Dom Pomocy Społecznej w Gdańsku Oruni przy ul. Starogardzkiej 20 powstał w grudniu 1964 roku jako Państwowy Dom Specjalny dla dzieci głęboko niedorozwiniętych umysłowo. Pierwsi mieszkańcy zostali przyjęci na początku 1965 roku. W ponad 50-letniej historii trzykrotnie zmieniała się nazwa placówki, ale przez cały okres jej funkcjonowania przeznaczona była i jest dla osób niepełnosprawnych intelektualnie, obecnie to młodzi i dorośli mężczyźni, dzieci już nie ma.
- Dziś są inne czasy - mówi Barbara Witerska. - Są inne, korzystniejsze alternatywy dla najmłodszych. Kiedyś taki dom był jedyną możliwością dla opiekunów, którzy chcieli pracować i nie miały z kim swojego niepełnosprawnego umysłowo dziecka zostawić. Mamy podopiecznych, którzy przyszli jako kilkulatkowie, razem przeżyliśmy młodość, wiek dojrzały, teraz jesteśmy seniorami. Wielu z nich spędzi u nas całe swoje życie.
Barbara Witerska ze Szczytna do Gdańska przyjechała w 1978 roku na studia, skończyła pedagogikę specjalną i w Gdańsku została już na stałe. Zaraz po studiach rozpoczęła pracę w DPS na Oruni jako wychowawca. W latach 60 był to dom dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo, potem dla osób dorosłych i młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie. Świeżo upieczonej wychowawczyni nie było łatwo, tym bardziej że poprzedni dyrektor walczył o zmianę podejścia do podopiecznych, o to żeby dać im coś więcej niż tylko opiekę.
- Prowadziliśmy zajęcia terapeutyczne - mówi Barbara Witerska. - Wyjeżdżaliśmy z naszymi “chłopakami” na wycieczki, biwaki, zżyliśmy się ze sobą. To był trudny czas, ale i bardzo satysfakcjonujący, bo zmieniało się podejście do osób niepełnosprawnych umysłowo, właściwie to my je zmienialiśmy. Wcześniej traktowano ich przedmiotowo, to były czasy, że na przykład część z nich zamykano w kojcach. Wykonaliśmy ogromną pracę nad zmianą, nasi pracownicy jeździli do Danii, żeby nauczyć się, jak może wyglądać opieka nad takimi osobami.
W 1990 roku Barbara Witerska, po ośmiu latach pracy jako wychowawca, zostaje dyrektorką placówki, którą kieruje przez następne 32 lata. Przez ten czas na pół etatu pracuje też jako logopeda w przedszkolu, wychodzi za mąż, wychowuje z mężem córkę, która dziś jest lekarzem.
DPS Orunia dysponuje dziś 113 miejscami, w ostatnich latach przeszedł ogromne przeobrażenia związane ze standaryzacją placówki zakończoną otrzymaniem w marcu 2009 zezwolenia Wojewody Pomorskiego.
Od 2002r. przy Domu Pomocy Społecznej działa Środowiskowy Dom Samopomocy posiadający 15 miejsc dla osób niepełnosprawnych intelektualnie mieszkańców Gdańska. Ta dzienna placówka ma aktywizować dorosłe osoby z niepełnosprawnością intelektualną, wspomagać ich samodzielność, podnosić ich kompetencje społeczne w codziennym funkcjonowaniu.
Każdy z uczestników posiada indywidualny plan postępowania wspierająco-aktywizującego, za którego realizację odpowiadają terapeuci pierwszego kontaktu. W domu działają: pracownia plastyczna, edukacyjna, technik różnych, muzyczna, teatralna, kulinarna i sala ćwiczeń ruchowych w głównym budynku.
- Nasi podopieczni nauczyli mnie cierpliwości, innego podejścia do życia - mówi dyrektor Witerska. - Że trzeba się cieszyć życiem takim, jakie jest, że ludzie są różni i każdemu należy się szacunek, a do każdego trzeba podejść indywidualnie. Potrafią okazać wiele wdzięczności, są szczerzy, otwarci, mówią co myślą. To szkoła życia. Tyle się działo w tym domu innowacyjnych, wspaniałych przedsięwzięć, że nie szukałam innych wyzwań poza tą pracą. A za największym sukces uważam kompletną zmianę podejścia do osób niepełnosprawnych jako mieszkańców domu.
Teraz, jak mówi dyrektor Witerska, wielu z nich działa na otwartym rynku pracy, jeżdżą po Gdańsku, urządzają festyny dla mieszkańców dzielnicy, angażują się w różne wydarzenia, pokazują że są pełnoprawnymi obywatelami, a kiedyś byli "chowani", żeby ich nie było widać.
Jej plany na emeryturę to po prostu zająć się sobą, może pójść na jogę, na basen, zwolnić, odpocząć.
- Nie mam wielkich planów - mówi pani Barbara. - Odpoczynek tak, ale to przecież mój drugi, nie zostawię go, tym bardziej że mam tu trzech podopiecznych, dla których jestem opiekunem prawnym. Będę tu na pewno zaglądać