• Start
  • Wiadomości
  • Brema, partner Gdańska: miasto u-bootów, solidarności, otwartości i... uchodźców.

Brema, partner Gdańska: miasto u-bootów, solidarności, otwartości i... uchodźców.

Brema to od 40 lat miasto partnerskie Gdańska. Przyjaźń zaczęła się w 1976 roku. W stanie wojennym bremeńczycy przysłali nam tony darów, co zmieniło powojenny stereotyp o Niemcach w Polsce. Dziś przed naszymi miastami nowe wyzwania, np. kwestie uchodźców. Poznajcie Bremę, miasto wielu oblicz. W dniach 11-15 sierpnia Dni Bremy w Gdańsku.
10.08.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Brema by night. Jedna z knajpek przy Ostertorsteinweg.

Mała dziewczynka odstawia hulajnogę i zagląda do wnętrza gigantycznego betonowego bunkra. Wewnątrz, w długim kanale, stoi woda. Dziewczynka patrzy jeszcze chwilę na falującą toń, po czym spokojnie odjeżdża na hulajnodze. Za nią idzie jej mama.

To rodzinna wycieczka po przepięknej okolicy. Wokół zieleń, spokojna tafla rzeki Wezery, zadbane domki z ładnymi ogródkami. A nad tym wszystkim góruje potężny betonowy gmach. To pozostałości po bunkrze U-bootów - niemieckich łodzi podwodnych - który to bunkier naziści wznosili w latach 1943-45 rękami robotników przymusowych z całej Europy. Pracowali tu, i umierali, Polacy, Rosjanie, Włosi, Irlandczycy, Holendrzy.

Rodzinny spacer w pobliżu bunkra u-bootów. Bunkier Valentin w dzielnicy Brema-Farge.

- Jeszcze w latach 50. prasa niemiecka opisywała to miejsce jako “ósmy cud świata nad brzegami rzeki Wezery” - mówi mi Birgitt Rambalski z kancelarii bremeńskiego Senatu. To właśnie Rambalski, która ma dalekich białoruskich przodków, stąd jej swojsko brzmiące nazwisko, jest moją przewodniczką po pozostałościach Bunkra Valentin, bo taki malowniczy kryptonim nadali naziści tej przytłaczającej konstrukcji.

Rambalski mówi, że naziści sądzili, że odwrócą losy przegrywanej wojny właśnie za pomocą u-bootów. Valetin w Bremie miał być drugą największą ich fabryką w Europie. Na szczęście bunkier zdążyły zbombardować samoloty RAF. Podczas wznoszenia bunkra zginęło 1600 robotników przymusowych. Birgitt pokazuje mi tablicę pamiątkową, na której widniej portret jednego z więźniów - Stanisława Masnego - i jego słowa: “Także w tej chwili, jak sobie przypominam Niemcy, to pierwsze głód, drugie - wszy, trzecie - pluskwy”. Słowa napisane po polsku, przetłumaczone niżej na niemiecki. 


Czytaj także: o 40. latach partnerstwa oraz "Dniach Bremy" w Gdańsku


Rambalski jest z rewolucyjnego pokolenia ‘68 roku, które bezkompromisowo dokonywało denazyfikacji Niemiec. Teraz jej pokolenie dba o to, by młodzi ludzie wiedzieli, co się w Niemczech w latach 30. i 40. działo. - Starsi nie chcieli o tym mówić, była zasłona milczenia - mówi mi Rambalski. - Świadkowie odchodzą. Młodzi muszą skądś tę wiedzę czerpać. Dlatego ten bunkier od stycznia 2016 roku stał się muzeum.

Miasto Brema przejęło bunkier Valentin od niemieckiej marynarki wojennej Bundesmarine. Zaprasza się tu teraz wycieczki, organizuje spotkania, debaty. Plany są większe: ma tu powstać muzeum przymusowej siły roboczej, czyli więźniów, którzy pracowali, cierpieli i umierali, by zasilić niemiecką machinę wojenną. Są nawet przymiarki, by muzeum w Bremie współpracowało z gdańskim Muzeum II Wojny Światowej.  

- Na razie rozstawiliśmy wokół bunkra tablice informacyjne, zdjęcia, cytaty, by ludzie, którzy idą tu na przyjemne spacerki promenadą, przy okazji dowiedzieli się więcej o nazizmie - mówi Rambalski. - Ludzie podziwiają rozmiary tego bunkra, a nie wiedzą dokładnie, co tu się działo. Ale to się zmienia. To nasz obowiązek! 


Stanisław Masny, polski robotnik przymusowy, który budował w Bremie bunkier u-bootów.

Dwie osoby, 35 ton darów! 

Historia bunkra Valentin to kolejny przykład, że Brema nie ucieka od swojej przeszłości, że chce się z nią odważnie mierzyć i o niej opowiadać. Brema od lat 1970. do dziś szuka dialogu, porozumienia i współpracy z narodami, które niegdyś ucierpiały przez niemiecki nazizm. To miasto przełamuje uprzedzenia i stereotypy. Dlatego wkrótce w bunkrze Valentin odbędzie się spotkanie młodzieży z Niemiec, Polski i Ukrainy. Jedno z wielu podobnych spotkań. 

Ten dialog zaczął się w latach 70. z inicjatywy bremeńczyków. To Hans Koschnick, ówczesny burmistrz miasta, i wysoko postawiony polityk socjaldemokratycznej partii SPD, szukał dialogu z niedawnymi ofiarami nazizmu: z Polską, z Izraelem. To jego aktywność sprawiła, że już w 1976 roku Brema, poprzez PRL-owski rząd w Warszawie, nawiązała partnerską współpracę z Gdańskiem. - To był wielki eksperyment - mówi Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, który w miniony weekend, z gdańską delegacją, odwiedził Bremę. - Z jednej strony miasto demokratyczne, Brema, z drugiej miasto za żelazną kurtyną, będące wtedy częścią reżimu komunistycznego, niedemokratycznego.

Brema i Gdańsk świętują w tym roku 40-lecie tej współpracy. Basil Kerski z ECS przypomina, że po wprowadzeniu stanu wojennego to w Bremie założono pierwsze zagraniczne centrum Solidarności. Mówi, że uniwersytet bremeński ma największą na Zachodzie kolekcję polskich wydawnictw drugiego obiegu, wspaniałe archiwum wiedzy o Solidarności. To bezcenne z punktu widzenia ECS zbiory.

Bogdan Oleszek, przewodniczący Rady Miasta Gdańska, który także odwiedził w miniony weekend Bremę, mówił tam, że o mały włos, a sam byłby dziś bremeńczykiem: - Z Gdańska, kilka dni przed stanem wojennym, pojechała delegacja, która spotkała się ze związkowcami z Bremy. Ja miałem w niej być, ale nie pojechałem. Ci, którzy pojechali, nie wrócili już do Polski. Mieszkają tutaj. A ja musiałem się zmagać w grudniu 1981 z milicją i SB.


Gdańszczanie w Bremie. Od lewej Basil Kerski, dyrektor ECS, Christian Weber, przewodniczący Parlamentu Bremeńskiego oraz Bogdan Oleszek, przewodniczący Rady Miasta Gdańska. W tle Brema na obrazie Oskara Kokoschki, austriackiego ekspresjonisty.

Historia wciąż jest obecna w relacjach Gdańska z Bremą. Zaraz po wejściu do gabinetu Christiana Webera, przewodniczącego Parlamentu Bremeńskiego, gospodarz pokazał Kerskiemu i Oleszkowi mapę Bremy po bombardowaniach przez Aliantów: miasto zrównane z ziemią. W czasie rozmowy z prasą Weber ze smutkiem przypomniał sobie, że gdy chodził do szkoły jako młody człowiek, Polski nie było na mapach. Tym większa była po wojnie potrzeba, żeby dwa miasta i dwa narody zaczęły ze sobą rozmawiać i współpracować.

Gdańsk był pierwszym miastem partnerskim Bremy; drugim była Hajfa w Izraelu. Dla Niemców to było naprawdę ważne. Dr Anja Eckhardt z bremeńskiej policji mówi mi, że dla bremeńczyków nawiązanie poprawnych relacji z Gdańskiem to był przełom, ważny krok w pożądanym kierunku, który wszyscy tu sobie cenili i cenią do dziś. To nie była współpraca na papierze, ale autentyczne relacje. 

Oczywiście największej pomocy Gdańsk, i Polska, doczekała się od Bremy, w ciemnych latach stanu wojennego, co w swoim przemówieniu do bremeńczyków przypomniał prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

Dlatego Basil Kerski, dyrektor ECS, pojechał do Bremy z Medalami Wdzięczności Europejskiego Centrum Solidarności dla Bremeńczyków. 

Wśród nagrodzonych był Hans Koschnick (pośmiertnie), czyli architekt pojednania Bremy z Gdańskiem oraz wdowa po nim - Christine Koschnick. Medale Wdzięczności ECS dostali także Wolfgang Erfurth i Wolfgang Klatt, którzy w latach 1981-89 osobiście przywieźli do Polski 35 ton darów z Niemiec: lekarstw, żywności, odżywek dla dzieci, przywozili także części do drukarek dla podziemnych wydawnictw i służyli jako kurierzy wiadomości, które później ukazywały się w niemieckich mediach. ECS nagrodziło także Urlicha Irle (pośmiertnie) - to bremeński lekarz, który w 1986 roku doprowadził do operacji serca i wyleczenia pięciu dziewczynek z Trójmiasta, a później udzielił pomocy medycznej w Niemczech kolejnym sześciorgu dzieciom.

- To była solidarność w praktyce - mówił Basil Kerski. - A naszą zapłatą jest wdzięczność.


Rynek w Bremie widziany z dachów kamienic.

Solidarni z uchodźcami 

Dziś Brema to piękne, nowoczesne, otwarte i tolerancyjne miasto. Miasto nie tylko zakupów, wspaniałych barów i kafejek, nie tylko rozrywki i piłki nożnej (Werder Brema). To miasto z największą fabryką Mercedesa w Niemczech (choć główna siedziba firmy jest w Stuttgarcie), ze znanym na świecie browarem Beck’s oraz pewną fabryką, o której tu - przez delikatność - nie napiszemy, a która ma swój dyskretny, acz reprezentacyjny sklep przy głównej ulicy handlowej miasta - Ostertorsteinweg.

Ale nie tylko zabawą, piwem i piłką nożną żyje to miasto. Teraźniejszość Bremy, zgodnie z wprowadzanymi w życie hasłami solidarności, otwartości i tolerancji, to także 12 tysięcy uchodźców z Bliskiego Wschodu (dla porównania w Gdańsku jest.. dwóch Syryjczyków ze statusem uchodźcy). Brema radzi sobie z nimi, pomaga, organizuje mieszkania i pracę, ale liczy na… europejską, w tym polską, solidarność.

Niemcy nie ukrywają rozżalenia. Uważają, że zostali sami z problemem, który ich zdaniem nie jest problemem włoskim, greckim, czy niemieckim, ale właśnie ogólnoeuropejskim. Przypomnijmy, że zanim premier rządu PiS, Beata Szydło, ogłosiła, że Polska nie przyjmie ani jednego uchodźcy, gdańska delegacja z UM była w Bremie, aby zobaczyć, jak Niemcy radzą sobie z kwestią uchodźców, jak działa w praktyce ich pomoc. Okazało się wtedy, że w pomoc uchodźcom zaangażowani są także mieszkający w Bremie Polacy!

Bremeńczycy byli przekonani, że za tą wizytą z Gdańska pójdą jakieś konkrety. Spodziewali się, że Polska, w tym Gdańsk, w geście solidarności, czy w duchu nauczania papieża Franciszka, odciąży Niemców. Wciąż czekają. I mówią otwarcie o swoim rozczarowaniu.
 

Bremeńskie multi-kulti: Senegalczyk Fallou Diagne, piłkarz Werderu Brema, z młodym kibicem.

Rozmawiałem z burmistrzem Bremy dr Carstenem Sielingiem na ten temat. Zapytałem, czy Niemcy czują żal do Polski, że nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań wobec uchodźców. 

- Nie mam pretensji do Polaków, ale jest mi smutno z powodu polskiej polityki, nie tylko z powodu uchodźców, ale z powodu ogólnego kierunku przyjętego przez obecny rząd centralny - powiedział Carsten Sieling portalowi gdansk.pl. - Mam nadzieję, że gdy rząd w Polsce zmieni się na liberalny, otwarty, demokratyczny, wtedy inne ważne kwestie powrócą. Co do uchodźców: Niemcy potrzebują europejskiej solidarności w rozwiązaniu tego międzynarodowego kryzysu. Wszystkie kraje, nie tylko Polska, powinny pomóc. Solidarność to polskie słowo, które poznała cała Europa. Polska powinna sobie przypomnieć o swoich pięknych tradycjach, bo to Polacy jeszcze niedawno uczyli nas wszystkich solidarności. Wciąż więc liczymy na polską otwartość w tej kwestii.


Brema, jako miasto partnerskie, będzie miała od czwartku, 11 sierpnia, swoje dni w Gdańsku. Ich szczegółowy program tutaj.


Czytaj także:

Ważne słowa Adamowicza w Bremie: fundamentem pokoju w Europie jest sojusz polsko-niemiecki

Sukces wystawy Gdańska w Bremie

40 lat partnerstwa Gdańska i Bremy 

Brema i Gdańsk: 40 lat przyjaźni trzeba pielęgnować


 

TV

Mevo się kręci!