Sarnę zauważono rano, 17 września, w Kanale Raduni - w Lipcach, blisko wiaduktów węzła drogowego Obwodnicy Południowej. Ktoś z mieszkańców zadzwonił na numer Gdańskiego Centrum Kontaktu, wezwał pomoc. Zaalarmowani pracownicy Gdańskich Wód pojechali tam niezwłocznie.
- Sarnę trzeba było zagonić w miejsce, z którego nie bardzo miała jak uciekać - mówi Konrad Marciński z Gdańskich Wód. - Jeden z pracowników wziął ją na ręce i wyniósł na brzeg. Po chwili pobiegła w zarośla.
Całą sytuację opisał na swoim Fb Piotr Kryszewski, dyrektor zarządzający ds. Zielonego Gdańska.
Komentarz pod wpisem Piotra Kryszewskiego zamieściła Karina Rembiewska: “Pora na wyjścia dla zwierząt z pułapki zwanej Kanałem Raduni”.
- Zastanawiamy się, co można z tym zrobić - przyznaje Konrad Marciński z Gdańskich Wód. - Kładki, po których zwierzęta mogłyby wychodzić na brzeg? Raczej nie, ponieważ ruch po takiej kładce byłby w obie strony, wtedy dopiero by się w Kanale zaroiło od zwierząt. Ostatecznie nie wpadają tak często, lepiej wysłać ekipę z interwencją.
Straż Miejska w Gdańsku ma nawet specjalny ambulans do odławiania dzikich zwierząt, udzielania im pomocy i przewiezienia w inne miejsce. Zajmują się tym funkcjonariusze Referatu Ekologicznego SM.
- Na wyposażeniu tego ambulansu są specjalne stroje i rękawice dla strażników, podbieraki, klatki dla zwierząt - mówi Andrzej Hinc ze Straży Miejskiej w Gdańsku. - Nawet światło wewnątrz jest takie, żeby zwierzęta się nie stresowały.
Strażnicy miejscy 15 września wyciągnęli lisa, który wpadł do Kanału Raduni w Świętym Wojciechu, w pobliżu ul. Inspektorskiej. Sygnał pochodził oczywiście od mieszkańców, którzy zadzwonili do Straży Miejskiej.
Kanał Raduni jest zupełnie unikatowym zabytkiem hydrotechniki. Wytyczony i wybudowany został przez krzyżaków w połowie XIV wieku, w celu zaopatrzenia w pitną wodę Gdańska, który leżał na terenach bagiennych. Służył jednocześnie do zasilania kuźni i młynów wodnych. Swój bieg zaczyna w Pruszczu Gdańskim, a kończy jako dopływ Motławy, w Śródmieściu Gdańska. Kanał Raduni liczy sobie 13,5 km długości. Jego brzegi są pionowe i wysokie, co sprawia, że dzikie zwierzęta - jeśli wpadną do koryta - na ogół nie są w stanie się wydostać bez pomocy człowieka.
Bywa, że do Kanału Raduni wpadnie nawet tak duże zwierzę, jak łoś. Miało to miejsce w maju 2020 roku i we wrześniu 2024 roku. Łosie zostały przegonione w kierunku Pruszcza Gdańskiego, na granicę obu miast, gdzie ściany Kanału są niższe - dzięki temu wyszły na brzeg samodzielnie.