
"Jak możecie to tolerować?"
Wysłuchałem trzech przejmujących historii, opowiedzianych na wielkich emocjach. To historie o zagubieniu dorastających dzieci, odkrywających swoją tożsamość i seksualność. Z drugiej strony dramat rodziców chcących uchronić swoje dzieci przed krzywdą w kraju, w którym dostojnik Kościoła naucza z ambony o “tęczowej zarazie”.
Rozmawiam z dwiema matkami i jednym ojcem. Są odważni, nie boją się pokazać twarzy. Nasłuchali się od “życzliwych”, że to ich wina, że zaniedbali dzieci, że jak mogą to tolerować? Matki słyszą, że powinny pójść do psychiatry czy terapeuty, skoro godzą się, żeby ich dzieci korygowały płeć czy miały partnerów tej samej płci.
A mimo to moi rozmówcy opowiadają mi szczerze o swoich doświadczeniach, bo chcą pomóc innym rodzicom. Mówią: - Wiemy, co to znaczy, kiedy twoje dziecko jest zagubione, bo odkrywa swoją tożsamość i czuje, że jest inne od reszty. Wiemy, co to znaczy depresja i rozpacz. Przeszliśmy przez to i chcemy pomóc innym.
Mają swoje rodzicielskie grupy wsparcia. Dodatkowo, od 9 do 11 maja, spotkają się w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku na IV Kongresie Rodziców LGBTQ+.
Oto ich historie.
"Weszłam do szafy"
Bożena Kościuszko-Panek, urzędniczka z Gdańska, mama córki Mileny, prowadzi grupę wsparcia dla rodziców osób LGBTQ+. W 2012 roku dziecko powiedziało jej - gdzieś w drodze na koncert, z płomiennymi od emocji policzkami - że zakochało się w chłopaku. Pomyślała wtedy, że ma syna geja. Ale to nie koniec. Z czasem okazało się, że tak naprawdę jej dziecko jest transpłciowe. Pojawił się makijaż, kobiece stroje.
Bożena wspomina: - To było bardzo trudne doświadczenie, bo ja się tego zupełnie nie spodziewałam. Pół roku moje życie toczyło się dwutorowo - na zewnątrz nie pokazywałam tego, co się ze mną dzieje. Z jednej strony wspierałam moje dziecko, ale gdzieś w środku przeżywałam rozpacz, że będzie miało ciężko w życiu, że całe moje wyobrażenie o przyszłości - Mileny i mojej - legło w gruzach.
Czego bała się najbardziej? - Lęk był spowodowany strachem o bezpieczeństwo Mileny, bo świat, w którym żyją osoby LGBT jest, niestety, nieprzyjazny. Cały czas muszą nawigować gdzie pójść, żeby czuć się bezpiecznie, a których miejsc lepiej unikać, bo będą tam obrażane i zaczepiane.
Bożena przyznaje, że gdy Milena „wyszła z szafy”, czyli ujawniła swoją tożsamość, ona sama do tej szafy weszła.
- Nikomu o tym nie mówiłam. Ani rodzinie, ani znajomym - może z wyjątkiem jednej przyjaciółki. Czułam się zupełnie sama. Miałam wrażenie, że nikt mnie nie zrozumie, że tylko ja przez to przechodzę. Wsparcie i zrozumienie znalazłam dopiero u innych rodziców, którzy – tak jak ja - mają dziecko o podobnej tożsamości. Dziś się sobie dziwię, bo teraz transpłciowość i różnorodność tożsamości są dla mnie czymś naturalnym, częścią życia. Ale wtedy? Wtedy wszystko się we mnie zawaliło. Chciałam krzyczeć: „Milena, kim ty w końcu jesteś? Kogo ja urodziłam - syna czy córkę?”. Tożsamość Mileny nie mieściła się w tradycyjnych kategoriach mężczyzny lub kobiety. Dziś określamy ją jako tożsamość niebinarną. To było dla mnie trudne do zrozumienia. Teraz wiem, że jej tożsamość jest po prostu częścią tego, kim jest.

To nie jest moda
Gabriela Staszkiewicz dziś mieszka w Trójmieście, wcześniej w małej pomorskiej wsi. Przeprowadziła się dla dobra córki: - Mówiła mi, że wszyscy ją obserwują. “Czuję się tu, jak na tarczy strzelniczej” - powtarzała.
Gabriela wspomina: - Mam czwórkę dzieci, w tym transpłciową córkę, która urodziła się jako chłopiec. Ona najpierw w gimnazjum oświadczyła, że jest gejem. Na początku liceum oznajmiła mi: "Mamo, jestem osobą niebinarną". Nie wiedziałam co to znaczy. Czy jest mężczyzną czy kobietą? Zazdrościłam innym rodzicom, że ich dziecko jest dookreślone. Córka pokierowała mnie, gdzie mogę znaleźć informacje o tym, z czym się boryka. Tak trafiłam do Kampanii Przeciwko Homofobii, a dzięki webinarom KPH do trójmiejskiej grupy wsparcia, działającej przy Tolerado. No i do Bożeny.
Gabriela kontynuuje: - Córka na studiach funkcjonowała od początku jako kobieta. Spotkała się ze wsparciem zarówno od rówieśników jak i profesorów. Została wybrana na przewodniczącą samorządu studenckiego. Dzisiaj jesteśmy już po prawnej tranzycji. Mam teraz dwie córki i dwóch synów.
Obie matki podkreślają, że wbrew stereotypom, nie chodzi o żadną przemijającą modę wśród licealistów. Te dzieci naprawdę czuły się źle w swojej skórze.

Przerażający telefon ze szkoły
Andrzej Kosek mieszka w małej wsi obok Kartuz. Przed domem ma wywieszone dwie flagi: biało-czerwoną polską i… transpłciową - jasnoróżową i jasnobłękitną. To na cześć jego syna, który jest osobą transpłciową. Urodził się w ciele kobiety, ale czuł się chłopakiem. I mogło się to skończyć prawdziwym dramatem.
Andrzej do dziś wspomina z roztrzęsieniem moment, gdy zadzwonili ze szkoły syna, że chce on popełnić samobójstwo (wtedy był przed tranzycją). Miał zaledwie 14 lat.
- Chciał się rzucić pod pociąg. Zadziałałem zadaniowo. Pojechałem po niego do szkoły - wspomina Andrzej. - Zaczęliśmy z żoną szukać dla niego pomocy w szpitalu psychiatrycznym. Oczywiście w żadnym nie było miejsc. W końcu znaleźliśmy łóżko w Toruniu. Próba zrozumienia, co się z nim dzieje, dlaczego ma tak głęboką depresję, że aż chce odebrać sobie życie, była dla nas wyzwaniem. Nikt nie jest doskonały, a my z żoną popełniliśmy błędy na drodze do poznania i zaakceptowania naszego dziecka. Wiele spraw i decyzji pozostawiliśmy intuicji. Czasem nawet wbrew zaleceniom lekarzy i terapeutów.
W Polsce myśli samobójcze towarzyszą wielu dorastającym osobom, które odkrywają, że są gejami, lesbijkami czy osobami transpłciowymi.
Andrzej kontynuuje: - Jeden szpital psychiatryczny, później drugi. I tam na wypisie gdzieś małym drukiem napisali, że “dziewczyna każe do siebie mówić w osobie męskiej”. I to dało nam ślad, że może chodzić o transpłciowość. Ale okazało się, że jesteśmy z tym sami, bo nikt nam nie mógł nic powiedzieć. Wszystkie drzwi były zamknięte. Gdzie pukaliśmy, to nas odsyłali.
W końcu doktor Stanisław Dulko w Warszawie wyjaśnił Annie i Andrzejowi czym jest transpłciowość. - Mówi się, że na ogół człowiek wychodzi od lekarza jeszcze bardziej skołowany niż wszedł, ale w tym przypadku pan doktor wytłumaczył nam prostymi słowami, co się działo z naszym dzieckiem.
Andrzej jest zawodowym kierowcą. Kilka raz w tygodniu nie ma go w domu. W zasadzie jest tylko w weekendy.
- Wsiadałem do ciężarówki, włączałem muzyczkę, przede mną długie kilometry. Nuda na trasie, to człowiek ma czas, żeby to wszystko sobie przemielić w głowie. Czy zaakceptowałem syna? Błyskawicznie! To było jakbym wyłączył i włączył światło. Była córka, jest syn. Kocham go tak samo - mówi kierowca.
Dziś, gdy stoi na parkingu gdzieś z innymi kierowcami TIR-ów, to pomiędzy jednym a drugim papierosem opowiada im o synu. - Pytają co u niego, a ja im wyjaśniam. Pełna akceptacja ze strony kolegów - mówi.
A jak zareagowała rodzina, sąsiedzi? - To była krótka piłka. Nie owijałem w bawełnę. Powiedziałem wszystkim i od razu zobaczyłem, kto jest z nami, a kto nie. Nie ma się co szczypać, trzeba widzieć, w kim masz prawdziwego przyjaciela. Na szczęście większość rodziny i sąsiadów była po naszej stronie.
Szkoły przyjazne LGBTQ+. Weź udział w ankiecie
"Chłopie, ogarnij się!"
Cała trójka - Bożena, Gabriela i Andrzej - mówią, że w Polsce potrzebny jest przedmiot edukacja zdrowotna, zawierający edukację seksualną. Dlaczego to takie pilne?
- Dzieci dochodzą przez pewien czas do tego kim są - mówi Gabriela. - To jest dla nich trudne, muszą zaakceptować kim są. I kto im w tym ma pomóc, jeśli nie mają żadnej wiedzy na ten temat? Jest literatura anglojęzyczna, dwa reportaże telewizyjne Piotr Jaconia, książka “Sexed.pl” Aniji Rubik i koniec. Za mało jest otwartej rozmowy. Dorastająca młodzież i rodzice są z tym sami. Dlatego powstała nasza grupa wsparcia.
Bożena: - Kiedy dzieci zaczynają dojrzewać, ciało ich się zmienia nie zawsze w sposób, który akceptują. Młode osoby transpłciowe borykają się z odkrywaniem swojej tożsamości, a także z akceptacją otoczenia. Ktoś im musi w tym pomóc. Potrzebują wsparcia i zrozumienia. Muszą zobaczyć światełko w tunelu, zamiast myśli, żeby skończyć ze sobą.
Najbliższą osobą jest rodzic. Ale rodzice często czują się osamotnieni, zagubieni. Sami potrzebują wsparcia.
- Moje doświadczenie jest takie, że najwięcej zrozumienia, wiedzy, akceptacji dają rodzicom inni rodzice będący w podobnej sytuacji. Dlatego zapraszam do grupy wsparcia dla rodziców osób LGBTQ+ - mówi Bożena.
To jest trudny proces dla dzieci, dla rodziców, ale też dla najbliższych. Pół biedy kiedy babcia dalej używa wobec młodej kobiety jej starego męskiego imienia. Ale są trudniejsze sytuacje. Gabriela wspomina: - Młodsze rodzeństwo nie miało kompletnie problemu z tym, że jeden z synów będzie teraz córką. Ale najstarszy syn miał z tym duży problem. Nie potrafił sobie tego poukładać. Miał wcześniej młodszego brata, z którym się świetnie rozumiał, a tu nagle z brata jest siostra. W końcu mu powiedziałam: "Chłopie, weź się ogarnij! Masz teraz dwie siostry w domu i jednego brata i koniec kropka”.

Wyparcie nic nie da
Pytam, jakie mają przesłanie dla rodziców, którzy martwią się, że ich dzieci są “jakieś inne, jakieś dziwne”?
Gabriela mówi, że wie, o czym mowa: - Moje dziecko od początku było delikatne. Zawsze z dziewczynkami, a z chłopakami niekoniecznie chciało grać w piłkę. Trzeba dać dziecku czas, pozwolić, aby samo siebie zaakceptowało.
Andrzej wspomina po latach: - Nasz syn od początku nie lubił koloru różowego. Nie lubił sukienek i spódnic. Zawsze wolał bawić się z chłopcami, a dziewczynek unikał, mówiąc, że “one strasznie piszczą”. Nie jest to wcale takie oczywiste, kiedy słyszysz takie słowa od kilkuletniego dziecka. I nie to jest wyznacznikiem transpłciowości.
Bożena mówi, że mechanizm wyparcia nic nie da: - To naturalny mechanizm obronny, ale nic dobrego nie wyniknie z tego, że matka czy ojciec nie chcą przyjąć rzeczywistości i udają, że tego nie ma. Ważne jest, by rozmawiać z własnym dzieckiem, towarzyszyć mu i zapewnić specjalistyczną pomoc. Czasem, w drastycznych przypadkach, to może być kwestia uratowania mu życia. Bo nie wiemy, z czym się nasze dziecko boryka. Nie można czekać, aż zacznie się ciąć albo podejmie próbę samobójczą.
Wiele dzieci, zanim się wyoutują czyli ujawnią światu zewnętrznemu swoją tożsamość, najpierw bada teren i sprawdza, czy jest to dla nich bezpieczne. Niestety, nie wszystkie nastolatki spotykają się z akceptacją rodziców.
- Zdarza się, że rodzice, gdy się dowiedzą, że mają dziecko geja, lesbijkę, bi czy trans, wyrzucają je z domu - mówi Bożena. - Znam historię studentki medycyny, która wyoutowała się przed rodzicami, a ich reakcja była taka, że musiała uciekać przez okno z małą torebką, natychmiast po tym, jak im powiedziała prawdę o sobie.
Gabriela: - Dlatego rozmowa jest kluczowa. Możemy zacząć jakby na około, niekoniecznie od razu waląc obuchem w łeb. Albo taki rodzic może po prostu przyjść do nas. Podpowiemy wtedy, co robić.
Przyzwolenie na nienawiść płynie z góry
Pytam moich rozmówców o osiem lat rządów PiS. Narracja przeciw osobom LGBT była używana przez polityków prawicy czy w mediach. Powstały “strefy wolne od LGBT”, a prezydent RP Andrzej Duda powiedział w czasie kampanii, że “próbuje się nam proszę państwa wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia”. Arcybiskup Marek Jędraszewski straszył z ambony, że “zagraża nam tęczowa zaraza”.
Jakie przesłanie moi rozmówcy mają dla osób homofobicznych?
Gabriela: - Nie ma co walić głową w ścianę, bo ci ludzie nas i tak nie słyszą. Dajcie po prostu nam i naszym dzieciom żyć w bezpiecznym świecie. Tylko tyle chcemy. Nie szczujcie - apeluje.
Bożena: - Ja mam ostrzejsze podejście. Dla mnie ci ludzie mają krew naszych dzieci na swoich rękach. Szafują życiem i zdrowiem naszych dzieci. Wiele młodych osób w ciągu tych ośmiu lat nie wytrzymało i popełniło samobójstwo. Moim zdaniem narracja Kościoła i narracja polityków prawicy daje zwykłym ludziom odwagę, żeby publicznie linczować osoby LGBT. To przyzwolenie płynie z góry, z mównic i ambon, a kończy się atakami agresji na ulicy, w klubach i na stadionach.
Moi rozmówcy czasem stają twarzą w twarz z osobami nierozumiejącymi problemu. Bożena wspomina: - Ostatnio w pracy zdarzyła mi się sytuacja, która mocno mnie poruszyła. W toalecie usłyszałam, jak jedna z koleżanek mówi z oburzeniem: „Teraz wymyślają jakieś toalety dla niebinarnych, co to w ogóle ma być?”. Podeszłam do niej i powiedziałam spokojnie: „Wiesz, ja mam takie dziecko. Jak sobie to wyobrażasz? Jeśli osoba, która wygląda jak mężczyzna, ale czuje się kobietą, chce skorzystać z toalety — to do której ma wejść?”. Umilkła. Myślę, że nie zdawała sobie sprawy, że ten temat może dotyczyć kogoś blisko niej. Czasem jedno zdanie wystarczy, żeby kogoś zatrzymać i dać komuś do myślenia.
Czy Pan Bóg mnie kocha?
Ostatnie lata nie były dla nich łatwe. Gabriela mówi, że po słowach o “tęczowej zarazie” ona, jej mąż i ich dziecko dokonali apostazji i wypisali się z Kościoła.
- To wszystko mocno nas bolało, bo nasze dzieci są osobami czującymi, kochającymi, cierpiącymi tak samo jak wszyscy inni. A takie słowa są niedopuszczalne. Dla mnie to było zbyt dramatyczne przeżycie.
Bożena dodaje: - Moje dziecko powiedziało mi kiedyś: "Mamo, przecież to Bóg mnie stworzył, to chyba mnie kocha taką, jaką jestem, prawda?” Czy nie takie ma być przesłanie Kościoła?
Mimo wszystko Andrzej jest optymistą. Mówi, że Polska się zmienia: - Nasz syn spokojnie chodzi po naszej wsi. A naszej trans-flagi nikt nie zrywa.
Bożena zawsze nosi na ręku tęczową bransoletkę. Wyjaśnia, że chce, aby ludzie na ulicy, w SKM, w tramwaju, na peronie - jeśli są ze społeczności LGBT - wiedzieli, że są akceptowani, że ktoś ich szanuje, że mogą zawsze zwrócić się do niej o pomoc.
- Spróbujmy przerwać ten krąg nienawiści - prosi.
GDZIE SIĘ ZGŁOSIĆ PO POMOC:
Przy Stowarzyszeniu na rzecz osób LGBT „Tolerado” od pięciu lat działa grupa wsparcia dla rodziców osób LGBTQ+. Spotkania odbywają raz w miesiącu w formule online. Informację o grupie można znaleźć na stronie www.tolerado.org, a także na fanpage’u Tolerado na Facebooku. Grupę prowadzi Bożena.
Rodzice z Trójmiasta, którzy ukończyli Akademię Zaangażowanego Rodzica finansowaną przez Stowarzyszenie My, Rodzice, nadal regularnie się spotykają. Akademia trwała 8 miesięcy i zakończyła się w marcu 2024 roku. Obecnie działają pod nazwą Samopomocowa Grupa Zaangażowanych Rodziców, spotykając się raz w miesiącu. Co kwartał prowadzą otwarte spotkania dla rodziców z Trójmiasta, na które zapraszają specjalistów, by podzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem.
INFOPRMACJE O KONGRESIE
W dniach 9-11 maja 2025 w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku odbędzie się IV Kongres Rodziców Osób LGBTQIA. Głównym organizatorem jest stowarzyszenie My, Rodzice, zrzeszające matki, ojców i sojuszników osób LGBTQIA. Kongres zorganizowany jest w dwóch formułach: otwartych i zamkniętych paneli dyskusyjnych oraz zamkniętych tylko dla rodziców – warsztatów.
Rejestracja rodziców – uczestników kongresu – została już zamknięta. Natomiast dla wszystkich otwarte są panele:
- Sobota, 10 maja 2025, w godzinach 10.30 - 11.30 - „Wpływ wolnościowych ruchów na emancypację aktywności rodzicielskiej i sojuszniczej wobec społeczności LGBTQIA. Rola instytucji kultury i dialogu w budowaniu otwartego społeczeństwa”. Rozmowa osób reprezentujących ECS i trójmiejskie samorządy. Weźmie w niej udział wiceprezydent Gdańska Monika Chabior
- Sobota, 10 maja 2025, w godzinach 11.45 - 12.45 - „Queer, dezorientacje, trzecia płeć” – rozmowa o osobach LGBTQIA w literaturze i kulturze
- Sobota, 10 maja 2025, w godzinach 20.00 - 21.00 – rozmowa z aktywistami i aktywistkami: Anna Strzałkowska, Ryszard Kisiel, Krzysztof Górski