Rolą systemu „Głuptak” jest nie tylko niszczenie min, ale także identyfikacja tych podwodnych pułapek. Najpierw okręt za pomocą sonaru wykrywa potencjalną minę z odległości kilkuset metrów. Wtedy wypuszcza do wody „Głuptaka”. Urządzenie, wyposażone w urządzenie nawigacyjne, dwie kamery i sonar, podpływa do podejrzanego obiektu na odległość dwóch metrów i przekazuje informacje (obraz, dźwięk) do sterującego nim z okrętu marynarza.
Jeśli operator utwierdzi się w przekonaniu, że to mina, wysyła do „Głuptaka” kodowany sygnał rozpoczynający uzbrojenie pocisku. Wtedy nakierowane przez żołnierza urządzenie zostaje ostatecznie uzbrojone, wybucha i „ginie” razem z miną. Jeśli alarm będzie fałszywy, ładunek na powrót stanie się neutralny i „Głuptak” może wrócić na pokład okrętu.
- W środowisku wodnym dużo trudniej jest prowadzić rozpoznanie niż w powietrzu - objaśnia prof. Lech Rowiński, szef zespołu, który opracował „Głuptaka”, i Katedry Projektowania Okrętów i Robotyki Podwodnej. - Samolot widać już z odległości stu kilometrów, minę można zobaczyć dopiero z dystansu dwóch metrów. Na dnie morza zalega dużo różnych przedmiotów, niekoniecznie godnych zniszczenia, ale nie da się tego precyzyjnie ocenić z perspektywy okrętu. Nawet system taki jak „Głuptak” nie daje stuprocentowej pewności, że mamy do czynienia z miną, bo mają one zróżnicowane kształty. W warunkach bojowych, kiedy trzeba reagować szybko, główną rolą naszego systemu jest więc niszczenie podejrzanych obiektów.
Skuteczność „Głuptaka” została potwierdzona w akwenach o głębokości od 5 do 200 m. Jest przystosowany do pracy przy silnych prądach wodnych - w ciągu 10 minut jest w stanie wykonać misję przeciwko celowi odległemu od okrętu o 400 m. System z PG jest zaawansowanych technologicznie, poszczególnymi etapami pracy urządzenia steruje się za pomocą programu komputerowego.
Wyprodukowanie nowego sprzętu dla armii to długotrwały proces. Zanim „Głuptak” przeszedł wszystkie wymagane przez wojsko procedury (w skrócie: opracowania projektu, badań, wdrażania i prób wojskowych), minęło 15 lat.
- Technika na świecie bezustannie idzie naprzód i cały czas pracujemy nad ulepszeniami, dlatego nawet jeśli teraz powiemy, że jest to gotowy produkt, nie znaczy, że za pięć lat nie będzie nowej wersji - podkreśla prof. Rowiński.
Tymczasem pierwszy zestaw „Głuptaków” (system sterowania plus 10 uzbrojonych torped i dwie ćwiczebne) przekazany został Marynarce Wojennej. Nie został jeszcze użyty w warunkach bojowych. Drugi zestaw trafi na najnowszą jednostkę marynarki - ORP „Kormoran”, który wejdzie do służby jesienią 2016 r.
Podwodne pojazdy już od ponad 40 lat są specjalnością Katedry Projektowania Okrętów i Robotyki Podwodnej. Co ciekawe - naukowcy nie tylko projektują urządzenia, ale również je produkują.
Opracowany w tym samym zespole system obrony przeciwminowej „Ukwiał” stosowany jest w Marynarce Wojennej od 1999 roku. W odróżnieniu od „Głuptaka” jest to system wielokrotnego użytku. Przenosi ładunki wybuchowe w pobliże miny i wraca na podkład. „Ukwiał” doczekał się swojego następcy - udoskonalona wersja o nazwie „Morświn” przejdzie badania kwalifikacyjne na wspomnianym „Kormoranie”.
Z myślą o potrzebach Marynarki Wojennej naukowcy opracowali także „Albatrosa” - autonomiczny pojazd rozpoznawczy. Ostatecznie jednak wojsko nie zdecydowało się na zakup tego urządzenia. Jego twórcy zamierzają wyjść ze swoją propozycją na cywilny rynek pojazdów podwodnych.
- W Polsce zainteresowania pojazdami podwodnymi jest ograniczone. Taki sprzęt stosowany jest głównie w przemyśle wydobycia ropy naftowej czy gazu, którego w Polsce nie mamy - tłumaczy prof. Rowiński. - Chcemy pozyskać dobrego inwestora - takiego, który nie byłby nastawiony na szybkie zyski z łatwej produkcji, tylko na poważniejszą działalność, wymagającą jednak kilku lat badań.
Konkurs „Innowacje dla Sił Zbrojnych RP” zorganizował Inspektorat Implementacji Innowacyjnych Technologii Obronnych przy współudziale Wojskowej Akademii Technicznej.