy i powierzenia jej wspomnień, posłuchaj w programie.

 

TV

Medale za miłość