GDAŃSK PAMIĘTA: stan wojenny 42 lata temu. Jak do tego doszło? Co się stało?

W środę, 13 grudnia, mijają 42 lata od wprowadzenia przez komunistów stanu wojennego. „Sasanka”, „Azalia”, „Klon” - to nie są hasła z atlasu małego botanika, ale kryptonimy akcji, które na wiele miesięcy wcześniej wdrażała władza, aby z zaskoczenia i skutecznie zrealizować swój plan. O roli Moskwy, siłach i środkach, internowanych działaczach Solidarności opowiada dr Przemysław Ruchlewski, historyk, zastępca dyrektora ECS ds. naukowych i p.o. zastępca dyrektora ds. muzealno-archiwalnych.
12.12.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Dr Przemysław Ruchlewski - historyk, zastępca dyrektora ECS ds. naukowych i p.o. zastępca dyrektora ds. muzealno-archiwalnych
Dr Przemysław Ruchlewski - historyk, zastępca dyrektora ECS ds. naukowych i p.o. zastępca dyrektora ds. muzealno-archiwalnych
fot. Dawid Linkowski

 

Gdańsk pamięta. Obchody rocznic: wydarzeń grudniowych 1970 i stanu wojennego w 1981 r.


Katarzyna Żelazek: Ile osób internowano w stanie wojennym?

Dr Przemysław Ruchlewski: – Internowano blisko 10 tysięcy osób. Pierwszymi represjonowanymi w stanie wojennym byli opozycjoniści, działacze Solidarności. Umieszczano ich w 52 ośrodkach odosobnienia, rozmieszczonych na terenie całego kraju: w więzieniach, aresztach, ośrodkach wypoczynkowych.


Zwyczaje panowały tam więzienne?

– Początkowo wobec internowanych rzeczywiście stosowano rygory więzienne. Cele były zamknięte. Światło należało gasić o godzinie 21, pobudkę urządzano o 5 rano. Strażnicy dokonywali rewizji. Protestami i głodówkami internowanym udało się wywalczyć pewne przywileje: możliwość uczestnictwa we mszach świętych, prawo do kontaktu z rodziną, a z czasem również złagodzenie rygoru.


Opozycjoniści byli krnąbrnymi więźniami?

- W ośrodkach cyklicznie wybuchały grupowe protesty. Jednym z największych był bunt z 14 sierpnia 1982 roku w obozie w Kwidzynie, w którym władze przetrzymywały około 150 działaczy opozycji. Bezpośrednim powodem protestu było ograniczenie widzeń internowanych z rodzinami, wprowadzone decyzją nowego komendanta ośrodka. Służba więzienna wraz ze ściągniętymi posiłkami, tłumiąc wystąpienia internowanych, polewała ich wodą z motopompy, szczuła psami oraz pobiła brutalnie około 80 uwięzionych, część z nich trafiła do szpitala. We wszystkich ośrodkach internowania więźniowie protestowali, walili miskami w kraty, śpiewali, uderzali różnymi przedmiotami w ściany i drzwi, prowadzili głodówki. Wszystko po to, by poprawić swoje warunki bytowania.

Oddano hołd ofiarom stanu wojennego w Polsce. WIDEO i ZDJĘCIA


Zachodzę w głowę, jak było możliwe, że akcję zakrojoną na tak szeroką skalę udało się utrzymać w tajemnicy?

- Część działaczy, intelektualistów już po rejestracji NSZZ „Solidarność” przewidywała, że może dojść do zbrojnego wystąpienia. Spodziewano się różnych wariantów rozwoju zdarzeń. Rozmawiano przede wszystkim na temat możliwości interwencji wojsk Układu Warszawskiego. To było do przewidzenia, że władza komunistyczna nie pogodzi się z istnieniem Solidarności i uderzy. Nikt jednak się nie spodziewał, że stanie się to akurat w nocy z 12 na 13 grudnia. Do kierownictwa związku docierały różne informacje, często odrealnione, dlatego też ich czujność osłabła. Z drugiej strony działacze związkowi byli pewni siebie, mówili: nas jest 10 milionów, Jaruzelski się nie odważy.

W czasie tzw. wolnych 16 miesięcy część działaczy mogła odnieść wrażenie, że władze państwowe obawiają się siły Solidarności, przecież zawsze można było ogłosić strajk. Kiedy władza podnosiła rękę na działacza solidarnościowego, stawali za nim jego koledzy. Powiadamiano zarząd regionu, Komisję Krajową. Odnosiło się wrażenie, że Solidarność jest w stanie konkurować z komunistycznymi władzami. Władze przygotowały się do stanu wojennego perfekcyjnie. Dbano o przestrzeganie tajemnicy państwowej, plany znali nieliczni, zmieniano kryptonimy akcji, wreszcie samo obwieszczenie o stanie wojennym wydrukowano w ZSRR. Dla większości Polaków był to gwałtowny wstrząs.

 

Generał Wojciech Jaruzelski ogłasza wprowadzenie stanu wojennego
Generał Wojciech Jaruzelski ogłasza wprowadzenie stanu wojennego
fot. Janusz Bałanda-Rydzewski

 

Na ile na decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego wpłynęła Moskwa?

- Kryzysy wywoływane przez komunistów - spór o rejestrację NSZZ „Solidarność”; aresztowanie pracownika powielarni i drukarza Niezależnej Oficyny Wydawniczej Jana Narożniaka; kryzys związany z rejestracją Niezależnego Zrzeszenia Studentów; dotkliwe pobicie przez milicję Jana Rulewskiego, przewodniczącego Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” w Bydgoszczy; marsze głodowe; trzydniowa blokada ronda w Warszawie w proteście przeciwko obniżce kartkowych przydziałów mięsa i brakom w zaopatrzeniu – były połączone z permanentną groźbą interwencji sowieckiej.

Nawiązywano do wojskowej interwencji ZSRR na Węgrzech w 1956 roku i w Czechosłowacji w 1968 roku. W Polsce po sierpniowych strajkach możliwość interwencji pojawiła się już w grudniu 1980 roku. Wtedy rozpoczęły się ćwiczenia wojsk polskich, sowieckich, czechosłowackich i enerdowskich. Na początku grudnia Leonid Breżniew oświadczył Stanisławowi Kani, ówczesnemu pierwszemu sekretarzowi partii: „No dobrze, nie wejdziemy. A jak się będzie komplikować – wejdziemy. Ale bez Ciebie nie wejdziemy”. Cokolwiek miało to znaczyć, kierownictwo Kremla liczyło raczej na to, że rozwiązanie sprawy Solidarności nie odbędzie się przy udziale interwencji sowieckiej. Spodziewano się dużego oporu społeczeństwa polskiego i obawiano konfliktu na miarę wojny w Afganistanie, w którą ZSRR był już uwikłany. Kolejny pokaz siły odbył się w czasie kryzysu bydgoskiego, kiedy milicja siłą usunęła delegację związkowców z sali obrad Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy. Były to ćwiczenia Sojuz-81.

Kluczowe było spotkanie ministra obrony ZSRR Dmitrija Ustinowa i szefa KGB z ówczesnym premierem Jaruzelskim i I sekretarzem KC PZPR Kanią, 3-4 kwietnia 1981 roku w wagonie kolejowym na bocznicy w okolicy Brześcia. Przekazano stronie polskiej plany wprowadzenia stanu wojennego i nalegano na ich podpisanie. Ostatecznie Jaruzelski i Kania podpisali kluczowy dokument „Myśl przewodnia stanu wojennego”, który wieńczył pierwszą fazę przygotowań. Naciski sowieckie zmierzające do tego, by polscy komuniści własnymi siłami rozprawili się z Solidarnością, trwały aż do wprowadzenia stanu wojennego.

Grudzień 1970. Co tak naprawdę wtedy wydarzyło się na ulicach Gdańska


Jak długo władza przygotowywała się do tej operacji?

- Wprowadzenie stanu wojennego organizowano kilkanaście miesięcy, nakładem ogromnej pracy i środków. Przygotowania czyniono jednocześnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i w Ministerstwie Obrony Narodowej. Już 20 października 1980 roku MSW osiągnęło zasadniczą gotowość na wypadek planu „W”, wprowadzenia stanu wojennego, który ciągle udoskonalano. W MON takim ośrodkiem był Komitet Obrony Kraju, organ Rady Ministrów do spraw obronnych. Tam przygotowywano szczegółowe plany i harmonogram wprowadzania stanu wojennego. Oba kierownictwa spotkały się w marcu 1981 roku i podjęły decyzję o kontynuowaniu przygotowań do rozwiązania siłowego. W kolejnych miesiącach uszczegóławiano plany, nasilano antysolidarnościową propagandę. Dokumenty informujące o wprowadzeniu stanu wojennego drukowano we wrześniu w ZSRR. Wkrótce po tym w ramach operacji „Sasanka” zostały rozesłane do wojewodów lub komend wojewódzkich MO paczki z dokumentami wprowadzającymi stan wojenny.

Od jesieni 1980 roku szykowano akcję internowań, sporządzając aktualne listy osób przeznaczonych do zatrzymania. Pierwsza taka lista powstała już 28 października 1980 roku, kolejne sporządzano przez cały 1981 rok. W ramach akcji „Klon” przeprowadzano rozmowy ostrzegawcze z działaczami opozycji. W ramach operacji „Azalia” przygotowywano się do opanowania środków łączności i wyłączenia telefonów. Powoływano zespoły do zajęcia siedzib komitetów regionów, zarządów, komitetów zakładowych Solidarności. Powstały organy do cenzury przesyłek, listów, rozmów telefonicznych. Do rozpoznawania terenu powołano jesienią 1981 roku Wojskowe Terenowe Grupy Operacyjne i Miejskie Grupy Operacyjne, oficjalnie walczące z marnotrawstwem, patologiami społecznymi. Przedłużono o dwa miesiące służbę wojskową żołnierzom mającym odejść do rezerwy, a wszystko po to, by nie zakazić ich duchem Solidarności.

 

Wystawa stała Europejskiego Centrum Solidarności: na telewizyjnych monitorach generał Wojciech Jaruzelski ogłasza wprowadzenie stanu wojennego
Wystawa stała Europejskiego Centrum Solidarności: na telewizyjnych monitorach generał Wojciech Jaruzelski ogłasza wprowadzenie stanu wojennego
fot. Dawid Linkowski

 

Jak duże siły zaangażował aparat państwa?

- Stan wojenny wprowadzano przy użyciu 70 tysięcy żołnierzy, 30 tysięcy milicjantów i kilku tysięcy funkcjonariuszy bezpieki, wyposażonych w 1636 czołgów, 2043 transportery opancerzone, 393 działa artyleryjskie, 39 samolotów, 110 śmigłowców i 86 okrętów bojowych. Prawdziwa wojna ze społeczeństwem.


Jak zmieniło się życie zwyczajnych ludzi?

- Poranek 13 grudnia przyniósł Polakom nową rzeczywistość. Nie działały telefony, telewizja. W radiu nadawano muzykę klasyczną. Program I Polskiego Radia rozpoczął się o godzinie 6.00 przemówieniem Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego. O godzinie 9.00 wyemitowano je w telewizji. Generał obarczał działaczy Solidarności odpowiedzialnością za trudną sytuację gospodarczą i polityczną w kraju, jednocześnie oskarżając o przygotowywanie zamachu stanu. W następnych godzinach spikerzy telewizyjni, ubrani w wojskowe mundury, odczytywali rozmaite komunikaty i rozporządzenia związane ze stanem wojennym. Fala represji, niespotykana w kraju od czasów stalinowskich, była bardzo dotkliwa. Wprowadzona została godzina milicyjna od 22.00 do 6.00. Wystawiano specjalne przepustki umożliwiające poruszanie się po kraju. Władze zakazały organizowania strajków, akcji protestacyjnych i wszelkich zgromadzeń. Kolej, transport samochodowy, porty, straż pożarną, pocztę, radio, telewizję, zakłady zbrojeniowe, kopalnie, elektrownie, komunikację miejską oraz część administracji publicznej zmilitaryzowano i oddano pod zarząd komisarzy wojskowych. Osobom uchylającym się od pracy w zmilitaryzowanych zakładach groziło od dwóch lat więzienia do kary śmierci włącznie. Przerwano łączność telefoniczną. Zamknięto granice. Zawieszono zajęcia w szkołach i na uczelniach. Nie działały kina, teatry, filharmonie. Rozgrywki we wszystkich dyscyplinach sportu zostały wstrzymane. Ukazywało się tylko kilka gazet, druk większości tytułów został zawieszony. Na ulicach miast pojawiło się „Obwieszczenie o wprowadzeniu stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa”. Przy drogach wjazdowych do miast, a także na głównych ulicach i skrzyżowaniach, stały patrole wojskowe. A ponieważ zima była mroźna, żołnierze ogrzewali się przy ogniu z koksowników – metalowych koszy z żarzącym się węglem, które dla świadków owych czasów stały się symbolem stanu wojennego. Przez główne arterie przejeżdżały kolumny czołgów i wozów opancerzonych. Polacy nie wiedzieli dokładnie, co się dzieje, co oznacza pojęcie „stan wojenny”, ludziom starszym czołgi na ulicach kojarzyły się jednoznacznie – z wybuchem wojny. Brak informacji pogłębiał dezorientację i atmosferę napięcia.

Wystawa stała Europejskiego Centrum Solidarności: wóz milicyjny
Wystawa stała Europejskiego Centrum Solidarności: wóz milicyjny
fot. Renata Dąbrowska

We wrześniu 1982 roku Rada Ministrów powołała Centrum Badania Opinii Społecznej. Czego władza chciała dowiedzieć się o obywatelach?

- Centrum Badania Opinii Społecznej powstało w 1982 roku, czyli w stanie wojennym. Miało charakter usługowy wobec władzy. Opracowania CBOS wykorzystywano do planowania strategii i taktyki politycznej. Były one najczęściej tajne, a te, które upubliczniano, służyły celom propagandowym – miały kształtować obraz poparcia społecznego dla władz.


Ktoś coś wygrał na stanie wojennym, a może wszyscy przegraliśmy?

- Ekipie Wojciecha Jaruzelskiego chodziło o utrzymanie władzy i scementowanie istniejącego systemu politycznego. Nieważne były przy tym olbrzymie koszty społeczne. Wprowadzenie stanu wojennego oznaczało dla Polaków kolejnych osiem lat braku perspektyw, poczucia beznadziejności, zniechęcenia i tragicznej sytuacji gospodarczej. W czasie stanu wojennego i po jego zniesieniu powstawały coraz silniejsze struktury oporu. Opozycja demokratyczna w Polsce czekała na kolejny sprzyjający moment, aby przejąć władzę. Nadszedł on dopiero w 1989 roku.


Historyk nie lubi gdybać, wiem, ale spróbujmy... Jak potoczyłyby się nasze losy, gdyby nie wprowadzono stanu wojennego?

- Pierwsze oznaki odwilży w bloku komunistycznym nadeszły w 1985 roku, czyli kilka lat później od grudnia 1981 roku. W grudniu polscy komuniści byli mocno wspierani przez swych mocodawców z Moskwy, nikt poważnie nie myślał o liberalizacji systemu. Jesienią 1981 roku poparcie dla działań Solidarności wyraźnie spadło, zauważano radykalizację dołów związkowych. Solidarność nie dążyła do siłowego rozwiązania, nie miała na to sił, ale mogło coś się przydarzyć nieoczekiwanego w połączeniu z coraz to gorszą sytuacją gospodarczą. Warto zacytować Ryszarda Bugaja: „Stan wojenny zniszczył Solidarność, ale uratował mit Solidarności. Zauważalnym zjawiskiem była radykalizacja nie przywódców Solidarności, ale tych dołów związkowych. Pojawia się więc pytanie, czy Solidarność by przetrwała”.


Rozmawiała: Katarzyna Żelazek, dziennikarka i redaktorka, autorka książek, animatorka projektów kulturalnych i społecznych, współpracuje z ECS

gazeta

Tekst i zdjęcia pochodzą z gazety jubileuszowej „GDAŃSK PAMIĘTA”, wydanej przez ECS w grudniu 2021 r.


Zespół realizacyjny gazety: Katarzyna Granacka, Magdalena Mistat, Przemysław Ruchlewski, Katarzyna Żelazek.


Zamieszczone zdjęcia pochodzą ze zbiorów i archiwum ECS.


Gazeta "GDAŃSK PAMIĘTA" w wersji pdf

 

TV

W zoo zamieszkały dwa lemury