Młodzi gdańscy naukowcy – z grantami, lecz bez etatu

Troje naukowców z gdańskich uczelni zostało laureatami programu Lider Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Program przeznaczony jest dla wybitnych młodych polskich naukowców realizujących innowacyjne projekty. Ich projekty mogą przynieść Polsce ogromne korzyści. Jak to możliwe, że żaden z laureatów nie ma etatu na uczelni, dla której pracuje?
26.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Naukowcy powinni być traktowani jak skarb narodowy. Ich projekty mogą przynieść Polsce ogromne korzyści.

Dr inż. Dorota Iwaszkiewicz-Grześ z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego oraz mgr Beata Gromadzka i dr Robert Czajkowski z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i GUMed znaleźli się w elitarnym gronie 34 młodych badaczy wybranych przez eksperckie jury spośród 358 kandydatów. Musieli przekonać komisję, że to właśnie realizacja ich projektów ma wyjątkowe znaczenie dla polskiej nauki i gospodarki, a także że będą w stanie kierować trzyletnim projektem badawczym, szefując samodzielnie stworzonemu zespołowi.

Każdy z laureatów otrzyma wsparcie finansowe w wysokości ok. 1,2 mln złotych.

 

W laboratorium pracują dla trzustki

Dr inż. Dorota Iwaszkiewicz-Grześ zajmie się oceną antygenowo specyficznych limfocytów regulatorowych u dzieci ze świeżo rozpoznaną cukrzycą typu 1. Projekt będzie realizowany w Zakładzie Immunologii Klinicznej i Transplantologii GUMed – tym samym, w którym pod kierunkiem prof. Piotra Trzonkowskiego trwają prace nad głośną ostatnio „szczepionką na cukrzycę”, czyli innowacyjną metodą leczenia dzieci chorych na cukrzycę typu 1 za pomocą podawania im własnych namnożonych w laboratorium limfocytów T-regulatorowych (Treg). (Zobacz: Tysiące zainteresowanych gdańską szczepionką na cukrzycę)

– Różnica jest taka, że limfocyty Treg są poliklonalne, czyli działające ogólnie na organizm człowieka. W moich badaniach skupię się na limfocytach antygenowo specyficznych, których zadaniem będzie chronienie wyłącznie komórek beta wysp trzustkowych niszczonych w organizmie chorego na cukrzycę. Gdy tych komórek zabraknie, trzustka nie jest w stanie produkować insuliny – tłumaczy dr Iwaszkiewicz-Grześ. – Dzięki tej metodzie uda się zatrzymać rozwój choroby, ale – podobnie jak w przypadku terapii limfocytami poliklonalnymi – nie na zawsze.

Obecnie dr Iwaszkiewicz-Grześ prowadzi badania in vitro, wykorzystując limfocyty pobrane z krwi zdrowych, dorosłych dawców. Przy czym namnażanie komórek nie stanowi problemu –  ścieżkę przetarł już zespół prof. Trzonkowskiego. Naukowcy muszą się natomiast nauczyć, w jaki sposób optymalnie ukierunkować limfocyty na działanie w trzustce.

– Początkowe badania potwierdzają, że jest to możliwe – uważa badaczka. – Jeśli wszystko pójdzie dobrze i za kilka lat zaczniemy specjalizować limfocyty pochodzące już z krwi pacjentów, stosowanie ich u dzieci będzie nawet korzystniejsze niż stosowanie limfocytów poliklonalnych. Dla trzustki potrzebna jest dużo mniejsza dawka komórek obronnych niż dla całego organizmu. Będziemy więc pobierać dużo mniej krwi od małych chorych.

Zespoły prowadzące badania na obu typach limfocytów nie są dla siebie konkurencją. Metody leczenia będą się nawzajem uzupełniać i będzie je można wykorzystywać również w terapii innych chorób autoimmunologicznych: stwardnienia rozsianego, reumatyzmu czy różnego rodzaju alergii.

Dr Iwaszkiewicz-Grześ zakłada, że w ciągu trzech lat uda jej się dojść do etapu badań prowadzonych w warunkach GMP (warunki, które muszą zostać spełnione, żeby wytworzyć preparat o odpowiedniej czystości i jakości).

Projekt dr Doroty Iwaszkiewicz-Grześ to nadzieja m.in. dla chorych na cukrzycę, stwardnienie rozsiane, reumatyzm, alergie.

  

System dla polskich szczepionek

Mgr Beata Gromadzka pracować będzie nad innowacyjną technologią procesu produkcji szczepionek, czyli nad systemem NanoExpo. Ma to być pierwszy na świecie komercyjny system, dzięki któremu naukowcy zajmujący się tworzeniem szczepionek będą mogli od samego początku badań skupić się na doborze antygenu i głównego składnika szczepionkowego.

– Obecnie każdy pierwszy rok pracy nad projektem w tej dziedzinie poświęcony jest wypracowaniu metody badawczej – mówi Beata Gromadzka. – Chcemy ułatwić naukowcom pracę i stworzyć system, w którym technologia procesu produkcji będzie uniwersalna.

Sercem systemu NanoExpo jest nanostruktura biologiczna (Nano), czyli zbudowana z białka nanocząsteczka, na którą naukowcy będą mogli nanieść – eksponować (Expo) za pomocą metod inżynierii genetycznej dowolne, wybrane przez siebie antygeny. Do systemu dołączona będzie instrukcja obsługi wraz z wykazem niezbędnej aparatury, opisem procedur oraz odczynnikami potrzebnymi do wykonania wszystkich badań.

Korzystając z systemu, naukowcy będą mogli przejść całą procedurę badawczą w krótszym czasie od momentu planowania prac do uzyskania produktu w postaci potencjalnych preparatów szczepionkowych przygotowanych do badań na zwierzętach.

– Laboratoria zajmujące się zbliżoną problematyką badawczą, czy to na uczelniach, czy w firmowych centrach badawczo-rozwojowych, posiadają z reguły podstawowy sprzęt, na którym oparty jest nasz system – tłumaczy Beata Gromadzka.

Aby wspomóc użytkowników opisywanego systemu, utworzona zostanie spółka konsultingowa, w której doradcami będą eksperci naukowi związani z każdym etapem tworzenia szczepionek nowej generacji.

Technologia będzie opracowana zarówno na potrzeby badań podstawowych w skali laboratoryjnej, jak i w przemysłowej – we współpracy z gdyńską firmą A&A Biotechnology.

– Oferując polskim firmom biotechnologicznym gotowy system prowadzący do obniżenia kosztów i skrócenia czasu badań, ułatwimy im konkurencyjność na rynku światowym, nadamy także innowacyjny charakter branży farmaceutycznej w Polsce – uważa badaczka. – Mam nadzieję, że nasza technologia doprowadzi również do zbliżenia między rodzimym sektorem naukowo-badawczym i biznesem szczepionkowym.

System NanoExpo, nad którym pracuje mgr Beata Gromadzka ze swoim zespołem, to innowacyjna technologia produkcji szczepionek. Od prawej: mgr Beata Gromadzka, Julia Kupińska, Jan Węsławski i Mateusz Sturgulewski.

 

Pożyteczne bakterie dla ziemniaka

Dr Robert Czajkowski w swoim projekcie zadba o największy eksportowy skarb polskiego rolnictwa – o ziemniaka. Masowa produkcja tego warzywa w Polsce i w Europie doprowadziła do tego, że ograniczono się do uprawy zaledwie kilku odmian, przez co ziemniak stał się bardzo podatny na choroby bakteryjne i wirusowe.

Pod kierunkiem dr. Czajkowskiego powstanie mikrobiologiczny preparat chroniący bulwy przed atakami bakterii.

– Skupimy się na ochronie bulw ziemniaka podczas przechowywania, ponieważ wtedy następują największe straty – tłumaczy dr Robert Czajkowski. – W skład produktu wejdą pożyteczne bakterie, takie same jakie spożywamy np. w jogurtach, oraz specjalne wirusy zwane bakteriofagami, które zabijają bakterie szkodliwe dla ziemniaka. Bakterie pożyteczne i bakteriofagi aplikowane razem będą chronić zdrowe bulwy ziemniaka przed zakażeniem i „leczyć” bulwy już zakażone. Można je stosować oddzielnie, ale aplikowane razem są bardziej skuteczne.

Nikt dotąd nie zaproponował takiego preparatu opartego na kilku działających składnikach.

– Dlatego pomysł jest nowatorski i mam wrażenie, że między innymi dlatego mój projekt został doceniony w konkursie Lider – uważa dr Czajkowski..

Środek będzie całkowicie bezpieczny dla zwierząt, ludzi i roślin, złożony wyłącznie z naturalnych składników, czyli zgodny z obecnymi wymaganiami ustawodawstwa Unii Europejskiej i Polski wobec środków ochrony roślin.

Naukowcy dobrali już szczepy bakterii i wirusów, które wejdą w skład preparatu. Teraz skupią się na opracowaniu odpowiedniej kombinacji drobnoustrojów i metody ich aplikacji, Efekty badań testować będą na dużych populacjach bulw ziemniaka.

Projekt zakończy się gotowym produktem, łącznie z logo i opakowaniem. Na razie dr Czajkowski nie prowadzi jeszcze konkretnych rozmów z potencjalnymi producentami preparatu.

– Nie będziemy dzielić się wynikami naszych prac, dopóki nie uzyskamy patentu na Europę, ale zrobiliśmy wstępne rozeznanie i producenci są zainteresowani – tłumaczy naukowiec. – Prognozujemy, że w polskim rolnictwie będzie można korzystać z naszego środka za jakieś pięć lat.

Dr Robert Czajkowski i jego zespół: dr Dorota Krzyżanowska (z lewej) i dr Joanna Siwińska. Pracują nad sposobem ochrony największego eksportowego skarbu polskiego rolnictwa – ziemniaka.

  

Epilog: chcę w Gdańsku, nie w Holandii

Chociaż naukowe projekty gdańskich laureatów programu Lider zostały docenione w tak wymagającym konkursie, ich autorzy nie są pracownikami uczelni, dla których de facto pracują, bo nie ma dla nich etatów. Zatrudniają się sami w ramach grantów naukowych albo otrzymują pensję od kierowników innych grantów.

Dr Robert Czajkowski ma mieszane uczucia związane ze swoją sytuacją zawodową. – Z jednej strony taka sytuacja motywuje mnie do aplikowania o kolejne projekty i fundusze, bo jak nie dostanę grantu, po prostu nie będę miał zatrudnienia na uczelni – mówi. – Z drugiej strony jest to sytuacja dość trudna, bo jak na razie nie ma możliwości wypracowania sobie etatu na Uniwersytecie Gdańskim, osiągnięcia stabilizacji.

W Holandii gdański naukowiec pracował przez siedem lat w Plant Research Institute International w Wageningen, jednym z największych instytutów badawczych związanych z rolnictwem w Europie. Mimo że już trzy lata temu wrócił do Gdańska, jego holenderski szef wciąż czeka na niego z otwartymi ramionami.

– Ale chcę pracować w Gdańsku, jestem tu zakotwiczony rodzinnie i mam sentyment do UG, jako absolwent tej uczelni – mówi Czajkowski. – Poza tym, dopóki będę mógł pracować naukowo w Polsce na takim poziomie, jak za granicą, to pewnie tutaj zostanę.

Jak twierdzi Beata Gromadzka, charakter pracy młodego naukowca na polskich uczelniach wymaga zaangażowania 24 godziny na dobę.

– Trzeba być nie tylko badaczem, ale także menedżerem, znać się na marketingu, kreować siebie i swój zespół, żeby móc ciągle pozyskiwać fundusze, zapewniając sobie płynność finansową – wylicza. – Oprócz tego trzeba znaleźć czas na pisanie artykułów, bo „jesteśmy przecież tylko tym, co opublikujemy”. Ale ja i tak staram się zachęcić studentów do uprawiania nauki właśnie w naszym kraju. Pracując w dużych projektach u prof. Bogusława Szewczyka, miałam okazję uczyć się od najlepszych i zdobywać nie tylko doświadczenie naukowe, ale także wiedzę, jak kierować projektami, za co zawsze będę mu wdzięczna.

– Ja miałam tę dobrą sytuację, że prof. Trzonkowski zaproponował mi pracę w swoim projekcie, przez co mogłam skupić się na badaniach i pisaniu swojego grantu – dodaje dr Dorota Iwaszkiewicz-Grześ. – Nie musiałam wyjeżdżać za granicę, jak wielu młodych doktorów. Owszem, myślałam o tym, ale sytuacja rodzinna spowodowała, że zostałam w Polsce. Poza tym współpraca z profesorem to prestiż, jest znanym na całym świecie ekspertem w dziedzinie komórek poliklonalnych.

  

Prof. Piotr Trzonkowski:
To Oni są największym źródłem postępu

Doskonały komentarz do sytuacji młodych badaczy napisał dla portalu gdansk.pl prof. Piotr Trzonkowski, kierownik Zakładu Immunologii Klinicznej i Transplantologii GUMed, w którym pracuje dr Iwaszkiewicz-Grześ:

Dorota obroniła doktorat rok temu, mając na koncie publikacje w dobrych czasopismach naukowych oraz patent, i została bez pracy. „Produkujemy” doskonale wykształconego człowieka posiadającego rozległą wiedzę, który trafia w próżnię i albo zaczepia się gdziekolwiek, nie wykorzystując tejże wiedzy prawie wcale, albo emigruje, wykorzystując ją w innych krajach.

A przecież to ta grupa jest najbardziej produktywna/innowacyjna/przebojowa i jeszcze chce się jej przenosić góry. To Oni są na świecie największym źródłem pomysłów, wynalazków i postępu w nauce. Dorota mogła pracować w moim zakładzie tuż po doktoracie, bo akurat mogłem ją zatrudnić z grantu naukowego – zainwestowałem, wierząc, że uda się jej szybko rozwinąć własny program badawczy.

Nie apeluję tu o przyjmowanie wszystkich młodych doktorów „na etat” na uczelnię, ale o stworzenie sprawniejszego systemu, który dawałby im możliwość samodzielnej kontynuacji badań. Jeśli rzeczywiście są dobrzy, to obronią się wynikami. Jeśli nie, to przynajmniej dostali szansę... Jeden sukces w nauce kompensuje setki niepowodzeń.

Lider jest właśnie takim programem – daje pieniądze i na badania, i na pensję, a laureat ma kilka lat spokoju i możliwości skupienia się na pracy. Byłoby wspaniale, gdyby takich programów było więcej, a uniwersytety chciały konkurować nie tylko liczbą otwieranych nowych kierunków studiów, ale także liczbą miejsc oferowanych ludziom tuż po doktoracie do pracy badawczej. Wtedy być może mamy jakieś szanse na rzeczywisty cywilizacyjny skok. Przecież o jakości najlepszych uniwersytetów na świecie decydują właśnie prowadzone przez nie badania, a nie edukacja. Naprawdę warto wykorzystywać kreatywność młodych ludzi. Cieszę się, że udało mi się przeprowadzić Dorotę od doktoratu do Lidera i liczę na jej dobre pomysły i ciężką pracę.



TV

Gdański zegar spełnia życzenia?