GUMed/UCK. Blisko 90 proc. pracowników SOR ofiarami agresji

Badania przeprowadzone w Klinicznym Oddziale Ratunkowym UCK w Gdańsku wskazują, że aż 89,5 procent pracowników doświadczyło agresji słownej, a 65 procent - fizycznej. Sprawcami są głównie ludzie pod wpływem alkoholu, środków odurzających czy też rodziny pacjentów. Tylko 24 procent pracowników KOR decyduje się zgłosić te przypadki swoim przełożonym.
07.05.2025
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
gcm-download-1920-uck_ratunkowy-019-681a021206661
Wjazd do Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Stres, wyzwiska, obrażanie

Lekarz Aleksandra Szymczyk pracuje od kilku lat w Klinicznym Oddziale Ratunkowym UCK - w skrócie KOR. Robi też specjalizację z anestezjologii i intensywnej terapii.  

- Pracujemy najczęściej w systemie 12-godzinnym – tłumaczy lekarka. – Podczas większości dyżurów dochodzi do sytuacji, w których spotykamy się z mniejszą lub większą formą agresji. Nie zawsze są to fizyczne incydenty, choć niestety i takie się zdarzają. Najczęściej mamy do czynienia z werbalnym podważaniem naszych kompetencji, nieprzyjemnymi komentarzami szeptanymi pod nosem czy stwierdzeniami, że nie powinniśmy wykonywać tego zawodu z powodu braku empatii.

Szymczyk podkreśla, że praca na oddziale ratunkowym odbywa się w wyjątkowo wymagających warunkach: – Oddziały ratunkowe to przestrzeń dużego napięcia. Pacjent trafia na SOR nagle, nikt z bliskich nie planował, że o godzinie 2 w nocy będzie potrzebna interwencja medyczna. W jednej chwili na oddziale może pojawić się kilkanaście rodzin, z których każda oczekuje natychmiastowej pomocy. To rodzi frustrację i napięcia, które niestety czasem przeradzają się w sytuacje konfliktowe.

W związku z powtarzającymi się aktami agresji wobec lekarzy czy pielęgniarek, Szymczyk wraz z zespołem z KOR UCK oraz z Katedry i Kliniki Medycyny Ratunkowej GUMed wysłała ankiety do ponad tysiąca pracowników: lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych i asystentów medycznych. Zapytali w nich, czy pracownicy doświadczyli przemocy i w jakiej formie. 

Badania dr Szymczyk i jej grupy są o tyle istotne, że doszło w Polsce w ostatnim czasie do dwóch brutalnych ataków na pracowników medycznych. Najpierw w styczniu tego roku 57-letni mężczyzna zabił nożem ratownika medycznego w Siedlcach. Natomiast 29 kwietnia pracownik Służby Więziennej zamordował, także używając noża, krakowskiego ortopedę. Te zabójstwa wstrząsnęły Polską. 

Lekarka z Charkowa pomaga leczyć stres pourazowy

Komu to zgłosić? 

Odpowiedzi na ankietę dr Szymczyk mogą wydać się szokujące. Ponad 89,5 procent badanych osób doświadczyło przemocy słownej, a prawie 65 procent - fizycznej. Sprawcami byli pacjenci pod wpływem alkoholu, substancji psychoaktywnych, osoby z ostrymi zaburzeniami psychicznymi oraz członkowie rodzin pacjentów.

Niestety, niewielu pracowników KOR zdecydowało się odpowiedzieć na ankietę. Wielu pytało sceptycznie, co to właściwie zmieni.  

- To było tak naprawdę badanie pilotażowe. Wyniki zostały przedstawione na konferencji medycyny ratunkowej w Łodzi. Teraz potrzebny jest kolejny krok - badanie w innych ośrodkach - mówi Szymczyk.  

Pierwsze, co nasuwa się po odczytaniu wyników ankiety, to potrzeba zmiany ścieżki raportowania takich przypadków. 

Szymczyk zauważa, że wielu pracowników nie zgłasza przypadków agresji, mimo że takie możliwości formalnie istnieją:

– Często ogranicza się to do rozmowy w zespole, ktoś opowie, co go spotkało i na tym się kończy. Z naszych danych wynika, że jedynie 24 procent personelu informuje przełożonych o takich incydentach. Choć funkcjonuje system zgłaszania niezgodności, wielu pracowników z niego nie korzysta, zakładając z góry, że zgłoszenie nie przyniesie realnych zmian. To pokazuje, że same procedury to za mało – potrzebujemy przejrzystych i skutecznych mechanizmów, które będą realnie wspierać personel w takich sytuacjach.  

Prof. dr hab. Mariusz Siemiński, kierownik Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK, potwierdza, że praca jest ciężka: - Każdy z nas doświadcza na dyżurze przemocy słownej. Mogą to być groźby, pogróżki o pozwie sądowym czy podważanie naszych kompetencji. Dlatego musimy zastanowić się, jaki środki zaradcze i mechanizmy zapobiegawcze wprowadzić. 

Co jeszcze można zrobić? Autorzy raportu, w tym Aleksandra Szymczyk, proponują szkolenia dla pracowników z radzenia sobie z przemocą, kamery wideo, zwiększoną obecność pracowników ochrony. Podkreślają także konieczność wprowadzenia wsparcia psychologicznego dla pracowników SOR. Przemoc nie może też być "znormalizowana" - nie można uznać, że jest zwykłą i powszechną częścią pracy na oddziałach ratunkowych. 

- Panuje przekonanie, że decydując się na pracę w SOR, trzeba liczyć się z wysokim poziomem napięcia, presją czasu i ryzykiem konfrontacji. Ale to nie oznacza, że agresja wobec personelu powinna być postrzegana jako nieodłączny element tego zawodu – podkreśla Szymczyk. - Nikt z nas nie pisze się na przemoc wybierając ten zawód.  

Przypomnijmy, że miesiąc temu Sejm uchwalił nowelizację ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która wprowadza zmiany w systemie ratownictwa, rozszerza definicję pierwszej pomocy i wzmacnia wsparcie dla medyków. W efekcie członkowie zespołów ratownictwa medycznego mają otrzymać wsparcie psychologiczne.

 

TV

Trzeci Maja święcić w Gdańsku