• Start
  • Wiadomości
  • Wielka Żeglarska Bitwa o Gotland. Podano oficjalne wyniki rywalizacji

Wielka Żeglarska Bitwa o Gotland. Podano oficjalne wyniki rywalizacji

W sobotę 25 września, równo o 1800, metę przeciął ostatni zawodnik 10. Wielkiej Żeglarskiej Bitwy o Gotland, Adam Szeligowski na Wikingu, kończąc tym samym tegoroczną edycję. Znamy już oficjalne wyniki regat. Zwycięzcami w poszczególnych klasach zostali: Jacek Chabowski (ORC1), Robert Wilkowski (ORC2) oraz Jerzy Matuszak (OPEN).
26.09.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Jacek Chabowski, zwycięzca tegorocznych regat
Zwycięzca regat, Jacek Chabowski na Blue Horizon, jako jedyny żeglarz zdążył dotrzeć na metę przed uderzeniem sztormu
OceanReam

Pierwszy z żeglarzy z 'Grupy Gotlandzkiej', którzy czekali na poprawę warunków i schronili się na kotwicowisku zameldował się w piątek o godzinie 20.23. Piotrowi Falkowi wyścig zajął 128 godzin i 23 minuty. Kapitan startował w klasie ORC1 i chociaż uzyskał imponującą przewagę w ostatnim etapie, to w swojej klasie zajął dopiero miejsce trzecie. W tego typu rywalizacjach, ze względu na fakt, że startujące jachty są bardzo zróżnicowane, stosuje się skomplikowany system przeliczników. Bluesina (typ Hanse 400e), jako jednostka szybka, jest w mniej uprzywilejowanej sytuacji. 

Tak opisywał swoje wrażenia Piotr Falk:

To był coś takiego jakby na rowerze zjechać Giewontu, bez hamulców. Moja łódka lubi kursy baksztagowe i pełne półwiatry, jej nie trzeba tylko przeszkadzać i rozwija duże prędkościOsiągałem 10kn, miejscami widziałem nawet 14kn.  Jak się wychylałem przed szprycbudę i widziałem, co się dzieje przed dziobem, to była czysta radość.

 

Radość po dotarciu do mety. Piotr Falk dojechał  jako pierwszy z grupy jachtów, które przeczekiwały najgorszą pogodę przy wybrzeżach Gotlandii
Radość po dotarciu do mety. Piotr Falk "dojechał" jako pierwszy z grupy jachtów, które przeczekiwały najgorszą pogodę przy wybrzeżach Gotlandii
Anna Komosińska/OceanTeam

Po Bluesinie metę dochodziły kolejno, w bliższych już odstępach:

  • Odyssey, kpt. Tomasz Ładyko (o godzinie 2.21 w sobotę)
  • Oceanna, kpt. Zenon Jankowski (godz. 2.53)
  • Dancing Queen, kpt. Jerzy Matuszak (godz. 3.04) 
  • Double Scotch, kpt. Robert Wilkowski (godz. 4.08)
  • Arietis, kpt. Łukasz Wasielewski (godz. 7.02)
  • Hultaj, kpt. Szymon Kuczyński (godz. 8.42

Po południu w sobotę na metę weszły w niewielkich odstępach dwa ostatnie jachty:

  • Kosia III, kpt. Aleksandra Emche (godz. 16.52)
  • Wiking, kpt. Adam Szeligowski, który wchodząc ostatni na metę, zdobył tym samym nagrodę im. Edwarda „Gale” Zająca dla najwytrwalszego skippera. Upamiętnia ona zmarłego na morzu żeglarza, usteckiego radnego Edwarda Zająca, który konsekwentnie przemierzał Bałtyk na niezwykle małych jednostkach (a przez to niezbyt szybkich) i brał też udział w regatach atlantyckich Jester Challenge.  

Ostateczne rezultaty wyglądają następująco.

ORC1
 
ORC2
OPEN

Żeglarze byli szczęśliwi ale bardzo, bardzo zmęczeni. Zenon Jankowski, który w roku 2019 jako jedyny ukończył regaty, z których z powodu sztormu wycofali się wszyscy inni, relacjonował, że tegoroczny odcinek z Gotlandii do Gdańska, był jeszcze trudniejszy niż wówczas. Największym problemem okazała się bardzo duża, boczna fala, która utrudniała sterowanie przy użyciu autopilota. Mniejsze jachty płynęły stale zalewane wodą, co pokazywał na filmie nagranym tuż przed metą Szymon Kuczyński.

Z powodu problemów z ładowaniem i w konsekwencji wyczerpaniem akumulatorów Tomasz Ładyko nie zdołał uruchomić silnika i musiał wchodzić do portu regat na żaglach. Tak opisywał ostatni etap żeglugi:

Bardzo mokro. I garbato. Ale cieszę się, że udało się przetestować jacht w trudniejszych warunkach i wietrze pod 40kn.

Przypomnijmy, że Tomasz Ładyko ma zamiar wystartować w maju 2022 w regatach OSTAR i to właśnie z myślą o nich, zależało mu na sprawdzeniu możliwości jachtu.

Szymon Kuczyński też miał problemy z dostatecznym ładowaniem i chcąc uniknąć blackoutu musiał włączać silnik co chwilę.

Żeglarze spędzili na wodzie niemal tydzień nie schodząc z jachtów. Na Bałtyku to jednak zdarza się rzadko i wymaga posiadania pewnych zapasów: wody, paliwa i jedzenia. Tymczasem startując w regatach żeglarze starają się zawsze maksymalnie odchudzić jacht i zabierają zapasy bardzo oszczędnie. O tych problemach można przeczytać w naszych poprzednich relacjach.

 

Po południu w piątek tak opisywaliśmy tę pasjonującą rywalizację:

Przez Bałtyk przetacza się sztorm, a w tym sztormie dziewięć jachtów pędzi dosłownie na złamanie karku w kierunku mety, w Gdańsku. Prędkości jakie rozwijają są, jak na warunki morskie, olbrzymie. Wszystko to w porywach wiatru do 80 km/h i przy fali o wysokości przekraczającej 3 metry. Kto dotrze pierwszy? Z jaką przewagą? Czy obędzie się bez awarii? Na razie wszystko idzie, odpukać, znakomicie.

W czwartek 23 września, po godzinie 21.00, jak to pisaliśmy w poprzednim artykule, większość jachtów z Grupy Gotlandzkiej zeszła z kotwicy i wyruszyła na południe, wznawiając tym samym wyścig. Ta niełatwa decyzja, podejmowana przez każdego żeglarza indywidualnie sprawiła, że flota została podzielona. Siedmiu kapitanów zdecydowało się opuścić miejsce schronienia już wczoraj, dwoje pozostałych Aleksandra B. Emche na Kosia III oraz Adam Szeligowski na Wikingu, czekali na dalszą poprawę warunków i ruszyli w piątkowe przedpołudnie.

Przez Bałtyk przetacza się i nieznacznie słabnie sztorm o sile 8B (w porywach 10B) wiejący początkowo z kierunku południowo-zachodniego. W związku z zagrożeniem, jakie powodował, 9 jachtów, które pozostały w wyścigu, zgodnie z rekomendacją Biura Regat zdecydowało schronić się na kotwicowisku. W czwartek wieczorem, gdy sztorm zmienił kierunek na północno-wschodni, zawodnicy postanowili jednak ponowić żeglugę.

Stan rywalizacji około godziny 14.00 w piątek. Na pierwszej pozycji Bluesina a za nią kolejne jednostki. Ciemniejszy kolor wskazuje na obszar silniejszego wiatru
Tak wyglądał stan rywalizacji około godziny 14.00 w piątek. Na pierwszej pozycji była Bluesina a za nią kolejne jednostki. Ciemniejszy kolor wskazuje na obszar silniejszego wiatru
Obraz trackingu YellowBrick


Pierwsze mile po wyjściu z kotwicowiska zawodnicy pokonywali w bezpośredniej bliskości Gotlandii i dzięki temu byli zasłonięci od fali i silniejszych podmuchów. Wkrótce jednak weszli w strefę wiatru znacznie mocniejszego i zaczęli też osiągać coraz większe prędkości. Na pierwsze miejsce szybko wyszła Bluesina pod Piotrem Falkiem, płynąc zawrotne 10 węzłów i szybciej. W przeliczeniu na kilometry, to "zaledwie" 18 km/h, jednak na wodzie jest to prędkość trudna do uzyskania na dłuższą metę. Można przypuszczać, że zjeżdżając z fali niektóre jachty osiągają chwilowe prędkości nawet rzędu 16-20 węzłów. To coś podobnego jak 200 km/h w samochodzie - w lesie pomiędzy drzewami!

Dwa jachty, Kosia III oraz Wiking, zdecydowały pozostać w schronieniu także na noc i dołączyły do regat w piątkowe przedpołudnie.

Jachtom na wodzie towarzyszą jachty osłonowe. Anioł Yachting żegluje z grupą na południe. Fast Forward czeka przy Gotlandii z dwoma pozostałymi jachtami.

Anioły pełnią specjalną rolę w przebiegu Bitwy o Gotland. Zapewniają dwukierunkową łączność między zawodnikami a Biurem Regat. Na ich pokładach są narzędzia do komunikacji satelitarnej, które pozwalają na wymianę informacji nawet na środku Bałtyku.  Kapitan Yachtingu, Łukasz Korab, przekazał nam około 0900  aktualne wieści: „Wiatr powoli, ale regularnie spada, a ciśnienie rośnie. Najgorzej było między 4 a 7 rano. Teraz jest fala z kierunku NW i wiatr 26-28w, sporadycznie porywy do 32w.” Uspokaja także wszystkich, którzy zauważyli, że jacht Dancing Queen zatrzymał się na wodzie „Jerzy płynie koło nas, tylko jego tracker przestał nadawać.  Sporo steruje ręcznie, oszczędzając prąd na jachcie”. Pozycję Dancing Queen co jakiś czas aktualizujemy ręcznie, na podstawie informacji przesyłanych przez Anioła.

 

Więcej o tym, jak wygląda „anielska robota” opowiada Martyna Sas, oficerka łącznościowa na pokładzie Anioła Isfuglen.

Co to znaczy być Bitewnym Aniołem? To wcale nie jest kolejny fajny rejs w załodze, ze sztormowym dreszczykiem. Choć kilkoro z nas tak na pewno myślało na początku. Być Bitewnym Aniołem, to odliczanie dnia każdym wywołaniem, to liczenie zawodników jak stada owiec. To gonitwa myśli za każdym razem, kiedy któryś z nich mówi ‘nie mam ładowania, wycofuję się’, czy ‘nie mam siły’. To trudne chwile gdy trzeba kogoś pożegnać, a płynąć z tymi, którzy Anioła potrzebują bardziej. Ale to też cała lawina niesamowicie pozytywnych emocji. Radości, dumy, szczęścia. Te chwile, kiedy słyszysz ‘ej, naprawiłem to!’, czy ‘dzień dobry, słyszę Was na 5, a w ogóle to zapraszam na obiad!’, które sprawiają, że czujesz te „anielskie” skrzydła i lewitujesz 5 metrów nad podkładem. To euforia, którą czujesz na wiadomość, że któryś z zawodników ukończył wyścig. Bo byłeś tam obok i choć nie należą Ci się honory zwycięzców, to jednak zwyciężyłeś, bezpiecznie odprowadzając kolegów do celu.

 

Pozycje wszystkich jachtów można śledzić online za pomocą trackingu Yellow Brick. https://yb.tl/gotland2021

 

Miasto Gdańsk i Gdański Ośrodek Sportu są partnerami strategicznymi regat.

Poprzednie relacje:

 

 

 

TV

Obrona Westerplatte – pierwsze starcie II wojny. Rozmowa z dr. Janem Szkudlińskim