Jak i kiedy pomagać dzikim zwierzętom?

W ostatni dzień lutego funkcjonariusze straży miejskiej byli kilkukrotnie wzywani do pomocy młodym dzikim zwierzętom. Tak było w przypadku puszczyka, zająca i gołębi. Pamiętać jednak trzeba, że nie zawsze pomoc człowieka jest uzasadniona i potrzebna.
06.03.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

 

Gdy wiosną i latem rodzą się pisklęta i młode ssaki, Gdańskie Centrum Kontaktu codziennie odbiera zgłoszenia od mieszkańców szukających pomocy dla zwierzątek, które ich zdaniem porzucili rodzice. Tymczasem interweniując, często zamiast ratować młode, stajemy się ich porywaczami, wyrywając je z życia w naturze i skazując na stres (często kończący się śmiercią) i dorastanie w niewoli.

- pisaliśmy w naszym poradniku dotyczącym dzikich zwierząt. 

Pisklęta, podloty i młode zwierzaki: pomyśl, zanim zaczniesz ratować. PORADNIK

W ostatni dzień lutego funkcjonariusze Straży Miejskiej w Gdańsku byli kilkukrotnie wzywani do młodych dzikich zwierząt. 

Mały puszczyk

W godzinach rannych do Referatu Ekologicznego zadzwoniła kobieta, która podczas spaceru na Przymorzu zobaczyła na trawniku małego puszczyka. Ptak nie umiał latać i zgłaszająca bała się, że maluch może zostać zaatakowany przez psy lub inne zwierzęta. Podała lokalizację i poprosiła o pomoc. Po kilkunastu minutach funkcjonariusze byli już na miejscu. Mały puszczyk nie miał widocznych ran, wyglądał na zdrowego. Z pobliskiego drzewa obserwowali go rodzice. Strażnicy posadzili młodą sowę na gałęzi.

 

Mały zajączek w kartonie
Mały zajączek został znaleziony przy skwerku na osiedlu Lawendowe Wzgórze
fot. Straż Miejska w Gdańsku

Młody zajączek

Tego samego dnia, kwadrans po godzinie 12:00 dyżurny na Stanowisku Kierowania otrzymał zgłoszenie o małym zajączku, który siedzi przy skwerku na osiedlu Lawendowe Wzgórze. Na miejsce również pojechał patrol z Referatu Ekologicznego. Na funkcjonariuszy czekał zgłaszający. W rękach trzymał karton, w którym był mały, wystraszony zajączek. Mężczyzna twierdził, że zwierzak był atakowany przez ptaki. W takiej sytuacji nie mógł pozostać obojętnym i zaopiekował się maluchem.

Funkcjonariuszki sprawdziły okolicę, ale nigdzie nie znalazły rodziców zajączka, ani żadnej norki, w której mógłby się schronić. Maluszek trafił do Lecznicy Weterynaryjnej "Zwierzyniec" przy ulicy Kartuskiej.

 

Ptak w kartonie
Karton z młodymi gołębiami
fot. Straż Miejska w Gdańsku

Podloty gołębi

Kilka godzin później te same funkcjonariuszki pojechały do Szkoły Muzycznej przy ulicy Gnilnej. Okazało się, że ktoś przy ogrodzeniu placówki pozostawił karton z dwoma ptakami. Były to podloty gołębi. Strażniczki przewiozły je również do lecznicy dla zwierząt.

Ważne

Funkcjonariusze Straży Miejskiej w Gdańsku przypominają, żeby nie ruszać młodych ssaków lub podlotów, które nie są ranne. Zabieranie małych zwierząt może przynieść więcej szkody niż pożytku. Prawdopodobnie w pobliżu są ich rodzice, którym zabieramy potomstwo. Ptaka można ewentualnie posadzić na drzewie. W przypadku pozostałych zwierząt najlepiej po prostu się oddalić.

 

TV

To przedszkole jest wzorem