Orunia-Lipce- Św. Wojciech. Spłonął dom, w którym mieszkały starsze osoby. Miasto otoczyło je opieką

Całe szczęście, że do zaprószenia ognia nie doszło w nocy, bo zakończyłoby się to śmiercią czterech osób. Dom był zbudowany głównie z drewna - spłonął błyskawicznie, przy silnym porywistym wietrze. Mieszkańcy zdążyli się ewakuować.
04.04.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Zdjęcie przedstawia pozostałości spalonego domu
Zgliszcza przeszukuje jeszcze jeden ze strażaków. Na pierwszym planie widać pozostałości ogrodzenia, które gęsto oplatał wysuszony zeszłoroczny żywopłot. Według jednego z lokatorów, silny wiatr przeniósł ogień na drewnianą szopę, a z niej - na drewniane ściany domu. Ogień całkowicie strawił szopę
www.gdansk.pl

 

Dom stał na uboczu, przy ul. Kolonia Anielinki 27, tuż przy skraju jednego ze wzgórz morenowych. Stara chałupa, wybudowana pewnie krótko po wojnie, miała czworo lokatorów po siedemdziesiątym roku życia. Nieruchomość należy do Gdańskich Nieruchomości. Miejsce jest charakterystyczne, nieopodal znajduje się brama do zabytkowego XIX-wiecznego Fortu Anielinki. Pod górę biegnie jakby polna droga, wyłożona betonowymi płytami. Wokół rosną kasztanowce i dosyć gęste krzewy.

Ogień pojawił się w poniedziałek, 4 kwietnia, około godziny 15-ej. Po 20 minutach na miejscu było kilka wozów bojowych Państwowej Straży Pożarnej, funkcjonariusze Policji i Straży Miejskiej. Przyjechała też Joanna Pińska, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. 

Akcja gaśnicza trwała ponad godzinę. Z domu zostały zgliszcza.

 

Strażak strumieniem wody dogasza pogorzelisko na podwórzu
Strażak strumieniem wody dogasza pogorzelisko na podwórzu
www.gdansk.pl

 

- Duża ulga, bo nikt nie ucierpiał. To już pewna informacja - mówi Joanna Pińska. - Dwoje lokatorów powiedziało mi, że spędzą tę noc u sąsiadów, jutro do nas przyjadą. Dwie inne osoby wieziemy już teraz do schroniska na Kartuskiej. Mamy telefoniczny kontakt z synem jednej z tych osób. Nie zostaną bez pomocy.

Jak mogło dojść do tego pożaru?

- Było palone w piecu?

- No, było - odpowiada Jan, lat 72. - Ale pożar to przecież nie z pieca, ani z komina. Niech pan zobaczy, jak ten ogień szedł. Od ogrodzenia, przez szopę na dom. Przez ten cholerny wiatr błyskiem poszło.

 

Brama wjazdowa na posesję. Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało
Brama wjazdowa na posesję. Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało
www.gdansk.pl

 

Z ogrodzenia? Niby jakim cudem.

- Niech pan popatrzy tutaj, z drugiej strony. Taki wysuszony żywopłot był też tam, gdzie zaczęło się palić. Pewnie ktoś przechodził drogą, rzucił niedopałek i się zajęło. Wiatr załatwił resztę.

Stojący obok strażak potakuje głową, że to w sumie możliwe.

- Przy takim wietrze, to kto wie - mówi. - Ale i tak trzeba będzie to zbadać.

 

Akcja gaśnicza się kończy. Za chwilę strażacy odjadą
Akcja gaśnicza się kończy. Za chwilę strażacy odjadą
www.gdansk.pl

 

Podwórze domu było graciarnią pełną różnych niepotrzebnych rzeczy, jakie lokatorzy znajdowali w okolicy. Teraz to wszystko jest zwęglone i mokre od wody z wężów gaśniczych. 

- To ja jeszcze skoczę po jedną rzecz i możemy jechać - mówi pan Jan do Joanny Pińskiej.

Strażacy zwijają węże, składają drabiny. Jest po akcji.

TV

Święty Mikołaj przyjechał do Świbna