Nie brakuje dużo
Ludzie zobojętniali na los Ukrainy?
- Zależy kto - odpowiada Aleksandra Kamińska, szefowa Zupy na Monciaku. - Myślę, że większość nie zobojętniała. Ogłosiliśmy zrzutkę na kwotę 50 tysięcy złotych, jest już ponad 37 tysięcy. Do pełnej kwoty nie brakuje dużo, wierzę, że znowu się uda, po raz 36.
Setki osób anonimowo wpłacają pieniądze, bez których nie byłoby środków na niezbędne zakupy i paliwo dla samochodów konwoju.
Można to zrobić tutaj:
Można też wpłacać bezpośrednio na konto Zupy na Monciaku:
70 1140 2004 0000 3102 8286 2597
Zakasane rękawy
Dowody na ofiarność Polaków i solidarność z Ukrainą do Zupy na Monciaku przychodzą każdego dnia.
Podarunek dla Ukrainy od Caritas Diecezji Pelplińskiej: 3 tony konserw z groszkiem i kukurydzą. Wszystko dzieje się w dzień powszedni, wolontariuszy mało, więc pan Michał z Caritasu zakasuje rękawy i robi z kartonu rynnę, dzięki której w dwie osoby można przesypać do busa 5984 puszki.
Następnie już w Gdańsku wolontariusze Zupy pakują te puszki do 98 kartonów, które podarowała Fundacja Karteko.
Gdańska restauracja “Winne grono” gotuje zupy dla żołnierzy, pakuje je w puszek i sukcesywnie dostarcza do Zupy na Monciaku.
- Mocno wierzymy, że dobrych ludzi jest więcej - mówi Aleksandra Kamińska. - Bardzo potrzebujemy furgonów do przewozu pomocy, tylko do Lwowa i zaraz powrót. Jeśli ktoś może pomóc w ten sposób, prosimy o kontakt mailowy: zupanamonciaku@gmail.com
NASZA ROZMOWA Z ALEKSANDRĄ KAMIŃSKĄ:
Masz lub nie masz
Pomoc organizowana przez Zupę Na Monciaku zaczęła płynąć do Ukrainy wkrótce po rosyjskiej inwazji w lutym 2022 roku. Nikt wtedy nie pomyślał, że walki będą trwać tak długo. Aleksandra Kamińska nie kryje oburzenia, gdy słyszy, że ktoś w Polsce, kto zna wojnę tylko z telewizora, jest “już tym wszystkim znudzony”.
- Ta wojna to nie jest telewizyjny serial, którym można się znudzić - mówi. - To jest rzeczywistość, tuż za naszą granicą. Jeśli Ukraina upadnie, Polska będzie następnym celem agresji Rosjan. My i państwa nadbałtyckie. Nie wiem, kim trzeba być, żeby tego nie rozumieć.
Aleksandra Kamińska jest bardzo zdeterminowana, by Ukrainie pomagać. Ma za sobą udział w 35 konwojach humanitarnych, które docierają do samej linii frontu lub na bezpośrednie zaplecze. Ukraińscy żołnierze czekają na dary z Polski, mają swoje ulubione batony i napoje energetyczne. Przed zimą zawsze proszą o ciepłą bieliznę, skarpety, rękawice, czapki - wszystko, co pomoże przetrwać mrozy w warunkach polowych. Żelaznym punktem zamówień są opony do terenówek, które podczas patroli na ukraińskich wertepach zużywają się niemiłosiernie. Nie masz opon - nie jedziesz.
Środki medyczne też są żelazną częścią tych transportów. Chodzi również o generatory prądu - nie masz takiego sprzętu, na stole operacyjnym umierają ranni.
Alina na froncie
Te 35 podróży do Ukrainy to wielkie wzajemne zaufanie. Czasem przychodzi nietypowa prośba o pomoc - ostatnio chodziło o hełm i kamizelkę dla Aliny.
- Świetna, skromna dziewczyna, która miała narzeczonego na froncie - opisuje sytuację Aleksandra Kamińska. - Zaginął. Alina całe miesiące spędziła na jego poszukiwaniach, poruszyła, jak to się mówi, niebo i ziemię. Odnowiła nawet stare kontakty z Rosjanami, szukali, ale po narzeczonym ani śladu. Alina zrozumiała, że on nie żyje.
Postanowiła sama iść na front, podziękować osobiście Rosji, że przyniosła na ukraińską ziemię te wszystkie nieszczęścia.
Pytanie do Zupy na Monciaku: może byście kupili dla Aliny dobry hełm?
Okazało się, że taki hełm kosztuje 1200 zł.
- To ukraińska armia nie daje ochotnikom hełmów?
- Daje - odpowiada Aleksandra Kamińska. - Ale zwykle przestarzałe, jako tako dopasowane. Łatwo w nich stracić słuch, gdy coś wybuchnie w pobliżu. Ten hełm, który dostała od nas Alina, bardzo dobrze chroni całą głowę, również uszy.
Stąd do okopu
Rosyjscy propagandyści wkładają dużo wysiłku, by w Ukraińcach osłabić wolę walki, a w Polsce i innych krajach “kolektywnego Zachodu” zniszczyć sympatię do Ukrainy i chęć niesienia pomocy. Głównym narzędziem jest Internet, w którym prowadzone są na polecenie Kremla całe akcje dezinformacyjne. To wszystko jest robione przez ludzi, wykorzystujących fejkowe konta, lub - coraz częściej automatycznie, przez tzw. boty.
- To przynosi skutki, zapał do pomagania jest mniejszy, niż jeszcze rok temu - przyznaje Aleksandra Kamińska. - Ale to nie znaczy, że wszyscy dali się ogłupić. Przeciwnie, w Gdańsku, na Pomorzu, w całej Polsce, wciąż jest bardzo dużo osób, które rozumieją, o jaką stawkę toczy się ta walka.
Warto pomyśleć trzeźwo: nawet jeśli wykryta zostaje korupcja wśród ukraińskich polityków, to co winien jest temu żołnierz, który kolejną zimę marznie w okopie, żeby nie przepuścić Rosjan?