• Start
  • Wiadomości
  • Sukces Gdańska na targach w Nicei. Zapraszają do interesów

Sukces Gdańska na targach w Nicei. Zapraszają do interesów

Gdańsk wystąpił w roli honorowego gościa na nicejskich targach Foire de Nice. Miła i uśmiechnięta obsługa zachęcała do wyprawy nad Bałtyk, zwiedzenia miasta i całego Pomorza, a także do zakupu wyjątkowej biżuterii z bursztynu. W ciągu dziesięciu dni gdańskie stoisko odwiedziły tysiące Francuzów.
15.03.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Mer Nicei, Christian Estrosi (stoi przed maskotką-rekinem), otwiera Foire de Nice. Trzeci na lewo od Estrosiego jest wiceprezydent Gdańska, Wiesław Bielawski (w okularach, trzyma wstęgę).

Targi otwierał mer Nicei, Christian Estrosi. Niewysoki 61-latek o urodzie południowca i zdecydowanych ruchach. Otaczał go wianuszek współpracowników i biznesmenów.

Estrosi to postać bardzo wpływowa i charyzmatyczna - według wielu komentatorów, w najbliższych latach może sięgnąć po najwyższe godności w państwie. W młodości zawodowo ścigał się na torach motocyklowych. Wejście w politykę ukoronował jak dotąd trzykrotnie stanowiskiem ministra w kolejnych rządach Republiki Francuskiej. Prywatnie jest wieloletnim i lojalnym przyjacielem byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego.

W otoczeniu Estrosiego - jako goście specjalni - szli reprezentanci Gdańska: wiceprezydent Wiesław Bielawski i Anna Czekanowicz-Drążewska, dyrektor Biura Prezydenta ds. Kultury UMG. Mer odwiedził najpierw stoiska znajdujące się najbliżej wejścia, ale po kilku minutach był już przy ekspozycji prezentującej Gdańsk. Uściski dłoni, grzecznościowe wymiany zdań, kilka pamiątkowych zdjęć.

- Proszę mu się dobrze przyjrzeć - mówił Tomasz Rudomino, kierownik ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej w Paryżu. - To wielka osobistość francuskiej polityki. Jego wpływy sięgają daleko poza Niceę i region Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże. Bo warto wiedzieć, że Estrosi jest nie tylko merem Nicei, ale i prezydentem całego regionu. To wielki zaszczyt być jego gościem. W moim przekonaniu, Gdańsk otrzymał szansę. Jak ją wykorzysta to już inna sprawa...
 

Zaczęło się od Wałęsy

Zaproszenie na targi nie było przypadkowe. Nicea i Gdańsk od 1999 r. są miastami partnerskimi, co po francusku określane jest nawet mocniejszym słowem  - bliźniaczymi.

Swoją rolę odegrał w tym wszystkim Wiesław Forkasiewicz, tamtejszy konsul honorowy RP.

- Nicea ma 41 miast bliźniaczych na całym świecie - mówi konsul Forkasiewicz. - W Europie są to m.in. Turyn, Norymberga, Edynburg, węgierskie Szeged. Co roku jedno z miast jest gościem honorowym na Foire de Nice, dostaje od gospodarzy darmowe stoisko w dobrym punkcie. Poprzednio zaproszono Gruzinów czy Ormian... Francuzi byli mocno rozczarowani, bo na tym stoisku nic się nie działo, obsługa nie miała nic do zaproponowania i na okrągło grała w karty. Nicea nie mogła sobie teraz pozwolić na podobną kompromitację. Rudy Salles, zastępca mera do spraw międzynarodowych,  zapytał mnie, co sądzę o pomyśle, by zaprosić Gdańsk. Mogłem tylko przyklasnąć.

Wiesław Forkasiewicz, konsul honorowy RP w Nicei.

Konsul Forkasiewicz jest dobrze trzymającym się starszym panem. Inżynier po Politechnice Warszawskiej, na Lazurowym Wybrzeżu mieszka od 55 lat. Do Trójmiasta ma stosunek sentymentalny - w 1974 r. na wakacjach w Sopocie poznał swoją żonę, rodem z Grodziska Mazowieckiego.

Forkasiewicz od początku przygląda się rozwojowi przyjaznych relacji Nicei i Gdańska.

- Wszystko zaczęło się od ulicy Wałęsy - podkreśla konsul. - To miasto nie jest typowe dla Francji, od dziesięcioleci w Nicei nieprzerwanie rządzi umiarkowana prawica. Gdy Wałęsa dostał nagrodę Nobla, zaprosił mnie do siebie ówczesny mer, Jacques Medecin. “Słuchaj, ten wasz Wałęsa to jest wielka sprawa. Zrobimy tutaj ulicę jego imienia”.

Było to na przełomie 1983 i 1984 r. Mer postanowił dopiec przy pomocy Wałęsy miejscowym komunistom, którzy byli wówczas polityczną konkurencją w tym 350-tysięcznym mieście. W pobliżu portu znajdował się - i nadal tam jest - Bulwar Stalingradu. Samorząd Nicei przegłosował pomysł, by część tego bulwaru oddać Wałęsie.

- Przywódca polskiego Sierpnia zabrał w ten sposób obrońcom Stalingradu jakieś 600 metrów ulicy, od strony północnej - mówi konsul Forkasiewicz. - I tak zostało im jeszcze dużo tego bulwaru. Jednak gest mera był wówczas odważny i znaczący politycznie. Dla Nicei, w ogóle dla Francuzów, Wałęsa jest jednym z ojców nowej, zjednoczonej Europy. Oni tutaj pukają się w czoło, gdy słyszą o tym politycznym zamieszaniu, jakie obecnie jest w Polsce wokół Wałęsy.
 

Foire de Nice są dla Nicei tym, czym dla Gdańska jest Jarmark św. Dominika, choć obie imprezy znacząco się różnią
 

100 tysięcy gości

Bardzo możliwe, że dla nicejskich samorządowców wybór gościa honorowego Foire de Nice wiązał się z nadchodzącymi Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej Euro 2016. To dlatego na temat przewodni tegorocznych targów wybrano sport i turystykę. Francuzi są gospodarzami tej wielkiej futbolowej imprezy. Nicea wybudowała nowy stadion - podobny do tego w Gdańsku, ale nieco mniejszy, na 35 tys. widzów. Za niecałe trzy miesiące w mieście pojawi się wielu kibiców z Polski. To właśnie na nicejskim stadionie, 12 czerwca, biało-czerwoni rozegrają swój pierwszy mecz, przeciwko reprezentacji Irlandii Północnej.

Foire de Nice są dla Nicei tym, czym dla Gdańska jest Jarmark św. Dominika, choć obie imprezy znacząco się różnią. Ta francuska - jest organizowana w potężnej hali targowej o powierzchni 17 tys. m kw. Obiekt stoi w środku miasta i mieści się w nim kilkaset stoisk. Uroczyste otwarcie ma miejsce co roku w pierwszą sobotę marca, a uczestnicy handlują i prezentują swoje oferty przez dziesięć dni (w tym roku od soboty, 5 marca, do poniedziałku, 14 marca). Foire de Nice mają wieloletnią tradycję, nicejczycy chętnie je odwiedzają. Od pierwszego do ostatniego dnia imprezy halę targową odwiedza ok. 100 tys. gości - choć za wstęp trzeba zapłacić.

Impreza ma wymiar nie tylko handlowy. W alejkach, między stoiskami, odbywają się występy grup tanecznych i różnego rodzaju amatorskie pokazy.

W tym roku na zewnątrz hali, przed głównym wejściem, wystawiono na sprzedaż kilkadziesiąt aut różnych marek. Niektórzy przechodnie dawali się skusić, wsiadali do tego lub innego samochodu - dealer opowiadał im wyłącznie o jego zaletach. Po francusku brzmiało to po prostu uwodzicielsko.

Jednak tysiące nicejczyków w ciągu 10 dni imprezy nie zwracały uwagi na auta - szły prosto do hali targowej, gdzie jak zwykle można było kupić przysłowiowe mydło i powidło. Był sprzęt sportowy, odkurzacze, żywność, produkty regionalne. Na samym końcu hali grupa młodych Azjatów zachwalał znajdujące się na stołach pryzmy suszonych i kandyzowanych owoców. Nie przepuszczali żadnemu klientowi, co chwila udawało im się coś sprzedać. Nieopodal znajdowało się podobne stoisko, prowadzone przez Francuzów. Byli bezradni - Azjaci zabierali im klientów sprzed nosa.


Z prawdziwego bursztynu

Uroczyste otwarcie targów poprzedzone było oficjalną wizytą gdańskiej delegacji w nicejskim ratuszu. Kurtuazja - ale trzeba podkreślić, że miejscowy samorząd potrafi dbać o swoich gości.  - W ich ratuszu podpatrzyłem coś, co warto by urządzić także u nas, w Urzędzie Miejskim - mówił wiceprezydent Bielawski. - Nicea pięknie podkreśla, że jest miastem europejskim. Na stole obrad w ratuszu stoją flagi miasta, Francji i Unii Europejskiej, a wokół nich - kołem - znajdują się flagi wszystkich państw Wspólnoty. Wygląda to naprawdę wspaniale.

Na Foire de Nice Gdańsk dostał swoje miejsce w pierwszym rzędzie stoisk - na prawo od wejścia do hali. Kilkadziesiąt metrów powierzchni obstawiono ladami i gablotami, w których umieszczono wyroby z bursztynu, a także gdańskie słodycze z ZPC Bałtyk, i porcelanę zdobioną gdańskimi motywami. Zainteresowani mogli sięgnąć po specjalnie przygotowane na tę okazję broszury turystyczne, zachęcające do odwiedzenia Gdańska i regionu. Obsługa była niemal w całości polska, ale biegle władała językiem francuskim, co wzbudzało uznanie nicejczyków odwiedzających stoisko.
 

Pokaz mody bursztynowej na gdańskim stoisku. W roli modelek wystąpiły Polki zamieszkałe w Nicei i okolicach.

Na otwarcie targów w gdańskim stoisku można było obejrzeć dwa pokazy “mody bursztynowej”, którą prezentowały Polki mieszkające w Nicei. Była to kolekcje biżuterii dwóch pomorskich projektantek: : Bożeny Kamińskiej - “Amberways” - oraz Danuty Burczik-Kruczkowskiej - “Kraina Bursztynu”. Specjalistka z Gdańska uczyła Francuzów jak odróżnić prawdziwy bursztyn od fałszywego. Kto chciał, mógł poczęstować się gdańską czekoladą. W kolejnych dniach targów Francuzi mogli skosztować dania pomorskiej kuchni, przyrządzone przez czterech mistrzów kucharskich najlepszych gdańskich restauracji.

Wszystko odbywało się pod szyldem Gdańskiej Organizacji Turystycznej (GOT), która - we współpracy ze Związkiem Gmin i Miast Morskich i kilkoma firmami - przygotowała stoisko i ofertę.

Konsul kręcił trochę nosem: - Bursztyn jest ważny, zgadza się, ale i tak czegoś mi w tym stoisku brakuje. Nie czuję tu Gdańska. Gdzie są dźwigi stoczniowe, gdzie jest duże zdjęcie Wałęsy? Przydałyby się też trzy flagi: Gdańska, Polski i Francji. O co chodzi? Może przesadzacie z oszczędnościami. Modelek na pokaz bursztynu nie mogliście przywieźć z Gdańska?! Musiałem sam wybierać z dziewczyn należących do nicejskiej Polonii.

Z opiniami konsula Forkasiewicza nie zgodził się Łukasz Wysocki, prezes GOT: - Postawiliśmy na kreowanie wizerunku Gdańska, jako nowoczesnego miasta europejskiego, które jest dumne ze swojej historii, ale ta historia go nie przytłacza. Dlatego głównym atutem jest bursztyn i architektura. Kto chce dowiedzieć się więcej o Gdańsku, może w każdej obejrzeć film o naszym mieście, tutaj na naszym stoisku. Jest tam wszystko, i historia i nowoczesność. A że nie przywieźliśmy modelek? Te targi, mimo gościnności władz Nicei, i tak nas dużo kosztują, bo blisko 270 tys. zł. To jest Lazurowe Wybrzeże, tu jest po prostu drogo.

Francuzi podchodzili, oglądali, cześć z nich brała foldery o Gdańsku i Pomorzu - z czystej ciekawości. Tak było w przypadku Patrica Rosso, który na targi przyjechał z niewielkiego Valbonne pod Niceą.

- Wie pan gdzie leży Gdańsk?

- Nie mam pojęcia - odpowiedział Rosso.

- A słyszał pan o Lechu Wałęsie? Gdańsk to miasto Wałęsy. “Solidarność”...

- Aaaaa! Lech Waleza! Tak, tak. Oczywiście, że wiem kto to jest. We Francji wszyscy wiedzą. 
 

Patric Rosso nie wiedział, gdzie leży Gdańsk, ale słyszał o Lechu Wałęsie

Inne kierunki świata

Czy Gdańsk, położony na dalekiej i raczej chłodnej północy - 1500 km od Nicei - rzeczywiście ma coś atrakcyjnego do zaproponowania mieszkańcom Lazurowego Wybrzeża? Dla turysty z Polski wystarczy jeden dzień, by przekonać się, że nicejczycy mają powody, by uważać się za wybrańców losu.

- Tu żyje chyba ze 140 ras ludzkich - żartuje konsul Forkasiewicz.

Ich miasto jest piękne, malowniczo położone na styku Morza Śródziemnego i kamiennych wzgórz. Ma też wspaniałą historię - to tutaj urodził się i wychował bohater narodowy Włoch - Garibaldi, a także jeden z najwybitniejszych marszałków napoleońskich, Andre Massena. Jeśli chodzi o kulturę i sztukę, Nicea może się uważać za ważny punkt na mapie świata - to tutaj są największe zbiory dzieł dwóch wielkich mistrzów malarstwa: Marca Chagalla i Henriego Matisse’a. W niewielkim Cannes, 20 km od Nicei, odbywa się sławny festiwal filmowy - na miejskim bulwarze można wówczas spotkać największe gwiazdy światowego kina.

Ktoś, kto dopiero co zażywał kąpieli i opalał się na plaży, może wsiąść do samochodu i po dwóch godzinach być wysoko w Alpach, by szusować na nartach po lodowcu.

- To wszystko prawda - potwierdza Tomasz Rudomino z Polskiej Organizacji Turystycznej. - Proszę wziąć jednak pod uwagę, że Nicejczycy mają to wszystko na co dzień i od czasu do czasu potrzebują jakiejś odmiany. Do krajów arabskich przestali jeździć, wiadomo dlaczego. Atrakcyjne stają się dla nich inne kierunki, w tym Polska. Nasz kraj odwiedziło w zeszłym roku 400 tys. Francuzów. Gdańsk może zajmować w tych podróżach szczególne miejsce, bo to dla nich jest światowa stolica bursztynu.

Tego typu turystyce sprzyja... francuski kodeks pracy. Każdy nicejczyk, paryżanin czy marsylczyk ma do dyspozycji nie tylko dwutygodniowe wakacje w środku lata, ale też sporo długich - zwykle czterodniowych - weekendów. Chodzi o to, że we Francji obowiązuje 35-godzinny tydzień pracy, ale w rzeczywistości życie zawodowe zabiera więcej czasu. Te swoiste “nadgodziny” są skrupulatnie liczone i następnie wykorzystywane do przedłużania weekendów. Dla Francuzów weekend często zaczyna się w czwartek wieczorem i kończy dopiero w poniedziałek. Ten czas chętnie jest wykorzystywany na krótkie wypady za granicę.


Gdańsk, moja miłość

Obecnie z Nicei do Gdańska można podróżować samolotem, z międzylądowaniem w Monachium lub Frankfurcie nad Menem. Od 1 kwietnia tę trasę będzie można przebyć taniej i szybciej, bowiem w związku z Euro 2016 wznowione będzie - po latach przerwy - bezpośrednie połączenie lotnicze z Warszawą. Resztę drogi francuscy turyści mogą pokonywać tanim, jak na ich kieszeń, pociągiem Pendolino, który zdecydowanie mieści się w zachodnich standardach.

- Byłam w Gdańsku w październiku zeszłego roku i muszę powiedzieć, że jestem zakochana w waszym mieście - podkreśla Audrey Pascal, odpowiedzialna w nicejskim samorządzie za kontakty z miastami partnerskimi. - Ta wyjątkowa atmosfera, mieszanka różnych stylów architektonicznych, od gotyku, przez barok do współczesności. To jest coś, czego na południu Francji na pewno się nie znajdzie.

Jolanta Forkasiewicz, żona konsula honorowego RP w Nicei, uważa, że możliwości wymiany i współpracy są naprawdę duże.

- Owszem, Lazurowe Wybrzeże jest wspaniałe pod wieloma względami, ale widział pan tutejsze plaże? - mówi Jolanta Forkasiewicz. - Są kamieniste, nieprzyjemne, nie umywają się do piaszczystych plaż Bałtyku, które należą do najpiękniejszych na świecie. Może młodzi Francuzi jeżdżą w wakacje po całym świcie, ale wyobrażam sobie, że dla starszych Trójmiasto w lipcu czy sierpniu może być bardzo atrakcyjnym miejscem wypoczynku, bo nad Morzem Śródziemnym panują wtedy upały trudne do wytrzymania. I warto uświadomić nicejczykom, ale także innym Francuzom, że nad Bałtykiem znajdą prowadzone na wysokim poziomie tańsze ośrodki wypoczynkowe, gdzie jest spa i świetna obsługa. To są poważni i zamożni klienci. Jeśli zobaczą, że  oferta jest naprawdę dobra, zaczną masowo odwiedzać Gdańsk.
 

TV

Obrona Westerplatte – pierwsze starcie II wojny. Rozmowa z dr. Janem Szkudlińskim