Feliks Bąk: Zacznijmy spacer po Szańcu Zachodnim od jedynego budynku, który tu pozostał. Pochodzi ponoć z roku 1896.
Marek Krześniak: Czyli to najstarsza widoczna pamiątka po bazie paliwowej, która była w tym miejscu?
Tak, tu mieściło się biuro. Kolega Wiktor z KS Orlen w Gdańsku opowiadał, że dodatkowo kiedyś nawet mieszkało tam dwóch pracowników... Z tym że początkowo na tym terenie był skład węgla dla „parostatków”. Obok widać miejsce, gdzie stał zbiornik na oleje do maszyn parowych, a później na oleje z czyszczenia cystern kolejowych. (Wchodzimy na małą górkę). To było obwałowanie zabezpieczające, gdyby ze zbiornika coś się wylało.
Żeby nie rozlewało się dalej?
Tak. Ten zbiornik był dość dziwny – stał na stalowych filarach z dnem w kształcie odwróconego stożka. Gdy robiono tu remediację gruntu (proces mający na celu usunięcie lub neutralizację zanieczyszczeń w glebie i wodach gruntowych – przyp. red.), to pod ziemią ukazał się betonowy krąg.
Wiadomo, do czego służył?
To była konstrukcja nośna – fundament pod filary zbiornika. Baza węglowa powstała w 1896 roku jako inwestycja Stoczni Cesarskiej, natomiast bezpośrednio przed I wojną światową, w latach 1912-14, wybudowano tu dodatkowo cztery duże zbiorniki paliwowe. Wszystkie są zaznaczone na sporządzonej przeze mnie mapce. One były już dużej pojemności, dlatego – jak widzimy – ich obwałowania są o wiele bardziej rozległe. Każdy z tych zbiorników miał 5 tys. metrów sześciennych pojemności.
I co w nich przechowywano?
Głównie olej napędowy, ale również cięższe paliwa (a nawet – do początku lat 70. XX wieku – surową ropę, o czym wspominał mi śp. kolega Stanisław z CPN 1 i CPN 3). W czasie I wojny światowej w stoczni budowano okręty podwodne i te U-booty zaopatrywały się tu w paliwo. Ich silniki Diesla napędzały okręt, gdy był na powierzchni, i jednocześnie ładowały akumulatory wykorzystywane w czasie zanurzenia.
Takie ówczesne hybrydy. A gdzie przebiegało tankowanie?
Tu obok, na nabrzeżu. Z tym że to nabrzeże jest teraz ucięte. Wcześniej sięgało dalej w głąb wody. Teraz rzeka została poszerzona, pogłębiona, a dawne urządzenia zdemontowane. Nowe nabrzeże powstało całkiem niedawno, podczas pandemii, około 2020 r. Mam zdjęcia, jak demontowano te stare urządzenia. Teraz wzdłuż nabrzeża prowadzi ścieżka spacerowa – piękna promenada. Od strony lądu, za ogrodzeniem, jest ul. Długosza. Dawniej ciągnęła się dużo dalej, teraz to ślepa ulica. Stojący przy niej budynek jest jeszcze przedwojenny. Na starym zdjęciu widać, jak powiewają na nim flagi ze swastykami. Zbiorniki natomiast są bez takich oznaczeń, gdyż w okresie Wolnego Miasta Gdańska baza została zdemilitaryzowana i przeszła w polskie ręce.
I nadal działała jako baza paliwowa dla statków?
Tak. Jako ciekawostkę wspomnę, że tu tankował m.in. słynny pancernik Schleswig-Holstein.
Tuż przed wybuchem II wojny światowej, kiedy przypłynął z rzekomo kurtuazyjną wizytą?
Tak. Tylko Polacy nie mogli sprzedać paliwa dla okrętu wojennego, dlatego oficjalnie to Senat WMG kupił paliwo, a tankowano je na Schleswig-Holsteina. W tym miejscu, zaznaczonym kwadratem na mapce, była pompownia.
I stąd pompowano paliwo na statki?
Tak. Albo ze statków do zbiorników. Podobnie obsługiwano cysterny kolejowe i autocysterny. Po wojnie ta baza ciągle funkcjonowała, ale już nie handlowano węglem. Zbiorniki zlikwidowano dopiero po latach 90. Teraz stoimy w miejscu, gdzie biegły tory. Od bocznicy prowadziły w stronę budynku, koło którego przechodziliśmy na początku.
A czy są jakieś pozostałości po czasach, gdy to był szaniec, gdy były tu umocnienia obronne?
Są, ale schowane pod ziemią. Z widocznych nic nie zostało – zanim w 1896 r. zrobiono tu bazę z węglem dla statków, wszystko wcześniej elegancko wyrównano.
Ciekawe historie. Skąd pan je zna?
My, jako Naftoklub, poprosiliśmy pana Filipa Popka o zbadanie historii Szańca Zachodniego. Pan Filip jest doświadczonym przewodnikiem, prezesem koła przewodników PTTK im. F. Mamuszki, archeologiem i znawcą historii militarnej. Specjalizował się w Twierdzy Wisłoujście, a ponieważ twierdza z szańcem tworzyły całość, to zgodził się bez wahania. Na podstawie swoich badań prowadził okresowe prelekcje i napisał artykuł. Ta historia jest więc opracowana. Teraz zabiegamy o stworzenie ścieżki historycznej w przyszłych założeniach parkowych na Szańcu Zachodnim. Na razie planujemy przygotować historię szańca tak, by można ją zaprezentować na jednej tablicy, zanim jeszcze powstanie park. Zależy nam, by spacerowiczom uświadomić, co tu kiedyś było i jak to wyglądało.
Rewitalizacja Szańca Zachodniego jest wpisana w Gminny Program Rewitalizacji i jest celem publicznym Partnerstwa Publiczno-Prywatnego w Nowym Porcie. Jednak nie można jeszcze zacząć prac…
Zrobiono badania i okazało się, że są miejsca, w których grunt jest skażony.
Kto za to odpowiada? CPN czy to jeszcze zanieczyszczenie z czasów przedwojennych?
Trudno powiedzieć dokładnie, ale na pewno w większości my, Polacy, bo jak wspominałem, przed wojną ta baza też była polska. Na szczęście minęły te czasy, kiedy tak tu śmierdziało.
A śmierdziało?
Strasznie! Węglowodorami. Zrobiono jednak remediację gruntu. Teraz co roku sprawdzany jest poziom zanieczyszczenia. O, tutaj jest jeden z piezometrów.
Co to takiego?
Studnia piezometryczna, dzięki której można pobierać wodę gruntową do badania, gdyż Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zarządziła robienie tu pomiarów przez 10 lat. Po 5 latach wyniki można będzie przedstawić RDOŚ i jeśli okaże się, że spełniają normy, to będzie można wystąpić o pozwolenia na budowę, czyli na zagospodarowanie tego terenu i zrobienie tu parku.
Czy stały tu jakieś budynki, oprócz zbiorników?
Była olejarnia, budynek socjalno-biurowy (czynny do 2002 r.), pompownia i wartownia. Ja pojawiłem się tu w 1993 r. Byłem kierownikiem zakładu CPN 4 obok dawnej Amady przy ul. Wiślnej i dołożono mi tę bazę CPN 1 na Szańcu Zachodnim. Wkurzyłem się, myśląc, po co mi ta „jedynka”. Przyjechałem tutaj i przypomniały mi się czasy, gdy pracowałem jeszcze w starych rafineriach. Tu stały pompy parowe, tam kocioł parowy do ich napędzania, powojenna elektryczna przeciągarka do wagonów...
Czy to już wyglądało jak żywy skansen?
Tak, ale wszystko porządnie zrobione. W olejarni były pompy zębate z napędem elektrycznym do transportu olejów, bardzo elegancko wykonane... Pomyślałem, że w tym najstarszym budynku (który do dziś pozostał) zrobię sobie letni gabinet. Wszedłem tam, ale było bardzo niemiło, nieprzyjaźnie. Na mojej „czwórce”, też były stare budynki, ale tam widać było, że praca ciągle wre, a tutaj... Weszliśmy na strych, a tam pełno gołębi. Przypomniałem sobie, że na „czwórce” był człowiek, który stracił pracę. Poszedłem więc do niego i mówię: „Masz dzieci, to może połapiesz te młode gołębie na rosół”. Ucieszył się. I był skuteczny.
Czy można powiedzieć, że z kolei za zlikwidowanie zbiorników pan odpowiada? Pan zamykał ten zakład?
Nie, ponieważ w 1994 r. przeniesiono mnie do Zakładu CPN 3 przy ul. Chodackiego, który zajmował się przyjmowaniem lekkich paliw ze statków. Tam pracowałem już do emerytury. „Jedynkę” likwidował kto inny.
A co się stało z tymi wszystkimi maszynami, które tu były? Trafiły do jakiegoś muzeum?
Chyba poszły na złom. Z opowiadań wynika, że oprócz likwidacji prowadzonej przez upoważnione firmy, aktywni byli również lokalni kolekcjonerzy i szabrownicy…
A my doszliśmy teraz na teren trzeciego zbiornika. Pozostałości po nim rozebrano, ale nie było tu żadnej remediacji gruntu, nic nie było czyszczone. Dowiedziałem się, że to co tu rośnie to tzw. czwarta przyroda. Musiałem sprawdzić, co to jest. Okazuje się, że czwarta przyroda to, gdy na obszarach zdegradowanych rośliny same wyrastają bez ingerencji człowieka. I ten teren jest tego dobrym przykładem. (Tu warto dodać, że pierwsza przyroda to ta naturalna, spotykana jeszcze w rezerwatach, druga – łąki, lasy gospodarcze, pola uprawne, a trzecia – ogrody i parki – przyp. red.).
Co było obok?
Tu była przeciągarka do wagonów. Mój 92-letni kolega Tadeusz wspominał mroźny lutowy poranek, gdy przyjechał tu pierwszego dnia do pracy i zdarzył się straszny wypadek. W pompowni mechanicy demontowali pompę, żeby zawieźć ją do warsztatu do naprawy. Nie mogli sobie dać z nią rady, więc wpadli na pomysł, aby użyć przeciągarki do wagonów. Zaczepili liną pompę, żeby ją wyrwać z posadowienia za pomocą przeciągarki. Zahaczenie puściło i lina zabiła człowieka na miejscu.
Straszna historia… Może przejdźmy dalej.
Tutaj był czwarty zbiornik, ale on w 1945 r. został zbombardowany. Jego resztki zlikwidowano i teren wyczyszczono. Z kolei w tym miejscu była obrotnica na małe cysterny dwuuosiowe. Wagon na nią wjeżdżał, obracało się nią i cysterna mogła przejechać pomiędzy dwa budynki, które stały na końcu. To była olejarnia ze zbiornikami na oleje: maszynowe, hydrauliczne itp. Wagony przetaczano właśnie za pomocą wspomnianej przeciągarki.
Jako Naftoklub chcielibyśmy, aby w jakiś sposób oznaczyć miejsce, gdzie była bocznica z obrotnicą, ale przede wszystkim chcielibyśmy upamiętnić olejarnię, która była przepiękna. Ponieważ nie będzie odbudowywana, to mamy taki koncept, aby zrobić jej model i ustawić np. w zadaszonej altance.
Czy dla Naftoklubu ważne są te obwałowania? Czy gdyby zostały splantowane i tylko postawione tablice informacyjne, to też byłoby dobrze?
Dla nas są ważne, bo to już historia. Obecnie nie buduje się takich wałów, bo stosuje się zbiorniki z podwójnym płaszczem, który zabezpiecza przed rozlewem. Poza tym to także jakieś urozmaicenie i uatrakcyjnienie terenu. Dawne obwałowania miejskie też bardzo dobrze się prezentują
Co widać na Dolnym Mieście na bastionach Opływu Motławy…
My chcielibyśmy, żeby ten park, który powstanie na Szańcu Zachodnim był charakterystycznym terenem Nowego Portu i uwzględniał historię tego miejsca: i tę fortyfikacyjną, ale i tę przemysłową – węglową i naftową.
Już widzę oczami wyobraźni dwa place zabaw: jeden nawiązujący do fortyfikacji i drugi do historii przemysłowej. Choć zabawki i sprzęty na ten drugi pewnie nie byłyby oczywiste.
Ludzie mają różne pomysły. Słyszałem sugestie, żeby w dawnym budynku biurowym otworzyć bar i serwować tam „naftówkę” lub „nafciankę” (śmiech). Na szańcu będzie piękny park, są wspaniałe widoki, więc jakaś restauracja czy kawiarnia zapewne miałaby duży potencjał. Jednym z naszych postulatów jest też przywrócenie połączenia promowego z Twierdzą Wisłoujście. Nawet nie chodzi o to, by funkcjonowało tam na co dzień, ale przynajmniej w czasie, kiedy w twierdzy organizowane są duże imprezy plenerowe. Wtedy taka przeprawa cieszyłaby się dużym zainteresowaniem.
Na początek Naftoklub pracuje nad tym, by powstały historyczne tablice na szańcu.
Tak, ale obecnie skupiamy się na jednej. Mamy panią Ewę, która je wstępnie opracowuje. Trzeba zadbać także, by to odpowiednio wyglądało. Przeprowadziliśmy spacery studyjne, by określić rodzaj takiej tablicy i gdzie – naszym zdaniem – powinna się znaleźć.
Tych tablic oczywiście powinno być więcej na ścieżce historycznej w samym parku; przekazuję panu na kartce ich wykaz:
Budynek
Wystawa multimedialna w formie dużej tablicy prezentującej przedsięwzięcia naftowe w różnych okresach historycznych na terenach portowych Gdańska, rodzaj kącika historycznego w tym samym pomieszczeniu co tablica.Pompownia
Proponujemy tablicę z mapką lub z artystycznym widokiem byłej bazy CPN z zaznaczonym miejscem po ww. obiektach. Najlepiej pod tą tablicą prezentowałby się Neptun podtrzymujący końcówkę węża z kołnierzem na trójzębie a obok grupa ustawionych ławek parkowych.Zbiorniki
Projektowany punkt widokowy w swoim kształcie powinien przypominać wspominany zbiornik i być opatrzony rodzajem tabliczki znamionowej z grawerem jego wyglądu, rokiem budowy i rokiem likwidacji.
Bocznica z obrotnicą
Tablica z mapką historycznego terenu i relief historyczno-przyrodniczy na górze, z fotografiami archiwalnymi u dołu.
Olejarnia
Wykonać miniaturową instalację przestrzenną odwzorowującą jej wygląd zewnętrzny z przekrojem ukazu, zaś obok krótki opis. Całość wkomponowana w pewien rodzaj altanki do relaksu jak i schronienia przed deszczem.
To nasze postulaty, jednak jako Naftoklub jesteśmy grupą nieformalną…
Nieformalną?
Tak. Formalnie jesteśmy grupą nieformalną (śmiech). Pieniędzmi nie obracamy, więc zastanawiamy się jak możemy osiągnąć nasz cel. Staramy się wciągnąć w nasze zamierzenia miasto Gdańsk. Sądzę, że jesteśmy na dobrej drodze, bo przynajmniej już wiemy czego chcemy – oczywiście nie w detalach, ale mamy jakąś wizję, choćby tej ścieżki historycznej. Rozumiem, że kiedy dojdzie już do bardziej zaawansowanych rozmów na ten temat, to konserwator zabytków powie, że trzeba tu pokazać także historię fortyfikacji. Ale nam to nie przeszkadza. My jesteśmy tuż po fortyfikacjach (śmiech).
Jestem ciekawy jak to zostanie rozwiązane, bo wspominał pan, że po budowlach obronnych nie ma śladu.
Na planach zaznaczony jest zarys fortyfikacji. Kiedyś była mowa o tym, że konserwator chciał, żeby żywopłot był ułożony w kształt dawnych umocnień.
To interesujący pomysł. Nie trzeba odbudowywać, a widać, jak przebiegały mury czy wały. Tylko czy ten żywopłot dobrze by rósł, jeśli pod ziemią są fundamenty.
Pewnie by rósł. Czwarta przyroda świetnie tam się rozwija.
No właśnie. Badania wykazują zanieczyszczenie, a rośliny dobrze sobie radzą.
Te drzewa i krzewy dobrze wyglądają, ale nie wiemy, jaka jest ich kondycja. Pamiętam, jak miałem może 20 lat i pracowałem w rafinerii. Mieliśmy taką awarię, że olej transformatorowy rozlał się na trawę. Niedużo – plama nie miała metra kwadratowego. Zwróciłem uwagę jak pięknie i bujnie trawa zaczęła rosnąć w tym miejscu. Zdecydowanie różniła się od tej obok. Ale po trzech miesiącach uschła z tego „dobrobytu”.
Gdy pracowałem w Zakładzie CPN 4, to tam straż pożarna nakazała nam wycinać wszelkie samosiejki – raz, żeby był porządek, dwa – bo są łatwopalne. Jednak, gdy w 1993 r. przyjechałem tu na „jedynkę”, to stwierdziłem, że tych roślin nie będę usuwał. Brzózki miały wówczas nie więcej niż metr. Dziś to wielkie drzewa. Ale czy są zdrowe? Tego nie wiem. Jest powiedzenie „czym krowę karmisz, takie mleko masz”. Więc jeśli takie drzewo karmi się zanieczyszczeniami, to pewnie nic specjalnie dobrego nie emituje. Myślę więc, że dobrze, że do kwestii środowiska podchodzi się tu z dużą ostrożnością i starannością.
Państwo, jako Naftoklub, chcecie, aby nie zapomniano także o historii...
W Gdańsku gospodarka paliwowa była mocno rozwinięta i nadal rozwija się dynamicznie. Dobrze więc by było, żeby gdzieś powstało ogólnodostępne miejsce, w którym ta historia naftowa – jaka by ona nie była – została pokazana.
Patrzę na mapkę, na której zaznaczone jest sześć dawnych zakładów CPN w Gdańsku. Dlaczego Naftoklub chce, aby informacje o historii naftowej pokazać akurat tutaj, na Szańcu Zachodnim?
To niech mi pan powie, który z tych terenów należy do miasta (śmiech). Tylko ten! Dlatego to jest nasza jedyna szansa na upamiętnienie tej historii.
O samym Naftoklubie przeczytacie więcej tutaj: Naftoklub – grupa, która przypomina o paliwowej historii Nowego Portu - Biuro Rozwoju Gdańska