• Start
  • Wiadomości
  • 19. Festiwal Szekspirowski: gwiazdorskie kumoszki na elżbietańskiej scenie

19. Festiwal Szekspirowski: gwiazdorskie kumoszki na elżbietańskiej scenie

„Wesołe kumoszki z Windsoru” zdecydowanie wyróżniają się na tle innych prezentacji tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego. Komedia pozwala widzom poczuć się jak w XVI-wiecznym teatrze elżbietańskim.
09.08.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Wesołe kumoszki z Windsoru

Fot. Dawid Linkowski/GTS

Gdański Teatr Szekspirowski oficjalnie został otwarty we wrześniu 2014 roku, ale przez dziewięć miesięcy odbywały się tam wydarzenia impresaryjne. W czerwcu odbyła się premiera „Wesołych kumoszek z Windsoru”, będących koprodukcją Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i teatru Wybrzeże, i to one zainaugurowały działalność sceny elżbietańskiej. Komedię na podstawie dzieła Williama Szekspira można było zobaczyć ponownie 6 sierpnia podczas 19. Festiwalu Szekspirowskiego.

„Wesołe kumoszki z Windsoru” w reżyserii Pawła Aignera opowiadają o miłosnej intrydze uknutej przed dwie mieszczki (w ich role wcielają się Justyna Bartoszewicz naprzemiennie z Anną Kaszubą i Magdalena Boć z Anną Kociarz) przeciwko wspólnemu adoratorowi. Ich plan jest równie niewyszukany, co zaloty sir Johna Falstaffa (Grzegorz Gzyl), ale taka właśnie jest ta komedia: pełna rubasznego humoru, przewidywalnych dowcipów sytuacyjnych i slapstickowych chwytów. Nie jest to bynajmniej przytyk – „Wesołe kumoszki…” są dokładnie takie, jakie powinny być. Przenoszą widzów do teatru elżbietańskiego, a jednocześnie nie są przestarzałe.

Tym, co odróżnia to przedsięwzięcie od innych propozycji teatrów w Polsce, jest scena Teatru Szekspirowskiego, wzorowana na elżbietańskiej – wysunięta, otoczona z trzech stron widownią. Scenografia jest skromna i wpasowana we wnętrze teatru, za to swoim bogactwem przyciągają uwagę barwne kostiumy. Spektakl jest dynamiczny, aktorzy stają na głowie (czasami dosłownie), żeby zabawić widzów stojących wokół sceny i siedzących na galeriach. Wychodzą do publiczności i wciągają ją do gry: przerysowanej i komicznej. W kreowaniu przejaskrawionych postaci mają ogromny dystans, który udziela się oglądającym, co chwilę wybuchającym śmiechem.

Na scenie obok gwiazd teatru Wybrzeże – Katarzyny Figury, Jarosława Tyrańskiego, Mirosława Krawczyka, Marka Tyndy, Grzegorza Gzyla i innych – stanęli debiutanci. Wydaje się, że zarówno bardziej doświadczeni aktorzy, jak i ci dopiero rozpoczynający pracę na scenie świetnie czują się w swoich rolach. Wywołują u widzów niewymuszony śmiech i sami sprawiają wrażenie, że się dobrze bawią; swobodnie czują się także na – rzadko dziś spotykanej – scenie elżbietańskiej, która wymaga innego ruchu scenicznego i stylu gry niż tradycyjna.

Jedynym, ale poważnym minusem przedstawienia jest dźwięk. Słowa piosenek są całkowicie niezrozumiałe, podobnie jest z wieloma kwestiami wypowiadanymi przez aktorów – nie słychać ich nawet, gdy stanie się pod sceną. Nie udało mi się też, niestety, doświadczyć scen przy otwartym dachu, który nie może być uruchomiony z powodu awarii. Te niedogodności nie ujmują jednak „Kumoszkom…” wyjątkowości.

TV

Warzywa od rolników przy pętli Łostowice - Świętokrzyska