Hamburger SV odwołał swój przyjazd do Gdańska na piątkowy mecz z Lechią, oficjalnie z powodu braków w kadrze – wielu zawodników zostało powołanych do swoich reprezentacji narodowych na mecze eliminacyjne mistrzostw Europy.
W piątek, 5 września, o godz. 19.00 na PGE Arenie miało się odbyć spotkanie Lechia – HSV w ramach Hanza Cup im. Romana Rogocza. W środę, 3 września, klub z Hamburga poinformował, że nie przyjedzie.
Zawodników, którzy tak bardzo mieli osłabić kadrę HSV, jest dokładnie siedmiu. Do kadry Szwajcarii na mecz z Anglią zostali powołani: obrońca Johan Djourou oraz pomocnik Valon Behrami. Kadrę Czech na spotkanie z Holandią zasilił pomocnik Petr Jiracek. Łotewski napastnik Artjoms Rudnevs zagra z Kazachstanem. Trzej ostatni nieobecni to Amerykanin Julian Green, Austriak Johannes Kreidl (kadra do lat 19) oraz Macedończyk Valmir Nafiu (kadra do lat 21).
W ostatnią sobotę, 30 sierpnia, Hamburger SV przegrał na swoim boisku z beniaminkiem SC Paderborn 0:3 w drugiej kolejce Bundesligi. Klęskę oglądało 54,5 tysiąca kibiców. Z wyżej wymienionych piłkarzy przez 90 minut grali tylko obaj Szwajcarzy. Rudnevs wszedł w 37. minucie, a Jiracek przez 90 minut siedział na ławce. Ostatnia trójka nie zasłużyła nawet na to.
Fakty przeczą więc tłumaczeniom klubu z Hamburga. W kadrze na ten sezon znajduje się 27 zawodników. Najbardziej oczywistym powodem odwołania przyjazdu do Gdańska wydaje się katastrofalnie słaba forma piłkarzy HSV. Klub zajmuje obecnie przedostatnie miejsce w tabeli. Trener Mirko Slomka musi szybko coś poprawić, a wyjazd do Gdańska temu nie służy. Ponadto, HSV nie odwołał zaplanowanego na czwartek meczu towarzyskiego z półamatorskim VfR Neumunster, występującym w Lidze Regionalnej. Do Neumunster z Hamburga jest jednak tylko ok. 80 kilometrów i przeciwnik to mało wymagający.
HSV na swojej stronie internetowej deklaruje, że to tylko przesunięcie terminu przyjazdu do Gdańska, a nie jego odwołanie. Chce się stawić w innym terminie. Tylko – czy warto, z punktu widzenia Lechii? Era spotkań towarzyskich kończy się z powodu zbyt małej dawki emocji dla kibiców, jakie one wzbudzają. Oglądanie meczów klubu z Hamburga obecnie jest wątpliwą przyjemnością. Raczej nie ściągnie on na trybuny PGE Areny tłumów.
Krzysztof Guzowski