W workach na głowach, zbroczone krwią protestowały przeciwko gwałtom w Ukrainie

W środę, 20 kwietnia, przed siedzibą konsulatu Federacji Rosyjskiej przy ul. Batorego odbył się protest przeciwko gwałtom dokonywanym na ukraińskich kobietach przez rosyjskich najeźdźców. Grupa protestujących maszerowała w milczeniu z workami na głowach, związanymi rękoma, śladami sztucznej krwi na bieliźnie i nogach.
20.04.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Protest odbywał się przed konsulatem Federacji Rosyjskiej przy ul. Batorego w Gdańsku
Protest odbywał się przed konsulatem Federacji Rosyjskiej przy ul. Batorego w Gdańsku
fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

Kilkanaście kobiet - Polki, Ukrainki, Białorusinki - pojawiło się w środę, 20 kwietnia, przed południem pod siedzibą konsulatu Federacji Rosyjskiej w Gdańsku Wrzeszczu. Na głowach miały czarne worki, związane za plecami ręce i odsłonięte nogi. Na bieliźnie i nogach (z przodu i z tyłu) były ślady sztucznej krwi. Na plecach miały plansze z hasłami po ukraińsku i polsku: "Rosjanie! Wasi bracia i synowie gwałcą nasze ukraińskie siostry", "Gwałt wojenny to zbrodnia", "Ciało kobiety to nie pole walki".

 

Na jednej z plansz zawieszonych na plecach protestujących napis po polsku: ROSJANIE! WASI BRACIA I SYNOWIE GWAŁCĄ NASZE UKRAIŃSKIE SIOSTRY!
Na jednej z plansz zawieszonych na plecach protestujących napis po polsku: ROSJANIE! WASI BRACIA I SYNOWIE GWAŁCĄ NASZE UKRAIŃSKIE SIOSTRY!
fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

- To protest przeciwko gwałtom na ukraińskich kobietach dokonywanym przez rosyjskich żołnierzy. Kobiety w bieliźnie poplamionej czerwoną farbą symbolizują ofiary tej wojny - wyjaśniają organizatorki protestu z Trójmiejskiej Akcji Kobiecej. - Wyrażamy też solidarność z Ukrainkami, żądając dla nich godnej opieki medycznej w Polsce, w tym aborcji.

 

Trzy postacie w workach na głowie z nałożonymi flagami na ramionach (pierwsza ma flagę Ukrainy) w majtkach umazanych sztuczną krwią
Kobiety szły w milczeniu z workami na głowach, związanymi z tyłu rękoma i śladami sztucznej krwi na bieliźnie i nogach
fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

Inspiracją dla tego protestu w Gdańsku była demonstracja, która odbyła się kilka dni wcześniej przed ambasadą Rosji w Tallinie w Estonii.

 

Jak pisze Christine Lamb w książce "Nasze ciała, ich pole bitwy. Co wojna robi kobietom": - gwałt podczas konfliktów zbrojnych nie jest „efektem ubocznym” wojny. To potężna broń przeciwko ludności cywilnej wymierzona w kobiety i dzieci, otoczona milczeniem i wstydem oraz potrzebą wyparcia przez kobiety tego traumatycznego doświadczenia.


Sprawcy gwałtów wojennych działają ze świadomym zamiarem, by upokorzyć i zniszczyć opór wroga i niestety ze względu na tabu, jakim otoczona jest przemoc seksualna, często pozostają bezkarni. Tak było podczas wojny w byłej Jugosławii czy w Rwandzie.


Dlatego teraz nie zamierzamy milczeć!


Wychodzimy na ulice, by solidaryzować się z Ukrainkami, doświadczającymi wojennego gwałtu. Domagamy się rozliczenia i surowego ukarania sprawców!


Chcemy też zamanifestować nasze wsparcie dla Ukrainek w pomocy medycznej, terapeutycznej i przy aborcjach.


W Polsce fundamentaliści religijni - obsadzeni w parlamencie i rządzie - utrudniają dostęp do zabiegu przerwania ciąży, choć aborcja z gwałtu jest w Polsce legalna. I powinna być wykonywana w polskich szpitalach, na NFZ, bezpłatnie.


Niestety Ukrainki poddawane są u nas podwójnej wiktymizacji, czyli powtórnie muszą przeżywać traumę gwałtu wojennego, poprzez polskie procedury utrudniające im zabieg usunięcia ciąży.


Żądamy PILNEJ zmiany przepisów, solidaryzując się z apelem do polskich parlamentarzystek/-ów, o przyspieszenie procedury umożliwiającej aborcję w przypadku gwałtu.

- apel Fundacji Feminoteka w Warszawie wraz z kilkudziesięcioma organizacjami feministycznymi w Polsce.

 

TV

Port Lotniczy Gdańsk powitał 6-milionowego pasażera. To nowy rekord